Historyczna konferencja o Józefie Piłsudskim w Wilnie

Litwin, który twardą ręką Polską rządził

Z okazji 150-lecia urodzin Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w litewskim Wilnie po raz pierwszy odbyła się konferencja naukowa na jego temat. W dwudniowej sesji udział wzięli najwybitniejsi historycy, najlepsi znawcy tematu z Polski i Litwy. Być może spotkanie naukowców zapoczątkuje nowy rozdział, jeżeli chodzi o zapatrywanie Polaków i Litwinów na najtrudniejszy okres we wspólnych dziejach sporu o Wilno i centralną postać tego sporu – Józefa Piłsudskiego.

Na konferencję pt. „Bez emocji. Polsko-litewski dialog o Józefie Piłsudskim” zorganizowaną przez Instytut Polski w Wilnie oraz Instytut Historii Litwy do wileńskiego Ratusza przybyło wielu gości ze świata kultury i nauki dwóch krajów, młodzieży wileńskiej, miłośników historii – Polaków i Litwinów. Spotkanie krótkim słowem powitalnym zagaili szef Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek, który przypomniał słowa Piłsudskiego: „Być może, historia w swych wielkich niezbadanych decyzjach kopie na stałe między nami rów i przedział. Być może, dzieci nasze będą dla siebie nie braćmi, a obcymi. Lecz nam wolno i trzeba poczynić usiłowania, aby te wyroki, jeśli mają się urzeczywistnić, nie obeszły się bez naszej próby przynajmniej ich złagodzenia” oraz dyrektor Instytutu Historii Litwy dr Rimantas Miknys akcentujący fakt, że konferencja o Piłsudskim na Litwie jest czymś niezwyczajnym, jako że ten temat wcześniej w naszym kraju był tematem tabu.

Tabu zostało tym razem szczęśliwie i całkowicie przełamane. Podczas dwudniowej konferencji wygłoszono bowiem aż kilkanaście referatów o Marszałku na bardzo różne tematy. Mówiono o Piłsudskim jako polityku i wodzu naczelnym, o jego wpływie na postawę władz litewskich, o postrzeganiu Marszałka przez Litwinów i wreszcie o barwnym, a często też dosadnym języku politycznym i pasjach życiowych Twórcy polskiej niepodległości.

Poróżnili się Piłsudski z Romerem...

Odpowiedź na to pytanie w swym referacie próbował znaleźć dr Miknys. Zauważył on, że zarówno Piłsudski, jak i jego przyjaciel z okresu legionów Michał Romer mieli ten sam życiowy cel: odrodzić niepodległe Polskę i Litwę, i razem obronić się przed wspólnym zagrożeniem ze strony komunistycznej Rosji. Mimo to, na pewnym etapie ich współpracy doszło do różnicy zdań, która w ostateczności doprowadziła do tego, że ich drogi życiowe się rozeszły. Piłsudski bowiem odrodzenie państwowe Polaków i Litwinów widział w pewnej historycznie uwarunkowanej symbiozie (federacji bądź konfederacji), w której dominowałaby polska kultura kresowa. Poglądy Romera zaś zaczęły ewaluować w stronę poglądów tzw. Nowolitwinów. Ci ponownie opowiadali się za odrodzeniem nowoczesnych państw narodowych Polski i Litwy niezrzeszonych ze sobą. W tej wersji, niestety, sprawa przynależności Wilna stawała się problemem. I to problemem, jak się później okazało, nie do rozwiązania.

Koncepcje polityczne Marszałka

Ten śródtytuł należałoby jeszcze uzupełnić o dopisek o wirtuozerii militarnych posunięć samouka, jakim był w dziedzinie wojskowości Józef Piłsudski. A mówili na te tematy dwaj wybitni polscy historycy, profesorowie Marek Kornat i Janusz Odziemkowski.

