Św. Charbel z Libanu zawitał do Wilna

Z kraju-przesłania

Głos Pana łamie cedry, Pan łamie cedry Libanu, sprawia, że Liban skacze niby cielec… (Ps 29, 5-6) – Liban, a raczej powiązany z tym krajem św. Charbel, znalazł się w centrum zainteresowania wiernych parafii pw. Ducha Świętego w Wilnie. Stało się tak za sprawą proboszcza ks. Tadeusza Jasińskiego, który, będąc gorliwym czcicielem świętego mnicha, zorganizował dla parafian pielgrzymkę do jego grobu w Libanie. Kapłan, mając świadomość, że daleko nie każdy jego parafianin będzie miał możliwość modlitwy u grobu św. Charbela, wystarał się o relikwie dla wileńskiej świątyni.

„Przywieźliśmy św. Charbela ze sobą” – radośnie oznajmili uczestnicy czerwcowej pielgrzymki do Libanu, gdy ich koledzy z nieukrywaną zazdrością słuchali wrażeń i opowieści o tym cudownym kraju. We wtorek, 24 lipca, podczas wieczornej Mszy św., w obecności biskupa pomocniczego archidiecezji wileńskiej bp. Arūnasa Poniškaitisa odbyła się intronizacja (uroczyste wprowadzenie) relikwii.

– Dla wielu współczesnych Liban, graniczący z Syrią i Izraelem, kojarzy się z niestabilnością, wojną, z uchodźcami. Myślę, że niektórzy moi wierni ten kraj asocjują z wielkim świętym XX wieku – św. Charbelem. Doznałem jego szczególnej pomocy, dlatego obiecałem na znak wdzięczności podziękować osobiście przy grobie. Na spotkanie z tym niezwykłym i pięknym krajem wyruszyłem z pielgrzymką kapłanów z Polski przed rokiem – dzielił się swoimi spostrzeżeniami ks. Tadeusz, opisując pielgrzymkę na łamach katolickiej gazety „Spotkania” (nr 11 2017 r.). Natomiast parafianie nie odpuścili proboszczowi i wyprosili, żeby zorganizował także dla nich podobną podróż.

Wezwani do świętości

Wtorkowa uroczystość w kościele Ducha Świętego zgromadziła zarówno uczestników czerwcowej pielgrzymki, jak i wielu wiernych z innych parafii stolicy i okolic.

Uroczystościom intronizacji relikwii św. Charbela w Wilnie przewodniczył bp Poniškaitis, który w homilii przybliżył wiernym życiorys świętego, jak też pouczał, aby wierni brali go za przykład do naśladowania.

– Przez św. Charbela Pan Bóg w szczególny sposób przypomina światu o Jego wszechmocnej miłości oraz nieskończonym Miłosierdziu. Święty mieszkał w rodzinie, która była uboga, ale pełna wiary. Podobnie my możemy prosić o wstawiennictwo za nasze rodziny, abyśmy byli bogaci wiarą, bogaci Bogiem. Po to żyjemy na ziemi, aby dojrzewać do miłości, do Nieba, aby uczyć się kochać tak, jak kocha nas Chrystus i wcielać w swoim codziennym życiu Jego największe przykazanie „abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem” – mówił bp Arūnas. Przytoczył przy tym piękną myśl św. Charbela: „Mów tylko wtedy, gdy Twoje słowa są głębsze i mądrzejsze od milczenia”.

– Niech sakrament pokuty i Eucharystii oraz ofiarna miłość do bliźniego uświęca nasze życie. Takie bowiem jest powołanie każdego z nas – zauważył biskup, podkreślając, że nie każdy jest przez Boga powołany do takiej ascezy i życia monastycznego jak św. Charbel, ale na pewno każdy jest wezwany do świętości, którą może osiągnąć przez sumienne wypełnianie codziennych obowiązków.

Po Mszy św. wierni modlili się z kapłanami litanią do świętego zakonnika, zaś po nabożeństwie uczcili relikwie, które znajdują się w bocznym prawym ołtarzu kościoła. Relikwiarz jest wykonany w kształcie cedru, przy którego pniu stoi św. Charbel.

Kraj świętych i cedrów

Pielgrzymi są przekonani, że 10-dniowa wizyta w tym egzotycznym kraju wyda wiele duchowych owoców w ich życiu. Opowiadając o swoich wrażeniach z podróży podkreślali, że przy okazji odkryli też innych libańskich świętych. Oprócz św. Charbela wielką czcią są otaczani tam – jego mistrz św. Hardini, św. Rafka i pustelnik bł. Stefano.

– Tak naprawdę o Libanie nie wiedziałam nic, poza znanymi ze Starego Testamentu opisami libańskich cedrów. Jechałam przede wszystkim do św. Charbela, polecając jego wstawiennictwu intencje moje oraz moich bliskich. Odkryłam też charyzmat bł. brata Stefano, który jest świętym od prostych czynności. Ja, jako gospodyni domowa, mogłam po raz kolejny docenić i uświadomić sobie, że właśnie najprostsze, ze strony wyglądające na nieważne, sprawy, mają wielką wartość w oczach Pana Boga – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiadała Maria Chmielewska. Podkreśliła przy tym, że Liban zachwyca krajobrazami.

– Z jednej strony Morze Śródziemne i jego łagodny, ciepły klimat, z innej, wysokie surowe góry z pięknymi jaskiniami i cudnymi wąwozami, gdzie od pierwszych wieków były budowane chrześcijańskie klasztory ojców pustyni. Mieszkają tam i teraz, zaś jednym z nich jest Polak o. Dariusz – opowiadała pątniczka.

Wszyscy są religijni

Z Libanu przyjdź, oblubienico, z Libanu przyjdź i zbliż się! Zstąp ze szczytu Amany, z wierzchołka Seniru i Hermonu, z jaskiń lwów, z gór lampartów (Pnp 4,8) – przedstawienie oblubienicy jako przychodzącej z Libanu jest wyrażeniem prawdy o jej niesamowitym, wręcz ponadziemskim pięknie. Liban w Biblii posiada kilka odniesień. Podstawowym jest traktowanie go jako krainy, w której rosną piękne drzewa, a ich ilość jest niezmierzona. Z tego też powodu to właśnie z tamtych okolic pozyskiwano drogie i dobrej jakości drewno do budowy najbardziej okazałych budowli w Izraelu. Liban, a szczególnie okolice góry Hermon, były traktowane przez ludy zamieszkujące Kanaan jako miejsce posiadające specjalne znaczenie. Góra ta jest zawsze pokryta śniegiem i jest niedostępna dla ludzi, dlatego też była uważana za miejsce przebywania bogów; można powiedzieć, że był to kananejski Olimp.

– Zaskoczyło mnie to, że w Libanie nie ma ludzi niereligijnych. Przynależność religijna jest obowiązkowa. Obok siebie mieszkają muzułmanie i chrześcijanie (katolicy-maronici). Co ciekawe, że wyznawcy obu religii żyją ze sobą bardzo zgodnie: jeśli prezydentem jest chrześcijanin, to premierem będzie muzułmanin. W restauracjach i ogródkach hotelowych są poustawiane figury świętych, przy których często można zastać modlących się ludzi. Libańczycy nie wstydzą się swojej wiary i odważnie ją manifestują. Gdy jest katolicka uroczystość i dzień wolny od pracy, to świętują wszyscy razem. Minarety znajdują się obok kościołów. To przykład tolerancji i szacunku dla ludzi innych religii i kultury – dzieląc się wrażeniami, powiedziała Irena Ingielewicz.

Podkreśliła przy tym, że św. Jan Paweł II czuł unikalność i specyfikę tego regionu, gdy powiedział, że Liban to nie kraj, a przesłanie, jak harmonijnie mogą istnieć obok siebie wyznawcy tych obu, tak różnych, religii.

Mnich cudotwórca i chirurg

Już od ćwierćwiecza, 22 dnia każdego miesiąca w miejscowości Annaya, około 40 km od Bejrutu odbywa się specjalne nabożeństwo w pustelni i przy grobie św. Charbela – eremity maronickiego, cudotwórcy, o którym wieść dotarła do różnych zakątków. Charbel, właściwie Jusuf Anton Maklouf, urodził się w biednej maronickiej wiosce Bika Kafra w 1828 roku. Żył skromnie, pobożnie i ascetycznie, a po śmierci w 1898 roku ciało mnicha nie uległo rozkładowi i zaczęła wypływać z niego ciecz. Nastąpiła nieprzerwana do dziś seria cudownych uzdrowień. Watykan, zazwyczaj ostrożny w takich przypadkach, zadziałał błyskawicznie – w 1965 beatyfikowano, a w 1977 kanonizowano libańskiego mnicha.

Co ciekawe, że 30 proc. uzdrowień za sprawą św. Charbela dotyka wyznawców islamu. Natomiast jednym z najsłynniejszych jest uzdrowienie Libanki Nouhad Al-Chami, ponad 80-letniej matki dwanaściorga dzieci, która w 1993 roku została zoperowana przez św. Charbela. Z powodu porażenia były całkowicie unieruchomione lewe ramię i noga kobiety, był sparaliżowany język, z coraz większą trudnością mówiła i jadła. Jej pierworodny syn udał się do grobu św. Charbela z prośbą o wstawiennictwo. Przywiózł stamtąd poświęcony olej, który wtarł matce w szyję. Tej nocy Nouhad dokładnie pamiętała, że śnił się jej święty Charbel przy łóżku, w wielkim świetle, razem z innym mnichem. Obydwaj operowali jej szyję. Ona chciała uniknąć tej operacji, ale mnisi nalegali, że to konieczne i że przyszli ją uzdrowić. Ból był silny, rzeczywisty, tak że kobieta się obudziła. Od razu wstała i instynktownie podniosła rękę do szyi, na której widoczne były szwy i blizny po operacji. Odtąd mogła normalnie chodzić, jeść i poruszać się.

Rodzina Al-Chami, wobec przełożonego klasztoru Annaya zeznała o tym, co się wydarzyło, a kilka dni później sceptyczni lekarze szpitala w Bejrucie usunęli szwy z szyi Nouhad, zaświadczając o wyzdrowieniu.

Dawać świadectwo

Wiadomość o tym rozeszła się po całym Libanie. Ze wszystkich stron zaczęło napływać mnóstwo ludzi. Proboszcz i lekarz rodziny namawiali, aby na jakiś czas wyjechała z domu. Ale św. Charbel ponownie ukazał się Nouhad we śnie i powiedział: „Zoperowałem cię, aby wszyscy cię widzieli i ludzie wracali do wiary. Wielu oddaliło się od Boga, od modlitwy, od Kościoła. Proszę cię o uczestniczenie we Mszy przy pustelni Annaya w każdy 22 dzień miesiąca”.

To Nouhad zapoczątkowała charbelowskie miesięcznice, na które przybywają tłumy wiernych. Wśród wiernych większość to ludzie młodzi, którzy nie wstydzą się manifestowania swojej wiary. Nie tylko w kościele czy w procesji noszą chrześcijańskie symbole, ale także na plaży i w innych publicznych miejscach można dostrzec, że wszyscy chrześcijanie mają zawieszone na szyi okazałe krzyże.

– Do Libanu zaprowadziła mnie ciekawość. Nasłuchałem się opowiadań ks. Tadeusza i chciałem odwiedzić ten kraj. Nie żałuję, była to ciekawa i pod względem krajoznawczo-poznawczym i pod względem religijnym, podróż. Można tam obejrzeć ruiny i budowle z czasów Imperium Rzymskiego… Powtórzę za przewodnikiem, że nigdzie na świecie nie zobaczymy tego, co w Libanie. Polecałbym taką pielgrzymkę każdemu – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedział ks. Kazimierz Gwozdowicz, proboszcz parafii w Kamionce i Małych Solecznikach. Zwierzył się przy tym, że nie wyklucza możliwości zorganizowania podobnej podróży dla swoich parafian.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: bp Poniškaitis przejął od wiernych relikwie św. Charbela, by uroczyście wnieść je do świątyni;
ks. Jasiński prezentuje relikwiarz na spotkaniu z Naouhad Al-Chami
Fot.
autorka i archiwum

<<<Wstecz