Nowa książka o polskich Tatarach

Przęsło pomostu między Wschodem i Zachodem

Drogą pocztową otrzymałam na Gwiazdkę prezent w formie edycji Tatarzy wierni Polsce. Szkice z dziejów tatarów polskich w XIX wieku z odręczną dedykacją: Lilianie od autora książki Aleksandra Miśkiewicza z prośbą o łaskawe przyjęcie. Białystok, 11.XI.2017r. Książka (s. 229), napisana przez „Tatara czującego się Polakiem” ukazała się nakładem gdańskiego wydawnictwo „Patria Media”. Faktycznie jest to zbiór chronologicznie ułożonych artykułów o tematyce tatarskiej, głównie pochodzących z „Rocznika Tatarów Polskich” oraz „Przeglądu Tatarskiego”, kwartalniku społeczno-kulturalnego poświęconego Tatarom w Polsce i na świecie wydawanego w Białymstoku przez Najwyższe Kolegium Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP.

Ojciec autora książki Ibrahim Miśkiewicz urodził się na Krymie, ale miał też rodzinę na Litwie. Matka, Faryda z Bajraszewskich, pochodziła ze Słonimia. Ibrahim, w młodości marzący o karierze śpiewaka operowego, wolą losu został zecerem. Podczas II wojny światowej los rzucił go do Wilna. W mieście nad Wilią znalazł tymczasową pracę w zakładzie graficznym, a mieszkał kątem raz u jednych, raz u drugich krewnych. Po tułaczce wojennej przez Niemcy Miśkiewiczowie zamieszkali w Szczecinie, gdzie Ibrahim przewodził Gminie Muzułmańskiej. W Szczecinie spotkał swoich kolegów wileńskich. Bohatkiewiczowie, Borkowscy i Zdanowiczowie zachodzili na kołduny, które świetnie przygotowywała Faryda.

Doktora historii Aleksandra Miśkiewicza (ur. 1945 r.), wykładowcę Uniwersytetu Białostockiego i znanego w Polsce autora publikacji o tematyce tatarskiej, poznałam w 1998 roku na międzynarodowej konferencji interdyscyplinarnej „Wilno i ziemia Mickiewiczowskiej pamięci” w Białymstoku. Z biegiem lat ten kontakt się nie urwał i pozwolił głębiej zrozumieć fenomen Tatarów mieszkających w Polsce, na Litwie i Białorusi, przodkowie których byli wiernymi obywatelami Rzeczypospolitej Obojga Narodów, dzieląc dole i niedole jej współobywateli. W ujęciu historycznym przedstawicie tego narodu przez wieki byli w tych stronach przęsłem pomostu między Wschodem i Zachodem.

Od początku respektując prawa kraju, w którym osiedli, szanując zamieszkałe tu narody przybyli w te strony Tatarzy wykazali się wyjątkową otwartością, nie wyrzekając się przy tym własnej kultury i obyczajów, zachowując swoją odrębność religijną, co w dziejach wyznawców islamu w skali światowej stanowi wyjątek. Na Litwie żyją sobie pokojowo między innymi nie tylko w słynnej podwileńskiej wsi Sorok Tatary, ale i w Grzegorzewie, Niemieżu, Trokach, Wilnie i Kownie, wzbogacając wielo¬narodowy lokalny tygiel.

W międzywojniu Tatarzy polscy głównie mieszkali w województwie wileńskim i nowogródzkim. W pierwszym ośrodkami muzułmańskich gmin wyznaniowych były: Wilno, Widze, Niemież, Sorok Tatary, Miadzioł i Daubuciszki. Przy czym meczet na wileńskich Łukiszkach był uważany za reprezentacyjny. Między innymi nie tylko w nim, lecz we wszystkich muzułmańskich świątyniach przedwojennej Rzeczypospolitej w maju 1935 roku odbyły się nabożeństwa żałobne za duszę zmarłego marszałka Józefa Piłsudskiego. Dr Jakub Szynkiewicz, mufti Rzeczypospolitej Polskiej urzędujący w Wilnie w międzywojniu, w liście kondolencyjnym zaświadczył: Muzułmanie polscy, głęboko odczuwają śmierć Wodza Narodu Polskiego Marszalka Piłsudskiego, Przyjaciela Tatarów, gorąco modlą się za spokój Zmarłego.

Tatarzy, opowiadając się po stronie polskiej podczas wojny polsko-bolszewickiej, byli wdzięczni Piłsudskiemu, że z początkiem 1919 roku Komendant w nawiązaniu do tradycji Rzeczypospolitej przedrozbiorowej pozwolił im na utworzenie „Jazdy Tatarskiej”, czyli Tatarskiego Pułku Ułanów im. Mustafy Achmatowicza. A w jednym ze szkiców wyżej wspominanej książki autor przypomina potomnym o zapomnianym tatarskim legioniście Aleksandrze Szulkiewiczu (1867-1916) – konspiracyjny pseudonim „Michał” – rówieśniku i przyjacielu Piłsudskiego jeszcze z czasów działalności przyszłego marszałka w Polskiej Partii Socjalistycznej, prochy którego zasłużenie spoczywają na Cmentarzu Wojskowym warszawskich Powązek, nekropolii zasłużonych Polaków. Szulkiewicz zginął śmiercią bohatera we wrześniowej bitwie pod Sitowiczami na Wołyniu jako żołnierz 5. Pułku Piechoty I Brygady Legionów, którą dowodził Piłsudski.

Tatarzy polsko-litewscy w szeregach różnych jednostek „brali udział na wszystkich frontach”, głównie poprzez służbę wojskową, przeważnie na koniu, jako lekkojezdni. Nie tylko w czasie I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej 1918-1920. Walczyli także pod Grunwaldem (1410), pod Wiedniem (1683), w Powstaniach Listopadowym i Styczniowym, w wojnie obronnej 1939 roku, w Armii Andersa, szeregach Armii Krajowej. Według danych statystycznych w międzywojniu w Rzeczypospolitej mieszkało około 6000 Tatarów. W 1933 roku oficerów wyznania muzułmańskiego było 22. Gwoli ciekawości od 1936 roku poborowi Tatarzy byli kierowani do 13. Pułku Ułanów Wileńskich stacjonującego w Nowej Wilejce, służąc w specjalnie dla nich utworzonym 1. Szwadronie Tatarskim, w którym prawie połowa żołnierzy pochodziła z polskich Kresów. Jak zaświadczają naoczni świadkowie, „nikomu nie przeszkadzały dywaniki w koszarach, używane na poranne i wieczorne modlitwy”.

W swoim czasie, w piśmie skierowanym do Zygmunta Starego pisali Tatarzy: (…) Ten piasek, ta woda i te drzewa są nam wspólne, tym samym deklarując gotowość nie tylko do zarabiania pieniędzy na wojnach, ale i wypełniania świętego obowiązku wobec króla i ojczyzny. Podczas pospolitego ruszenia byli w stanie własnym sumptem wystawić nawet 25 000 żołnierzy, dobrze przygotowanych i uzbrojonych. „Koń” i „zbroja” były im niejako przypisane nie tylko ze względu na „pierwotną dzikość”. Jeszcze szesnastowieczny Statut Trzeci Wileński zabraniał im nie tylko zadzierania z chrześcijanami, ale i bycia urzędnikami. Kto nie nadawał się do żołnierki zarabiał na chleb jako rolnik, garbarz, ogrodnik.

Tatarzy mieszkający w Wielkim Księstwie Litewskim, choć pierwszych pożenił z Litwinkami książę Witold, przeważnie mieszkali wśród ludności słowiańskiej – Polaków i Rusinów. Dlatego nie tylko przejmowali lokalny język, ale i wiele obyczajów dnia codziennego. Także nazwiska, nie mając własnych, często przecież kończące się na -ski. Przystosowanie się do życia w kraju odmiennym kulturowo było przemyślane. Proces asymilacji przyśpieszały przybierane nazwiska żon, także brane od nazw lokalnych miejscowości. Dziś daleko nie wszyscy kojarzą, że Adamowicze, Aleksandrowicze, Romanowicze, Stacewicze czy Woronowicze to zasymilizowani, a z czasem także spolonizowani Tatarzy. Inne natomiast rodziny bądź ich gałęzie zrusyfikowały się w XIX wieku, bądź zlituanizowały w wieku XX. Do różnych narodowości przyznają się dziś na przykład potomkowie Jakubowskich.

