Złoty 1 września

Ach, te wspaniałe lata 60.

1 września powrotowi do szkolnej ławy zawsze towarzyszy radość – mniej lub bardziej przytłumiona perspektywą dość żmudnego 9-miesięcznego trudu – wszak to wielkie święto wiedzy. W przededniu rozpoczęcia nowego roku szkolnego uczniowski gwar wypełnił klasy Gimnazjum im. K. Parczewskiego w Niemenczynie. Jednak ta radość była nieco inna, bardziej dojrzała – uczniowie niemenczyńskiej szkoły spotkali się bowiem po… 50 latach.

Maturzyści 1966 roku postanowili uczcić złoty jubileusz swojej matury i przybyli do rodzimej szkoły z różnych zakątków świata. Absolwentów Niemenczyńskiej Szkoły Średniej tego właśnie rocznika los porozrzucał hen daleko… USA, Izrael, Rosja, Białoruś, Polska – to są kraje, w których mieszkają niegdysiejsi koledzy ze szkolnej ławy. Swoje spotkanie po latach, które odbyło się w piątek, 26 sierpnia, poświęcili oni pamięci tych, których Bóg powołał do wieczności.

W mundurkach na różowym koniu

Promocja 1966 liczyła dwie rosyjskie klasy –10a i 11b. Po 50 latach byli uczniowie pamiętają podział na klasy, jednak nadal czują się jako jedna duża rodzina. Spotkaniu towarzyszyło niemałe zamieszanie: starosta klasy Jurij Sarol założył strażacki hełm i co sił w płucach dmuchał w gwizdek, obwieszczając przechodniom na ulicy Szkolnej o ważnym wydarzeniu. Natomiast Ludmiła Śpiewak zatroszczyła się o mundurki, przecież 50 lat temu, wszyscy byli ubrani jednakowo. Co prawda, dzisiejsze uniformy były inne – koszulki z napisami, z tyłu: złota matura 1966, Niemenczyn 2016; z przodu: obrazek z galopującym koniem i podpisem, że różowy rumak ma zanieść do szczęśliwej krainy dzieciństwa.

Najpierw, oczywiście, wspólne zdjęcia: powtórka fotografii z roku 1966 na tle zielonego budynku szkoły, na schodach, potem – odwiedziny swojej klasy i szkolnego muzeum. Byłych absolwentów przywitał Tadeusz Grygorowicz, obecny dyrektor placówki, a niegdyś uczeń tych, którzy z tej promocji poświęcili się pracy pedagogicznej.

W spotkaniu uczestniczył także wychowawca jednej z klas Iwan Iwanowicz Baškauskas, który był nauczycielem gimnastyki. Na tak wyjątkowy jubileusz przybyli też nauczyciele: Józef Kwiatkowski, obecnie poseł na Sejm RL (uczył historii), Teresa Możejko, w klasach 5-6 miała lekcje botaniki oraz Halina Malinauskienė, która wykładała uczniom w klasach starszych krótki kurs psychologii i pedagogiki, przygotowując zastępowych do organizacji pionierskich.

Powrót do przeszłości

Absolwenci przyznają, że zebrać się im udało dzięki tzw. aktywistom klasowym, którzy zawzięli się i zorganizowali jubileuszowe spotkanie. Mianowicie: Sergej Bondarenko, Leonarda Walentynowicz-Chmielewska, Jurij Sarol (wieczny starosta klasy 10a), Romas Mančunskas, Krystyna Perwenis-Szadziun oraz inicjatorka przedsięwzięcia Ludmiła Śpiewak (tradycyjny „bałamut” klasy). Natomiast sponsorem całego przedsięwzięcia jest mąż byłej uczennicy z tej promocji śp. Lizy Hajet – Lewa Magaram z Izraela.

– Wielu z nas spotkało się przed kilkunastu laty na jakimś szkolnym jubileuszu. Wtedy postanowiliśmy, że trzeba kontynuować tradycję. W dużym gronie spotkaliśmy się 10 lat temu i świętowaliśmy 40. rocznicę opuszczenia szkolnych murów. Wtedy też nasza koleżanka Liza Hajet zobowiązała nas, żebyśmy tak samo hucznie obchodzili złoty jubileusz. Namówiła swego męża, żeby ufundował nam to spotkanie. Tak się złożyło, że sama nie doczekała dzisiejszego święta, jak i wielu innych naszych kolegów – dzieliła się swoimi spostrzeżeniami żywiołowa Ludmiła Śpiewak, która dla żartu przypięła znaczek z napisem „Nie zauważyłam, kiedy się zestarzałam…”. Przyleciała na spotkanie klasy zza oceanu i z nostalgią stwierdziła, że ten powrót do przeszłości jest powrotem do najszczęśliwszych lat w życiu.

„Letuczka” i mocna podstawa

Spotkanie absolwentów złożyło się z dwóch części: najpierw przyszli do szkoły, w której nowoczesne klasy z tablicami interaktywnymi mało przypominają realia lat 60.

