Bajkopisarz Łukasz Barnady gościł w „Wilii”

Spotkałam bajarza, co bajki opowiadał...

Chwytał każdego za duszę, wprawiając w stan euforii, unosząc w zachwyt zdumione oczy, a usta wydawały okrzyk podziwu – opis emocji towarzyszących spotkaniom z bajarzem nie jest bynajmniej przesadzony. Potwierdzają to dzieci ze szkoły-przedszkola „Wilia”, bo po spotkaniu z bajarzem długo nie mogły wyjść z podziwu, że tak można przeżywać znane i nieznane opowieści.

Łukasz Bernady na co dzień mieszka w Szamotułach, w województwie wielkopolskim. Z wykształcenia jest polonistą i muzykiem. Pracuje jako redaktor w wydawnictwie edukacyjnym. Ale najważniejsze jego zajęcie i pasja, to tworzenie baśni i legend, głównie z okolic miejsca zamieszkania. Wydał baśniowe opowieści o wodociągach w Szamotułach, o historii miejscowości Pniewy, o dolinie Samy. Opublikował też wiersze w antologii poezji „Niebieskie krzesło”.

Pisze dla dzieci i dla dorosłych, nie tylko by odkurzyć zapomniane legendy, ale pobudzić wyobraźnię, ukazać bogactwo tradycji i... zainspirować do zwrócenia uwagi na spuściznę przodków.

– Zachęcam do własnych poszukiwań, bo wydawane zbiory wykorzystują zaledwie cząstkę bogatego folkloru każdego regionu. Na podstawie zapisków rozproszonych w starych czasopismach, pracach naukowych i książkach, można znów ożywić to, co zapomniane – opowiada najsłynniejszy w Polsce bajarz.

Na nowo o tym, co stare

Pomysł zaproszenia opowiadacza bajek do Wilna zrodził się w głowie wychowawczyni kl. II A, Łucji Gornatkiewicz. Zafascynowana polskim słowem dokłada wszelkich starań, by jej uczniowie znali dobrze polską literaturę i sztukę. Na lekcjach „przemyca” ciekawostki, wzbudza zainteresowanie i uświadamia dzieciom, że Polak na Litwie (z dobrą znajomością języka litewskiego oczywiście) – to brzmi dumnie.

– Kontakt dzieci z poprawnym i pięknym językiem polskim jest niezwykle ważny, dlatego kiedy dowiedziałam się, że po Polsce krąży bajarz, postanowiłam zaprosić go do nas. To było niesamowite spotkanie. Wprowadził dzieci do świata baśni pisanych specjalnie dla nich i przedstawiał je w niebanalny sposób. Angażował dzieci zmuszając je tym samym do skupienia, bo w każdej chwili mogło pojawić się kolejne zadanie – a to trzeba obudzić smoka, prowadzić karetę, a nawet... spać albo trzymać się za ucho czy nos, fantastyczny czas – opowiadała pani Łucja podkreślając, że cel został osiągnięty, bo dzieci już pytają kiedy będą mogły przeczytać inne bajki pana Łukasza.

Nadzieja na spotkanie

Podczas jednej lekcji bajarz opowiedział cztery bajki. Można pokusić się o stwierdzenie, że zahipnotyzował dzieci, bo nie spuszczały z niego oczu i chłonęły każde słowo. Rozmarzona Oliwia widziała siebie w roli królewny, a Szymon i Dominik rozprawiali się z piratami. Jak z czarodziejskiego kapelusza wyciągały z bajki coś dla siebie, by potem opowiedzieć rodzicom, że ta lekcja, to dopiero była przygoda!

Bardzo szkoda, że pobyt pana Łukasza był tak ograniczony czasowo, a przecież tyle dzieci czeka jeszcze na polskie bajki. Nie gaśnie jednak nadzieja, że w przyszłości można będzie zorganizować takie spotkania na większą skalę. Zwłaszcza, że jak podkreśliła pani Łucja, w repertuarze bajarz ma również bajki dla dorosłych słuchaczy. Pan Łukasz „rozwitując się” z „Wilią” zapewnił, że jeszcze do Wilna wróci, bo zostawia tu cząstkę siebie. A dzieci i wychowawcy są fantastyczni, w dodatku gwara wileńska chwyta za serce. Kto wie, może przywiezie nam bajki osadzone w naszych, wileńskich, realiach?..

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: Łukasz Barnady nie tylko pisze ciekawe opowieści dla najmłodszych, ale też potrafi je opowiadać z wielką pasją.
Fot.
Łucja Gornatkiewicz

<<<Wstecz