1 września w Szkole Średniej im. J. Lelewela – pełen troski i żalu

Rodzice nie poddają się presji samorządu

1 września tradycyjnie uczniowie zbierają się przy swoich szkołach na uroczystych apelach z okazji rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego. Spotkają się na apelu również uczniowie Wileńskiej Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela.

Ten rok szkolny zainaugurują w gmachu przy ul. Antokolskiej 33. Jedynie zainaugurują, bo w dniach następnych zostali zmuszeni, aby uczyć się w gmachu przy ul. Minties 3, gdzie od roku 2011 znajduje się filia szkoły. Tak życzy sobie samorząd m. Wilna – wbrew protestom na różnych szczeblach rodziców, uczniów, nauczycieli, absolwentów tej legendarnej szkoły, jak też ogromnej rzeszy wilnian.

Dla przeważającej większości zebranych dziś na placyku szkolnym, gdzie tak pięknie kwitną róże przez nich posadzone, nie jest to dzień radości, ale wielkiego zatroskania i żalu. Już w dniu następnym klasy początkowe – od zerówki do klasy czwartej – w gmachu przy ulicy Antokolskiej pozostaną w samotności, coś w rodzaju „na kącie” Progimnazjum Antokolskiego z litewskim językiem nauczania. Natomiast klasy starsze będą zmuszone przejść do „nowego” budynku, dotychczasowej siedziby Szkoły Podstawowej im. A. Wiwulskiego przy ul. Minties (dzielnica Żyrmuny). Uczniowie będą tu się uczyli wśród rozrzuconych po całym podwórzu narzędzi budowlanych, różnego rodzaju rur i przykrytych tekturą dziur, niebezpiecznych przejść po chybocących deskach, stromych schodach bez poręczy, słowem – niedokończonego remontu, specjalnie (!) wykonywanego „dla Lelewela”, którego koszty, jak sami włodarze miasta mówią, sięgają milionów euro.

Merostwo zakpiło

To, co zobaczyli rodzice uczniów tej polsko-rosyjskiej szkoły w miniony piątek, 26 sierpnia (czyli pięć dni do początku nowego roku szkolnego) można nazwać horrorem. Zapewnienie mera samorządu m. Wilna Remigijusa Šimašiusa oraz jego zastępcy Valdasa Benkunskasa, że do 26 sierpnia remont w gmachach na Żyrmunach będzie ukończony, nie zostało spełnione. Data ta jest wymieniona w umowie między administracją szkoły a stołecznym samorządem. Mer niejednokrotnie w wywiadach zapewniał też, że wyremontowanie szkoły przy ul. Minties jest sprawą pierwszej wagi, sprawą priorytetową w pracy samorządu, ale jeśli czasem budowlańcy nie zdążą wszystkiego dokończyć na czas, kontynuował wielkoduszny mer, to i tak rok szkolny dla uczniów szkoły im. J. Lelewela będzie uroczysty, nawet może być w… Ratuszu Wileńskim, co społeczność polska Wilna i oczywiście szkoła słusznie odebrały jako perfidną kpinę i cynizm.

Pytanie nasuwa się samo: dlaczego samorząd Wilna, mający tyle spraw niezałatwionych i trudnych, priorytetowo zajął się polską szkołą, właściwie jej wyeksmitowaniem z wybudowanego przed laty dla niej gmachu? Troska o zachowanie polskości? No tak, mer ma powody się pochwalić, że wkrótce ul. Varšuvos będzie nosiła też nazwę Warszawska. No i kto może zarzucić liderowi liberałów antypolskość!? Tylko czy te dwie sprawy są współmierne?

Każda decyzja jest bolesna

Powróćmy jednak do minionego piątku i znaczącej w dokumentach daty 26 sierpnia. W tym dniu do budynku szkoły przy ul. Minties przybyli rodzice, administracja szkoły, dziennikarze, również z Polski – z programu TVP1. Stan gorszy niż można było się spodziewać. Już podczas „spaceru” po rozwalonych budynkach słychać było: nie pójdziemy! Nie pozwolimy, żeby nasze dzieci uczyły się w takich niebezpiecznych warunkach!

