Dzień świętego Rocha

Św. Roch – patron aptekarzy, lekarzy, ogrodników, rolników, szpitali i więźniów, zwierząt domowych – obok św. Michała Archanioła jest też współpatronem parafii w Rukojniach. W prezbiterium miejscowego kościoła wisi stary obraz św. Rocha, a pod nim wota – świadectwo uproszonych cudów za wstawiennictwem tego świętego.

– Od lat w parafii utarł się zwyczaj organizowania odpustu ku czci św. Rocha. Co ciekawe, że gromadził on zazwyczaj więcej wiernych niż święto Michała Archanioła – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedział proboszcz ks. Jan Matusewicz, który, jak na odpust przystało, zaprosił do celebrowania Eucharystii kapłana z innej parafii. Do wiernych z Rukojń przybył tego dnia proboszcz z sąsiednich Miednik – franciszkanin o. Piotr Stroceń.

– Modlimy się dzisiaj, aby Bóg za wstawiennictwem św. Rocha dał nam moc do walki ze złem i siły do wybierania dobra. Współpatron waszej parafii, choć to święty żyjący w średniowieczu, jest bardzo aktualny dla nas, współczesnych – powiedział na początku nabożeństwa celebrans o. Piotr, zachęcając do przyjrzenia się życiu i działalności św. Rocha.

Podróżnik i lekarz

Roch urodził się w XIV wieku w Montpellier (południowa Francja). Jego rodzice byli jednymi z zamożniejszych w mieście, ale długo czekali na potomstwo: syn były wyproszony przez modlitwę i jałmużnę. Niestety, Roch niedługo cieszył się życiem w szczęśliwej rodzinie, bardzo młodo stracił oboje rodziców. Przeżył załamanie duchowe, ale siłę do dalszego życia znalazł w Ewangelii. Poszedł za radą słów: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (por. Mt 19, 21). Pieszo, z kijem podróżnym w ręku, udał się z pielgrzymką do Rzymu. Po drodze jednak zatrzymał się we włoskim miasteczku Acquapendente, gdzie zaczął posługiwać chorym na dżumę. Narażając się na niebezpieczeństwo, śpieszył z pomocą chorym i cierpiącym, a Bóg obdarzył go łaską uzdrawiania. Zjednało mu to sławę świętego. Uciekając przed otaczającym go tłumem wielbicieli, opuścił miasto i udał się do Rzymu, gdzie opiekował się chorymi i ubogimi. W pewnym momencie postanowił wrócić do Francji. Po drodze znów zastał epidemię dżumy i, przy posłudze chorym, sam się zaraził. Według podań, nie chcąc zarażać innych, ukrył się w pustynnym miejscu. Wytropił go tam pies, który przynosił mu pożywienie i lizał jego rany. W końcu przybył do niego anioł i go uzdrowił. Roch udał się w rodzinne strony, aby głosić innym o cudach, których był świadkiem.

Jednak po drodze został pojmany przez żołnierzy i posądzony o szpiegostwo. Podczas przesłuchiwania, torturowano go. Wycieńczony, po pięciu latach więzienia, Roch zmarł w lochu. Jego niewinność i świętość miał ujawnić cudowny napis na ścianie więzienia: „Ci, którzy zostaną dotknięci zarazą, a będą wzywać na pomoc św. Rocha, jako swego pośrednika i orędownika, będą uleczeni”. Mieszkańcy miasta ujęli się więc za pielgrzymem. Zabrali ze sobą jego relikwie i pochowali je w kościele parafialnym. Potem przeniesiono je do Voghera, a wreszcie do Wenecji (w roku 1485), gdzie są do dzisiaj. Kult św. Rocha rozszedł się szybko po Europie. Częste epidemie, które dziesiątkowały ludność i wyludniały osady, sprzyjały rozwojowi czci św. Rocha jako patrona od zarazy.

Życie jak firanka

– Od św. Rocha możemy się nauczyć miłości i szacunku w rodzinie. Był wymodlonym dzieckiem, które bardzo kochało swoich rodziców. Jego pielgrzymowanie i posługiwanie chorym uczy nas nie tylko miłości do bliźniego, ale też jest wspaniałym przykładem wytrwałości. Jakże często, gdy jesteśmy blisko celu, przychodzi zniechęcenie. Św. Roch nigdy się nie poddawał i wytrwale szedł od miasta do miasta głosząc Słowo Boże i opiekując się chorymi – mówił podczas kazania o. Piotr.

Franciszkanin podkreślił, że postawa świętego uczy nas trwania przy Panu Bogu mimo przeciwności losu. Wszak za swoje dobre czyny święty został w taki sposób „wynagrodzony” przez ziomków, że zmarł w więzieniu. Lecz nie narzekał, nie odstąpił od Boga i wybaczył swoim prześladowcom.

– Nasze życie można porównać do firanki, która jest zawieszona w oknie. Cała jest podtrzymywana przy pomocy „żabek”, które są zaczepione zaledwie w kilku miejscach. Te uchwyty można porównać do takich momentów w naszym życiu, gdy namacalnie czujemy Bożą opiekę i Jego łaskę. Powinniśmy pamiętać, że całe nasze życie jest zawsze podtrzymywane przez Boga, nawet wtedy, gdy nam się wydaje, iż jesteśmy osamotnieni w swoim cierpieniu i jest nam bardzo trudno – tłumaczył o. Piotr.

 

W kościele dzieciństwa

Na zakończenie nabożeństwa odbyła się procesja eucharystyczna, po której wierni odśpiewali uroczyste „Te Deum”.

– Pochodzę z Rukojń i zawsze staram się przyjechać na któryś z parafialnych odpustów do kościoła mego dzieciństwa. Pamiętam, jak rodzice przyprowadzali nas, trzy siostry, do kościoła każdej niedzieli. Jednak odpusty, z punktu widzenia dziecka, były szczególnie barwne i uroczyste. Brałyśmy udział w procesji. Pamiętam, że na św. Rocha gromadziło się w Rukojniach bardzo dużo ludzi. Może dlatego, że św. Roch jest patronem zwierząt domowych, a ludzie ze wsi mieli szczególne nabożeństwo do niego, polecając jego wstawiennictwu domowy inwentarz – dzieliła się swoimi wspomnieniami Krystyna Gierasimowicz z Szumska.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: udział w procesji biorą tłumy wiernych;
Roch – to święty żyjący w średniowieczu, jest bardzo aktualny dla nas – twierdzi franciszkanin o. Stroceń;
rukojeński obraz św. Rocha
Fot.
autorka

W ikonografii św. Roch przedstawiany jest jako młody pielgrzym lub żebrak w łachmanach, z psem liżącym mu rany albo biegnącym obok. Jego atrybutami są: anioł, anioł i pies trzymający w pysku chleb, pies i torba pielgrzyma.

Dzień świętego Rocha, przypadający na 16 sierpnia, był od wieków jednym z najważniejszych świąt uroczyście obchodzonych przez rolniczą ludność. W tym dniu rolnicy powstrzymywali się od pracy w polu. Tradycyjnie organizowano pielgrzymki do kościołów i kaplic pod wezwaniem tego świętego.

<<<Wstecz