Pożyteczne i przyjemne spotkanie w Kowalczukach

Miłość tworzy rodzinę

Są prace, które można wykonywać, nie wkładając w nie swoich uczuć: bez miłości można rąbać drwa, układać cegły, kuć żelazo. Lecz jak mówił pisarz Lew Tołstoj, bez miłości nie da się budować normalnych stosunków z innym człowiekiem, tworzyć rodziny – powiedziała Leokadia Pawtel, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej Rodziny i Dziecka w Kowalczukach, witając zgromadzonych na pierwszym integracyjnym spotkaniu rodzin zastępczych, opiekunów i rodziców przybranych, którzy uczestniczyli w specjalistycznych szkoleniach, przygotowujących do niełatwej roli opiekuna czy rodzica.

Na sobotnie przedsięwzięcie niedawni uczestnicy kursu, na Litwie w skrócie określanego jako „GIMK” (Globėjų (rūpintojų) ir įtėvių mokymas ir konsultavimas), przybyli do ośrodka prowadząc za rączkę maleństwa, które weszły do ich życia, napełniając je nowymi barwami i sensem.

Hasło, które łączy

Ciesząc się z obecności licznego grona gości, wśród których była również Teresa Dziemieszko, wicemer rejonu wileńskiego oraz specjalistki wydziału praw dziecka w samorządzie rejonu wileńskiego: Jolanta Czuchońska, Danuta Bereśniowa, Agnieszka Jermołajewa oraz Inga Maria Sławińska, a także psycholog Lina Serapinaitė, Leokadia Pawtel tłumaczyła znaczenie hasła „Miłość tworzy rodzinę”, którego autorką jest Ewelina Kajdanowicz, pracowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej Rodziny i Dziecka (dalej OIKRiD) w Kowalczukach.

– Miłość to pragnienie, by kogoś uszczęśliwić. Cieszy, że w waszych sercach zrodziła się miłość do tych malutkich istot, które tak bardzo jej potrzebują. Drugie słowo hasła naszego spotkania – tworzyć. Tworzenie to proces długi, ale swobodny, a więc każdy może tworzyć tak, jak chce i potrafi. Jednak każdy twór można ocenić, dlatego wszyscy staramy się, aby był dobry. Rodzina zaś jest niczym małe państwo, gdzie tata jest prezydentem, a mama – ministrem finansów, zdrowia, kultury i sytuacji nadzwyczajnych w jednej osobie… Dziecko – to naród, który cały czas czegoś się domaga, złości, a nawet strajkuje… – tak obrazowo pani dyrektor przedstawiła przesłanie sobotniego spotkania, które z pewnością z czasem stanie się piękną tradycją kowalczuckiego ośrodka. Głównym celem tego gremium jest zapoznanie się i integracja rodzin, które zaadoptowały dziecko, podjęły się opieki nad maleństwem bądź mają zamiar to uczynić po spełnieniu określonych wymogów. Jak podkreśliła w rozmowie z „Tygodnikiem” pani Pawtel, niezmiernie ważne jest okazanie wzajemnego wsparcia moralnego, rozmowy z ludźmi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji życiowej, możliwość zasięgnięcia porady specjalisty i – ostatecznie – wspólne spędzenie czasu oraz zajęcia plastyczne i zabawy dla dzieci. Ekipa ośrodka z tych zadań wywiązała się jak najlepiej, oferując swym gościom bogaty i nasycony program rozrywkowy, aura zaś obdarowała tak potrzebną dla imprezy w plenerze ciepłą i słoneczną pogodą.

Różnorodna działalność ośrodka

W ciągu półtora roku OIKRiD w Kowalczukach, jedyna placówka w rejonie wileńskim uprawniona do prowadzenia szkoleń dla kandydatów przymierzających się do roli rodziców lub opiekunów, sporządził 62 wnioski dla rodzin adopcyjnych i zastępczych. Zdaniem dyrektor ośrodka, osoby zdecydowane na adopcję, najczęściej chcą przyjąć do rodziny malutkie dziecko, zaś opieki nad dziećmi, swoimi wnukami, najczęściej podejmują się babcie. W myśl litery prawa, niezależnie od stopnia pokrewieństwa czy intencji osoby, której powierzane jest dziecko, powinna ona zaliczyć program przygotowujący do pełnienia nad nim opieki zastępczej. Szkolenia w ramach GIMK w rejonie wileńskim prowadzą doświadczone pracowniczki ośrodka, mające certyfikaty trenerów – dyrektor Leokadia Pawtel i Ewelina Kajdanowicz, pracownik socjalny. Wkrótce do ich grona dołączy nauczycielka GIMK Alina Lachowicz. Nakład pracy, wykonywanej przez trenerki największego w kraju rejonu wileńskiego jest nieporównywalnie większy do tego, jaki mają specjaliści innych znacznie mniejszych rejonów.

Otwarty 6 lat temu OIKRiD w Kowalczukach dzisiaj wykonuje aż 4 poważne działalności: świadczy krótkotrwałą i długotrwałą opiekę społeczną (obecnie czeka na licencję uprawniającą); realizuje szkolenia GIMK; jako centrum dzienne prowadzi zajęcia dla dzieci; funkcjonuje jako centrum kryzysowe, bezpośrednio świadcząc krótkotrwałą opiekę oraz przytułek dla ofiar przemocy w rodzinie.

