Międzynarodowy Polski Festiwal Monospektakli MONOWschód

Osiem spojrzeń na człowieka

– Wilno staje się stolicą polskiego teatru poza granicami Polski – takie stwierdzenie padło w podczas III Międzynarodowego Polskiego Festiwalu Monospektakli w Wilnie MONOWschód. Teatralna uczta trwała trzy dni: w dniach 11-13 listopada widzowie obejrzeli 8 monodramów ze Lwowa, Wilna, Kowna, Warszawy, Krakowa, Żytomierza i Rzeszowa. Pomysł i realizacja festiwali teatralnych należą do Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie i jego kierowniczki Lilii Kiejzik, która już od kilkunastu lat zaprasza do Wilna polskie zespoły teatralne z całego świata.

– Aktor przed publicznością jest sam i tylko od niego zależy, czy jego monolog rozbudzi wyobraźnię widzów, czy do nich dotrze, czy zyska ich akceptację i wywoła aplauz – napisał w liście, skierowanym do uczestników festiwalu Jarosław Czubiński, ambasador RP na Litwie, który objął przedsięwzięcie patronatem. Dziękował też Lilii Kiejzik za „kolejne wymyślone przez nią i zrealizowane przedsięwzięcie.

Z kolei Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie, odniósł się do daty 11 listopada i stwierdził, że to jest symboliczne, iż święto polskiego słowa, jakim jest festiwal, rozpoczyna się w Dniu Niepodległości Polski.

Tu mówi Szwejk

Tak się złożyło, że udział w tegorocznym MONOWschodzie wziął także ambasador Czech na Litwie Bohumil Mazánek. A wszystko za sprawą Szwejka, a raczej spektaklu „Tu mówi Szwejk”, według powieści czeskiego pisarza Jaroslava Haška. Monodram wyreżyserował Sławomir Gaudyn, a w rolę dobrego wojaka Szwejka wcielił się aktor Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie – Edward Kiejzik.

– Dość długo ta sztuka dojrzewała. Najpierw były plany wystawienia jej w 100. rocznicę wybuchu I wojny światowej. Jednak nie wyrobiliśmy się czasowo i dlatego premiera odbyła się dopiero teraz – w rozmowie z „Tygodnikiem” stwierdził Edward Kiejzik.

Premierowy monodram, którego bohaterem jest Józef Szwejk z Królewskich Vinohradów w Pradze, sprzedawca psów i pucybut porucznika Lukaša, został z entuzjazmem przyjęty przez publiczność. Spektakl, podobnie jak i utwór czeskiego pisarza, jest o absurdzie armii i głupocie wojny. Na pierwszy rzut oka głupkowaty Szwejk jest komiczny i zabawny. Natomiast aktor świetnie odtworzył rolę i potrafił połączyć prostoduszność i rubaszność, gadatliwość i stoicki spokój, a także spryt i pogodę ducha swej postaci, która jakoś musi przetrwać wojnę… Widzowie, którzy pamiętają Edwarda Kiejzika z „Zapisków oficera Armii Czerwonej”, mimowolnie porównywali grę w obu sztukach, a zdania były różne. Jednym Edward bardziej się spodobał w roli sowieckiego żołnierza, innym – w roli austriackiego. Tak, czy owak – role militarne mu pasują, a ponad godzinna premiera, która niejednokrotnie wywoływała na sali salwy śmiechu, została nagrodzona przez widzów brawami na stojąco. Wilnianie, którzy nie obejrzeli premiery Szwejka, będą mogli jeszcze to uczynić, gdyż PST zapowiedziało, że spektakl powtórzy.

Podczas festiwalu na deskach teatru na Pohulance wystąpił Teatr Kameralny z Kowna ze sztuką „KOBA” wyreżyserowaną przez Stanislovasa Rubinovasa.

Dziewczyny na chwał

Drugiego dnia na festiwalowej scenie dominowały kobiety – różne, bo każda z innej epoki, ale każda z bagażem tragizmu i doświadczenia. Młode, aczkolwiek wcześnie dojrzałe, których świat marzeń legł w gruzach.

„Sen Nataszy” – sztuka młodej rosyjskiej pisarki Jarosławy Paulinowicz, przywieziona przez Teatr Polski im. J. I. Kraszewskiego z Żytomierza. W rolę młodziutkiej wychowanki domu dziecka wcieliła się Anastazja Warfołomiejewa, zaś sztukę wyreżyserował kierownik teatru i jej ojciec – Mikołaj Warfołomiejew. „Sen Nataszy” – to swoista spowiedź młodej dziewczyny, która większość swego życia spędziła w domu dziecka. To opowieść o zmaganiach, niepowodzeniach i trudnościach napotykanych w życiu sieroty. Pragnienie miłości i bycia tą jedyną jest odgórnie skazane na niespełnienie.

