„Rytmy czasu” w DKP
Młodzież z Choroszczy – patriotycznie i niekonwencjonalnie
Owacje na stojąco – tak wileńscy widzowie dziękowali artystom z zespołu „Rytmy czasu” za występ, który odbył się 17 lutego w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
– Właściwie dzisiaj to nie było śpiewanie, to było kazanie o Polsce. O naszym kraju, o nas, Polakach, kim byliśmy, kim jesteśmy, co robimy, do czego idziemy – podsumował koncert kierownik zespołu, Jerzy Tomzik.
Choroszczańska młodzież wystąpiła z piosenkami, prezentującymi dzieje Polski, poczynając od wojny 1914-1918 r. Zabrzmiały m.in., wykonane w sposób niekonwencjonalny, pamiętająca czasy Józefa Piłsudskiego „Wojenko, wojenko” i wiązanka partyzanckich utworów z czasów II wojny światowej. Publiczność wysłuchała również piosenek mniej znanych na Litwie: „Żołnierz panienka”, będącej muzycznym pomnikiem dziewczynom z Powstania Warszawskiego czy „Był taki czas”, ułożonej na melodię do filmu „Stawka większa niż życie”. Czasy PRL-u również znalazły odzwierciedlenie w repertuarze zespołu, zaprezentowanym podczas występu, jak i teraźniejszość – przecież pojęcie „patriotyzm” nie wiąże się jedynie z walką zbrojną.
– Staraliśmy się dobrać teksty, które jątrzą w mózgu. Dlatego znalazły się tu takie piosenki, jak „Kiedy rozum śpi”, „Ten sam klucz” – to są teksty, które zmuszają do wyciągania wniosków, do takiej głębszej refleksji – powiedział „Tygodnikowi” Jerzy Tomzik.
Zespół wokalny „Rytmy czasu” istnieje od 12 lat, obecnie tworzy go młodzież z 2.-3. klasy gimnazjum, licealiści i 2 studentów. Zespół dużo koncertuje (ma na swym koncie około 100 występów), nagrał też kilka płyt: „Kochanym rodzicom”, „Nasze modlitwy. Wiara może być radością” oraz powstałą w 2016 r. „U progów jazzu”. Jak twierdzi kierownik zespołu (zresztą, to było widoczne podczas koncertu) także w repertuarze patriotycznym młodzi choroszczanie czują się dobrze. Według kierownika, to nieprawda, że obecnie młodzież nie interesuje takie pojęcie, jak miłość do ojczyzny.
– Młodzi mają w sobie to poczucie przynależności narodowej. Po prostu ostatnio chyba nie byli specjalnie zachęcani do eksponowania patriotyzmu, ale w nich to drzemie i cieszy mnie, że oni nie wstydzą się być Polakami – stwierdził Jerzy Tomzik, dodając, że cieszy go, iż jego podopieczni dają się namówić na wykonywanie np. wiązanki partyzanckiej, gdyż te utwory są swoistą lekcją historii.
Pan Jerzy żartobliwie mówi o sobie, że jest „przedwojennej produkcji” – na okres wojny przypadło jego dzieciństwo.
– Coś niecoś mogę im opowiedzieć o tamtych czasach z własnego doświadczenia i wydaje mi się, że dla nich to jest bardziej wiarygodne, niż po prostu nauczanie dziejów Polski – tłumaczy. Z uśmiechem dodaje, że gdy opowiada historie z czasów PRL-u, których był świadkiem, jego podopieczni nie mogą uwierzyć, że stało się wtedy w kolejce po kiełbasę, po rolkę papieru toaletowego, że wszystko było na kartki.
Członkowie grupy 2 razy w tygodniu, a w „czasie gorącym” nawet więcej, przybywają do ośrodka kultury w Choroszczy k. Białegostoku na 2-godzinne próby. Pan Jerzy cieszy się z ich zaangażowania, z pracy na estradzie. Ze swej strony dba o to, by występowali na prawdziwych scenach, by poczuli się artystami. Występ młodzieży w Wilnie – to było spełnienie dawnego marzenia kierownika zespołu.
Jerzy Tomzik pochodzi z Częstochowy, od 60 lat pracuje jako muzyk. Prowadził zespoły amatorskie, miał też swój zespół zawodowy, razem ze swymi kolegami akompaniował czołówce polskich artystów. Jest niedoszłym lekarzem.
– Mama sobie życzyła, bym został lekarzem, studiowałem na Białostockiej Akademii Muzycznej. U profesora w zakładzie chemii stał fortepian, tam zacząłem grać Chopina, Beethovena, potem koledzy „przestawili” mnie na jazz. A jak zaczął się jazz, to się skończyła medycyna – wspomina pan Jerzy.
Medycyna zapewne na tym straciła, ale muzyka zyskała. Jak i wileńska publiczność, która gorąco oklaskiwała – miejmy nadzieję, że nie ostatni – występ „Rytmów czasu” na scenie DKP.
Alina Stacewicz
Na zdjęciu: ekspresywny występ młodych artystów z Choroszczy przypadł do gustu wileńskiej publiczności.
Fot. autorka