Po raz 26. pątnicy Pielgrzymki Miłosierdzia pokłonili się Ostrobramskiej Pani

Akumulatory i… mokry bruk

– Jedni wybierają Egipt lub Turcję, ciepłą plażę i morze, a my – pielgrzymkę. Każdego roku wraz z całą rodziną tak planujemy wakacje, żeby przemierzyć właśnie ten pątniczy szlak – dzieliła się swoimi przeżyciami Edyta z Warszawy, pielgrzymująca z mężem Darkiem i synem Waldkiem.

Nic dodać, nic ująć: zapewne pod słowami tej pątniczki podpisałyby się tysiące osób, które zasmakowały pieszego pielgrzymowania, a roczny cykl ich życia jest odmierzany od pielgrzymki do pielgrzymki. Podobnie na szlaku Pielgrzymki Miłosierdzia Ejszyszki – Ostra Brama: dwie-trzecie uczestników – to osoby, które idą nie pierwszy raz. W tym roku pielgrzymi, wpisując się w Rok Miłosierdzia, wędrowali pod hasłem „Miłosierni jak Ojciec” i rozważali, czym jest Boże Miłosierdzie, jak Go doświadczyć i w jaki sposób być Jego świadkiem na co dzień. Przecież najważniejsze – to pielgrzymowanie codzienne, to, które zaczyna się w momencie, gdy przekroczysz próg Ostrej Bramy i znów się wlejesz w rytm narzucony przez rodzinę, szkołę i pracę. Wtedy też dojrzewa ewangeliczny plon: 30-krotny, 60-krotny i 100-krotny.

Otwarci na Boga i bliźniego

Ks. Wiktor Kudriaszow, który już od kilku lat przejął organizowanie pątniczego szlaku z Ejszyszek do Ostrej Bramy, cieszy się, że z roku na rok gromadzi się na nim tak dużo młodych ludzi.

– Na pielgrzymce doświadczamy Bożego Miłosierdzia nie tylko przez modlitwę i sakramenty, ale także przez bycie z drugim człowiekiem, przez posługę innemu oraz przez sport. Młodzież zadaje różne pytania dotyczące życia duchowego, czyli uważnie słucha Słowa Bożego głoszonego przez kapłanów. Jest zdyscyplinowana, czyli przez te kilka dni tworzy zgraną wspólnotę, i jest ofiarna względem bliźniego, czyli stara się wcielać w życie wiarę – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedział ks. Wiktor, wikariusz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia na wileńskim Zwierzyńcu.

Każdy dzień pielgrzyma rozpoczynał się wcześnie rano Mszą św., po której 200-osobowa grupa wyruszała w szlak: pierwszego dnia do Butrymańc, drugiego – do Solecznik, trzeciego – do Turgiel, czwartego – do Rudomina, piątego – do Wilna. Po drodze – odśpiewane godzinki, koronka do Bożego Miłosierdzia i różaniec – obowiązkowa część modlitewna. Poza tym każdego dnia do pielgrzymów dołączali kapłani z różnych parafii Wileńszczyzny, żeby wygłosić naukę, tzw. konferencję. W tym roku dotyczyły one Miłosierdzia Bożego.

Z posługą pielgrzymom pośpieszyły siostry zakonne z różnych zgromadzeń, można rzec – były one prawą ręką kapłanów. Ks. Tadeusz Švedavičius posługiwał przy kuchni – zawsze była gorąca herbata. Porządkowi troszczyli się o bezpieczeństwo ruchu drogowego, a młodzież zrzeszona w scholach i chórach kościelnych posługiwała pielgrzymom śpiewem. Po drodze spotykali pielgrzymów mieszkańcy mijanych miejscowości, częstując modlących się „czym chata bogata”.

Złapać bakcyla

– Na pielgrzymkę się powraca, żeby pogłębić swoją wiarę. Do tego jest to czas sprzyjający wyciszeniu, a cisza zbliża nas do Boga – dzieliła się swymi spostrzeżeniami Aneta, która pielgrzymuje od kilkunastu lat.

Wysiłek fizyczny i niesprzyjająca pogoda (w tym roku deszcz nie oszczędził nikogo) nie zniechęcają. Nawet ci, którzy wybrali się po raz pierwszy, z zadowoleniem na twarzy i błyskiem w oku twierdzą, że jeszcze tu wrócą. Bowiem, jak mówią „starzy” pątnicy, pielgrzymowanie jest zaraźliwe: na pielgrzymkę idzie się tylko raz, potem już tylko się na nią wraca. Wraca się, żeby prosić, dziękować, czy też – co jest ulubionym powiedzeniem niejednego pielgrzymującego – załadować „duchowe akumulatory” na cały rok.

Ema i Agnieszka, uczennice ze szkoły im. Sz. Konarskiego wybrały się po raz pierwszy. I, choć były nieco zmęczone pieszym wędrowaniem, nie żałują. Szybko zgrały się z pielgrzymkową wspólnotą i twierdzą, że warto było.

