Polskie Studio Teatralne i „Idy 2017”

Wypisz-wymaluj Szwejk

Jak co roku, w marcu teatr dzieli się z widzami swoją tajemnicą. Zaprasza do świata emocjonalnych przeżyć i spełnia obietnice pokładane w repertuarze. A wszystko za sprawą Polskiego Studia Teatralnego, które od dziesięciu lat jest organizatorem „Id”. Być może ze względu na swój jubileuszowy charakter, tegoroczne „Idy Teatralne” były nieco rozciągnięte w czasie. Przez cały miesiąc, od 1 do 29 marca 2017 r. w Wilnie, Rudominie, Solecznikach i Trokach można było oddać się w ramiona Melpomeny i przeżyć własną przygodę z teatrem.

– Przez cały marzec mieliśmy dla widzów różne niespodzianki. Był monodram „Z domu niewoli”, oparty na prozie oraz poezji Beaty Obertyńskiej, w reżyserii Zbigniewa Chrzanowskiego, wystąpił znany polski aktor Andrzej Grabowski w programie kabaretowym „Żywot człowieka zabawnego”, wystawialiśmy dwukrotnie naszą bajkę „Nowe szaty króla”. Ale w tym roku „Idy”, organizowane wspólnie z Klubem Sztuki Teatralnej, są nie tylko jubileuszowe, ale też międzynarodowe. Wykroczyły poza Litwę, bo gościliśmy w ich ramach w Łodzi i Tomaszowie Mazowieckim – dzieli się Lilia Kiejzik, kierownik Polskiego Studia Teatralnego. Pani Lila podkreśla doskonałą współpracę z Solecznikami, szczególnie z Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego. – Jesteśmy tam zawsze mile widziani i oczekiwani. Z jakimkolwiek spektaklem byśmy nie pojechali jesteśmy gorąco oklaskiwani, a na sali podczas przedstawienia panuje cisza. Lubimy solecznicką publiczność, i czujemy, że ta publiczność lubi nas – lubi teatr – puentuje niestrudzona kierowniczka PST.

W oczekiwaniu na Szwejka

Niewątpliwie najbardziej oczekiwanym spektaklem był monodram „Tu mówi Szwejk”. Spektakl miał premierę w listopadzie ubiegłego roku, podczas festiwalu „MonoWschód”. Zebrał entuzjastyczne recenzje, więc nikogo nie dziwi fakt, że podczas spektaklu sala DKP była wypełniona. Kto przyszedł, ten się nie zawiódł!

Edward Kiejzik, wcielający się w bohatera powieści Jaroslava Haška, to wypisz-wymaluj urodzony Szwejk. W kreacji scenicznej, wyreżyserowanej przez Sławomira Gaudyna, wyeksponowany został główny wątek powieści – bezsens wojny i ślepe posłuszeństwo wobec przełożonych, których rozkazy nie zawsze idą w parze z logiką. Ale to Szwejk jest idiotą. „Bardzo mi przykro, ale w wojsku byłem poddany superarbitracji z powodu idiotyzmu i urzędowo zostałem przed nadzwyczajną komisję lekarską uznany za idiotę. Ja jestem idiotą z urzędu” – stwierdza z nieśmiałym uśmiechem. Postawa, jaką przyjął Szwejk, stała się dla niego pancerzem ochronnym przed otaczającą go rzeczywistością. Wojenne bytowanie, wszystkie problemy związane z armią, oddaniem władzy, degraduje do poziomu zdarzeń zwykłego człowieka, czasem nawet prostaka, bo jak mówi: „Nie wszyscy mogą być mądrzy. Głupi muszą stanowić wyjątek, bo gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego”.

Inteligentny humor

Całe przedstawienie utrzymane jest w komicznej formie, historia czeskiego bohatera zostaje opowiedziana poprzez wiele anegdot. Szwejk próbuje odnaleźć swój sposób na poradzenie sobie z otaczającym go absurdem świata. Ulegle służy przełożonym, nadgorliwie wykonuje zadania w taki sposób, by karykaturalnie ukazać ich bezsensowność. Chce w ten sposób pokazać, że nie ma nic wspólnego z władzą, nieporadną armią, czy wojną, która jest totalnie absurdalna.

– Czytałem książkę Haška i tak właśnie wyobrażałem sobie Szwejka. Edek Kiejzik wpisał się w rolę idealnie, był zabawny, a jednocześnie wyczuwało się, że ten jego „idiotyzm” to sposób na przetrwanie, wbrew pozorom – postrzegał świat jakim jest. To wszystko oddane było w sztuce, bardzo mi się podobało, polecam – mówił po przedstawieniu Waldemar.

Zainteresować widza opowieścią przez całą godzinę to wyzwanie aktorskie. Edward sprostał zadaniu, co świadczy o solidnym warsztacie aktorskim. Był doskonały i jako Szwejk, i jako kapelan, i jako przełożony – porucznik Lukaš. Trudno było powstrzymać śmiech nawet osobom nieznającym książki ani aluzji. W spektaklu udało się uwolnić treść od kontekstu politycznego czasów upadku monarchii austrowęgierskiej, stał się uniwersalną historią o głupocie i ludzkich przywarach. „Wielkie czasy wymagają wielkich ludzi. Istnieją bohaterowie nieznani, skromni, bez sławy i historii Napoleona. Dzisiaj na ulicach praskich możecie spotkać steranego życiem człowieka, który sam nawet nie wie, jakie znaczenie ma w historii nowych wielkich czasów. Idzie sobie skromnie swoją drogą, nikomu się nie naprzykrza i jemu też nie naprzykrzają się dziennikarze, którzy domagaliby się od niego wywiadu. Gdybyście go zapytali, jak się nazywa, odpowiedziałby wam skromniutko i prosto: „Jestem Szwejk”.

Monika Urbanowic

Na zdjęcu: Edward Kiejzik idealnie wpisuje się w rubaszne żołnierskie kreacje sceniczne.
Fot.
Teresa Worobiej

<<<Wstecz