Wystawa plastyczna Czesława i Bartosza Połońskich
Gdy odbiorca wkracza do obrazu
Od 12 do 27 sierpnia w wileńskiej galerii „Pamėnkalnio” (ul. Pamėnkalnio – była Portowa – 1) można obejrzeć wystawę obrazów olejnych, akwareli i rysunków wileńskiego malarza i restauratora Czesława Połońskiego, a nawet – dzięki instalacji interaktywnej jego syna Bartosza Połońskiego – niejako w te obrazy wejść.
Otwarcie zorganizowanej z okazji jubileuszu – w tym roku Czesław Połoński obchodzi 70. urodziny – wystawy przyciągnęło rzeszę zwiedzających. Większość ekspozycji stanowią pejzaże o charakterystycznej dla autora, stonowanej kolorystyce.
– Jestem wzruszony, że przyszło tylu ludzi, że wiele osób mnie wspiera, że podoba się moja twórczość – powiedział „Tygodnikowi” jubilat, dodając, że przedstawione obrazy stanowią po większej części prace z ostatnich dwóch lat.
Czesław Połoński jest też cenionym restauratorem – wiele malowideł ściennych w wileńskich (i nie tylko) kościołach zawdzięcza mu drugą młodość, twórca odnawia też rzeźby. Ale, jak sam twierdzi, jest raczej malarzem, który zajmuje się restaurowaniem, niż restauratorem z zamiłowaniem do malarstwa.
– Rysowanie – to zawsze coś nowego, w pracy zaś restauratora jest mniej pola dla twórczości – stwierdził Połoński. Mówiąc o swych dziełach, autor podkreśla, że dla niego ważna jest ekspresja.
– Nie kopiuję na ślepo natury, staram się w obrazie przedstawić jakieś emocje – opowiada, nie komentując jednak szerzej eksponowanych dzieł – „niech prace mówią za siebie”.
Wystawa w galerii „Pamėnkalnio” jest już drugą, wspólnie prezentującą sztukę ojca i syna Połońskich.
Bartosz Połoński ukończył wileńską „mickiewiczówkę”, posiada dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie, studiował też w Poznaniu, również w Austrii, jest znanym twórcą instalacji multimedialnych. Na wystawę przygotował instalację z obrazami ojca, będącą jednocześnie interaktywnym lustrem – osoba, która podchodzi do lustra, widzi siebie w obrazie Czesława Połońskiego.
– W sztuce, którą uprawiam, najważniejszy jest odbiorca, bo to od niego zależy, co się dzieje na ekranie – opowiada Bartosz. – Są tu umieszczone specjalne kamery, które filmują człowieka i przekazują go na ekran w czasie rzeczywistym. Ten człowiek wpływa na kolory, formy na ekranie, zmienia je. Na przykład, patrzę na ekran i uśmiecham się – kolory na ekranie robią się jaskrawe, jestem smutny – kolory stają się przygaszone – tłumaczy zasady sztuki interaktywnej autor instalacji.
Czesław Połoński pozytywnie odzywa się o multimedialnej interpretacji swej twórczości przez syna.
– To coś innego, nowego. Jest to również dosyć skomplikowana praca – umieszczenie figur, które stają się treścią obrazu, są w dialogu ze wszystkim, co on zawiera – mówi malarz.
Bartosz zaś o twórczości ojca mówi, że bardzo ją szanuje, chociaż sam poszedł w sztuce inną drogą, ma też inne gusta artystyczne – najbardziej lubi malarstwo realistyczne, a nawet hiperrealistyczne (gdy obrazy przypominają fotografie), woli też bardziej jaskrawe kolory.
– Nie muszę przecież tak samo robić, jak ojciec. Dobrze, że mamy różne poglądy – tłumaczy młody artysta.
Połoński junior próbował malować obrazy, lecz nie stało się to jego pasją. Prywatnie, dla siebie, jak i starszy brat Rafał (z zawodu – informatyk), czasem pisze – i poezję, i prozę. Przed 10 laty rozpoczął pisanie książki o wileńskich realiach, konkretnie – nastolatkach z Wirszuliszek, jednak na razie tekstu nie ukończył.
Jak zdradził Bartosz, ojciec – Czesław Połoński, również pisze – pamiętnik na Twitterze.
Alina Stacewicz
Na zdjęciu: ojciec i syn Połońscy stanowią zgrany tandem twórczy; obrazy pana Czesława cechuje ekspresja i stonowane kolory.
Fot. Marian Paluszkiewicz