Korespondencja z Macedonii
Matka Teresa ze Skopje
W Skopje, stolicy Macedonii (w l. 1945-1991 r. w granicach Jugosławii), na starym dworcu kolejowym wisi zatrzymany zegar, niezmiennie pokazujący ten sam czas: 5.17. To pamiątka po trzęsieniu ziemi, jakie w 1963 r. nawiedziło miasto leżące nad rzeką Vardar. Taką pamiątką jest też uszkodzona lewa strona budynku dworcowego. W odbudowie miasta brał udział międzynarodowy zespół, w tym dwóch Polaków – Adolf Ciborowski i Stanisław Jankowski, absolwenci Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.
Skutki kataklizmu były opłakane, gdyż uległo zniszczeniu ponad 70 proc. zabudowy. Pisano, że z samolotu wszystko wyglądało jak po bombardowaniu. Między innymi dom rodzinny, w którym przyszła na świat św. Matka Teresa z Kalkuty. Legł w gruzach także stojący w pobliżu kościół rzymskokatolicki pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, w którym została ochrzczona. To właśnie na jego miejscu w 2009 r., w związku ze zbliżającą się 100. rocznicą urodzin laureatki Pokojowej Nagrody Nobla (1979), zbudowano Dom Pamięci Matki Teresy. W jego bryle jakby zastygło „przytłoczone brzemieniem życie, która poświęciła służbie najuboższym z ubogich”. Wygląda trochę dziwacznie, bo naśladuje dziewiętnastowieczny domek osmański (święta urodziła się w czasach Imperium Osmańskiego), a ornamentykę ma hinduską, przypominającą potomnym o charytatywnej działalności Matki Teresy w Indiach. Natomiast na górnym piętrze mieści się oszklona kaplica katolicka, w której odbywają się nabożeństwa.
Dziś, w niespokojnych czasach sporów na tle kulturowo-religijnym, może wydać się nawet nieprawdopodobne, że w stolicy kraju, w którym przeważa chrześcijaństwo prawosławne i islam, a katolicyzm obok protestantyzmu i religii żydowskiej jest tylko niewielką wysepką, nad górującymi ponad miastem górami Wodno w najwyższym ich miejscu (1066 m) stoi 66-metrowy krzyż katolicki. Co więcej, na ścianach najważniejszych budynków państwowych, ale też na bibliotekach, muzeach i teatrach, umieszczono tablice pamiątkowe z wizerunkiem i cytatami z wypowiedzi „Majki Teresy” o niesieniu pomocy ubogim i potrzebującym. Ba, nawet w dzielnicy muzułmańskiej miasta rodzinnego Świętej widziałam zawieszony jej ogromny portret. Najwyraźniej bieda doskwiera niezależnie od narodowości i wyznawanej wiary, a pomoc jest bardzo oczekiwana.
Słowo „majka” po macedońsku znaczy „matka”. Ileś lat wstecz (jeszcze nie wiedząc o tym, że macedoński i bułgarski kulturowo są ze sobą zbliżone) w sofijskim hotelu usłyszałam jak pewna Rosjanka prosiła o interwencję recepcjonistkę: „U mienia upała s bałkona na drugoj bałkon moja majka” – mówiła. Usłyszała: „Minutku, szczias wyzowiem skoruju”. Dopiero po jakimś czasie kobiety doszły do porozumienia wyjaśniając sobie, że „majka” po rosyjsku to podkoszulek (a po bułgarsku-matka) i żadne pogotowie nie jest potrzebne.
„Czuję się obywatelką Skopje, miasta, w którym się urodziłam, ale należę do świata” – powiedziała o sobie Majka Teresa odwiedzając swoje rodzinne miasto w 1980 r. Kanonizowana 4 września br., beatyfikowana za pontyfikatu Jana Pawła II w 2003 r., na całym świecie ma swoich zwolenników i przeciwników. Zarzuca się jej, że „wyciskała” pieniądze na swoją działalność misyjną, że była zdecydowaną przeciwniczką aborcji (kto nie rodził, nie jest w stanie zrozumieć problemów rodzących), że w prowadzonym przez nią hospicjum nie podawano leków przeciwbólowych, że siostry założonego przez nią w 1950 r. Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości dbały o przyjęcie Boskiej Eucharystii przez umierających niekatolickich wyznań. Daj światu, co masz najlepszego, a dostaniesz od świata po głowie. Mimo wszystko daj światu, co masz najlepszego (św. Matka Teresa z Kalkuty).
Ze znajomym Hindusem umawiamy się w Skopje „kaj Majka Teresa”, czyli pod Matką Teresą. Spotykamy się przed pomnikiem Świętej przy Domu Pamięci wybudowanym na jej cześć. Od niego właśnie się dowiedziałam, że otrzymany przez Świętą jeszcze za życia Order Bharat Ratna (Klejnot Indii) jest w Indiach najwyższym cywilnym odznaczeniem państwowym, przyznawanym obywatelom za wybitne osiągnięcia na polu polityki, nauki i kultury bądź za działalność społeczną. Matka Teresa (jako jedna z trojga obcokrajowców) otrzymała go za działalność humanitarną, za obronę bezbronnych i niesienie pomocy ubogim.
