Uroczystości ponarskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie

Głos wołający o prawdę i pamięć

Członkowie Stowarzyszenia Rodzina Ponarska w dniach 23-26 września wspominali tych ludzi, dla których Ponary stały się miejscem zagłady.

Oddali hołd zamordowanym tu Polakom, i tym, którzy przeszli piekło katowni na Ofiarnej i na Łukiszkach: złożyli kwiaty i zapalili znicze przy obelisku na ul. Ofiarnej, miejscu męczeńskich przesłuchiwań aresztowanych, stanęli przed bramą więzienia na Łukiszkach. Uczcili pamięć profesora Kazimierza Pelczara – światowej sławy onkologa, który został zamordowany w Ponarach –złożeniem kwiatów pod tablicą na ulicy Połockiej (tutaj znajdował się szpital). Na Cmentarzu Bernardyńskim zapalili znicze na symbolicznym grobie jednego z najmłodszych straceńców Henryka Pilścia, a pamięć zamordowanego kapłana-patrioty ks. Romualda Świrkowskiego uczczili przez umieszczenie tablicy w kościele pw. Ducha Świętego.

Byli również w Zułowie, miejscu urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, by tam w Alei Pamięci Narodowej zapalić znicze i złożyć kwiaty przy steli i dębie pamięci ofiar Ponar oraz oddać cześć Naczelnikowi Państwa Polskiego.

Przybyli z Polski członkowie Rodziny Ponarskiej uczcili też pamięć Żydów, którzy byli obywatelami RP i ponieśli męczeńską śmierć w Ponarach. W lesie ponarskim zostało zamordowanych około 70 tys. obywateli RP, narodowości żydowskiej i około 20 tys. polskiej.

Rodziny ofiar pamiętają o zbrodniarzach

Stowarzyszenie Rodzina Ponarska, skupiająca dziś około 100 osób, co roku organizuje akcję pamięci zagłady wilnian – Polaków i Żydów.

Założycielka Stowarzyszenia Rodzina Ponarska Helena Pasierbska całe swoje życie poświęciła ujawnieniu prawdy o zagładzie Polaków w Ponarach w latach 1941-1944. Sama była więźniem na Łukiszkach i, jak napisała w swej książce pt. „Ponary i inne miejsca męczeństwa na Wileńszczyźnie w latach 1941-1944”: „mam osobiste zaangażowanie, wynikające z zobowiązania wobec moich koleżanek i kolegów, którzy ponieśli przedwczesną męczeńską śmierć, podczas gdy ja pozostałam, pomimo że mogłam podzielić ich los”…

Kontynuatorem dzieła śp. Heleny Pasierbskiej jest obecna prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska Maria Wieloch, w Ponarach został zamordowany jej ojciec. Był więźniem na Łukiszkach, potem na ul. Ofiarnej, (byłej siedzibie gestapo i litewskiej Saugumy), aż 18 lutego 1943 roku podzielił los zamordowanych Polaków wileńskich. A byli wśród nich księża, profesorowie uniwersytetu, naukowcy, lekarze, młodzież studencka, gimnazjaliści, członkowie organizacji Związek Wolnych Polaków, czy działający w konspiracji akowcy.

O tym, jak przebiegały wymienione powyżej uroczystości informowaliśmy czytelników „Tygodnika” w poprzednim numerze. Dziś o dwóch wielce znaczących przedsięwzięciach: Apel Pamięci, który odbył się w kwaterze polskiej na miejscu kaźni w Ponarach oraz o konferencji naukowej na temat: „Zbrodnia ponarska – tragiczna konsekwencja okupacji Wileńszczyzny”.

By młodzież też wiedziała

W ostatnim dniu uroczystości pamięci – powtórny wyjazd do Ponar. W kwaterze polskiej odbyła się uroczystość, niczym brocząca rana pamięci o niewinnie zamordowanych w Ponarach ludziach. Przybyli zarówno członkowie Stowarzyszenia Rodzina Ponarska, organizatorzy, dyplomaci polscy na czele z ambasadorem RP na Litwie Jarosławem Czubińskim, jak też zwykli wilnianie. Obecni też byli harcerze wileńscy, uczniowie, co jest szczególnie ważne. Pani Wieloch podkreśla, że chodzi o to, by dzisiejsza młodzież znała historię, wiedziała, co znaczą Ponary dla ludności polskiej Wilna i Polski. „Uroczystość ta jest dowodem na to, iż pamięć o ofiarach zbrodni ponarskiej jest żywa, mimo trwającego przez dziesięciolecia milczenia o tej kaźni” – powiedziała prezes zagajając apel.

Podczas Mszy polowej koncelebrowanej przez księży: Henryka Naumowicza, Józefa Aszkiełowicza i Jerzego Witkowskiego, modlono się za pomordowanych. Złożono wieńce, zapalono znicze.

Podczas apelu przeczytano list od ministra kultury i dziedzictwa narodowego RP Piotra Glińskiego, który objął honorowym patronatem obchody Dnia Ponarskiego na Wileńszczyźnie. Minister podkreślił, że Ponary zostały prze¬kształ¬cone przez Niemców w największe miejsce kaźni na Ziemiach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. Odczytano też list od Jana Józefa Kasprzyka, pełniącego obowiązki szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Udział w uroczystości wziął także przewodniczący AWPL-ZChR, poseł do Parlamentu Europejskiego Waldemar Tomaszewski, poseł na Sejm Litwy, prezes ZPL Michał Mackiewicz.

Warta honorowa, którą pełnili harcerze, nadała tej czołowej uroczystości pamięci, szczególnej wymowy.

Najbardziej nielubiani na Litwie

Obchody Dnia Ponarskiego w Wilnie uwieńczyła konferencja na temat „Zbrodnia ponarska – tragiczna konsekwencja okupacji Wileńszczyzny”, która odbyła się w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Zebrani w wielkim skupieniu słuchali wykładów i refleksji ludzi, którzy o Ponarach wiedzą bardzo wiele, bo i swoje prace naukowe czy kronikarskie poświęcili tematowi zagłady wilnian w Ponarach. Nie da się ukryć, że największą niespodziankę sprawiła obecność autorki książki „Mūsiškiai” („Nasi”) Rūty Vanagaitė oraz Efraima Zuroffa, dyrektora Centrum Wiesenthala w Jerozolimie, koordynatora poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich (w Ponarach został zamordowany jego dziadek). Jak zaznaczyła ta odważna kronikarka, nawiązując do reakcji społeczności litewskiej na książkę: „Jeśli Zuroff jest najbardziej nielubianym na Litwie Żydem, to też ja jestem najbardziej nielubianą Litwinką”.

W konferencji wzięli też udział dr hab. Jarosław Wołkonowski, dyrektor Państwowego Muzeum Żydowskiego im. Gaona w Wilnie Jasza Markas Zingeris oraz kierownik ekspozycji w Muzeum Ponarskim Zigmas Vitkus.

Konsul generalny Ambasady RP, radca-minister Stanisław Cygnarowski przeczytał list od ambasadora Jarosława Czubińskiego. „Ogrom ponarskiej zbrodni, bezmiar nieszczęścia wywołany tą hekatombą i znacząca cisza panująca wokół dołów śmierci na Ponarach powodują, że mimo upływu lat po raz kolejny słyszymy silny polski głos wołający o prawdę i pamięć. Składamy hołd wszystkim ofiarom Ponar, naszym rodakom, ich cierpiącym do dziś rodzinom. Jest szczególnie ważne, by to świadectwo i pamięć docierały także szeroko do Litwinów, by i oni wiedzieli, co naprawdę wydarzyło się w Ponarach, a także za czyją sprawą”… – napisał ambasador.

Dr hab. Jarosław Wołkonowski, profesor Uniwersytetu w Białymstoku przypomniał historię Paktu Ribbentrop-Mołotow i skutki tej zmowy znanej jako „czwarty rozbiór Rzeczypospolitej”. Wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich zaczęła się zagłada Żydów. Mówił o perfidiach kolaborantów litewskich, którzy w swych raportach o mordowaniu Żydów nie posługiwali się zwrotem „rozstrzelać”, ale coś w rodzaju „przyjął z Łukiszek 180 Żydów”, „wyprowadził do pracy…”.

Okupanci unikali dokumentowania zbrodni, dlatego jest problem z ujawnieniem, ilu Polaków tak naprawdę zostało zamordowanych w Ponarach – mówił Wołkonowski.