Prof. Kornat rozwinął niejako temat zapoczątkowany przez dr. Miknysa zgadzając się z tym, że Piłsudski chciał Litwy niepodległej, ale też Litwy niepodzielnej (w sensie historycznym razem z Białorusią), która byłaby w jakiś sposób skonfederowana z Polską. Tę koncepcję przegrał. Musiał ostatecznie inkorporować Wilno i Wileńszczyznę do Polski, bo w Kownie nie było zgody na żaden model wspólnego państwa.

Przegrał też Piłsudski walkę z endekami, którzy dominowali wówczas w polskim Sejmie, o specjalny status autonomiczny dla Wilna i Wileńszczyzny w ramach Polski.

Przegrał również walkę o niepodległą Ukrainę, którą widział połączoną sojuszem militarnym z Polską w obronie przed Rosją, bo Samostijna nie powstała z winy samych Ukraińców. W rezultacie przegrał ostatecznie walkę o deimperializację Rosji.

Mimo że dalekosiężne wizje polityczne Piłsudskiego w tym okresie nie spełniły się, to i tak, jak spuentował swe przemówienie prof. Kornat, Marszałek ostatecznie wygrał. Bo Polska się ostała, bo Marszałek pokonał bolszewików w nierównej i decydującej o losach nie tylko Polski, ale i Europy, Bitwie Warszawskiej.

Właśnie w tej bitwie w całej pełni zabłysnął geniusz wojskowy Piłsudskiego, który przecież wcale nie był zawodowym oficerem. Przypomniał o tym zebranym w wileńskim Ratuszu prof. Odziemkowski. Piłsudski był zwyczajnym samoukiem w tej dziedzinie, ale miał talent, wizję i – co ważne – odwagę podjąć bardzo ryzykowne (by nie powiedzieć, że czasami wręcz bez szans powodzenia) decyzje. Właśnie dzięki tym zaletom samouk Piłsudski aż dwukrotnie pokonał najzdolniejszego absolwenta Carskiej Akademii Sztabu Generalnego gen. Michaiła Tuchaczewskiego. Dokonując bardzo ryzykownych manewrów oskrzydlających pobił na głowę hordy bolszewików pod Warszawą, a następnie też w Bitwie Niemeńskiej.

„Katalizator” zbliżenia z-sowietami?

Mówił na ten kontrowersyjny temat dr Algimantas Kasparavičius, uzasadniając swoją hipotezę faktami. Zaczął od tego, że koncepcja Piłsudskiego, by utworzyć swoistą strefę buforową przeciwko Rosji od północy poczynając z Finlandii, poprzez republiki bałtyckie i Ukrainę, i aż na południu kończąc na Rumunii, bardzo niepokoiła Moskwę. Robiła ona więc wszystko, by do tego nie dopuścić.

Gdy więc polsko-litewski spór o Wilno zakończył się fiaskiem, a Piłsudski został „odiozine figura” na Litwie z racji podstępnego złamania umowy suwalskiej, bolszewicka dyplomacja robiła wszystko, by rozdmuchiwać konflikt na linii Warszawa-Kowno. Niestety, robiła to skutecznie, bo dyplomacja litewska niemalże całkowicie uzależniła się od swych „kolegów” po fachu ze Wschodu. Doszło do tego, że zachodni dyplomaci zaczęli nagabywać Litwinów, czy w ogóle mają coś do powiedzenia bez konsultacji z Moskwą.

Zdaniem Kasparavičiusa, to „przysługi” Cziczerina (sowieckiego narkoma spraw zagranicznych) litewskim dyplomatom przyczyniły się do fiaska polsko- litewskich negocjacji w Brukseli w sprawie statusu Wilna. Litewska dyplomacja odrzuciła bowiem dwie kolejne kompromisowe propozycje belgijskiego negocjatora z ramienia Ligi Narodów Paula Hymansa, które mogły zakończyć polsko-litewski spór o Wilno.

W Kownie wówczas dominowało przekonanie, że „Moskwa nam pomoże”. A część społeczeństwa wręcz uważała, że lepiej jeżeli Litwa będzie komunistyczna niż polska. Takie myślenie doprowadziło do tego, że Kowno wymieniło się dżentelmeńską umową z Moskwą (bez podpisywania dokumentu) o wzajemnym przekazywaniu operacyjnych informacji na temat Polski i Łotwy.