Gdyby tak nie było – opowiada Dayaram, nie dostałaby też państwowej ziemi pod budowę hospicjum, które prowadziła. Kiedy zmarła, jej ciało było wystawione w rzymskokatolickim kościele św. Tomasza przez cały tydzień na widok publiczny, by ludzie mogli się ze zmarłą pożegnać. Z tą, która w naszym kraju niosła pomoc ludziom niezależnie od narodowości i wyznawanej religii (a mamy ich przecież kilka). Była tu przywieziona i odwieziona na tej samej lawecie, co w swoim czasie Mahatma Gandhi. Rodziny umierających były wdzięczne Matce Teresie, że katolikom organizowała ostatnie namaszczenie, wyznawców hinduizmu polewała wodą z ich świętej rzeki Ganges, a islamistom czytała fragmenty Koranu. Na jej rękach umierali więc także niechrześcijanie, niewierzący, agnostycy.
Państwowego pogrzebu w Indiach dostępują tylko nieliczni. To naprawdę wyróżnienie szczególne, na które trzeba sobie zasłużyć. Matka Teresa ogółem przeżyła 87 lat, z czego 58 w Indiach. Z urodzenia skopjanka, miała w żyłach albańską krew, obywatelstwo indyjskie, ale do końca życia głównie posługiwała się językiem angielskim, choć znała język bengali i hindi. Jest pochowana w Domu Misjonarek w Kalkucie, który to na emigracji zastąpił jej dom rodzinny.
Jak podają encyklopedie i oficjalna strona Watykanu, ojcem przyszłej świętej był Nikollë Bojaxhiu, Albańczyk z pochodzenia, a matką – Drana. A przyszła misjonarka Matka Teresa przed wstąpieniem do zakonu nazywała się Agnes Gonxha. Prawdopodobnie są to zapisy zgodne z językiem albańskim. Jednak jako historyk zawsze szukam dokumentów i nimi się kieruję. A zachowana w Skopju metryka mówi o tym, że urodzona 26 sierpnia, a ochrzczona dnia następnego córka Dranji i Koli Bojagija na chrzcie otrzymała imiona Ganda Agnes. W 1910 r., czyli w roku przyjścia na świat przyszłej Matki Teresy, jej rodzinne miasto było w granicach państwa Osmanów.
Ojciec Gandy, z zawodu kupiec, z zamiłowania polityk i społecznik, był aktywnym członkiem komitetu parafialnego kościoła rzymskokatolickiego, działaczem katolickim. Było więc na kim się wzorować. W dzienniczku Ganda zanotuje: Rodzina, która się modli, to rodzina szczęśliwa, nigdy się nie rozpada; W rodzinie kocha się tak, jak kocha Bóg: jest to miłość, którą wszyscy dzielą się nawzajem. Do Pierwszej Komunii św. dziewczynka poszła w wieku 5 lat, sakrament bierzmowania przyjęła w wieku lat 8. Uzdolniona muzycznie (m.in. grała na mandolinie) należała do chóru kościelnego, brała udział w organizowanych imprezach, pisała wiersze, współpracowała przy wydawaniu gazetki kościelnej.
Po przedwczesnej śmierci ojca (zmarł w wieku 45 lat otruty przez komunistów) żyjąca dotąd w dostatku żona z nieletnimi dziećmi (Ganda miała starszego brata Lazera i młodszą siostrę Agę) cierpiała biedę. Mimo to wdowa nie przestała w swoim domu przyjmować uboższych od siebie i nimi się opiekować. Swoje pociechy pouczała: Gdy robicie coś dobrego, róbcie to bez hałasu. Ganda nigdy też nie zapomniała słów powtarzanych przez zmarłego ojca: Moje dzieci, nie bierzcie do ust nawet kęsa, jeżeli wcześniej nie podzieliliście się z innymi. Nieprzypadkowo więc dziewczynka, którą świat po latach poznał jako Matkę Teresę z Kalkuty, została „wolną zakonnicą z krzyżem ubóstwa na różańcu”, wpajającą bezradnym, że „tylko wiara pomaga nam przetrwać”. „Matka”, bo opiekując się sierotami i bezdomnymi dla niejednego nią była; „z Kalkuty”, bo swoje powołanie jako misjonarka znalazła w hinduskiej stolicy stanu Bengalu Zachodniego, czwartym co do wielkości mieście Indii.
Najpierw jednak została zakonnicą irlandzkiego Zgromadzenia Sióstr Loretanek. Do klasztoru wstąpiła nie tylko z pobudek religijnych, lecz także z powodu ciężkiej sytuacji materialnej.
Biedni od urodzenia łatwiej znoszą swoją sytuację niż doświadczający jej ci, którzy wcześniej żyli w dostatku. Również śmierć ojca była dla dziewczynki wielkim szokiem. Miała przecież zaledwie 9 lat. Otuchy szukała w kościele, stając się coraz bardziej pobożna. Po osiągnięciu pełnoletniości, z bagażem nieszczęśliwej pierwszej miłości, dzięki pomocy jezuitów wyjechała na naukę do Instytutu Błogosławionej Dziewicy Maryi w Rathfarnham k/Dublina. Instytut, przyjmujący panny z dobrego domu, kształcił angielskojęzyczny personel zakonny dla szkół w Indiach, które były wtedy jedną z kolonii brytyjskich.
Liliana Narkowicz
Na zdjęciach: pocztówka z Matką Teresą i kościołem, w którym przyszła święta została ochrzczona i pod opieką którego dojrzała do decyzji wstąpienia do zakonu; Dom Pamięci Matki Teresy w jej rodzinnym mieście powstały w 2009 r.
Fot. archiwum autorki
(Cdn.)