Jubileusz 45-lecia kapłaństwa o. Andrzeja Cyrańskiego

Oto ja, poślij mnie!

I usłyszałem głos Pana mówiącego: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?”. Odpowiedziałem: „Oto ja, poślij mnie!” (Iz 6,8) – do fragmentu ze starotestamentalnej księgi Izajasza o powołaniu proroka niejednokrotnie odwoływano się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego w Miednikach, podczas której wierni dziękowali Bogu za dar posługi kapłańskiej o. Andrzeja Cyrańskiego. Połowę – 22 lata – poświęcił duszpasterstwu w parafii pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Kazimierza w tym „królewskim” zakątku Wileńszczyzny.

Tak się złożyło, że jubileusz posługi kapłańskiej wypadł, podobnie jak i dzień święceń, w niedzielę, a że były to tym razem Zielone Świątki i pierwsza niedziela czerwca (5 dnia), gdy na Litwie świętuje się Dzień Ojca, okazji do świętowania miedniczanie mieli sporo. Po uroczystym nabożeństwie na kościelnym placu odbyło się święto rodziny pt. „Miedniki na sportowo i wesoło”.

– Dziękujemy Panu Bogu za siedmioraki dar Ducha Świętego, a w naszej parafii mamy jeszcze jedną bardzo ważną okazję: chcemy serdecznie się zwrócić do Pana Boga z naszymi modlitwami w intencji o. Andrzeja. Dziękujemy Panu Bogu za dar jego święceń kapłańskich, posługi Słowa i posługi sakramentalnej – na początku Eucharystii powiedział proboszcz o. Piotr Stroceń, a zwracając się bezpośrednio do jubilata, dziękował mu za wielki czas poświęcenia spędzony tutaj, za to, że odpowiedział Bogu: Oto ja, poślij mnie!

– Dziękuję, że zawsze podpowiadasz, zachęcasz dobrym słowem, by nie popełniać błędów, by wybrać to, co dobre i właściwe, nie dla mnie wygodne, ale ważne dla parafii, dla tych ludzi, którymi przez tyle lat się opiekowałeś. Pokazujesz przykład oddania się Panu Bogu, przykład służby dla Jezusa Chrystusa w codziennym życiu.

oczątek – w Radomiu

– Wszystko się zaczęło od tego, że byłem ministrantem w mojej parafii w Radomiu, a było nas ponad 230 – wspominał o. Andrzej, który wychował się w rodzinie Zofii i Jana Cyrańskich. Było ich troje: starsza siostra Irena i brat bliźniak Hieronim, także franciszkanin, który czasami przybywa w odwiedziny do Miednik.

Posługa ministrancka, do której byli zaangażowani młodzi chłopcy, nie pozostała bez echa: obaj bracia kontynuowali szkołę średnią w niższym seminarium u franciszkanów w Niepokalanowie. Później, żeby władze ludowe Polski nie zgarnęły młodych chłopaków do wojska, zostali oni wysłani na nowicjat do Gniezna. Po odbyciu nowicjatu o. Andrzej dwa lata studiował filozofię u franciszkanów w Łodzi-Łagiewnikach, zaś na 4-letnie studia teologiczne udał się do Krakowa.

– Przez te cztery lata odbyliśmy wszystkie święcenia, pamiętam, że nam wycinano tonsurę [łac. strzyżenie: wygolony krążek na głowie w zakonach był znakiem przynależności do duchowieństwa, którą zniesiono w roku 1972 – przyp. Redakcji], a gdy szliśmy na miasto, to nawet latem zakładaliśmy czapki – opowiadał franciszkanin, wspominając studenckie czasy.

O. Andrzej studiował w seminarium na przełomie lat 60.-70., kiedy metropolitą krakowskim był kard. Karol Wojtyła (późniejszy papież Jan Paweł II). Niejednokrotnie spotykał tego świątobliwego człowieka i był świadkiem jego żarliwej modlitwy.

