Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” na wileńskiej scenie

Najbardziej śląski i polski

Po 11-letniej przerwie Zespół Pieśni i Tańca im. St. Hadyny „Śląsk” znowu przybył do Wilna, by zachwycić widza kunsztem artystycznym. „Duchowa uczta dla zmysłów” – w taki sposób określili widzowie koncert, na który złożyły się najbardziej rozpoznawalne utwory polskiego folkloru, jak krakowiak, polonez, kujawiak, mazur, oberek, czy też tańce podhalańskie. Przeplatane ludowymi piosenkami i tańcami regionalnymi, charakterystycznymi dla Śląska, złożyły się na niesamowitą feerię muzyki, werwy, barwy i – wreszcie – perfekcji w każdym kroku i dźwięku.

Dwa koncerty w sali Compensa w Wilnie, w sobotę 1 października, obejrzało prawie dwa tysiące widzów. Publiczność, zróżnicowana wiekowo, gromkimi brawami nagradzała każdy występ, podczas niektórych numerów brawa nie milkły na przeciągu całego popisu.

– Takiego koncertu jeszcze w życiu nie widziałyśmy. Artyści zadziwili precyzją i lekkością, czasem miałyśmy wrażenie, że od ich tańczenia bolą nas nogi – w rozmowie z „Tygodnikiem” podzieliły się wrażeniami kuzynki Emilia i Natalia Urbanowicz, do niedawna uczestniczki zespołu „Wilia”. Zresztą na koncercie nie brakowało młodzieży zrzeszonej w lokalnych zespołach. Ta ich obecność cieszy, a także pozwala na śmiałe przypuszczenie, że potrafią docenić profesjonalizm i uczą się od najlepszych.

Zwiewne jak chusteczki

Sztandarowy taniec – chustkowy – „Śląsk” wystawił już na początku. Prawie 2-godzinny koncert zapierał dech w piersiach, a publiczność z przekonaniem twierdziła, że nie spostrzegła upływu czasu. W każdym kroku precyzja, nienaruszona symetria, tańczący chórzyści – takiego wykonania polskich pieśni i tańców „na ludową nutę” w Grodzie Giedymina nie było dawno. Nie mogło się obyć bez tak znanych i lubianych: „Karolinki”, „Gdybym ci ja miała skrzydełka jak gąska”, czy też „Pije Kuba do Jakuba”. A jak zaśpiewali chłopcy o „krakowiankach, co to słodkie oczka mają i zaraz jest weselej, gdy na cię mrugają”, to, zapewne niejeden kawaler gotów był się poderwać, żeby do Krakowa jechać… I niejedna panna zamarzyła o „gąskowych skrzydełkach”, byleby się znaleźć na – tak pięknym kulturowo – Śląsku.

Skoczne tańce i lekkość piruetów sprawiały wrażenie, że tancerki są tak zwiewne, niczym powiewające na ich ramionach chusty i falbanki u spódnic. Śpiewy chóralne, solowe i w duecie, także połączone z tańcami, skoki i podskoki, żywe tempo, skoczna muzyka prawie 20-osobowej orkiestry… A nad tym wszystkim górowała powaga i elegancja czerni, nieodzownej barwy wielu ludowych strojów Śląska.

Na zakończenie widzowie nagrodzili artystów brawami na stojąco. Natomiast dyrektor Zbigniew Cierniak dziękował Arturowi Ludkowskiemu, dyrektorowi Domu Kultury Polskiej w Wilnie i Renacie Brasel, kierowniczce zespołu „Wilia”, za zaproszenie i organizację koncertu. Za prawdziwą ucztę duchową słowa wdzięczności do artystów skierowali: Rita Tamašunienė, starosta sejmowej frakcji AWPL-ZChR, Jarosław Narkiewicz, wicemarszałek Sejmu Litwy oraz radna m. Wilna Edyta Tamošiūnaitė.

Nie obeszło się bez „artystycznych” podziękowań: Marzena Suchocka, choreograf „Wilii” podziękowała artystom ze Śląska za pomoc w twórczym doskonaleniu się, m. in. za naukę tańca chustkowego. Z kolei dzieci ze Szkoły Podstawowej im. Cz. Miłosza w Pakienie, zrzeszone w zespole „Bursztynki”, dziękowały zespołowi za warsztaty taneczne, w których brały udział podczas wakacji.

Z Wilnem wiążą sentymenty

Do Wilna artyści zawitali w 100-osobowym składzie trzech grup: tanecznej, chóralnej i orkiestrowej, ponadto osoby z zaplecza technicznego. Jest to nieco okrojony skład zespołu, bowiem na co dzień występuje 130 osób. Dyrektor Zbigniew Cierniak podkreślił, że artyści bardzo się cieszyli z możliwości przyjazdu do Wilna, które dla zespołu jest miastem sentymentalnym.

– Jeszcze miesiąc przed przyjazdem artyści pytali, czy na pewno pojedziemy, czy na pewno zobaczą Wilno. Przyjazd do tego miasta traktujemy zupełnie inaczej, z większym sentymentem, niż np. do Francji czy jakiegoś innego państwa. Dużo nas łączy z Wileńszczyzną – mówił dyrektor Cierniak, zapewniając, że artyści czują się fantastycznie, a pobyt w Wilnie daje podwójną dawkę emocji, gdyż jest to miasto, z którym wiąże ich wspólna historia, jak i fakt, iż mieszka tu dużo Polaków.

Dyrektor zauważył, że koncerty w Wilnie po 11-letniej przerwie były impulsem do obmyślenia dalszej współpracy. Obiecał także, że wilnianie nie będą musieli już czekać tak długo na kolejne koncerty „Śląska”. Zespół, bowiem, ma zaproszenia na występy do Łotwy, czy Estonii, dlatego, zdaniem dyrektora, możliwe byłoby włączenie Wilna do tournee.

Renesans folkloru

Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” rozpoczął 64. sezon artystyczny. Będzie to intensywny okres promocji zespołu poza granicami Polski i przygotowania do 65. jubileuszu.

– Folklor jest nadal popularny, a teraz przeżywa swój renesans. Sale koncertowe zespołu „Śląsk” są zawsze wypełnione po brzegi, niezależnie od tego, czy koncertujemy w Polsce czy poza jej granicami. Zaskakujące jest np. to, jak niesamowicie interesują się nami Japończycy, Francuzi, a także Amerykanie – mówił dyrektor.

Zbiegniew Cierniak zaznaczył też, że na działalność „Śląska” składa się 300-osobowa instytucja. – Zespół jest znany z pracy artystycznej, ale równie duży nacisk kładziemy na edukację. Stworzyliśmy Śląskie Centrum Edukacji Regionalnej, które ma celu kształcenie i pokazywanie kultury Śląskiej i polskiej dla dzieci oraz dorosłych. Czynimy to z fantastycznymi wynikami. Jesteśmy po rozmowach z zespołem „Wilia”, który również przyjedzie do nas na warsztaty. Ciągle powstają nowe inicjatywy i programy rozwoju – zauważył dyrektor. W zespole uczestniczą czasem obcokrajowcy o polskich korzeniach. W składzie, który przybył na Litwę, są dwie Czeszki i Greczynka. Swoją działalność artystyczną w „Śląsku” zapisali także: Amerykanka, Kanadyjczyka, Holenderka, Francuz, było też dwóch Brazylijczyków.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: niejedna panieneczka za takim Jaśkiem poleciałaby do Śląska…; krakowiak po śląsku.
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz