W Podbrzeziu poświęcono krzyż ofiar Golgoty Wschodu

Usłysz, Panie, Ich imiona

Pamięci – okrutnej, wręcz złowieszczej – nie da się skasować i wyrzucić z ludzkich serc i umysłów, gdy otacza ją aura krzyża, symbolu Męki Pańskiej. Taki krzyż stanął na cmentarzu parafii podbrzeskiej w rejonie wileńskim.

Uroczystość poświęcenia krzyża zwołała mieszkańców tej parafii, stowarzyszonych we wspólnocie lokalnej okolic Podbrzezia – Glinciszki na czele z Franciszką Grejciun, wilnian, jak też osoby z Polski, których rodowód jest związany z okolicami Podbrzezia. Stało się to staraniem Janiny Starowieyskiej z Olsztyna, którą w tym działaniu wsparli ludzie dobrej woli.

Znani na Ziemi Wileńskiej

Przy obrazie Matki Boskiej Podbrzeskiej w kościele Najświętszego Serca Jezusowego proboszcz ks. Marek Gładki w modlitwie swej odczytał nazwiska mieszkańców tych okolic, którzy byli zesłani na Syberię czy do Kazachstanu, byli więzieni w łagrach, skazani na Golgotę w kopalni Donbasu czy na „saratowskim szlaku”. Dziesiątki nazwisk ludzi z parafii podbrzeskiej, którzy doznali okrucieństwa życia rodzin deportowanych, imiona dzieci, urodzonych na nieludzkiej ziemi, do których też należy pani Janina, inicjator i organizator tej pięknej uroczystości. „Usłysz, Panie, Ich imiona” – przywoływał kapłan.

Wśród wywoływanych nazwisk znane w polskim środowisku osoby: docent polonistyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym dr Halina Turkiewicz, której dwaj dziadkowie odbyli katorgę w Donbasie, rodzina Franciszka Kowalewskiego, współzałożyciela i prezesa honorowego zespołu „Wilia” (z tej rodziny wywiezionych było 10 osób, w tym rodzice śp. Franciszka), Romuald Gieczewski, b. prezes Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców, którego prace kontynuuje żona Janina, również obecna na uroczystości. Rodziny Łozowskich, Jeleńskich, Masiulów, Rymszewiczów, Skrobotów, Lachowiczów, Ilewiczów, Drozdowskich… Nie da się wszystkich wymienić. Podczas pobytu Janiny Starowieyskiej w Podbrzeziu, wiele osób z rodzin represjonowanych podawało jej nazwiska z prośbą o pamięć i modlitwę.

Trzech kapłanów odprawiało Mszę św. w intencji zesłańców – ks. Marek Gładki, ks. Tadeusz Matulaniec oraz ks. Józef Makuć. Słowa homilii, wspólna modlitwa zjednoczyła przybyłych na tę ważną uroczystość.

„Jeśli zapomnę o Nich…”

Na pobliskim cmentarzu z dala widnieje krzyż. Wznosi się ponad wszystkie groby spoczywających tu snem wiecznym. Uroczystość odsłonięcia tablicy oraz poświęcenia krzyża przekształciła się w piękną manifestację ludzi, którzy czczą pamięć i Boga.

Zaszczyt odsłonięcia tablicy, na której zostały wyryte słowa Adama Mickiewicza: „Jeśli zapomnę o Nich, Ty, Boże na Niebie, zapomnij o mnie” i intencja „Pamięci mieszkańców Parafii Podbrzezie, zesłanych w śniegi Syberii, stepy Kazachstanu, więzionych w łagrach, kopalniach Donbasu i na szlaku „saratowskim”. Boże, wierzyli w Ciebie w każdym dniu cierpienia, obdarz ich łaską wiecznego zbawienia” przypadł Janinie Starowieyskiej, Franciszce Kobylińskiej z domu Łozowskiej oraz Bohdanowi Domolewskiemu.

Śpiew i słowa poezji uzupełniły to wzruszające wydarzenie. Wystąpił młodzieżowy miejscowy zespół „Randeo Anima” pod kierownictwem Augustyny Grejciun. Znana pieśń „Biały Krzyż” była pięknym akcentem uroczystości. Starosta gminy Wojciech Drozd dziękował pomysłodawczyni akcji pani Starowieyskiej za tę inicjatywę, dziękował też mieszkańcom Podbrzezia i okolic za przybycie i udział w organizacji przedsięwzięcia. Jak zaznaczył, represje wobec mieszkańców gminy podbrzeskiej dotknęły też całą Wileńszczyznę. Przykładem jest również rodzina jego małżonki – niektórzy wywiezieni z jej rodziny w śniegach syberyjskich pozostali na wieczność.