– Po pracy w kurii, która znajduje się naprzeciwko franciszkańskiego klasztoru, kardynał Wojtyła zachodził do naszej świątyni i odprawiał Drogę Krzyżową, codziennie o godz. 15.00, po nabożeństwie szedł na Wawel, gdzie mieszkał. To było wzruszające, że dzień w dzień odprawiał Drogę Krzyżową. On też podpisał odpowiednie dokumenty, upoważniające nas do święceń. Ponieważ na naszą prośbę, byliśmy wyświęceni w Niepokalanowie, to kard. Stefan Wyszyński, jako ordynariusz warszawski, je odebrał i wyznaczył na święcenia bp. Władysława Miziołka – opowiadał jubilat.

Kiedy 2=22

Dziękował Bogu za lata kapłańskiej posługi, za ludzi, których Bóg postawił na jego życiowej drodze, za śp. ojca i mamę, która jeszcze żyje, za zdrowie – okazuje się, że tylko raz chorował na grypę i tylko raz w dzieciństwie był poważnie chory, na febrę. Wyleczył go żydowski lekarz, sprowadzony przez ojca. Zażartował, że chyba duża dawka penicyliny, którą wtedy przyjął, uodporniła jego organizm. Dziękował też mieszkańcom Miednik, którym posługiwał jako proboszcz, władzom starostwa i rejonu wileńskiego (mer Maria Rekść przybyła, by osobiście powinszować o. Andrzejowi, pięknego jubileuszu).

– Kiedy w 1995 roku ojciec gwardian zaproponował mi wyjazd do Miednik, pomyślałem, że na Litwie jeszcze nie byłem, więc pojadę. Po roku zostawił mnie jeszcze na rok, a jak po dwóch latach chciał przenieść do Polski, to stwierdziłem, że nigdzie stąd nie ruszam. No i tak zeszły 22 lata… Dziękuję wszystkim, z którymi przez te lata współpracowałem – opowiadał kapłan, wspominając słowa bp. Miziołka, którego kiedyś spotkał i któremu przypomniał, że go wyświęcał. – On popatrzył po ojcowsku na mnie i powiedział: to bądź dobrym człowiekiem.

Świątynia Ducha Świętego

Uroczystą Mszę św. wspólnie z jubilatem koncelebrowali też współbracia zakonni, którzy przybyli na jubileusz: o. Stanisław Szwajkowski, proboszcz parafii św. Brunona w Kłajpedzie oraz o. Marcin Mazur i o. Andrzej Walkowiak z miejscowości Jönköping w Szwecji. Homilię wygłosił o. Walkowiak, który akcentował współpracę człowieka z Duchem Świętym i z jego łaskami. Przypomniał wiernym, że Duch Święty jest tym, który daje tchnienie dla wszelkiego dobra w sercu człowieka. Zwrócił się też do jubilata.

– Dzisiejsze święta bardzo dobrze pasują do siebie, zarówno Zesłanie Ducha Świętego, jak i jubileusz ojca Andrzeja. W Ewangelii słyszeliśmy, jak Jezus mówi do swoich apostołów: Weźmijcie Ducha Świętego… i idźcie głosić Ewangelię. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone. 45 lat temu, ten Duch Święty w szczególny sposób przez posługę biskupa zstąpił na ciebie. Wziąłeś tego Ducha Świętego, jak apostołowie w Dniu Pięćdziesiątnicy, i poszedłeś w świat, aby w mocy tego Ducha opowiadać, kim jest Jezus Chrystus. Już 22 lata posługujesz jako kapłan na Ziemi Wileńskiej, ileż to razy na tym ołtarzu w tym kościele przyzywałeś Ducha Świętego, żeby zamienić chleb w Ciało Chrystusa i wino w Jego Krew… Później ten Chleb rozdawałeś wiernym, bo to jest chleb życia… Ileż to razy w tych konfesjonałach mocą Ducha Świętego odpuszczałeś grzechy… Ileż to dzieci ochrzciłeś, włączając do wspólnoty Kościoła, uczyłeś ich przyjaźni z Jezusem Chrystusem… Ileż to związków małżeńskich pobłogosławiłeś, aby to Duch Święty wypełniał rodziny i życie tych ludzi… Iluż to wiernym służyłeś jako kapłan w ostatniej godzinie, kiedy trzeba się żegnać z tym światem, kiedy ich rozgrzeszałeś na śmierć, kiedy udzielałeś im wiatyku, kiedy towarzyszyłeś im na cmentarz, aby po chrześcijańsku ich pożegnać – mówił kaznodzieja, dziękując jubilatowi za jego pozytywną odpowiedź Bogu.