Na podwórzu – zebranie administracji szkoły i rodziców. Edyta Zubel, dyrektor Wileńskiej Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela, poinformowała, że w przeddzień odbyło się zebranie pedagogiczne, na którym mimo wszystko powzięto decyzję o przejściu do gmachu szkolnego przy ul. Minties 3.

– Zdajemy sobie sprawę, że każde rozwiązanie tej sytuacji jest bolesne. Wybieramy z najgorszego zła – zło mniejsze. Rok szkolny musimy zacząć… – mówiła dyrektor. Tak więc, jak zaznaczyła, klasy początkowe zostaną na Antokolu, aż prace remontowe w tych gmachach zostaną zakończone, zaś starsze klasy będą się uczyły tu, ponoć siedem pomieszczeń będzie ukończonych do 1 września. Z powodu tego, informuje dyrektor, że niektórzy starsi uczniowie odprowadzają swe młodsze rodzeństwo do szkoły, nauka na Antokolu będzie się rozpoczynała o godz. 8. 00, natomiast na Żyrmunach – o godz. 8.30.

Jeśli chodzi o prace remontowe, to jak budowlańcy zapewnili dyrektor, będą one odbywały się po lekcjach, a nawet nocą.

Nie wychodzimy ze swej szkoły i już!”

Takie tempo prac budowlanych również niepokoi rodziców, bo co nagle, to po diable – wie o tym każdy. Jaki wpływ na zdrowie dzieci może mieć niedosuszony cement czy w pośpiechu zamontowane instalacje? I nie tylko o to chodzi. Zebrani rodzice niemal jednym głosem mówili o tym, że w takich warunkach nie będą uczyły się ich dzieci. – Nie wychodzimy ze swej szkoły i już – mówi pani Anna, której syn uczy się w szkole na Antokolu, tam też uczyła się ona i jej rodzice. – Nikt nas nie może zmusić do wyjścia. Ta uchwała samorządu – to tylko papierek, a my żywi ludzie – mówiła matka, którą poparli także inni rodzice.

W Szkole Średniej im. Joachima Lelewela uczy się dwoje dzieci Danuty Narbut. Jako przedstawiciel Forum Rodziców Szkół Polskich pani Danuta przez cały okres zagrożenia szkoły jest na bieżąco wszystkich jej spraw. Przypomniała, że jeszcze w maju administracja szkoły podjęła decyzję, że jeżeli do 26 sierpnia nie będzie remont skończony, szkoła pozostanie w starym gmachu. A jednak nie zostaje. Z taką zmianą decyzji administracji nie może się zgodzić ani ona, ani wielu rodziców, jak też ich dzieci.

Rodzice uczniów uważają, że dyrektor szkoły Edyta Zubel uległa presji samorządu stołecznego i złożyła broń, nie wywiązując się ze swych wcześniejszych zobowiązań względem ich dzieci. Sytuacja w szkole wzbudza wiele emocji, za którymi się kryje przede wszystkim brak uczciwości ze strony urzędników stołecznego samorządu, którzy manipulują losami wszystkich: kierownictwa szkoły, nauczycieli, uczniów i rodziców.

Presja ze strony włodarzy stolicy

Przypomnijmy tylko niektóre nagłośnione wypadki : pierwsza oficjalna wypowiedź wicemera Wilna Valdasa Benkunskasa, która brzmiała mniej więcej tak: jeżeli wyjdziecie do gmachu przy ul. Minties, otrzymacie akredytację na nauczanie o kierunku inżynieryjnym i otrzymacie status gimnazjum, w innym przypadku zostaniecie szkołą podstawową. Szantaż? Presja? Bezczelność?

