Groźna gra internetowa

Śmiertelnie niebezpieczny „opiekun”

W Internecie lotem błyskawicy rozeszła się wieść o niebezpiecznej grze pt. „Błękitny wieloryb”, która miała skutkować w Rosji ponad 130 samobójstwami młodych ludzi. Informacja, że „gra” dotarła na Litwę, wywołała jeszcze większy niepokój wśród rodziców – w ubiegłym tygodniu media podały wiadomość o próbie popełnienia samobójstwa, dokonanej być może pod jej wpływem.

Na szczęście, powszechnie podawana liczba samobójstw nastolatków w Rosji, dokonanych pod wpływem „Błękitnego wieloryba”, okazała się nieprawdziwa. Informacja po raz pierwszy ukazała się 16 maja 2016 r. w czasopismie „Nowaja Gazeta”. Autorka tekstu, opisując śledztwo ws. dwóch samobójstw, zasugerowała, że „gra” przyczyniła się do śmierci 130 osób. Nie ma na to jednak dowodów, co nie przeszkodziło mediom powtórzyć informację, a nawet podnieść liczbę ofiar do 200.

Niemniej prawdą jest, że pod wpływem „Błękitnego wieloryba” młodzież dokonuje samookaleczeń. Grę, a właściwie manipulację psychologiczną pod tym tytułem, ma stanowić 50 poleceń, wydawanych przez tzw. „opiekuna” (jest to osoba realna, nie wirtualna), m.in. dokonania czynów autodestrukcyjnych. Ostatnim poleceniem jest popełnienie samobójstwa.

Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna Wilna na swej stronie internetowej zachęca rodziców do zwrócenia uwagi na to, czym ich dziecko ciekawi się w Internecie, z kim nawiązuje kontakty, w jakich grupach jest zarejestrowane. Jeżeli jest taka możliwość, rodzice powinni też zainstalować programy ochrony rodzicielskiej we wszystkich urządzeniach elektronicznych, z których korzysta nastolatek. Jeżeli występują niepokojące sygnały – nietypowe dla dziecka zachowania, widoczne ślady samookaleczeń – należy zwrócić się do psychologa szkolnego, pedagoga socjalnego lub do specjalistów z centrum zdrowia psychicznego.

Najważniejszą jednak prewencją, zabezpieczającą przed udziałem w szkodliwych „grach”, jest dbałość rodziców o dobry kontakt ze swą latoroślą. Jak powiedział Roman Juchniewicz, dyrektor Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej Rejonu Wileńskiego, chodzi nie tyle o rozmowy, będące przekazywaniem pewnych informacji, ile przede wszystkim o zainteresowanie samym dzieckiem – co ono czuje, czym żyje.

– Tak naprawdę to powinniśmy zajmować się nie „łowieniem” internetowych „wielorybów”, ale dbaniem o dzieci, o kontakt z nimi, żeby młody człowiek wiedział, do kogo może zwrócić się ze swymi problemami. Jeżeli nie do rodziców, to może – do nauczyciela w szkole czy specjalisty? Pasuje też kolega, który w razie niebezpieczeństwa przekazałby informację dorosłym, jest też „Pagalbos linija” (https://www.jaunimolinija.lt, tel. 8 800 28888), z której można korzystać bezpłatnie – tłumaczył dyrektor, dodając, że samobójstwo jest procesem, człowiek do tej decyzji dojrzewa – najpierw są myśli, później próby, w końcu – sam czyn, czyli w każdym momencie można przerwać ten proces i uratować człowieka. Nie jest też prawdą, że człowiek targa się na swoje życie z jednego powodu, np. nieszczęśliwej miłości. Zazwyczaj musi zaistnieć wiele tzw. czynników ryzyka, które popychają go do samobójstwa. Takimi czynnikami są np. przypadki popełnienia samobójstwa przez członków rodziny czy samobójstwa znanych ludzi. Zagrożenie stanowi też nieprawidłowa przemiana materii, w wyniku której w mózgu człowieka brakuje serotoniny, co może powodować depresję. Samotność, brak wsparcia, narkotyki, nadużywanie alkoholu, niski status społeczno-materialny, gdy człowiek czuje się gorszy od innych, również sprzyjają pojawianiu się tendencji samobójczych.

– Im większe nagromadzenie takich czynników, tym większe prawdopodobieństwo, że dziecko lub dorosły odbierze sobie życie – twierdzi Juchniewicz. – Pojawienie się w Internecie rozmaitych „wielorybów” to tylko jeden z czynników, mogących pchnąć do popełnienia samobójstwa. Dlatego żeby skutecznie pomóc człowiekowi, trzeba zmniejszać liczbę tzw. czynników ryzyka. Często też najważniejsze jest szczere, serdeczne zainteresowanie osobą. Trzeba po prostu zapytać, w czym jest problem i wysłuchać człowieka bez pocieszania i dawania porad. I takie poświęcenie swojej uwagi i czasu często może uratować życie.

„Błękitny wieloryb” jest przykładem manipulacji psychologicznej, działa tu m. in. mechanizm manipulacji przez zaangażowanie.

– Jeżeli dziecko wykona kilka poleceń, które nie wyglądają wcale tak strasznie, a po tym zaproponuje mu się skoczyć z mostu, to będzie mu łatwiej na to zdecydować się niż w sytuacji, w której nie było tych poprzedzających, posłusznie wykonanych zadań – tłumaczy Juchniewicz, zaznaczając jednak, że każdy przypadek jest indywidualny.

Wśród nastoletnich osób dosyć często spotyka się przypadki samookaleczeń – zadawanie sobie bólu fizycznego jest próbą ucieczki od cierpienia psychicznego. Jak mówi dyrektor poradni, ból psychologiczny – to przede wszystkim niezaspokojone potrzeby bliskości, miłości, czasami – niezrealizowane ambicje i in. Zdarza się, że samobójstwo staje się ucieczką od tego stanu. Zdarza się jednak – szczególnie wśród kobiet – że próbujący popełnić samobójstwo tak naprawdę nie chce umrzeć, a jedynie zwrócić na siebie uwagę. Krzykiem o pomoc może być również samookaleczanie się.

W Internecie można znaleźć informację, że udział w tak niebezpiecznych „grach”, jak „Błękitny wieloryb”, może skutkować poważnym naruszeniem psychiki. Przeprowadzono badania naukowe, które potwierdziły, że około 60 proc. młodych ludzi, którzy decydują się na popełnienie samobójstwa, już mają problemy psychologiczne lub psychiczne.

Co sądzą o pojawieniu się na Litwie gry „Błękitny wieloryb” nauczyciele, rodzice?

Jolanta (imię zmienione), nauczycielka i matka trójki dzieci uważa, że jest to temat sztucznie rozdmuchiwany w mediach.

– To trochę jak z podsuwaniem społeczeństwu politycznych tematów zastępczych – wszczyna się dyskusje wcale nie na te tematy, które są najistotniejsze. Nie mówię, że problemu nie ma, ale w tę „grę” angażuje się jednak niewielki procent młodych ludzi (na dodatek w tej sprawie szum medialny raczej szkodzi niż pomaga). Tymczasem przemilczane są problemy, dotyczące większości – w szkole, w której pracuję, przeważająca liczba uczniów już spróbowała narkotyków, chwalą się tym nawet szóstoklasiści. Pomimo ostrzeżeń nauczycieli, dzieci nagminnie zajmują się praktykami okultystycznymi – nic dziwnego, że później nie dociera do nich żadne mówienie o dobru.

Dziewczynka, która pochodzi z rodziny alkoholików, z przerażeniem opowiada, że za nic na świecie nie chciałaby znowu trafić do instytucji, zajmującej się opieką nad dziećmi z rodzin patologicznych – tak straszne panowały tam relacje. Te i inne czynniki również niszczą dzieci, tylko może bardziej niepostrzeżenie, ale za to w większej skali – stwierdza rozmówczyni gazety.

Alina Stacewicz

<<<Wstecz