Wicemer samorządu rejonu wileńskiego Robert Komarowski w imieniu mer Marii Rekść oraz własnym dziękował zebranym oraz organizatorom tej akcji za zachowanie trudnej, ale chlubnej historii. Rodzinę Komarowskich również dotknął ten dramat.

– W tym roku obchodzimy 100-lecie niepodległości Państwa Polskiego. To właśnie ten krzyż upamiętnia ofiary stulecia – powiedział Komarowski i dodał, że młodzież gminy oraz całego rejonu wileńskiego będzie tu przyjeżdżała, aby poznać dzieje swej ojczystej ziemi i w ten sposób pamięć będzie zachowana.

Janina Gieczewska dziękując organizatorom i pomysłodawcom święta, podkreśliła, że wszyscy przybyli do Podbrzezia są świadkami wielkiego wydarzenia. Krzyż tu ustawiony to swoisty hołd pamięci złożony wszystkim mieszkańcom tej ziemi.

– Bardzo ważne, aby w takich wydarzeniach brała udział młodzież – podkreśliła Gieczewska, prezes polskiej sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców.

Otoczeni wspomnieniami

Kobylińska z rodu Łozowskich i Rutowiczów przyjechała na to spotkanie z okolic Szczecina. Tam dziś mieszka, przez całe życie była nauczycielką. Jednak nie da się skasować przeżyć, których doświadczyła jako dziecko. Jej miejscem „zamieszkania” była surowa Syberia. Z rodziny Łozowskich wywieziono dziewięć osób, w tym czworo dzieci.

– Nasza rodzina przebywała tam od roku 1949 do 1955. Jako dziewięcioletnia dziewczynka byłam wpisana na listę osób podlegających zatrudnieniu. Pracowałam w tajdze, pasłam konie i barany, zbierałam dary lasu, które musiałam oddawać „władcom”. Gdy przyjechałam do Polski z tej zaklętej ziemi, ważyłam 18 kilogramów. Pani Franciszka była otoczona swoimi krewnymi, pochodzącymi z rodziny Łozowskich. To państwo Wołejkowie, Gorbaczewscy.

Domolewski dzisiaj jest mieszkańcem Torunia. Jego ojciec i matka byli wywiezieni do Donbasu. Razem z ojcem pani Janiny Ignacym Masiulem wracali pociągami różnego rodzaju, aż dobrnęli do Wilna, gdzie pierwsze kroki skierowali do Matki Boskiej Ostrobramskiej, by podziękować Jej za powrót. Jednak los tak chciał, że się zgubili. Odnaleźli się w Polsce i to dzięki polskiej prasie wileńskiej. Do rąk pana Ignacego w roku 2008 trafiła gazeta z artykułem „Górnik ze Specłagiera” – o ojcu pana Bohdana. Pisali sobie listy, a dziś ich dzieci Janina i Bohdan koresponduję ze sobą, poszukując ziomków z Podbrzezia. Osobiście „dzieci wygnańców” poznały się dopiero teraz, w Podbrzeziu.

Dla mnie spotkanie z panem Bohdanem było zaskakujące. Jak się okazało, jest on kuzynem śp. Haliny Jotkiałło, dziennikarki wileńskiej, nagle zmarłej w 2015 roku.

– Raptowna śmierć Haliny była dla mnie ogromnym przeżyciem. Jeszcze umawialiśmy się z nią, by zwiedzić miejscowości Podbrzezia, skąd pochodziła jej mama, Jadwiga z domu Raubo. Halina przysyłała mi polską prasę, ukazującą się w Wilnie, toteż miałem świeże wiadomości. Przyjechałem też po to, by się pokłonić nad grobem Haliny – mówi pan Bohdan Domolewski.

Nazwisko Raubów znalazłam na liście ofiarodawców przy budowie kościoła w Podbrzeziu.

Pani Janina za pośrednictwem gazety dziękuje sponsorom wykonania, ustawienia i poświęcenia krzyża oraz granitowej tablicy. Są to Krzysztof i Henryk Masiulowie, synowie Ignacego. Krzyż dębowy jest pięciometrowy, więc, jak zaznaczył Henryk Masiul – na każdy rok życia na nieludzkiej ziemi przypada jeden metr krzyża.

Ofiarodawcami są też: Łozowscy, Siatkowscy, Giełwanowscy, Piotrowscy, Rymszewiczowie, Drozdowscy, Domolewscy, Tomaszewscy, Pietkiewiczowie, Skrobotowie.

W tym samym dniu poświęcono także pomniki dziadków Janiny Starowieyskiej oraz rodziny Baczulów. „Ocalić mogiłę pradziada od zapomnienia…” – to kolejne dzieło pani Janiny.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: krzyż upamiętnia ludzi z parafii podbrzeskiej, którzy doznali okrutnego losu deportowanych
Fot.
Marlena Paszkowska

<<<Wstecz