Śluby wieczyste s. Olgi Czepukojć

Powiedzieć ludziom, jak bardzo Bóg ich kocha

Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze – stałaś się moja (Ez 16, 8). S. Olga Czepukojć ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – do niedawna katechetka parafii bujwidzkiej – złożyła wieczystą profesję. Odpowiadając Bogu „Tak”, zobowiązała się przez całe życie żyć w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie w tym bezhabitowym zakonie.

Uroczystość ślubów wieczystych odbyła się w parafii pw. św. Kazimierza w Nowej Wilejce – rodzimej parafii s. Olgi, gdzie była ochrzczona i gdzie przystąpiła do I komunii św. – w sobotę, 19 sierpnia. Święto odbyło się w obecności najbliższej rodziny, krewnych i przyjaciół, a także rodziny zakonnej. Uroczystą Eucharystię celebrowali kapłani z parafii, w których s. Olga pracowała i którzy pełnią duchową pieczę nad zgromadzeniem. Mszy św. przewodniczył ks. prałat Wacław Wołodkowicz, proboszcz parafii solecznickiej, wspólnie z nim koncelebrowali: ks. dziekan Rusłan Wilkiel, proboszcz parafii kalwaryjskiej; ks. Andrzej Szuszkiewicz, wicerektor seminarium duchownego w Wilnie; ks. Ryszard Pieciun, proboszcz parafii w Bujwidzach i Balingródku; ks. Wiktor Kudriaszow, z parafii na Zwierzyńcu; ks. Józef Makuć, wikariusz z Podbrzezia. Liturgię śpiewem upiększyła schola z parafii w Kalwarii pod kierownictwem organistki Dovilė Savickaitė. Z kolei współsiostry przyczyniły się do oprawy liturgicznej: czytały Słowo Boże, śpiewały psalm. Do procesji z darami włączyli się uczniowie z Bujwidz, przyjaciele i rodzina. Przygotowany przez siostry komentarz przybliżył wiernym cały przebieg nabożeństwa, jego symbolikę. Wszak, o ile w nabożeństwach ślubów małżeńskich większość wiernych od czasu do czasu uczestniczy, to uroczystości zakonne nie są aż tak powszechne.

Powołanie do życia konsekrowanego jest związane z działaniem Ducha Świętego. On skłania do pozytywnej odpowiedzi Bogu, a później pomaga w jej wiernej realizacji, to On formuje dusze powołanych i upodabnia ich do Chrystusa czystego, ubogiego i posłusznego. Konsekracja zakonna jest wydarzeniem, w którym dokonuje się Boże działanie uświęcające człowieka. Osoba świadomie i dobrowolnie oddaje się Bogu na własność, do całkowitej dyspozycji – tłumaczyły siostry wiernym, którzy tego dnia licznie wypełnili świątynię.

Aczkolwiek sama panna młoda była radosna, na twarzach wielu ludzi pojawiały się łzy i malował się smutek. Do smutku, towarzyszącego tej ceremonii, nawiązał także kapłan w homilii.

– Czujemy się dzisiaj tak jakoś dziwnie: jakby ktoś nam ciebie, s. Olu, zabierał. A przecież nadal będziemy się spotykać na Eucharystii przy tym samym ołtarzu i będziemy nadal służyć tym samym ludziom, do których nas posłał Bóg – mówił ks. Rusłan Wilkiel, podkreślając, że śluby wieczyste s. Olgi, jej oddanie, ofiarność i świadectwo służby bliźniemu, są po to, aby powiedzieć ludziom, jak bardzo Bóg ich kocha.

Po kazaniu wszyscy wierni włączyli się do wspólnej modlitwy za siostrę, śpiewając litanię do Wszystkich Świętych. W tym czasie profeska leżała krzyżem przed ołtarzem. Po odśpiewaniu litanii s. Olga w obecności matki generalnej s. Marii Piątkowskiej oraz s. Anny Mroczek i s. Rity Gvazdaitytė złożyła profesję wieczystą, której tekst podpisała na ołtarzu. Uroczysta modlitwa konsekracji, odczytana przez głównego celebransa, została zwieńczona założeniem obrączki – znaku przynależności do Boga. „Przyjmij obrączkę, oblubienico wielkiego Króla. Dochowaj wierności Chrystusowi, byś zasłużyła wejść na gody wiecznej radości” – mówił kapłan, zakładając s. Oldze pierścionek.

S. Olga Czepukojć pochodzi z Grygajć, przez całe życie była związana z Nową Wilejką, gdzie ukończyła szkołę. Tutaj też zapoznała się z działalnością Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Pomagała im jako wolontariuszka w świetlicy. Powołanie – jak sama mówi – to coś bardzo osobistego. W jej wypadku nie było raptowne, nieoczekiwane. Odkrywała je stopniowo; Bóg przemawiał przez poszczególnych ludzi, „podsuwał” przykłady świętych.

– Wiary i pobożności nauczyłam się w domu: solidnie popracowały nade mną moje babcie: pierwsze nauczycielki katechizmu. Miałam dobry przykład rodziców. Jako nastolatka zafascynowałam się postacią św. Tereski od Dzieciątka Jezus, jej niezwykłym zawierzeniem, oddaniem Bogu i miłością. Dlatego też za moje powołanie i śluby wieczyste dziękowałam słowami jej poezji i ją wybrałam za patronkę mego życia zakonnego. Tak się złożyło, że gdy zdawałam ostatni egzamin na studiach, w roku 2007, na Litwę przybyły relikwie św. Tersy z Lisieux. W ciągu tygodnia odbywały się piękne uroczystości i nabożeństwa, związane z peregrynacją relikwii. Natomiast po tygodniu, gdy relikwie opuszczały nasz kraj, miałam już napisane podanie do zgromadzenia – wspominała s. Olga.

W ciągu formacji zakonnej trzy lata spędziła w Polsce, w ciągu czterech pracowała na Litwie, w międzyczasie zrobiła studia teologiczne, wcześniej bowiem kończyła zarządzanie publiczne i prace społeczne. Najwięcej satysfakcji przyniosła jej praca w parafii bujwidzkiej. W ciągu kilku lat bardzo pokochała tamtą społeczność, zżyła się z nią mocno. Jak mówi, to są szczególni i wyjątkowi ludzie. Z kolei bujwidzianie o s. Oli mówią: „To nasza siostra” i też bardzo ciepło ją wspominają. Tak się składa, że praca s. Olgi w Bujwidzach była swoistą kontynuacją przedwojennej działalności sióstr od Aniołów w tej parafii. Przed wojną pracowały tutaj bowiem pod nazwą stowarzyszenia „Labor”, dotychczas nieopodal Pryciun mieszka Irena Kardis, będąca łączniczką czasów tamtych i obecnych. Ona też ofiarowała s. Oli swoją ślubną obrączkę.

– Jest to dla mnie bardzo cenna pamiątka. Wręcz symboliczna i historyczna, ponieważ przypomina mi o działalności naszego zgromadzenia na Wileńszczyźnie przed wojną oraz o ciężkich losach Kościoła prześladowanego, które były udziałem wielu naszych sióstr – rozważała s. Olga, cytując św. Tereskę: „Sterniku Boski, Twa miłość mnie nagli. Ciebie samego w duszach bliźnich widzę. Miłość mi gwiazdą i serca radością, hasła mojego się nie wstydzę: Żyję miłością”.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: przed uroczystością ślubów wieczystych błogosławieństwo matki generalnej i rodziców.
Fot.
autorka

<<<Wstecz