Zjazd rodziny Sobieskich

We Dołach – kolebce wileńskiego rodu

Bez przodków jesteś jak wyrwana roślina, rzucona na uschnięcie. Gdy czujesz za sobą ich siłę, to tak, jakbyś rósł w lesie z innymi drzewami. Jedne są stare i już się przewracają, inne młode, dopiero rosną, ale to jest Twój las… (St. Pieniążek). Taka jest właśnie rodzina Sobieskich, głęboko zakorzeniona w tradycji przodków. Od czasu do czasu organizuje zjazdy rodzinne, by pamięć przetrwała...

„Za jedną z najistotniejszych cech duszy szlacheckiej uważano wysoko rozwinięte poczucie honoru, czyli godności osobistej. To ono było podstawa tego, że prawdziwy szlachcic zawsze starał się postępować „honorowo”, to znaczy był uczciwy, słowny, szczery i wierny” – napisał w książce pt. „Wileński rodowód Sobieskich” Bogdan Sobieski, kronikarz dziejów rodu herbu „Janina” i skrupulatny archiwista rodzinnych losów.

A ponieważ szlachectwo zobowiązuje, to przekazanie spuścizny i historycznej, i zwyczajowej kolejnym pokoleniom, stało się niejako punktem honoru całej rodziny. Zaczęto więc organizować zjazdy. Tegoroczny odbył się w Wilnie w dniach 8-10 czerwca.

Bo pieśń ujdzie cało

Po udanym spotkaniu w Augustowie w 2016 roku, powołano wewnętrzny komitet organizacyjny na czele którego stanęli m. in. Jasia Mackiewicz, Danuta i Antoni Sobiescy, Aleksander i Anna Stankiewiczowie, Stanisław i Łolita Sobiescy, Kazimierz i Krystyna Sobiescy, Anna i Witek Kairysowie, Beata Pawłowska i inni z tzw. młodego pokolenia. Na zew stawiło się ponad 70 osób. W ciągu trzech dni wspomnienia i wzruszenia przeplatały się z zachwytami nad zabytkami Wilna i Trok.

Kulminacyjnym momentem był bal rodzinny w sali Domu Kultury Polskiej w Wilnie, na którym spotkali się potomkowie dziewięciorga dzieci Daniela Sobieskiego i Kazimiery z domu Huryn. Po odśpiewaniu Roty (co jest wiekową tradycją) minutą ciszy uczczono pamięć tych krewnych, którzy w ostatnim czasie odeszli do wieczności.

– W pewnym momencie poprosiliśmy, aby rodziny ustawiły się według imienia przodka, np. gałąź rodzinna Franciszka, który wyjechał do Polski i nie ze wszystkim mogliśmy się dotychczas spotkać, potem gałąź Antoniego, Marii, i tak dalej. Mogliśmy dokładnie zobaczyć kto jest kim i jakich ma współmałżonków, pochodzących przecież z innych rodzin – opowiada Jasia Mackiewicz dodając, że oprócz Wileńszczyzny, geografia miejsc skąd przyjechali Sobiescy to Augustów, Gdańsk, Wrocław, Warszawa, Bydgoszcz, Krotoszyn, Syców, Zgierz.

Na balu można było porozmawiać, poopowiadać, zatańczyć i oczywiście pośpiewać. Na specjalne życzenie seniorki rodu (najstarszej ze swego pokolenia – Stefanii Stankiewicz zd. Sobieskiej) odśpiewana została pieśń „Wilia naszych strumieni rodzica”, a że „wiliowców” na sali nie brakowało popłynęła ta najpierw Mickiewiczowska, a teraz nasza Wilia, oczyszczając zakamarki pamięci, wydobywając z nich historie rodzinne, zasłyszane niegdyś opowieści. Nastrój wieczoru podtrzymywał Ryszard Bryżys, którego skoczne melodie podrywały do tańca i młodszych, i starszych, a znane polskie przeboje, zagrane z wileńską duszą zachęcały do śpiewania.

Od ciebie, miasto, nie można odjechać

Ważnym momentem była Msza św. w Ostrej Bramie (w tej parafii pokoleniowo zawierano śluby, chrzczono dzieci), w intencji żyjących i zmarłych z rodziny Sobieskich, z piękną oprawą muzyczną, o którą zatroszczyła się Elżbieta Sobieska.

Było też zwiedzanie Wilna, w Trokach rejs statkiem po jeziorze Galwe, degustacja karaimskich kybynów i kuchni litewskiej – to niezapomniane chwile dla tych, którzy po raz pierwszy odwiedzili krewnych z Wileńszczyzny. Było to też odkrywcze dla mieszkańców Wilna, którzy na co dzień nie mają czasu, by przechadzać się po uliczkach, spoglądać na chmury nad miastem, czy wsłuchiwać się w bicie kościelnych dzwonów. Jak mówiła przewodniczka po wileńskich zaułkach Maryna Taraszkiewicz: „Do Wilna przyjeżdża się tylko raz, później się już tylko powraca” – z deklaracji wynikało, że będą wracać...

Coś każe wracać do gniazda

Trzeci dzień zjazdu obfitował we wzruszenia. Najpierw wszyscy uczestnicy spotkali się na Rossie, by zapalić znicze na grobach przodków, na tym cmentarzu spoczywa senior wileńskiego rodu Sobieskich. Oczywiście w roku 100-lecia niepodległości pokłoniono się też Marszałkowi Piłsudskiemu. Wartościami patriotycznymi Sobiescy nasiąkali od zarania.

Uwieńczeniem zjazdu rodzinnego było spotkanie w kolebce wileńskiego rodu – we wsi Doły pod Wilnem. Zachował się tu dom rodzinny, w którym obecnie mieszkają rodzeństwo Irena i Edward Sobiescy.

Dom zawsze słynął z gościnności i częstych spotkań rodzinnych. I tym razem nie było inaczej. Gospodarze czekali na gości przy suto zastawionym stole. Wszyscy byli zachwyceni przyjęciem i rodzinną atmosferą. To spotkanie na pewno na długo wszystkim pozostanie w pamięci.

Z książki, cytowanego już Bogdana Sobieskiego, wyłaniają się wspomnienia:

„Szybko jednak w Dołach zrobiło się gwarno, bo w nowo założonych rodzinach zaczęło pojawiać się potomstwo. Już z dziećmi przybywało do rodzinnego domu, gdzie nadal było wesoło, a wnukom ciekawie. Wzrastające w Dołach lub przebywające tu na wakacjach, zachowały na całe życie w pamięci te czasy, tę nie do opisania atmosferę”. Po zjeździe rodzinnym nikt nie miał wątpliwości, że atmosfera domu rodzinnego przesiąknięta miłością i troską o innych jest niezmienna, wypełnia sobą następne pokolenia, by pamiętały, że nasze życie jest jak wielkie jezioro wolno wypełniające się strumieniami lat. W miarę, jak woda się podnosi, ślady przeszłości znikają pod nią jeden za drugim. Ale wspomnienia zawsze będą wychylać głowę, póki jezioro się nie przepełni (A. Bisson) i dopóki rodziny będą się spotykać, a rodzina Sobieskich ma taki zamiar...

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: protoplasta rodu spoczywa na wileńskiej Rossie;
„zebranie” przy DKP w Wilnie
Fot.
archiwum rodzinne

<<<Wstecz