W Mejszagole wystawa prac malarskich Renaty Kowaluk

Każdy może wejść do krainy sztuki

Malowanie to moja pasja. Za pomocą pędzla i farby wyrażam na płótnie swoje emocje, myśli i uczucia. To część mnie samej – mówi młoda artystka Renata Kowaluk, której prace można od trzech tygodni oglądać w Dworze Houwaltów w Mejszagole.

Dla wielu osób znających Renatę i podziwiających jej twórcze zdolności, wystawa była prawdziwym odkryciem. W środowisku lokalnym znana jest jako dekoratorka, autorka oryginalnych dekoracji scenicznych. Ale co innego ozdabiać wszelkie uroczystości plenerowe, a co innego wystawić pod osąd publiczny obrazy powstałe w zaciszu pracowni. To pierwsza wystawa prezentująca dotychczasowy dorobek artystyczny i być może jest to zaledwie preludium do kolejnych wernisaży...

Odnaleźć swą drogę

Renata Kowaluk urodziła się w Wilnie, w stolicy ukończyła gimnazjum „Juventa” i tutaj też w 2000 roku rozpoczęła studia w Kolegium Wileńskim na kierunku Projektowanie Ubioru. Jak dzisiaj wspomina, był to czas intensywnego rozwoju twórczego. Nabyła nie tylko umiejętności praktycznych, ale też odkryła w sobie nowe pokłady doznań artystycznych, kreatywnego myślenia. Zaczęła postrzegać siebie przez pryzmat płótna i farb i wiedziała, że podąża ścieżką własnej życiowej melodii. Nie poprzestała jednak na jednej uczelni. Czując silny pęd do nauki w 2008 roku ukończyła Litewski Uniwersytet Edukologiczny, uzyskując kwalifikację pedagogiczną nauczyciela plastyki i zajęć artystycznych. Zdobyte umiejętności utorowały Renacie drogę do pracy zawodowej. Pracuje w Ośrodku Kultury, mieszczącym się w Dworze Houwaltów w Mejszagole. Jest dekoratorem i projektantem graficznym.

– Moja praca jest twórcza i wymaga ode mnie dużo fantazji. Wykonuję dekoracje świąteczne i projekty graficzne dla ośrodków kultury rejonu wileńskiego, m. in. logo dla zespołów, plakaty, zaproszenia, ulotki, podziękowania, wszelkie dekoracje w budynkach i w plenerze – mówi Renata, dodając, że środowisko, w którym na co dzień przebywa zainspirowało ją do wystawienia obrazów.

Czym skorupka nasiąknie...

Vincent van Gogh powiedział, że jeśli słyszysz w sobie głos mówiący: nie umiesz malować, maluj mimo wszystko, a ten głos ucichnie. W przypadku Renaty Kowaluk ten głos ucichł w dość wczesnym dzieciństwie. W rodzinnym domu nasiąkała bowiem atmosferą artystycznej bohemy. Jej tato, Aleksej Gładkin, był malarzem-samoukiem.

– Tato zaczął malować dość późno, bo dopiero gdy skończył 40 lat. Pamiętam, jak kupił farby olejne, płótno i namalował swój pierwszy krajobraz. Wszyscy byli zaskoczeni, ale ochoczo wspierali go w rozwijaniu pasji, szczególnie mama – Irena – pomagała nawet sprzedawać obrazy. Bo zamówień było bardzo dużo. Z czasem tato wypracował swój własny styl, aktywnie uczestniczył w wystawach artystów ludowych – opowiada Renata. Jej dzieciństwo wypełnione zapachem farb, dyskusjami artystów i krytyków, godzinami w pracowniach malarskich nie mogło nie zaowocować miłością do sztuki.

– Od dzieciństwa wchłonął mnie świat sztuki. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym robić coś innego. Fascynowało mnie i nadal fascynuje przelewanie emocji na płótno, tworzenie. Dni upływały mi w środowisku artystów, znajomi rodziców malowali moje portrety, niesamowite wspomnienia i dobre fundamenty – z uśmiechem wspomina młoda artystka.