„Bycie żołnierzem wydawało się takie romantyczne”, a brutalna rzeczywistość okazała się jakże inna. Monodram „Inka” wyreżyserowała Milena Tejkowska z Teatru Nowego w Rzeszowie, zaś w rolę żołnierza niezłomnego Danuty Siedzikówny, wcieliła się młoda aktorka Jadwiga Rall z Tarnowa, współpracująca z różnymi teatrami w Polsce, laureatka wielu nagród na festiwalach teatralnych. „Inka” swoją premierę miała przed miesiącem w Kołobrzegu.

– Pisząc ten tekst chciałam pokazać przede wszystkim, jak okrutne jest zderzenie romantycznego mitu o pięknej śmierci za ojczyznę i chrześcijańskich wartości z dramatyczną rzeczywistością – powiedziała reżyser spektaklu Milena Tejkowska.

Aktorka, wcielając się w rolę Inki, niespełna 18-letniej dziewczyny, pokazała, że życiem Danuty Siedzikówny kierowały takie wartości, jak patriotyzm, miłość do Boga i ludzi. Wierność im przypłaciła życiem. Spektakl – to próba odtworzenia myśli, spostrzeżeń bohaterki, która dorosła do śmierci będąc dzieckiem. Danuta Siedzikówna była jedyną kobietą i dzieckiem, na którym władze komunistyczne wykonały wyrok śmierci. Sztukę przybyła obejrzeć młodzież polskich szkół. Po spektaklu uczniowie twierdzili, że przedstawienie zrobiło na nich ogromne wrażenie.

„Niezależni twórcy” z Krakowa przywieźli do Wilna monodram „Kołysanka dla Ofelii” (wg W. Szekspira, G. Buchner, S. Wyspiańskiego) w wykonaniu Elżbiety Lewak i reżyserii Weroniki Kuśmider. Spektakl powstał z okazji 400. rocznicy śmierci Williama Szekspira i został pokazany już w wielu miastach Polski.

Romantyczni błaźni

Z kolei w niedzielę, ostatniego dnia festiwal zdominowały męskie role aktorskie. Lubiany przez wilniuków i od lat współpracujący z PST w Wilnie Polski Teatr ze Lwowa wystawił „Yorick, czyli spowiedź błazna” według dramatów W. Szekspira, w reżyserii Zbigniewa Chrzanowskiego. Wykonawcą był Wiktor Lafarowicz.

W ramach przeglądu festiwalowego do Wilna zawitał Stanisław Górka (kojarzony dla wielu z postacią Zbyszka w serialu „Plebania”), z którym PST współpracuje od wielu lat. Tym razem postacią aktora był stolarz – smakosz życia, który kocha dobre jedzenie, wino i kobiety. „Colas Breugnon”, według powieści Romain Rollanda – to spektakl zaprezentowany przez „Towarzystwo Teatralne Pod Górkę” z Warszawy. Spektakl wyreżyserował Tadeusz Wiśniewski. Monodram był zabawny i lekki, zaś aktor frywolny, ale nie wulgarny, prosty, ale nie prostacki, mądry, ale nie przemądrzały. Przedstawił historię wieśniaka w taki sposób, że chce się żyć i świętować to życie razem z nim. Dużo było humoru i delikatnej ironii. Całość uzupełniły ballady Georgesa Brassensa, które brzmiały niezwykle aktualnie, wywołując u zebranej publiczności zarówno szczery uśmiech, jak i zadumę.

W Wilniusie z duszą na ramieniu

Jestem teraz w Wilniusie, nasz batalion stoi w koszarach przy ulicy Wiłkomierskiej. Nigdy nie przypuszczałem, że ten tekst wypowiem w Wilnie i w dodatku na deskach legendarnego Teatru na Pohulance – powiedział polski aktor Piotr Cyrwus tuż po zagraniu monodramu „Zapiski oficera Armii Czerwonej”, wyreżyserowanego przez Tomasza Obarę, który zwieńczył III „MONOWschód”.

Cyrwus, kojarzony przez wielu z rolą Ryśka Lubicza z serialu „Klan”, zagrał starszego lejtnanta Michaiła Zubowa, który w 1939 roku z Armią Czerwoną, wkracza na Wileńszczyznę.

– Ten monodram zrobiłem jeszcze będąc w Teatrze STU, kiedy wojska radzieckie stały w Polsce. Dostałem tylko wyróżnienie, bo jeden krytyk z Łodzi napisał, jak zdolny młody aktor może tak nienawidzić Związek Radziecki – powiedział Cyrwus po spektaklu. Aktor zaznaczył, że może i nienawidził ZSRR, ale nie ludzi i nigdy nie marzył z kolegą Obarą, żeby robić sztukę przeciw komukolwiek. Podkreślił, że monodram poświęcili ofiarom represji w Polsce Ludowej. Jego zdaniem, ten monodram jest ponadczasowy, gdyż mówi o człowieku zniewolonym przez totalitaryzm. Zaakcentował też, że dzisiaj również ludzie są narażeni na rozmaite pokusy, mogą popaść w swoje zniewolenia: rozmaite ideologie, używki, sekty itd.

– Miałem duszę na ramieniu, jak grałem cały monodram na wileńskiej scenie: zupełnie co innego ze mną się działo, niż podczas występów gdzieś w Polsce – podkreślił aktor, który nawiązał współpracę z PST latem br., gdy prowadził dla aktorów z Wilna warsztaty do spektaklu „Zabawa” według Mrożka. Przyznał, że bardzo go cieszą spotkania z aktorami-amatorami, którzy całe serce wkładają w swoją pasję – teatr. Ubolewał, że mógł dotrzeć tylko na jeden wieczór festiwalowy do Wilna, ale, jak dodał, „wszystko by oddał, żeby jeszcze raz tu przyjechać”. A taka okazja może się wkrótce nadarzyć. Cyrwus oznajmił, że być może uda mu się przybyć do Wilna na premierę spektaklu „Zabawa” wg Sławomira Mrożka, będącego wynikiem wspólnej pracy jego i PST. Dodał też, że w Teatrze Polskim jako reżyser też ma premierę „Zabawy” Mrożka, więc ciekawe byłoby skonfrontowanie obu spektakli na wileńskiej scenie.

Drogi dochodzenia do człowieka

Podczas festiwalu Polskie Studio Teatralne zaprosiło uczestników na prezentację nowego albumu „Pięćdziesiąt i pięć”. To już druga publikacja o teatrze, w której znalazły się fotografie opatrzone tekstem autorstwa Mirosławy Naganowicz.

– Ten album miał być wydany przed rokiem, z okazji naszego 55. jubileuszu. Ale mieliśmy tak wiele roboty, że spóźniliśmy się. Więc prezentujemy go przy okazji MONO­Wschodu. Książka trochę spóźniona, ale jest – powiedziała Lilia Kiejzik.

Mirosława Naganowicz zwróciła uwagę, że „Pięćdziesiąt i Pięć” to swoista kontynuacja pierwszego wydania, ma nawet podobną szatę graficzną. Poświęcona jest przede wszystkim dorobkowi teatru w ciągu ostatnich pięciu lat, ale niepominięte jest też półwiecze działalności. Autorka najwięcej uwagi i miejsca poświęciła założycielce i wieloletniej kierownik Polskiego Zespołu Dramatycznego przy Klubie Pracowników Łączności w Wilnie Janinie Strużanowskiej oraz obecnej kierownik Lilii Kiejzik, kierującej zespołem już 30 lat.W prezentacji jubileuszowego wydania udział wzięła córka Janiny Strużanowskiej – Hanna Strużanowska-Balsienė, która podzieliła się z zebranymi wspomnieniami o swojej mamie.

Dorobek ostatnich 5 lat teatru – to 11 spektakli i podobna liczba imprez okolicznościowych oraz 5 festiwali.

– Osiem różnych spojrzeń na człowieka, z jego dążeniami, marzeniami, uczuciami i wartościami. Osiem jakże różnych, a jakże odkrywczych dróg w dochodzeniu prawdy o człowieku zaprezentowano w przedstawieniach festiwalowych. Monodram jest wyzwaniem dla każdego wykonawcy. Dobry tekst to połowa sukcesu, druga połowa to warsztat aktorski oraz niezwykła umiejętność rozbudzenia wyobraźni widza i zauroczenia. Udało się tym razem ośmiokrotnie – podsumowała tegoroczny festiwal aktorka Polskiego Studia Teatralnego dr Henryka Sokołowska podczas ceremonii zamknięcia. Dodała, że monodram jest wymaganiem również dla widza, bo tylko wytrawny widz zechce i potrafi przyjąć konwencję teatru jednego aktora.

Zgodnie z tradycją zamknięcia festiwalu dokonał Konsul Generalny RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, który podkreślił, że impreza ta pozostanie w pamięci, a publiczność już będzie czekać na następne, których oby było najwięcej.

Iwona Klimaszewska,
Teresa Worobiej

Na zdjęciach: wojak Szwejk (Edward Kiejzik) kota gałgana próbował zaprzyjaźnić z kanarkiem; Inka (Jadwiga Rall) dorosła do śmierci będąc dzieckiem; lejtnant Zubow (Piotr Cyrwus) został zniszczony przez system totalitarny.
Fot.
Teresa Worobiej

<<<Wstecz