Oczyma Litwinów

Tego drażliwego tematu na konferencji podjął się profesor, były dysydent, Tomas Venclova. Nie dziwi, że jego referat wywołał największe zainteresowanie, a gdy sędziwy profesor skończył wykład, oklaski długo nie cichły na sali.

To, że Venclova potrafi o tematach kontrowersyjnych mówić w sposób dosadny dla swych rodaków, wiadomo jest od dawna. Tym razem nie było inaczej. Cóż znaczy samo stwierdzenie profesora, że przynależność Wilna w XX wieku do Litwy wcale nie była taka oczywista, bo Wilno z czasów pogańskich i to z okresu międzywojnia – to dwie różne rzeczy. W tym ostatnim przypadku gród nad Wilią przez Polaków był uznawany za miasto polskiej kultury. Za miasto Mickiewicza, Słowackiego, Syrokomli, Moniuszki. Sytuacja demograficzna Wilna w owym okresie dla tzw. Nowolitwinów też była nieubłagalna, bo narodowościowo Polacy dominowali w mieście. Szeroka społeczność litewska dowiedziała się o tym, co prawda, dopiero w roku 1939, gdy wojska litewskie wkroczyły do Wilna i nigdzie tam nie zauważyły uciskanych Litwinów, jak głosiła to kowieńska propaganda, ironizował Venclova.

Odnosząc się do postaci Marszałka mówca zaakcentował, że Piłsudski nie był nacjonalistą, jak powszechnie uważano na Litwie, tylko socjalistą. Opowiadał się nie za asymilacją Litwinów, tylko za współpracą z nimi w ramach federacji. Profesor nie ukrywał, że na Litwie pokutował i pokutuje dalej mit o złym Piłsudskim. Był senlietuvisem (Starolitwinem) – a więc zdrajcą. Razem z Dzierżyńskim muszą pójść do piekła, bo wydarł Litwie serce, przytoczył Venclova główną myśl sztuki napisanej współcześnie przez Arvydasa Juozaitisa, który chyba najbardziej dosadnie pokazuje emocje otumanionych czarną legendą Piłsudskiego Litwinów.

Debata końcowa

Udaną ze wszech miar konferencję wieńczyła bardzo ciekawa debata między znakomitymi panelistami, którą poprowadził profesor Alvydas Nikžentaitis. W debacie udział wzięli poza już wyżej wspomnianymi naukowcami, m.in., tak znani historycy jak: profesor Andrzej Nowak, uważany za jednego z głównych naukowców, którzy tworzą współczesną polską politykę historyczną, prof. Włodzimierz Suleja, jeden z najwybitniejszych znawców Piłsudskiego w Polsce, prof. Alfredas Bumblauskas, doskonały erudyta i znawca polsko-litewskich zagadnień.

Jeżeli w kilku zdaniach podsumować debatę, to warto zaznaczyć, że litewscy historycy podkreślali potrzebę zmiany wizerunku Piłsudskiego na Litwie, akcentując litewskie pochodzenie Marszałka Polski. „Litwin, który żelazną ręką rządził Polską”, padło nawet w pewnym momencie takie określenie.

Prof. Bumblauskas powtórzył raz jeszcze swoją teorię, że spór o Wilno był niczym innym jak wojną domową między Starolitwinami a Nowolitwinami. „Piłsudski choć może był zły, ale nasz”, zacznie – zdaniem profesora – myśleć niejeden przeciętny Litwin, gdy przyjmie taką optykę myślenia. Profesor Nowak zaś, odnosząc się do postaci Marszałka jako koroniarz, powiedział, że Piłsudski w Polsce był i jest kojarzony z polskością, którą odziedziczył po Wielkim Księstwie Litewskim.

Tadeusz Andrzejewski

Na zdjęciach: spotkanie zagaił szef polskiego Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek;
debatę można spuentować stwierdzeniem, że Marszałek wygrał, bo pokonał bolszewików w decydującej o losach świata Bitwie Warszawskiej
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz