Nas nie stanie, kalendarz zostanie

Rozmowa z Jadwigą Podmostko, wydawcą i redaktor „Kalendarza Rodziny Wileńskiej”

– Gdy w końcu 2013 roku rozmawiałyśmy z Panią o jubileuszowym wydaniu kalendarza z okazji jego 20-lecia, trudno było wyobrazić sobie, że tak szybko miną kolejne lata. Niestety, kalendarz na 2016 rok się nie ukazał. Cieszymy się, że na 2017 został wydany i jesteśmy ciekawi, jaki temat został w nim szczególnie zaakcentowany.

Dobrze się stało, że mam okazję dzięki naszej rozmowie zwrócić się do czytelników „Kalendarza Rodziny Wileńskiej” ze słowami przeprosin za rok odchodzący oraz za opóźnienie tegorocznej edycji. Przykro jest tłumaczyć się, ale nie da się ukryć, że obydwoje z moim pomocnikiem, mężem Włodzimierzem, mieliśmy poważne kłopoty zdrowotne. Wiadomo seniorzy!

Nie udało mi się znaleźć młodszej zamiany. Obie córki, chociaż polonistki z wykształcenia, pracują w innych dziedzinach. Młode współpracownice, którym od dawna chciałabym przekazać cały ten „majdan kalendarzowy” nie mają czasu. Są to osoby pracujące.

– Właśnie o czasie. Wszystkim go brakuje. Podobno w XXI wieku „biegnie” znacznie szybciej, niż w poprzednich wiekach. Proszę opowiedzieć w skrócie, w jaki sposób powstaje kalendarz, dlaczego tak wiele zabiera czasu jego przygotowanie.

Warto podkreślić, że większość ludzi lubi i ceni kalendarze, nawet takie małe, kartkowe. Niektóre z nich są gastronomiczne, inne ogrodnicze, jeszcze inne medyczne itp. Zrozumiałe, że takie jednotematyczne zdzieraki o wiele łatwiej i szybciej wyprodukować. Natomiast nasz kalendarzyk, którego wydawanie w 1993 roku rozpoczęła grupa dziennikarzy „Kuriera Wileńskiego”, został pomyślany jako wielotematyczny, a przede wszystkim wileński. Wówczas, w okresie burzliwego odrodzenia tożsamości narodowej Polaków na Litwie, istniała pilna potrzeba wspomnienia o przeszłości i dziejach naszego miasta, jego zabytkach, wybitnych postaciach historycznych, wielkich Polakach.

Ponadto cała wileńska „przeplatanka” historyczna, a także „przemielone” w niej ludzkie losy, jakże często tragiczne, wymagały przynajmniej krótkiego i dostępnego upowszechnienia wśród zwykłych mieszkańców Wileńszczyzny, często¬kroć absolwentów szkół rosyjskich, niestety, bardzo dalekich od prawdziwej polskiej historii. Tym bardziej, że odczu¬waliśmy chęć zacierania wszelkich śladów polskości Ziemi Wileńskiej przez część litewskich elit intelektualnych. Gdy po kilku latach okazało się, że współczesne pokolenia Polaków Litwy, w trosce o zachowanie swej tożsamości narodowej tworzą własną historię, uczestniczą w życiu politycznym Litwy, zachowały szkolnictwo, mają swoją prasę, twórczość artystyczną i literacką zaczęliśmy też upamiętniać te najnowsze dzieje w „Kalendarzu Rodziny Wileńskiej”. Wiadomo, że dla jego autorów gromadzenie i opracowanie takiego rodzaju informacji jest znacznie trudniejsze i wymagające dużo czasu.

– I co się udało nagromadzić do tej, najnowszej edycji?

Na pierwszych stronach, jak zwykle zamieszczone są wschody i zachody Słońca i Księżyca, daty wydarzeń dawnych i współczesnych, lata urodzin i zgonów wybitnych postaci, daty świąt i uroczystości. Natomiast na drugich, wymagających dziennikarskiej relacji i literackiego opracowania znajdują się krótkie opisy niektórych wydarzeń historycznych, życiorysy polskich twórców i działaczy, najczęściej związanych z Wileńszczyzną i Litwą. Sporo miejsca poświęcamy też dzisiejszym sprawom Polaków na Litwie, twórczości poetów wileńskich, być może nie w każdym przypadku mistrzowskiej, stanowiącej jednak dowód tego, że polskie słowo żyje wśród nas i rozwija się. Nie zostawiamy też bez uwagi listów czytelników. W kalendarzu-2017 czytelnik znajdzie ich sporo, w tym, na najbardziej bolesny temat o zagrabieniu przez władze Wilna legendarnej „Piątki”, najstarszej i najbardziej zasłużonej wileńskiej polskiej szkoły.