W oczekiwaniu na licencję

Dyrektor ośrodka ubolewa, że według nowych ustaw placówka nie może prowadzić działalności, jaką wykonywała w chwili założenia.

– Nigdy nie byliśmy domem dziecka, lecz nasz ośrodek miał uprawnienia do świadczenia krótkotrwałej opieki społecznej nad dziećmi. Dzieci mogły przebywać tu do roku. To czas, który jest wyznaczany rodzicom, aby mogli zadbać o przywrócenie swych pociech do rodzinnego domu. Na pełnienie długotrwałej opieki nie mieliśmy pozwolenia, lecz ubiegamy się o taką licencję – wyjaśnia sytuację Leokadia Pawtel.

Aby sprostać wymogom, dotyczącym świadczenia krótkotrwałej opieki, w ośrodku jest prowadzony remont dobudówki, ponieważ dzieci muszą mieszkać w pomieszczeniach odizolowanych od części administracyjnej. Zakończono już remont domu, który samorząd nabył na potrzeby społeczne. W pięknie wykończonych, pachnących świeżością i czystością pokojach zamieszka sześcioro dzieci wraz z opiekunką. Według doświadczonego pedagoga, dobra infrastruktura – są przedszkola, szkoły polska i litewska, dogodny dojazd – sprzyja temu, aby ośrodek opiekuńczy dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych działał właśnie w Kowalczukach. Samorząd rejonowy poszukuje jeszcze jednego domu w tej miejscowości, który nadawałby się do zakwaterowania dzieci z ośrodka.

– Polityka państwa jest ukierunkowana na redukowanie domów dziecka. Tworząc jak gdyby model rodziny, dzieci powinny mieszkać mniejszymi grupkami wraz z opiekunkami. Będą razem mieszkały, gotowały, uczyły się samodzielnego życia. Wiele więc będzie zależało od opiekunki, od jej poglądu na wychowanie dzieci, od tego, na ile poświęci się pracy – rozważa pani Pawtel.

Otworzyć drzwi nowym możliwościom

Tymczasem, jak podkreśla Ewelina Kajdanowicz, praca z dziećmi wymaga wiele wysiłku nad doskonaleniem samego siebie.

– Na razie umiem sobie radzić z tym wyzwaniem, którego się podjęłam. Ta praca wymaga wiele sił, ale też dużo mi daje, bo każde spotkanie z ludźmi to otwieranie drzwi nowym możliwościom: poznaje się różne sytuacje, wzbogaca wiedzę i doświadczenie. Poprzez takie spotkania zdobywa się bagaż cennych porad i wzmacnia siebie jako specjalista – stwierdza Ewelina Kajdanowicz, która w kowalczuckim ośrodku pracuje od 3 lat. Zdaniem młodej specjalistki, błędne jest mniemanie tych ludzi, którzy przychodzą na kurs dla przyszłych rodziców motywując swoje działanie chęcią „wybawienia” dziecka.

– Dziecka nie trzeba wybawiać, trzeba je kochać i wyrazy uznania należą się tym osobom, które ważą się na tak poważny, odpowiedzialny i piękny czyn zaadoptowania dziecka. Dzieciom nie potrzeba, żeby rodzice cały swój czas przeznaczali wyłącznie im i zapominali o swoich pragnieniach, interesach. Ale one chcą czuć się kochane, ważne, wysłuchane i zrozumiane. A na to zbyt wiele czasu nie trzeba. Na to potrzebna jest miłość i chęć bycia razem z dzieckiem – akcentowała Ewelina Kajdanowicz.

Zwracając się do przybyłych wicemer Teresa Dziemieszko, podkreśliła, że żadne pieniądze czy wynagrodzenia nie przecenią tej odwagi i trudu, jakiego podejmują się ludzie gotowi przygarnąć dziecko do rodziny, dać mu miłość i wychowanie. Pani Dziemieszko życzyła pięknej współpracy pomiędzy ośrodkiem w Kowalczukach a rodzinami zastępczymi. Cieszyła się z przebiegających w ośrodku remontów i zapewniła, że samorząd rejonu wileńskiego zawsze jest gotowy do pomocy, żeby tylko mali mieszkańcy czuli się bezpiecznie i wygodnie.

Jak zaznaczyła przedstawicielka wydziału praw dziecka, adop­cja i opieka to sensowna droga w doskonaleniu człowieka, jednak na razie wybierają ją tylko ci, którzy mają szczególnie dobre serce, nie są obojętni na los dziecka. Dziękując specjalistom ośrodka w Kowalczukach za serdeczność i doskonałe przygotowanie przyszłych rodziców i opiekunów, podziękowała także obecnym rodzinom za to, że wzięły dzieci do swego domu i dały im radość życia.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: spotkanie integracyjne przebiegało w miłej i serdecznej atmosferze, a jego wynikiem było piękne drzewo, do którego każdy z uczestników dołożył swój listek.
Fot.
autorka

<<<Wstecz