Mer Remigijus Šimašius we wszystkich oficjalnych rozmowach i wypowiedziach nie idzie nawet na jakikolwiek kompromis wobec społeczności szkolnej odnośnie pozostawienia szkoły im. J. Lelewela w starym gmachu, co podkreślono także w komunikacie Ambasady RP w Wilnie po rozmowach ambasadora Jarosława Czubińskiego z merem Wilna.

W budynku na Antokolu jeszcze nauczyciele polskiej szkoły pracują, dzieci i rodzice przychodzą odwiedzić swoją szkołę, niektórzy zapisać się do pierwszej klasy czy zerówki, a tymczasem litewskie progimnazjum antokolskie już prowadzi tu remont według swojego widzimisię: cały centralny hol szkolny – w rusztowaniach. Czego w tym więcej – bezdusznej presji czy braku etyki?

Meritum rozmieszczenia uczniów i gabinetów w proponowanym pomieszczeniu już nieraz przedstawialiśmy. Przypomnijmy jednak – szkoła im. Joachima Lelewela w nowym gmachu w dzielnicy Żyrmuny będzie zmuszona pracować w ciasnocie, gdyż nie ma tu tylu izb klasowych, ile potrzeba uczniom „Lelewela”. W szkole nie ma wystarczająco miejsca, aby urządzić i aulę, i jadłodajnię, ponieważ te dwie funkcje obecnie spełnia jedno pomieszczenie, w którym odbywa się i serwowanie posiłków i uroczystości szkolne. Nie ma tu miejsca na przeprowadzanie zajęć dodatkowych, na zbiory bogatej w historyczne eksponaty Izby Pamięci. Korytarze tutaj są tak wąskie – można ocenić na oko – że pięknego popiersia Joachima Lelewela, patrona szkoły, prawdopodobnie nie uda się ustawić tak, aby nie przeszkadzało poruszającym się i biegającym dzieciom. Pokój nauczycielski został oddany pod klasę. Gdzie będą się zbierali nauczyciele, jeszcze nie wiadomo. Dojazd uczniów do szkoły będzie utrudniony, ponieważ wielu będzie musiało korzystać z „przesiadek” itd. itp. Tak więc pogorszenie warunków pracy szkoły – wyraźne.

Rządzący Wilnem protestów nie słyszą

Wieców, pikiet, oświadczeń na różnych szczeblach (w tym najstarszych absolwentów szkoły z roku 1944 i następnych roczników), władze samorządu nie biorą pod uwagę. Sąd od października ub. r. nie rozpatruje podania rodziców. Jedynie Ministerstwo Oświaty i Nauki przyjęło decyzję o nauczaniu w tej szkole kierunku inżynieryjnego. To pięknie, ale nie wszystko. Społeczności szkolnej, wilnianom chodzi przecież o to, by w ogóle Wileńska Szkoła Średnia im. Joachima Lelewela, niegdyś legendarna „Piątka” pozostała na swym dotychczasowym miejscu lub w znajdujących się obok gmachach na Piaskach, gdzie mieściła się legendarna i zasłużona dla powojennego odrodzenia polskości Wilna placówka. Władze Wilna udają, że tego nie słyszą, tylko z uporem realizują swoje plany: za ogromne pieniądze, w pośpiechu remontują gmach na Żyrmunach, gdzie wbrew woli rodziców ma być przeniesiona szkoła im. J. Lelewela, zamiast dać do dyspozycji społeczności polsko-rosyjskiej szkoły historyczne dwa gmachy na Piaskach. Aby polską szkołę, polską instytucję wyrugować z prestiżowej dzielnicy nowobogackich zastosowano wszelkie dozwolone, a raczej niedozwolone chwyty.

Oświadczenie doczekało się kilku odpowiedzi...