 

W duchu impresjonizmu

Na pytanie o zainteresowania jakimś szczególnym nurtem artystycznym, Renata odpowiada, że inspiruje ją... życie, to co widzi wokół siebie. Bardzo lubi podróżować. Zabiera ze sobą aparat fotograficzny, kamerę i utrwala miasta, morze, pejzaże, kwiaty i ludzi. Daleka jest jednak od odtwarzania rzeczywistości. Jej obrazy pełne są symboli, metafor i subtelnie wprowadzają w świat autorskiej imaginacji.

– Imponują mi malarze impresjoniści. Bardzo podobają mi się prace amerykańskiego artysty impresjonisty Dana McCaw. Jego styl jest mi duchowo bardzo bliski. W jego obrazach jest dużo słońca, każda praca to cudowna opowieść, która niesie właściwy nastrój i pozytywne emocje – stwierdza Renata.

Nigdy nie zatrzymuje się dłużej nad jednym wątkiem, bo świat jest taki ciekawy! Przyznaje jednak, że więcej uwagi poświęca ulubionym tematom: koniom, aniołom.

– W moich obrazach pojawiają się różne motywy. Lubię malować starówkę wileńską, pejzaże, widoki marynistyczne. W moich obrazach anioły obserwują Wilno, latają nad starówką, a nawet jeżdżą rowerem po mieście – opowiada malarka.

Malować każdy może

Renata zamieszkała w Mejszagole, gdyż stąd pochodzi jej mąż Artur. Wspólnie wychowują pięcioletniego Adriana. Mając świadomość jak bardzo środowisko kształtuje osobowość dziecka i pomaga w rozwijaniu talentów, chętnie wprowadza synka w swój artystyczny świat. Wyznaje zasadę, że każde dziecko jest bardzo kreatywne, ma zdolności, które czasem tylko trzeba pomóc mu wydobyć.

– Ważne jest, by rodzice pamiętali, że wspólna zabawa z dzieckiem pomaga w rozwoju talentów. Bardzo łatwo też zniechęcić młodego człowieka do działalności twórczej poprzez krytykę, nadgorliwe sterowanie czy zbyt wygórowane wymagania, to najkrótsza droga do zniechęcenia i porzucenia marzeń, a malowanie jest przecież takie łatwe, przyjemne, pomaga skupić uwagę i rozwijać pamięć. Malować każdy może – opowiada młoda mama, która poprzez różne formy działalności stara się przekazać synkowi twórczą odwagę i pewność siebie.

Bo piękno na to jest...

Codzienność wypełnia Renacie tworzenie różnego rodzaju dekoracji. W tym działaniu malarka również widzi szansę rozwoju. Stara się wykonać pracę najlepiej jak potrafi. Zdobyła w tej dziedzinie już swoją markę. Jej prace wyróżniają się na tle innych nawiązaniem tematycznym, wysoką jakością wykonania, stylem i elegancją (warto zaznaczyć, że Renata śpiewa również w zespole „Czerwone Maki” z Jawniun i przygotowuje m.in. dekoracje na festyn kultury polskiej).

– I tworzenie dekoracji, i malowanie obrazów to twórcze wyzwania. Wszystko zaczyna się od pomysłu. Drugi krok – to planowanie pracy. Myślę o materiałach, o kompozycji i wykonaniu. Tak dekoracje, jak i obrazy tworzą nastrój. To, co piękne przyciąga ludzkie oko. Moim zadaniem jest sprawić, by zachwyciło pięknem i estetyką. Dbam o szczegóły, bo zależy mi, by każda osoba czerpała z tego przyjemność – stwierdza Renata. I w tym chyba tkwi tajemnica sukcesu tej niezwykle skromnej, ale obdarzonej talentem i doskonałym wyczuciem artystki. Leonardo da Vinci powiedział, że dobry malarz musi namalować dwie rzeczy: człowieka oraz istotę jego duszy. Renacie Kowaluk to się udaje, aby się jednak o tym przekonać, warto wybrać się do Mejszagoły.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: malarstwo dla Renaty – to sposób na uzewnętrznienie tajemniczego świata duszy człowieka;
„Kościół św. Anny”
Fot.
Janina Wołejszo

<<<Wstecz