Przy okazji pragnę z poczuciem głębokiej satysfakcji po raz kolejny odnotować, że polski naukowiec, dr hab. Zdzisław Gębołyś, obecnie profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy napisał rozprawę naukową o „Kalendarzu Rodziny Wileńskiej”. Była opublikowana w polskiej prasie specjalistycznej. Urywki tej pierwszej i bodaj jedynej rozprawy o małym kartkowym kalendarzu (z pozwolenia autora) wydrukowaliśmy w naszym kalendarzu-2015 w końcu października i listopada. Zawarta w tej pracy pozytywna opinia oczywiście zobowiązuje nas do jak najbardziej starannej pracy nad kolejnymi kalendarzami.

– Porozmawiajmy więc o źródłach, z których czerpiecie materiały do corocznych edycji.

Jeśli chodzi o wydarzenia z ostatniego 25-lecia, to wielce pomocne okazały się książki polskiego naukowca dr. Adama Bobryka „Odrodzenie narodowe Polaków w Republice Litewskiej 1987-1997” oraz „Społeczne znaczenie funkcjonowania polskich ugrupowań politycznych w Republice Litewskiej 1989-2013”. Korzystamy też z litewskich kalendarzy, a ostatnio z krajoznawczej edycji w języku litewskim „100 miejsc Litwy, które musicie poznać”.

Z kolei książkę „Dzieci Katynia”, na podstawie której w kalendarzu 2017 na dwóch kartkach znalazły się informacje o wilniankach – córce i wnuczkach oficera wojska polskiego, majora Bronisława Hołuba, zamordowanego w Katyniu, otrzymałam od autorki, znanej pisarki, poetki polskiej, redaktor „Zeszytów Ciechanowskich” dr Teresy Kaczorowskiej. Poznałam ją w 2015 r. w Wilnie podczas „Maju nad Wilią”. Podjęła się w tej książce, rzec można, nowatorskiego tematu, odnajdując w wielu krajach potomków, czyli dzieci i wnuków ofiar Katynia i opisując ich losy. Korzystam też w pracy nad kalendarzem z cennych edycji Krystyny Adamowicz „Zawsze wierni „Piątce” (wydanej z okazji 70-lecia szkoły) oraz „ Strumieni Rodzica. 60 lat z Wilią”. W tym roku przypadła 20. rocznica wydania przez Związek Pisarzy Litwy antologii w języku polskim zbiorowego autorstwa, w tym też prof. Algisa Kalėdy i św. p. Marii Niedźwieckiej pt. „Litwo, nasza matko miła...”, z której też udało się zaczerpnąć kilka ciekawych informacji.

Należy odnotować, że doskonałym źródłem wzmianek jest nasza wileńska prasa polskojęzyczna. To mit, że nie jest ciekawa. Czytamy ją stale i zawsze znajdujemy coś ciekawego. Rękę „na pulsie” życia polskiego w stolicy i całej Wileńszczyźnie trzyma „Tygodnik Wileńszczyzny”, nie da się wyobrazić naszych realiów bez wielotematycznego „Magazynu Wileńskiego”, jak też dziennika „Kurier Wileński”, tygodnika „Nasza Gazeta”, polskich portali internetowych. Nie ma w tym przesady, gdy mówimy, że są strumieniem ważnej dla Polaków informacji. Warto je dokładniej czytać. Jak dotychczas „Kalendarz Rodziny Wileńskiej”, budowany na tym fundamencie cieszy się zainteresowaniem, jest swego rodzaju kroniką i dokumentem, bo, jak mawiała pewna czytelniczka, „nas nie stanie, kalendarz zostanie”.

Rozmawiała Irena Mikulewicz

<<<Wstecz