Jak poprzednio informowaliśmy, na tegorocznym czerwcowym spotkaniu absolwentów najstarszych promocji „Piątki” zostało przyjęte oświadczenie w obronie szkoły, które zostało rozesłane do wysokich władz Litwy i Polski. Absolwenci ci mają szczególny powód do troski – to oni tworzyli tę szkołę niczym dom rodzinny dla swych dzieci, wnuków i prawnuków. Nieraz robili to kosztem wielkich zmagań, w walce o polską szkołę stawiali czoła próbom rusyfikacji i działaniom skierowanym na wykorzenienie wiary. Dziś z niektórych rodzin uczęszcza do tej szkoły już czwarte pokolenie.

Z kancelarii Urzędu Prezydenta Litwy, działu obsługi interesantów powiadomiono, że prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė jest zapoznana z oświadczeniem. Kancelaria dziękuje absolwentom za aktywną pozycję, za podzielenie się wspomnieniami o szkole i dziękuje za oświadczenie.

Wiceminister oświaty i nauki Litwy Genovaitė Krasauskienė poinformowała, że zapoznała się z historią byłej „Piątki”, dziś Wileńskiej Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela oraz, że ministerstwo nie widzi przeszkód do wdrażania w tej szkole nauczania o kierunku inżynieryjnym. Zapewniła, że szkoła otrzyma akredytację w IV kwartale 2016 roku i mer Wilna Remigijus Šimašius o tym zostanie poinformowany. W liście podpisanym przez panią minister szkolnictwa Audronė Pitrėnienė i skierowanym do mera Šimašiusa mówi się o tym, że pani minister popiera prośbę mera, by w szkole im. Lelewela było nauczanie o kierunku inżynieryjnym od klas początkowych do starszych.

Nie, o krzywdzącej społeczność szkolną zmianie lokalizacji szkoły w piśmie nie ma ani jednego słowa.

Natomiast pełniący obowiązki dyrektora Departamentu Oświaty, Kultury i Sportu Administracji Samorządu Wilna Algimantas Pakalniškis w piśmie skierowanym również do Kancelarii Rządu RL oraz do Sejmowego Komitetu Oświaty, Nauki i Kultury, jak też do autorów petycji wyjaśnia o formalnościach akredytacji szkoły z nauczaniem o kierunku inżynieryjnym, zaznaczając, że szkoła ta będzie jedyna na Litwie o takiego rodzaju nauczaniu w językach polskim i rosyjskim. Na zakończenie pisma czytamy: „Zmiana lokalu szkolnego nie jest przeszkodą do działalności szkolnej i kontynuacji ładnych tradycji, nie niweczy jej historycznej przeszłości, lecz odwrotnie, tworzy wiele możliwości, by odnowić stare tradycje i integrować je do dzisiejszego rozwoju kulturalnego”.

Nic dodać, nic ująć. Wniosek wyraźny, że nie wymaga komentarzy. Perfidność nie ma w tym przypadku granic.

Natomiast rodzice dzisiejszych uczniów nie składają broni – nadal walczą o to, by ich dzieci uczyły się w szkole na Antokolu. Jeśli zwyciężą, będą im wdzięczni wilnianie. I wszyscy, komu droga jest historia, sprawiedliwość, etyka ludzka, której, jak widać są całkowicie pozbawieni dzisiejsi włodarze Wilna.

A w wyremontowanych gmachach przy ul. Minties mogą się przecież uczyć uczniowie litewskiej szkoły. Tym, komu teraz jest ciasno na Antokolu.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: sytuacja w szkole wzbudza wiele emocji, za którymi kryje się przede wszystkim brak uczciwości ze strony urzędników stołecznego samorządu.
Fot.
Roman Niedźwiecki


Informacja tuż przed 1 września:

Jak poinformowała redakcję „Tygodnika” Beata Bartoszewicz, przewodnicząca Komitetu Obrony Szkoły im. Joachima Lelewela, Rada Pedagogiczna szkoły na ostatnim posiedzeniu większością głosów ustaliła, że uczniowie wszystkich klas od zerówki do klasy dwunastej będą się uczyli w szkole w swym gmachu na Antokolu, zanim nie zostanie ukończony remont pomieszczeń na ul. Minties.

<<<Wstecz