Wilno, którego już nie ma

Pośpieszka z Najświętszym Odkupicielem i Matką Boską Zwycięską

Nowoczesne studenckie miasteczko w Wilnie, przy skrzyżowaniu ul. Saulėtekio i Szosy Niemenczyńskiej, znajdujące się w miejscu dawnego folwarku, który przed wojną nazywał się Pośpieszka, dzisiaj nic nie przypomina o szeroko zakrojonej działalności duszpasterskiej ojców redemptorystów.

Ich pobyt w grodzie nad Wilią, choć krótki, w porównaniu np. z kilkuwiekową tradycją takich zakonów jak franciszkanie, dominikanie lub jezuici, cechował się piękną pracą wśród mieszkańców przedmieścia stolicy i okolicznych wsi. Był też naznaczony cierpieniem: w czasie wojny nie ominęły zakonników areszty i więzienie na Łukiszkach, po wojnie ucierpieli od Sowietów. Niemniej jednak ich praca duszpasterska nie została zapomniana – najstarsi wilnianie pamiętają redemptorystów jeszcze z Pośpieszki, zaś mieszkańcy Nowej Wilejki dobrze znają ich pierwszego przełożonego o. Franciszka Świątka, który posługiwał w kościele św. Kazimierza.

Zgromadzenie redemptorystów swoją nazwę wzięło z łacińskiego Redemptor (Odkupiciel) – pełna nazwa brzmi: Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela. Stąd też w okresie, gdy Kościół z uwielbieniem pochyla się nad Zmartwychwstałym Jezusem, dziękując mu za łaskę odkupienia, pragniemy Czytelnikom przybliżyć fragment nieco zapomnianej i pomijanej historii tego zakątka naszego miasta.

Wotum za Cud nad Wisłą

Redemptoryści do Wilna przybyli w latach 30. XX wieku, a związane to było z ich planem budowy sieci klasztorów i prowadzenia misji i rekolekcji na ówczesnych Kresach RP. Realizacja tego projektu rozpoczęła się od przyjazdu do Wilna o. Franciszka Świątka, który, za zgodą abp. Romualda Jałbrzykowskiego, najpierw objął w posiadanie kościół św. Bartłomieja na Zarzeczu. Była to czasowa „siedziba” redemptorystów, zanim został wybudowany klasztor na Pośpieszce.

To abp Jałbrzykowski zaproponował redemptorystom objęcie posługą duszpasterską Pośpieszki, która była przedmieściem ubogim, słabo zabudowanym i zaludnionym, a na jego obrzeżu znajdowały się wsie, których mieszkańcy mieli bardzo daleko do kościoła. Misjonarze redemptoryści prowadzili rekolekcje parafialne na całej ówczesnej Wileńszczyźnie, m. in. w Ejszyszkach oraz miejscowościach należących dzisiaj do Białorusi: Iwiu, Przewałce, Smorgoniach i Raduniu. Plan budowy kościoła i klasztoru na Pośpieszce bardzo się podobał elicie intelektualnej i administracyjnej Wilna, dlatego z pomocą komitetowi budowlanemu szybko pośpieszyły władze wojewódzkie, uniwersyteckie oraz ludność. Nie brakowało ofiar. Najpierw zakonnicy zamieszkali w wynajętych pokojach zarządcy dóbr Magdaleny Aleksandrowiczowej, która to ofiarowała ziemię pod budowę klasztoru i kościoła. Już w 1938 roku o. Franciszek Świątek wprowadził się do nieukończonego jeszcze domu zakonnego.

Wcześniej, bo 15 sierpnia 1936 roku został poświęcony kamień węgielny pod przyszły kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej. Zarówno data, jak i patronat kościoła nie były przypadkowe – świątynia miała być jako wotum Maryi za Cud nad Wisłą z roku 1920. Uroczyste poświęcenie klasztornej kaplicy, która, z założenia, miała też być udostępniona wiernym, odbyło się 15 sierpnia 1939. Data ta przez redemptorystów była wybrana nieprzypadkowo – zgromadzenie świętowało w tym roku 100. rocznicę kanonizacji swego założyciela św. Alfonsa de Liguori, zaś w całym kraju obchodzono kolejną rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami pod Warszawą. Na Pośpieszce od 13 do 27 sierpnia odbywały się wielkie misje, w których, mimo zagrożenia wojennego, udział wzięło kilka tysięcy wiernych.

Pod okupacją

– Pamiętam, że w 1939 roku już było przygotowane miejsce pod kościół: wykopano głęboką jamę na fundamenty i piwnice, zakonnicy już mieli zakupione materiały budowlane… Wojna pokrzyżowała ich plany. A dół jest do dzisiaj, oczywiście mocno porośnięty krzewami i drzewami – opowiada Hanna Stróżanowska-Balsienė, która wraz z bratem przystąpiła do I komunii św. u redemptorystów. – Jak się wchodziło do klasztoru, trzeba było przejść długi korytarz, po prawej stronie znajdowały się małe pokoiki: kancelaria, zakrystia, zaś po lewej – duża na dwa piętra kaplica. Zawsze była wypełniona ludźmi.

Redemptoryści prowadzili szeroko zakrojoną działalność wśród parafian. Życiem religijnym w klasztorze kierował o. Władysław Całka, który prowadził różne „akcje” wśród wiernych: m. in. powołał chór, grupę procesji eucharystycznej, założył i prowadził Apostolstwo Serca Jezusowego. Zakonnicy byli też zaangażowani w promocję kultu Miłosierdzia Bożego. Przed świętem patronalnym Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela, odbyła się nowenna do Miłosierdzia Bożego, zaś w dniu uroczystości kazanie wygłosił ks. Michał Sopoćko. Co ciekawe, że s. Faustyna Kowalska właśnie u redemptorystów uczyła się ogrodnictwa.

Wojna, choć przekreśliła plany budowy kościoła, nie zdołała jednak powstrzymać pracy duszpasterskiej zakonników, którzy cudem uniknęli wywózki przez Sowietów na „białe niedźwiedzie”. Redemptoryści katechizowali dzieci i młodzież, wspierali także kapłanów w innych parafiach, m. in. w śś. Piotra i Pawła na Antokolu i w Nowej Wilejce, także w kaplicy w Kojranach, w Warżówce Górnej i na Zaciszu.

W połowie 1940 znacjonalizowano mienie kościelne – najpierw pozbawiono redemptorystów 3 ha klasztornego ogrodu, zaś w marcu 1941 sowieccy oficerowie przybyli, by przejąć budynek klasztorny na potrzeby wojskowe. Interweniowali wówczas parafianie: zebrali ponad 3 tys. podpisów w obronie własności i kaplicy, która – jak podkreślano – służy biednym robotnikom. Wywiezienie duchownych planowano na 4 lipca 1941, lecz przeszkodziła wojna niemiecko-sowiecka.

Wspólnota w rozproszeniu

W czasie okupacji niemieckiej na potrzeby wojska zarekwirowano piętro klasztoru, co utrudniało zakonnikom ich działalność. Mimo tego nadal prowadzili oni duszpasterstwo, szykowali do komunii św. dzieci, a nawet ukrywali ludzi zagrożonych i prowadzili ukryte gimnazjum. Tajne komplety odbywały się pod przykrywką nauki języka niemieckiego, na co pozwolenie miał jeden z redemptorystów – o. Ludwik Frąś. Udokumentowany jest także udział redemptorystów w ruchu oporu. Ojciec Całka był kapelanem AK. Byli zaangażowani w ratowanie i pomoc Żydom. Np. pod koniec 1944 roku w klasztorze przez jakiś czas ukrywał się delegat rządu londyńskiego brat gen. Władysława Sikorskiego i jego bratanek.

W czasie wojny, tuż po aresztowaniu alumnów i profesorów wileńskiego seminarium, zostali aresztowani także ojcowie redemptoryści, zaś ich wspólnota w latach 1942-1944 uległa rozproszeniu.

Pod koniec lipca 1944 roku wspólnota powróciła na Pośpieszkę. Święto Wniebowzięcia NMP obchodzono bardzo uroczyście. Jednak nowa sytuacja polityczna Litewskiej Republiki Radzieckiej nie napawała nadzieją. Po wojnie władza sowiecka rozprawiała się z ludnością polską i Kościołem. Likwidowała też wspólnoty zakonne, nie pozwalając im na prowadzenie działalności. O wyjeździe do Macierzy zdecydowali wszyscy redemptoryści, oprócz ojca Świątka, którego władze ze względu na wiek i stan zdrowia (był częściowo sparaliżowany) mogłyby tolerować.

Posługa na Białorusi

Pozostając po tej stronie Bugu, o. Świątek nie przypuszczał, że spędzi tutaj aż 30 lat. Do 1948 pozostawał w klasztorze, gdzie organizował rekolekcje, przygotowania dzieci i młodzieży do sakramentów i w miarę możliwości starał się, aby prowadzić w parafii normalne życie religijne. W 1948 roku władze najpierw zabrały od ojca Świątka klasztor, pozwalając zakonnikowi na zamieszkanie w budynku gospodarczym, gdzie prowadził nabożeństwa. W budynku klasztornym urządzono szpital dziecięcy, którego dyrektor pisał donosy na kapłana. Ostatecznie o. Franciszek był zmuszony do zaprzestania działalności publicznej i wypędzony z terenu klasztoru. Otrzymał dom w Wołokumpiach nad Wilią, gdzie nadal służył wiernym, a w małym pokoiku odprawiał Mszę św., jeździł z rekolekcjami do sióstr zakonnych. Trwało to do roku 1951, gdy wyjechał do Nowogródka. Po roku został duszpasterzem w Brasławiu. Był to czas, gdy na Białorusi w ogóle nie było kapłanów: jedni byli zmuszeni wyjechać do Polski, inni zostali wywiezieni do łagrów. Ojciec Świątek pracował tutaj prawie 10 lat: na nabożeństwa przybywały tłumy ludzi z bliższych i dalszych miejscowości. O chrzest dzieci prosili czasem także prawosławni. W okresie zaostrzonej walki władz radzieckich z Kościołem, szukano tylko okazji do pozbycia się gorliwego kapłana.

– Pamiętam ojca Świątka z Brasławia. Był uważany przez ludzi za świętego kapłana, a rodzicom bardzo zależało, aby dzieci właśnie u niego przygotowywały się do komunii św. Zawsze był otoczony dziećmi – wspomina Łucja Domańska, której mąż Wiktor także zetknął się z księdzem, gdy ten pracował w Nowej Wilejce.

Kapłan od Boga

Ostatecznie ojciec Świątek musiał opuścić Brasław i wrócić na Wileńszczyznę. Zamieszkał w Czarnym Borze, a ponieważ nie otrzymał zezwolenia na publiczną działalność, organizował nabożeństwa potajemnie w swoim mieszkaniu. Przyjeżdżały do niego siostry zakonne i kapłani na rekolekcje i rozmowy duchowe. Ojciec Świątek chrzcił, odwiedzał chorych, a nawet zorganizował tajne seminarium i przygotowywał kandydatów do ukrytych święceń w Polsce. W połowie lat 60. powrócił do Wilna i znów zamieszkał nieopodal Pośpieszki. Znów zorganizował domową kaplicę i jak tylko mógł posługiwał wiernym, głównie siostrom zakonnym. Przygotowywał też dzieci do komunii św.

– Miałam to szczęście, że do I komunii św. byłam przygotowana przez księdza Świątka. Mama przyprowadziła mnie do księdza, a on tłumaczył mi prawdy wiary i katechizm. Lubiłam te spotkania. Zapamiętałam go jako bardzo świątobliwego człowieka, właściwie był dla nas jak dziadek. To kapłan od Boga. Do dzisiaj pamiętam moją pierwszą spowiedź w jego pokoiku – dzieli się swoimi wspomnieniami Regina Bielawska. Natomiast jej koleżanka Anna Iwancewicz zapamiętała ks. Franciszka Świątka z jego posługi duszpasterskiej w Nowej Wilejce: odprawiał Msze św. przy bocznym ołtarzu Matki Boski Ostrobramskiej, a ponieważ był na wózku inwalidzkim, to ktoś zawsze pomagał mu wstać. Mimo cierpienia, miał zawsze pogodną i uśmiechniętą twarz – promieniującą Bogiem.

Ks. Świątek był proboszczem w Nowej Wilejce do roku 1974. Zmarł dwa lata później i został pochowany na parafialnym cmentarzu.

* * *

Losy klasztoru na Pośpieszce, niestety, ale nie napawają optymizmem. W czasach Litwy Radzieckiej i po odzyskaniu niepodległości, czyli do roku 2012 pełnił funkcję placówki zdrowotnej: najpierw jako szpital, potem sanatorium dla dzieci. Dawne mienie klasztorne jest zwrócone Kościołowi, a obecnie wynajęte dla prywatnej inicjatywy – urządzono w nim antykwariat. Jadąc Szosą Niemenczyńską, można dostrzec napis „Dvaras antikvaras” (Dwór Antykwariat). Czas nie sprzyja zabudowaniom klasztornym, które z roku na rok popadają w ruinę.

Teresa Worobiej

(Wykorzystano artykuł Mariana Brudzisza CSsR „Duszpasterstwo redemptorystów wśród Polaków”)
Na zdjęciach: niegdyś ta brama prowadziła ludzi do klasztoru redemptorystów…; o. Franciszek Świątek w otoczeniu dzieci I-komunijnych, Nowa Wilejka, 1972 r.
Fot.
autorka i archiwum

<<<Wstecz