Pytania zwykłej kobiety

Rūta Vanagaitė swe wystąpienie zaczęła od tego, że jest zwykłą kobietą, wychowaną w czasach sowieckich i 25 lat żyjącą w czasach niepodległej Litwy. Często słyszała, że naród litewski to naród męczenników, a potem, że to naród bohaterów. Ale nigdy nie słyszała nic o Ponarach, o zagładzie Żydów. Pewnego razu była uczestnikiem konferencji litewskich historyków, gdzie mówiło się o tym, kto faktycznie zabijał Żydów. A zabito ponad 200 tys. ludzi narodowości żydowskiej. Zaczęła więc zbierać materiał i nurtowała ją myśl, gdzie podziały się rzeczy tych dwustu tysięcy Żydów. Może u jej dziadków, może u innych ludzi? Gdzie się podział majątek tych ludzi? „Dowiedziałam się, że wojsko litewskie witało Niemców z otwartymi ramionami, że cały litewski system składający się z 20 tys. osób służył 600 Niemcom, że utworzone 12 batalionów litewskich do mordowania Żydów, gdy sami Niemcy byli obecni przy egzekucji tylko z aparatami fotograficznymi w ręku. Czy Litwini o tym wiedzą?” – mówiła Vanagaitė.

Razem z Zuroffem odwiedzili ludzi, którzy mogli pamiętać o rozstrzeliwaniu w Ponarach i nie tylko w Ponarach. Odwiedzili 35 miejscowości na Litwie i 5 na Białorusi. Rezultatem tej praca stała się książka „Mūsiškiai”, która na Litwie wywołała wiele kontrowersji. Co prawda, nie chciało jej początkowo wydać żadne wydawnictwo, ale gdy wydano w niewielkim nakładzie 2 tys. egzemplarzy, z półek księgarni znikła w ciągu 1,5 dnia. Potem kilkakrotnie jeszcze wznawiano, aż nakład wzrósł do 19 tys. „Niezależnie od opinii niektórych, moje dzieci są ze mnie dumne. A to bardzo ważne!”.

Efraim Zuroff w swym wystąpieniu powiedział, że przez wiele lat przekonuje rząd litewski, by zbrodniarze II wojny światowej stanęli przed sądem. Niestety, wielu z nich wyjechało do Stanów Zjednoczonych, do innych państw, w ten sposób nie zostali ukarani. Uniknęli kary Aleksandras Lileikis, Kazys Gimžauskas i inni. Według niego, rząd litewski minimalizuje udział Litwinów w zbrodniczej akcji podczas II wojny światowej.

Prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska Maria Wieloch dziękując zebranym i przemawiającym zaznaczyła, że były prezydent Litwy Algirdas Brazauskas jako głowa państwa przeprosił Żydów za litewskie kolaborowanie z Niemcami, niestety Polska czeka na przeproszenia Litwy.

Mama nigdy nie mówiła

W konferencji jako gość wzięła też udział przybyła z Izraela Marta Tamara Ben Amram, która jako małe dziecko wraz z mamą Heleną Widuczańską i nianią Anastazją Wojtkiewicz ukrywane przeżyły straszliwy czas okupacji niemieckiej w domu państwa Strużanowskich. Gospodyni domu Janina Strużanowska, mając sama dwoje dzieci, chowała dwie rodziny żydowskie. Dopiero teraz pani Janina została pośmiertnie nagrodzona wysoką nagrodą Litwy Krzyżem za Ratowanie Życia. Nagrodę odebrała jej córka Hanna Strużanowska-Balsienė.

Pani Marta była bardzo przejęta tym, co usłyszała na konferencji. „Nawet nie wiem dlaczego, ale moja mama nigdy nie mówiła o tych przeżyciach, które były dane naszej rodzinie. A przecież w Ponarach zginął mój ojciec i dziadkowie. Jednak nie myślałam, że skala tego przestępstwa jest tak ogromna i tak okrutna” – powiedziała „Tygodnikowi”.

Pani Marta ukończyła studia z matematyki stosowanej i w tej dziedzinie pracowała. Ogromną serdecznością do dziś darzy swoją nianię z okresu wileńskiego Anastazję Wojtkiewicz. „Była to osoba bardzo religijna i często prowadziła mnie do kościoła, a moja mama nigdy tego nie zabraniała”.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: Maria Wieloch, prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska, podczas Apelu Pamięci; pozdrowienie dzisiejszych wileńskich harcerzy.
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz