VI Konkurs Krasomówczy na LUE

Ulec czarowi słów

Panuj słowom swoim i gestom swoim, jak wódz szykom w bitwie – słowami Leopolda Staffa dr Barbara Dwilewicz zmotywowała uczestników VI Konkursu Krasomówczego do stanięcia w szranki z samym sobą i pokonania nieśmiałości, tremy, drapiącej w gardle ze stresu chrypki. By wspiąć się na wyżyny retoryki i sięgnąć po laur zwycięstwa.

Jedna z zasad dobrego oratora zakłada, iż mówca, który mówi z przekonaniem i wierzy w to, co prezentuje słuchaczom, skutecznie wpływa na zaangażowanie swojej publiczności. Zaraża wiarą, budzi entuzjazm i przekonanie. Jaka więc miłość do małych ojczyzn musi tkwić w sercach młodych ludzi, którzy porwali się na konkursowe zmagania? Swoimi opowieściami przenosili w wyobraźni komisję i słuchaczy zebranych w sali Adama Mickiewicza na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym do Starych Trok (Magdalena Jarosławska), Wirżyszek i Dziekaniszek (Emil Kleczkowski), Mejszagoły (Natalia Urbanowicz), Kalwarii Wileńskiej (Izabela Bartoszewicz), na Zarzecze do państwa Gałczyńskich (Gabriela Wojniłło). Odkrywali nieodkryte piękno zaułków i osób, które przez lata kształtowały wizerunek tych znanych, a zarazem nieznanych miejsc.

Gabriela Lipska, jedyna nie ucząca się uczestniczka konkursu, opowiedziała o miejscu, gdzie „ziemia styka się z niebem”. Dla czynnej zawodowo tłumaczki owo miejsce to Wilno, ukochane miasto tajemniczych legend, zawieszone gdzieś pomiędzy snem a jawą.

Bardzo ciekawe było wystąpienie Marietty Mikulewicz odsłaniające losy wileńskiej X muzy, odwołujące się do sentymentalnych wspomnień, gdy kino nie pachniało jeszcze popcornem, a przygodą i urokiem pierwszych randek.

– Obserwujemy ten konkurs od sześciu lat i zauważamy dobrą tendencję. Liczba uczestników jest podobna, ale zmienia się sposób wypowiedzi. Wcześniej opowiadający korzystali z notatek, tym razem opowieści były wygłaszane z pamięci, co, oczywiście, wpłynęło na jakość wystąpień. Dzięki pamięciowemu opanowaniu tekstu, mówca nawiązuje kontakt ze słuchaczem, może sam ocenić, w jaki sposób wpływa na odbiorcę. Wymaga to wprawdzie większego nakładu pracy, ale efekt jest imponujący. To były prawdziwe przemówienia. Doceniamy ten wysiłek – mówiła jurorka, dr Irena Masojć.

Potwierdzała to III sekretarz Wydziału Konsularnego Ambasady RP na Litwie, Irmina Szmalec, która jako przewodnicząca komisji z uwagą wysłuchała wszystkich przemówień i nie kryła zachwytu.

– Jestem pod ogromnym wrażeniem wszystkich wystąpień i to nie tylko pod względem merytorycznym, ale i opanowania tekstu, przemówienia w obecności mediów, to wymaga nie lada odwagi. Obrady jury były bardzo burzliwe – mówiła przedstawicielka konsulatu, która po raz pierwszy miała możliwość obserwować zmagania z polskim słowem. W podobnym tonie wypowiadał się radca-kierownik Wydziału Konsularnego, Marcin Zieniewicz, który wprawdzie nie zdążył wysłuchać przemówień, ale docenił trud uczestników.

– Dziękuję, że chcecie doskonalić język polski, chcecie ładnie przemawiać. To są niezwykle ważne umiejętności, które przydadzą się wam praktycznie, w waszym dorosłym życiu. Język polski, to język dużego narodu, język europejski, jestem dumny, że tak go opanowaliście – mówił konsul.

Zwycięzcy konkursu dowiedli, że słowem mówionym można się rozkoszować. Tematy? Właściwie to rzec można nieco „oklepane” – bo cóż jeszcze można wymyślić o Piłsudskim, który przebrzmiał w ostatnich dniach we wszystkich możliwych odsłonach, albo o miłości... A jednak, Agata Bruzgul i Sebastian Salwiński urzekli i komisję oceniającą, i słuchaczy elokwencją, ujęciem tematu i ogólną prezencją. Warto zaznaczyć, że większość uczestników stanowili uczniowie Gimnazjum im. Jana Pawła II, a cztery dziewczęta przygotowała polonistka Czesława Osipowicz.

Nagrody dla uczestników ufundował Wydział Konsularny RP i prywatni przedsiębiorcy z Koszalina.

– Przypadkiem trafiliśmy przed trzema laty na konkurs, który wzruszył nas na tyle, że postanowiliśmy wesprzeć go, finansując nagrody dla laureatów. Nasiąkamy tymi opowieściami, poznajemy Wileńszczyznę i zachwycamy się piękną, bogatą mową. I nie wiemy jak podziękować za tę ucztę. Z jednej strony możemy tu naładować akumulatory patriotyzmu, a z drugiej, wyjechać stąd z przekonaniem, że jest tutaj tylu wspaniałych ludzi, do których chce się wracać – mówił Zenon Lenkiewicz, prezes Koszalińskiego oddziału Stowarzyszenia Elektryków Polskich.

Organizatorzy nie kryli satysfakcji i dumy, że kolejny raz można było rozkoszować się pięknem słowa mówionego, ale dr Barbara Dwilewicz trochę ze smutkiem stwierdziła, że brakuje wśród uczestników, a nawet i widzów osób, które na co dzień „pracują” słowem – przedstawicieli różnych organizacji, nauczycieli, polityków, dziennikarzy, prawników. Bo przecież oprócz treści, najważniejsze jest jej podanie, odpowiednie przekazanie.

– Nawet jeżeli nie chcą uczestniczyć, niech przyjdą i posłuchają, jakich mamy młodych ludzi, jak potrafią dotykać słowem... Jakich wyjątkowych mówców wychowujemy... To powód do dumy – mówiła z uśmiechem pani Barbara, jedna z pomysłodawczyń konkursu i jego realizatorka.

Warto się nad tym zastanowić, bo następny konkurs już za rok, a poprzeczka podniesiona została dość wysoko...

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: wykładowcy polonistyki, sponsorzy i młodzież czynią starania, aby nie tylko doceniać piękno małych ojczyzn, ale też umieć o nich opowiedzieć
Fot.
Marlena Paszkowska

<<<Wstecz