Nawiązując do święta rodziny, które tego dnia zorganizowano w parafii, odwołał się do słów św. Jana Pawła II, który mówił, że „drogą Kościoła jest rodzina”.

– Jeśli jest zdrowa normalna rodzina, to człowiek dobrze się w niej rozwija i jest szczęśliwy, może realizować swoje pragnienia. W rodzinie uczymy się wiary, wychowujemy się do tego, aby być dobrym człowiekiem. Dzieci są szczęśliwe, radosne, bezpieczne w rodzinie, która jest świątynią Ducha Świętego. Zatem prośmy o Ducha Świętego dla naszych rodzin. Jeśli są dobre rodziny, to są i powołania kapłańskie, bo jednego nie ma bez drugiego – apelował kapłan.

Skromny człowiek

Zwieńczeniem nabożeństwa były pozdrowienia dla jubilata. Za posługę wśród wiernych rejonu wileńskiego dziękowała mer Maria Rekść, która z racji, że jest parafianką sąsiedniej miejscowości Rukojnie, często odwiedza Królewskie Miedniki. Dziękowała, że o. Andrzej, kontynuując posługę franciszkanów w tej miejscowości, rozwijał duszpasterstwo, włączył się w przygotowanie lokalnych dożynek, które swoją rangą całkiem niewiele ustępują rejonowym.

– Niech na każdy kolejny dzień Jezus Miłosierny zsyła potrzebne łaski, żeby na Wileńszczyźnie ojciec spędził wiele lat i zasiewał Boże ziarno, które niech obficie owocuje. Życzę zdrowia i niech św. Franciszek ma ojca w opiece – mówiła mer Maria Rekść.

Życzenia złożyli przedstawiciele gminy – starosta Renata Bogdanowicz dziękowała za współpracę i wszelką życzliwość. W imieniu lokalnego koła ZPL życzenia złożyła prezes Jelena Połujańska. W ramach powinszowań zaśpiewano o. Andrzejowi sparafrazowaną piosenkę „Sutanna” – „Wystarczył ci habit ubogi”. Do życzeń dołączyła też rodzina Tunkiewiczów. Natomiast członkowie Rady parafialnej przypomnieli, że już całkiem niedużo zostało ojcu Andrzejowi do złotego jubileuszu i życzyli, żeby tak dostojną – złotą – rocznicę święceń też świętował wśród miedniczan. Obiecali, że zorganizują wtedy wielką uroczystość.

– Dziękuję ojcu Andrzejowi za wszystkie te lata służby kapłańskiej, których połowa przebiegła w Miednikach. Dużo zdziałał: rzeczy materialne, które widzimy w kościele, to m.in. remonty. Sakramenty i posługa duszpasterska, których nie da się policzyć. O. Andrzej jest bardzo skromnym człowiekiem, nie lubi wielkich uroczystości i skupienia na swojej osobie, nawet na imieniny nieraz trzeba było ojca szukać. Niech Duch Święty umacnia i prowadzi ojca – w imieniu Rady parafialnej mówiła Stanisława Kucewicz.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: Jubilat przewodniczył uroczystej Mszy św., którą wspólnie koncelebrowali franciszkanie z Kłajpedy i Szwecji.
Fot.
autorka

<<<Wstecz