IX piesza pielgrzymka z Bujwidz do Pryciun

Krótka, ale gorliwa

Pryciuny zostaną tą górą (…), skąd ku Niebu wzrośnie wiele dusz dla Mnie. Z ubogiej strzechy w Pryciunach Moja miłość wytryśnie – słowa Jezusa wypowiedziane w wizji s. Wandzie Boniszewskiej powoli znajdują swoje spełnienie. Rokrocznie kilkaset osób gromadzi się przy ubogiej kapliczce w Pryciunach, by dziękować Panu Bogu za dar sióstr od Aniołów, które w tym miejscu prowadziły działalność duszpasterską i doświadczyły mistycznego spotkania z Jezusem.

Tradycyjnie, w pierwszą niedzielę sierpnia, wierni z Bujwidz, okolicznych miejscowości, a także ze stolicy przybywają, żeby przejść pieszo 8 km „Śladami s. Wandy Boniszewskiej”. Jak żartują mieszkańcy tego malowniczego zakątka Wileńszczyzny, „po drodze dołączyła do nich s. Helena Majewska”. Także już od kilku lat, wędrując leśnymi ścieżkami w kierunku Pryciun, pielgrzymi modlą się, rozważają słowa Jezusa wypowiedziane do tych dwóch sióstr anielskich i proszą Boga o ich beatyfikację.

– Nasza pielgrzymka jest krótka i szybka, niczym fast food. Dlatego zobowiązuje ona nas do szczególnie gorliwej modlitwy – błogosławiąc pielgrzymów na drogę, mówił proboszcz Bujwidz i Balingródka ks. Ryszard Pieciun.

Mimo upału, który wszystkim dał się we znaki, do pieszego wędrowania w tym roku stawiło się ponad 150 osób. Ci, którzy nie mogli ze względów zdrowotnych wziąć udział w pielgrzymce, czekali na pątników przy kapliczce. Modlitwom i rozważaniom przewodziły siostry ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – Rita Gvazdaitytė, Dorota Kondol i Olga Czepukojć. Od kilku lat pielgrzymom towarzyszy, posługując grą na gitarze i prowadząc śpiewy – Dorota Lewko. W tym roku szczególnie dużo było rodzin z małymi dziećmi: jedni od lat wiedzieli o pielgrzymce i czekali, aż pociechy dorosną, żeby iść razem z rodzicami; inni zabrali ze sobą maleństwa w wózkach; jeszcze inni usadowili najmłodszych na barana. Po drodze dołączyło kilku rowerzystów, którzy do Bujwidz przybywają tylko na letnisko, a dowiedziawszy się o inicjatywie miejscowych, postanowili razem wyruszyć na pielgrzymi szlak.

– Przyjeżdżamy z Emilią na lato do Żwinian, gdzie mieszka stryjeczna siostra mojej mamy. Z Arturowa pochodzą moi dziadkowie, także te tereny są bardzo mi bliskie i cieszę się, że tak piękne inicjatywy, jak ta pielgrzymka, są krzewione wśród parafian. Każdego roku dołączałyśmy do modlitwy w Pryciunach, a już drugi rok z rzędu idziemy razem ze wszystkimi pielgrzymami – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedziała Irena Żdanowska, a jej córka Emilka rezolutnie dodała, że przyszła tutaj, aby wspólnie się pomodlić i poprosić u Boga o zdrowie dla dziadków i rodziców i żeby jej w życiu się powodziło.

Pokrewieństwo zobowiązuje

W tym roku do pielgrzymów dołączyli goście z Polski, mianowicie krewni s. Heleny Majewskiej – wnuk jej brata Barnaba Majewski z żoną Katarzyną i pięciorgiem latorośli: Maja (14 lat), Bartek (12 lat), Tymon (7 lat), Zuzia (6 lat), Agata (3 lata). Pan Barnaba przyznał, że o pokrewieństwie z tak świątobliwą zakonnicą dowiedział się zaledwie kilka lat temu od ks. Michała Damazyna, który zredagował Pisma Heleny Majewskiej, odkrywając tym samym światu jeszcze jednego apostoła w krzewieniu kultu Bożego Miłosierdzia.