– Naszemu wychowawcy Baškauskasowi zawdzięczam to, że zainteresowałem się sportem. Reprezentowałem szkołę, miasto i rejon na zawodach, po szkole nawet kilka lat pracowałem jako nauczyciel gimnastyki, ale zostałem powołany do wojska i tak się zaczęła moja kariera wojskowa, byłem oficerem – opowiada Jurij Sarol, wspominając także nauczyciela muzyki, który zorganizował pierwszy w szkole zespół artystyczny. A z koncertami jeździli uczniowie na… „letuczce” (ciężarówka pokryta brezentem). – Wesoło nam było tak jeździć… – dodaje i mówi, że takim pojazdem zwiedził całą Litwę.

Wspomnieniom lat szkolnych nie było końca. Jednak wszystkie sprowadzały się do tzw. wspólnego mianownika: bagaż wiedzy, który wynieśli z tej placówki, dał im mocne podstawy w życiu.

– Uczniowie naszej promocji byli bardzo koleżeńscy. W jednej klasie było 7 narodowości: Polacy, Rosjanie, Żydzi, Białorusini, Ukraińcy, Litwini, Ormianie i nie było między nami niezgody na tle narodowościowym. Mieszkałem w rejonie wileńskim i pierwszym językiem, którego się nauczyłem, był polski, chociaż wychowałem się w rosyjskiej kulturze. Z wdzięcznością chylę czoła przed naszymi nauczycielami, którzy uczyli nas nie tylko z poczucia obowiązku, ale potrafili zaszczepić w nas zapał do wiedzy – dzielił się swoimi spostrzeżeniami Jewgienij Bugajec, obecnie mieszkaniec Moskwy.

Szkolne wędrówki

Druga część świętowania – w bardziej biesiadnej atmosferze – przeniosła się do agroturystycznej zagrody „Neries Vila” we wsi Luciany, nieopodal Czerwonego Dworu. Tam absolwenci spędzili na wspomnieniach cały weekend…

Siergiej Bondarenko, którego oboje rodziców pracowało w niemenczyńskiej szkole, jako nauczyciele matematyki, wspominał, jak czasami chował się u rodziców w gabinecie pod ławkami. Dzięki temu, że miał rodziców nauczycieli, poznał także uczniów innych promocji. – Znałem ich wszystkich… A ze szkoły to najmilej wspominam wycieczki z wychowawcą. Raz nawet byliśmy w okolicach Czerwonego Dworu, oczywiście nie było tutaj takich zagród agroturystycznych, mieszkaliśmy w namiotach. Pewnego razu tak zlał nas deszcz, że szukaliśmy przystani u miejscowych gospodarzy. Co ciekawe, że nikt nigdy nie zachorował, a wszystkim razem było dobrze i wesoło. Dzięki takim wycieczkom zwiedziliśmy całą Litwę. Pamiętam też, jak pierwszy raz my – niemenczyńscy uczniowie – trafiliśmy nad Morze Bałtyckie – dzielił się wspomnieniami Bondarenko.

Do pracy jak na święto

Przybyli na spotkanie nauczyciele nie pozostali dłużni: nie wspominali uczniowskich wykroczeń, kto komu i kiedy zalazł za skórę, jednak z nostalgią rozpamiętywali 60. lata. Dla nich najpiękniejsze, bo to lata ich młodości, pierwszej pracy w sowieckiej szkole, a byli wtedy niewiele starsi od swoich wychowanków.

– Muszę przyznać, że tych uczniów cechowała wielka wytrwałość w dążeniu do wytyczonych celów. Byli chłonni wiedzy i poznania. Dlatego wielu z nich, którzy wyjechali do różnych krajów, świetnie sobie tam poradzili – mówił Józef Kwiatkowski, komentując, że losy przedmiotu, który wykładał w szkole tak się potoczyły, iż musiał być od nowa przepisany.

Przekazano też pozdrowienia od tych, którzy nie dali rady przybyć na spotkanie, np. Irena Maculewicz przesłała wyrazy pamięci z Wrocławia, Luda Śpiewak zapewniła, że niemenczynianie w Ameryce też pamiętają swoją Małą Ojczyznę i przekazują kolegom ukłony. Z kolei starosta dzielił się wspomnieniami, jak musiał wypisać z komsomołu Lizę Hajet, ponieważ zgłosiła ona chęć wyjazdu do Izraela. Krystyna Szadziun, z domu Perwenis, podkreśliła, że przykład wychowawcy równoległej klasy – śp. Sergieja Jurijewicza Półtorackiego – zmotywował ją do studiowania języka niemieckiego. Potem po swoim nauczycielu przejęła pałeczkę i wiele lat była germanistką niemenczyńskiej szkoły.

– Do pracy w szkole szliśmy jak na święto. My – młodzi nauczyciele – cieszyliśmy się wielkim autorytetem u dzieci i ich rodziców. A i nasze grono pracowników placówki oświatowej było bardzo koleżeńskie: wspólnie obchodziliśmy różne święta. Wspaniałe to były czasy… Wydaje się, że i trawa była wówczas zieleńsza, i niebo bardziej błękitne, i ludzie względem siebie bardziej przyjaźni – z nostalgią podsumowała nauczycielka Teresa Możejko.

Podczas spotkania absolwenci obejrzeli film, który został nagrany na ich poprzednim jubileuszu. Nie mogli uwierzyć, że dekada zleciała tak szybko, a dla wielu czas zatrzymał się w miejscu.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: miło jest odnaleźć siebie na fotografiach w szkolnym muzeum; ...i posiedzieć w szkolnej ławce; przy „starej buudzie”.
Fot.
autorka

<<<Wstecz