Kaziuk Praski w Warszawie

Wilno – nie sposób cię zapomnieć...

Z roku na rok popularniejszy staje się w Polsce Kaziuk. Ma on zazwyczaj charakter kiermaszu wielkanocnego, z tą różnicą, że w palmy, które na nim królują, oprócz kłosów zbóż i kwiatów wpleciona jest nostalgia, tęsknota i wspomnienia. Kaziuk Praski zamyka miesięczny maraton przedsięwzięć kaziukowych.

Na placu przed Bazyliką Najświętszego Serca Jezusowego w warszawskiej dzielnicy Praga-Północ już po raz trzeci rozbrzmiewały kresowe pieśni, stoiska mieniły się kolorowymi pisankami, palmami, pachniał wileński chleb. Słowem, to wszystko, co kształtowało pokolenia i bez czego nie można istnieć – jak pisał Czesław Miłosz w „Szukaniu ojczyzny” – zapachy i smaki, i wspomnienia są ważną częścią życia. Dlatego Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Oddział w Warszawie wspólnie z Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego, Radą i Zarządem Dzielnicy Praga Północ m. st. Warszawy, Oratorium im. św. Jana Bosko przy Bazylice NSJ, oraz parafii NSJ w Warszawie postanowiło poprzez kiermasz kaziukowy przywołać atmosferę Wilna. Warto zaznaczyć, że święto odbywało się pod patronatem burmistrza Wojciecha Zabłockiego, a wśród najbardziej zaangażowanych organizatorów były Margarita Chilińska, pochodząca z Wilna, i wnuczka ostatniego właściciela Mejszagoły, Grażyna Houwalt. To z ich inicjatywy wystawiono w bazylice wystawę „Wilno – miasto Miłosierdzia”, która od ponad roku peregrynuje po stolicach, miastach i miasteczkach, by dotrzeć z iskrą Bożego Miłosierdzia do każdego zakątka. By rozpalała miłość wśród ludzi.

O wzniecenie wartości patriotycznych zatroszczyło się Polskie Studio Teatralne, kierowane przez Lilię Kiejzik. Widowisko słowno-muzyczne „Nie zginęła póki my...” to poetyckie przypomnienie szlaków polskiego żołnierza na wszystkich frontach. Zawiera ważne przesłanie, że historia jest nauczycielką życia, a bohaterowie, czasem bezimienni, bez pomników stanowią budulec fundamentu, na którym opiera się współczesny patriotyzm. Spektakl wywołał poruszenie wśród widzów, wielu przychodziło pod scenę, by podziękować za wzruszenie, za łzę, że ten kawałeczek Polski – której tak do końca się nie docenia, gdy jest w zasięgu ręki.

Zgoła inne oblicze Wileńszczyzny zaprezentowała „Kapela Świętojańska” z Sużan. W dwuczęściowym koncercie wyśpiewała to, co gra w duszy każdemu wilniukowi. Kapela wzbudza entuzjazm wszędzie tam, gdzie się pojawia, stąd jest niemal rozchwytywana w okresie kaziukowym. Mimo zimna i przejmującego wiatru skrzypce wygrywały nostalgiczne melodie, a akordeon podrywał do tańca – bez którego należało się obejść, wszak jeszcze post... Oklaskom nie było końca, bo jak nie docenić kunsztu instrumentalnego i wokalnego, zwłaszcza gdy niemal każdy Wilno w sobie ma.

Duet prowadzących idealnie wpisywał się w klimat Kaziuka Praskiego i wzajemnie się uzupełniał – Anna Adamowicz, słynna ciotka Franukowa, ma już swoją markę i właściwie jest bezkonkurencyjna. Bo któż inny tak pięknie opowie o tym, co na Wileńszczyźnie najdroższe: o ziemi i jej ludziach. Towarzyszący ciotce Jarosław Witaszczyk to dyrektor teatru Optimum działającego przy Oratorium im. św. Jana Bosko i współorganizator Kaziuka. W ciągu dwóch dni teatr wystawił cztery spektakle o tematyce pasyjnej i dla dzieci.

O autentyczne palmy, chleb i pierniki lukrowane z Wileńszczyzny zadbała palmiarka Leokadia Szełkowska, która do Warszawy przyjechała wraz z mężem.

Oprócz stoisk rzemieślników, wypełnionych wyrobami z drewna, smakołykami wielkanocnymi, palmami, obecna była Chorągiew Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej. Przenosiła zebranych w czasie, a zważywszy na to, że ostatnio temat średniowiecza jest bardzo aktualny (np. ze względu na popularny serial „Korona królów”), to wszelkiego rodzaju pokazy łuczników i strojów cieszyły się wielkim zainteresowaniem.

Słowem – wspaniała inicjatywa, zorganizowana na wysokim poziomie. Pozostaje nadzieja, że organizatorom wystarczy zapału na następne lata, bo warto!

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: występ aktorów Polskiego Studia Teatralnego;
wnuczka ostatniego właściciela Mejszagoły Grażyna Houwalt (od lewej) wraz z organizatorką – byłą wilnianką – Margaritą Chilińską
Fot.
archiwum TMWiZW

<<<Wstecz