Rodzinnie i dziękczynnie

Intencji, z którymi wędrują do Matki Bożej Miłosierdzia, nie zliczy nikt. Tylko przed różańcem wyczytuje się ich setki, a te ukryte głęboko w sercu, wypowiedziane tylko szeptem, cichutko Tej, która najlepiej potrafi słuchać…

– Dołączyć do pielgrzymów zdążyłam tylko w ostatni dzień. To opatrznościowe, że w tym roku organizatorzy wydłużyli pielgrzymkę o jeden dzień: trasa pierwszego dnia została rozbita na dwa. Ja ofiarowałam w tym roku pielgrzymkę w intencji dziękczynnej za konsekrację kościoła w Czarnym Borze. Moja rodzina pochodzi z Podborza, gdzie kościół był wpisany w nasze codzienne życie. Z czasem rodzice zmienili mieszkanie i przenieśliśmy się do Czarnego Boru, gdzie nie było Domu Bożego. Bardzo nam tego brakowało, dlatego niezmiernie się cieszyliśmy, gdy ks. Henryk Naumowicz aż z Taboryszek w latach 90. przyjeżdżał do nas odprawiać nabożeństwa. A w tym roku mamy kościół pw. bł. Michała Sopoćki i za to Bogu dziękuję – dzieliła się swoim świadectwem Anna, mama dwóch synów: Aleksandra i Olgierda. W piesze pielgrzymowanie zaangażowana jest cała rodzina Anny: tata posługuje samochodem, idzie też jej siostra z dziećmi i bratanice. Takie rodzinne pielgrzymowanie.

Monikę na pielgrzymce zna każdy – energiczna i wesoła dziewczyna pielgrzymuje już ósmy raz. Jej uśmiech zaraża każdego. Mówi, że na pewno jeszcze nie jeden raz wybierze się na szlak i szczerze się śmieje, gdy inni przypominają jej pierwszą pielgrzymkę. – Byłam wtedy w szkole początkowej, jako mały brzdąc, chyba byłam zmęczona i znudzona, tłumaczyłam wszystkim, że czekam na koniec pielgrzymki, bo wtedy pojadę z rodzicami nad morze – opowiada Monika, tłumacząc, że pielgrzymka to taki magnes.

U Matki

Tradycyjnie już, po dotarciu do Wilna, pielgrzymi modlą się w Ostrej Bramie leżąc krzyżem. Wielu trudno powstrzymać łzy. W tym roku Mszę św. na zakończenie pielgrzymki celebrowali kapłani, którzy od lat są związani z tym ejszyskim szlakiem: ks. Wiktor Kudriaszow, ks. Tadeusz Švedavičius, o. Jerzy Czarniawski, ks. Marek Gładki, ks. Andrzej Bogdziewicz i ks. Mirosław Balcewicz, który wygłosił homilię, a który pierwszy przecierał pieszy szlak po Wileńszczyźnie do Ostrej Bramy.

– Pamiętam, że gdy przybyliśmy tutaj pierwszy raz w roku 1990 i padliśmy przed Matką na twarz, to bruk był mokry od naszych łez – wspominał celebrans, podkreślając, że doświadczyć, czym jest pielgrzymka, można tylko wtedy, gdy się pójdzie na nią. – Podobnie jest z Miłosierdziem Bożym: doświadczyć je trzeba na własnej skórze i wtedy ono „popycha” mnie ku lepszemu życiu – mówił kapłan, zachęcając, żeby wiązać nasze drogi życiowe właśnie z Maryją.

Na zakończenie nabożeństwa pielgrzymki zatańczyli przed Ostrą Bramą poloneza i przeszli przez Bramę Miłosierdzia, dziękując Bogu za tegoroczny szlak i prosząc o siły na dalsze pielgrzymowanie i wierząc, że spotkają się za rok.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: można pielgrzymować i zdziecmi; óto podróży kres, czy początek nowej...; polonez spod Ostrej Bramy.
Fot.
autorka

Tydzień po Pielgrzymce Miłosierdzia, 24 lipca, do Wilna dotarli, także po raz 26., pątnicy z Suwałk pod hasłem „Miłosierdzie – źródłem nadziei”. Organizatorzy pielgrzymki – to księża salezjanie z parafii pw. Matki Bożej Miłosierdzia w Suwałkach. W siedmiu grupach – żółtej, złotej, pomarańczowej, białej, zielonej, niebieskiej i czerwonej – do Matki Bożej Ostrobramskiej przybyło ponad 600 pielgrzymów, prawie o połowę mniej, niż w poprzednich latach. Jak twierdzą organizatorzy pielgrzymki, jest to wynik odbywających w tych samych dniach Światowych Dni Młodzieży, ponieważ wielu młodych jest zaangażowanych w swoich parafiach i bierze udział w ŚDM.

<<<Wstecz