Proces asymilacji zawsze prowadzi do stopniowego zaniku swoich korzeni kulturowych, a w rezultacie jeżeli nie całkowitego zapomnienia, to stopniowego odchodzenia od wielu dawnych obrzędów i tradycji. Choć muzułmańska religia pozwala na wielożeństwo, potomkowie Tatarów w Polsce, na Litwie, Białorusi i Ukrainie są monogamiczni. Nie został jednak przez nich zapomniany Ramadan – czas głębokiego postu, ale i przemyśleń, kształtowania charakteru. Wedle zwyczaju (o ile mi wiadomo tylko u Tatarów dawnej Rzeczypospolitej) trumny ze zwłokami zmarłych nadal okrywa się zielonym suknem. Zanikła natomiast stara tradycja szyickiego święta niegdyś obchodzonego przez polsko-litewskich Tatarów zwanego Aszurejny Bajram. Było to święto Aszury, żałobników wszelkiej maści, rozpoczynające się w pierwszym dniu każdego roku, któremu towarzyszyły procesje (płacz i zawodzenie pielgrzymów) oraz inscenizacje o tematyce żałobnej. Na osłodę życia powszechnie był wtedy spożywany deser miodowy zwany dżajma, jak przygotować który nie zapomnieli na przykład Tatarzy na Białostocczyźnie, największym obecnym skupisku Tatarów w Polsce. Różnie też wygląda dziś sprawa z alkoholem, spożywanie którego religia muzułmańska zakazuje. Wypominał tę nabytą słabość Tatarom jako muzułmanom jeszcze Władysław Syrokomla w swoich „Wędrówkach po Litwie w promieniach od Wilna” (1857). Przecież wiadomo, że „od wódki rozum krótki”, a więc i łatwo było chwycić za pałasz czy szabelkę.

Nakazy i zakazy wyznaczone islamem dotyczą także jedzenia, o czym wspomina w swojej książce także dr Miśkiewicz opowiadając o tradycyjnej kuchni swoich przodków, nadmieniając przy tym, że jak i każdy przedstawiciel płci męskiej wszystkie dania ochoczo spożywa, lecz sam nie szykuje. Na Wileńszczyźnie chyba każdy próbował popularne na Krymie, skąd głównie przybyli na Litwę Tatarzy i Karaimi, bilasze (Bielusz) i czebureki (Czii-Brek). Powszechnie gości też na naszych stołach płow, czyli pilaw. Warto natomiast zainteresować się jak na przykład przygotować oryginalne tatarskie pieriekaczewniki z wołowiną czy gęsiną, albo w wersji słodkiej, z serem i nadzieniem owocowym. Autor książki „Tatarzy wierni Polsce” ma m. in. wielki żal do braci Litwinów o to, że przywłaszczyli tatarską narodową potrawę podawaną w rosole lub z rosołem, mianując ją „kołduny litewskie”.

Odnośnie „kołdunów tatarskich”, a nie litewskich to chciałabym i ja odwołać się do literatury z epoki. Ignacy Chodźko, przyjaciel Adama Mickiewicza z lat studenckich, w „Pamiętnikach kwestarza” (1844) wspomina o zakonniku, który będąc gościem Tatara Amurata w dworku na Oszmiańszczyźnie przekonał się, że „kołdun tatarski wart bernardyńskiego brzucha”. Szybko opróżniono ich dwie misy odpowiednio je zapijając. Amurat w rozmowie z braciszkiem z zadowoleniem podsumował: Mahomet zabronił nam wina, miłościwy księżulku! Ale o wódeczce w Alkoranie cyt! A zatem my winu dajemy kwit, a wódeczkę i luleczkę [papierosa – przyp. autorki] ciągniem sobie po troszeczkę. Przy okazji przypomnę, że dawniej w domach tatarskich uważano, że jeżeli córka lub siostra nauczyła się kołduny (pierożki) umiejętnie zaząbkować (zalepić), to znaczy, że dojrzała do zamążpójścia.

Na zakończenie zadajmy sobie pytanie, kto jest najbardziej znanym Tatarem z korzeniami litewskimi? Miłośnicy filmów z pewnością znają amerykańską gwiazdę światowego kina Charlesa Bronsona (1921-2003), grywającego nie tylko w westernach tak zwanych twardzieli i Indian, ale też osoby polskiego pochodzenia („Akt zemsty”, „Bitwa o Ardeny”, „Wielka ucieczka”). Nic dziwnego, bo w rodzinnym domu aktora mówiono po polsku. Bronson przyszedł na świat jako Karol Dionizy Buczyński, a zanim zaczął grać w filmach na chleb zarabiał jako górnik, kierowca i bokser. Był synem polskiej emigrantki Marii Walińskiej i Tatara z litewskich Druskienik (mówiącego po polsku, litewsku i rosyjsku), przodkowie którego przybyli na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego pod koniec XIV wieku.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciu: podczas rozmów z Aleksandrem Miśkiewiczem
Fot.
z archiwum autorki

<<<Wstecz