– Dopiero, gdy ks. Michał przyjechał do nas i opowiedział o s. Helenie, przypomniałem sobie, jak tato niedługo przed śmiercią wspominał, że miał w Wilnie ciocię, zakonnicę. Niestety, ale więcej wiadomości o rodzinie nie miałem. To dzięki siostrom od Aniołów dowiedziałem się o s. Helenie i o tym, że są czynione starania do beatyfikacji. Pomyślałem wtedy, s. Helena za życia i teraz jest tak blisko Pana Boga, a gdzie jestem ja… – dzielił się swoimi spostrzeżeniami pan Barnaba. Podkreślił przy tym, że dalece ważniejsza dla niego była świadomość, że w ostatnich dniach życia jego mamy całe Zgromadzenie Sióstr od Aniołów modliło się za nią, niż to, że są spokrewnieni z s. Heleną Majewską. Poza tym, jak zauważył, mieć w rodzinie świętego, zobowiązuje do świątobliwego życia.

– Marzyłem o przyjeździe do Wilna, wszak oboje moich rodziców pochodziło z tych terenów. Chciałem poznać miasto moich przodków, ale nie wyobrażałem sobie, jak to zrobić, gdy się ma tak sporą rodzinę. Dlatego cieszę się, że mogłem skorzystać z uprzejmości i gościnności sióstr w Wilnie. Widzę, że Bóg wysłuchuje naszych próśb, ale w takim momencie, który sam uważa za odpowiedni – powiedział Majewski, nie kryjąc zdziwienia z faktu, że w pielgrzymowaniu bierze udział tak dużo młodych osób.

Bogaci duchem

Irena i Czesław Naniewiczowie z dziećmi Dianą i Dmitrijem biorą udział prawie we wszystkich pielgrzymkach. Najpierw małżonkowie chodzili sami, potem przyprowadzili na pielgrzymkę swoje dzieci. Pan Czesław nie ukrywa faktu, że na pielgrzymi szlak przyciągnęła ich ciekawość. Z czasem jednak odkryli wielką wartość duchową pieszej modlitwy. Poza tym, jak podkreślił, ta pielgrzymka pozwala pokazać dzieciom, czym jest pielgrzymowanie, uczyć ich ofiarności i modlitwy. Możliwe, że kiedyś wybiorą się całą rodziną na dłuższy szlak.

– Pielgrzymka jest dobrym sposobem, żeby przekazać swoim dzieciom wiarę. Od małych lat należy wychowywać latorośle w tradycjach Kościoła, bo gdy dorosną, będzie zbyt późno. Przede wszystkim to obowiązek rodziców, potem społeczeństwa – uważa Julietta Mazajło ze wsi Kosina. Już po raz drugi z całą rodziną – mężem Edwardem, 4-letnią córką Beatrice i 6-letnim synem Damianem – wzięła udział w pielgrzymce z Bujwidz do Pryciun.

Tadeusz Nosewicz z Balingródka nie opuścił żadnej pielgrzymki. Często posługuje niosąc krzyż i znak, od 8 lat idzie też pieszo do Ostrej Bramy z Ejszyszek. Mówi, że na pielgrzymki przyciąga go niesamowita atmosfera, którą tworzą bogaci duchowo ludzie.

Śladami poprzedniczek

Siostry anielanki prowadziły modlitwy, czytały rozważania. Pomagały im w tym harcerki z Gimnazjum im. Tadeusza Konwickiego w Bujwidzach. Podczas Mszy św. w Pryciunach s. Olga Czepukojć przedstawiła historię Pryciun i działalność na tych terenach sióstr od Aniołów. Majątek w Pryciunach na własność zakonu przeszedł od Artura Dolińskiego, którego córka Ludwika należała do zgromadzenia.

– Właściciel majątku, Artur Doliński, prowadził w Wilnie na początku XX wieku ochronki dla dziewcząt z rodzin ubogich i sierot. Natomiast podczas wakacji przywoził je do sióstr do Pryciun. Siostry pomagały w prowadzeniu letniska. Potem w latach 30. zakonnice miały już własną ochronkę dla dzieci w Pryciunach imienia Ludwiki Dolińskiej – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedziała s. Olga. Co ciekawe, że dzisiaj siostry podjęły duchową spuściznę swoich przedwojennych poprzedniczek, ponieważ otaczają opieką dzieci z rodzin ubogich, prowadząc świetlice w Nowej Wilejce, Rudominie i Rukojniach.

A może kiedyś w Pryciunach powstanie letnisko zgromadzenia, w którym wakacje będą spędzać podopieczni sióstr?..

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: pielgrzymując parafianie z Bujwidz modlą się o beatyfikację świątobliwych sióstr;
rodzina Majewskich zwiedziła Wilno i pielgrzymowała do Pryciun
Fot.
autorka

<<<Wstecz