Finałowe uroczystości 72. rocznicy Operacji „Ostra Brama”

Polska powstanie z każdego upadku

Tygodniowe obchody 72. rocznicy Operacji „Ostra Brama” sfinalizowali kombatanci wileńscy oraz przybyli z Polski przedstawiciele Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK, młodzież szkolna, historycy, goście z Anglii. Mieszkańcy Ziemi Wileńskiej przeżyli prawdziwą ucztę duchową, kiedy honorowano pamięć spoczywających na tej ziemi obrońców niepodległej Polski.

Organizatorem patriotycznego wypadu na Wileńszczyznę było Ogólnopolskie Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy AK z prezesem Zarządu Głównego Arturem Kondratem na czele. We wszystkich uroczystościach udział wzięli i składali wieńce: szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, b. rzecznik Interesu Publicznego, b. sędzia Sądu Najwyższego, kawaler Orderu Orła Białego, rodem z Wilna Bogusław Nizieński, attaché obrony Ambasady RP w Wilnie płk Mirosław Wójcik. W gronie honorowych gości była również nasza rodaczka, harcerka z czasów konspiracji, łagiernik, żołnierz AK, major Stanisława Kociełowicz.

Nagrody i pieśni patriotyczne

Chronologia spotkań mówi sama za siebie – Msza św. w kościele św. Teresy, modlitwa u stóp Tej, co w Ostrej świeci Bramie, wspomnienia przy grobach akowców na Rossie, przy płycie Matki i Serca Syna, legionistów. Wieczorem – chwile spędzone w sali Domu Kultury Polskiej, podczas których najbardziej zasłużonym kombatantom oraz przyjaciołom Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK zostały wręczone medale pamiątkowe stowarzyszenia. W gronie nagrodzonych znaleźli się wileńscy działacze na rzecz pamięci narodowej: prezes ZPL, poseł na Sejm Michał Mackiewicz, kombatanci – Edward Klonowski, Wiesław Piątek i inni. Wiele chwil wzruszenia przysporzyli gościom artyści Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie pod kierunkiem Lilii Kiejzik. Spektakl poetycko-muzyczny „Dziś do ciebie przyjść nie mogę” – to kolejne wspaniałe, patriotyczne przedstawienie studia.

W dniu następnym – Bogusze: miejsce podstępnego aresztowania akowców przez sowieckich enkawudzistów. Dalej – miejsce pochówku akowców poległych pod Krawczunami, spoczywających na skraju cmentarza w Kalwarii Wileńskiej, kolejno cmentarzyk w Kolonii Wileńskiej, gdzie spoczywają polegli w Operacji „Ostra Brama”, którzy wyzwalali Wilno od strony Belmontu. W kościele pw. Chrystusa Króla w Kolonii Wileńskiej odbyło się nabożeństwo w intencji poległych żołnierzy AK. W drodze powrotnej do Polski złożono hołd pamięci niewinnie zamordowanych Polaków w Ponarach.

Gdybyśmy o nich zapomnieli…

W Boguszach obecni na spotkaniu ludzie stanęli półkołem przy ogromnym kamieniu, na którym wyryto słowa: „Obrońcom Ziemi Wileńskiej, żołnierzom Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego, podstępnie aresztowanym przez sowietów 17 lipca 1944 r. we wsi Bogusze. Gdybyśmy o nich zapomnieli, Ty, Boże, zapomnij o nas. Mieszkańcy Wileńszczyzny, lipiec 2004”.

Minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych RP, podkreśla, że ci, którzy tutaj zostali zdradziecko aresztowani sądzili, że bronią honoru Polski niepodległej, że realizują przysięgę żołnierza polskiego. Wyglądało na to, że ta zdrada daje kres polskim dążeniom niepodległościowym.

– Ale tak się nie stało, bo Polska powstanie z każdego upadku – powiedział Kasprzyk. Szczególne słowa skierował do uczestniczącej w obchodach młodzieży, by młodzi byli wierni testamentowi praojców. Dziewczęta i chłopaki, członkowie Klubu Historycznego Armii Krajowej w Sejnach zapalili znicze pamięci w miejscach walk i pochówku żołnierza polskiego. Do młodzieży zwrócił się też prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK, nawołując, by młodzi uświadomili sobie, co żołnierze czuli, gdy się dowiedzieli, że ich dowództwo na czele z generałem Aleksandrem Krzyżanowskim ps. „Wilk” zostało aresztowane. Wskazał na dom tuż obok, za drzewostanem, w którym zostali aresztowani akowcy. Uczestnicy uroczystości zechcieli bliżej zobaczyć ten dom przy drodze z Wilna do Turgiel.

W Kalwarii Wileńskiej spoczywa 32 żołnierzy, którzy polegli 13 lipca 1944 w bitwie pod Krawczunami. Ich nazwiska wyryto także na dodatkowych kamiennych tablicach. Poczet sztandarowy – ze sztandarem Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK – wojskowe mundury i postawa, rozkazy, miały szczególną wymowę.

Dowódcą pocztu sztandarowego jest mieszkający w Anglii Marek Wierzbicki. Wraz z Martą Sobotą są przedstawicielami Polskiego Klubu Miłośników Historii „Orzeł Biały” w Brighton. Tam, na Wyspach, należą też do Polskiej Sekcji Charytatywnej na Południowym Wybrzeżu. Znane im są bohaterskie miejsca na Wileńszczyźnie i w Polsce – jako historycy bywają w tych okolicach przy wielu okazjach. W Anglii pielęgnują tradycje patriotyczne wśród zamieszkałych na Wyspach Polaków; odnawiają pomniki chwały Polaków i bardzo się cieszą, że do ich imprez częstokroć dołączają również Anglicy, którzy są sponsorami i udziałowcami wielu ważnych polskich wydarzeń.

Przy pomniku w Kalwarii Wileńskiej zabrał też głos kapitan Edward Klonowski, prezes Dobroczynnego Stowarzyszenia Żołnierzy AK. Opowiedział, jak to się stało, że żołnierze tu spoczywający zostali przetransportowani ze wzgórz krawczuńskich, zaś trzej żołnierze na czele z dowódcą „Jurandem” do dziś spoczywają wśród domów miejskich na Pióromoncie i że stowarzyszenie czyni kroki, by ich szczątki zostały przeniesione do kwatery akowców na Rossie. Gościom znana jest historia tego pomnika – ledwo został wzniesiony, jak nazajutrz został przez wandali zniszczony.

– Jesteśmy Narodem, bo czcimy pamięć – parafrazując Józefa Piłsudskiego powiedział minister Kasprzak. – Będziemy wierni wartościom, którym oni służyli: Bóg, Honor, Ojczyzna.

W Kolonii Wileńskiej, na maleńkim cmentarzyku przykościelnym spoczywają ci, którzy zginęli podczas walk o Wilno. Wielu z nich mieszkańcy Kolonii Wileńskiej przenieśli tu z pola boju, by zostali pogrzebani ze słowem Bożym. Innych rannych, leczonych w szpitalu polowym, nie udało się uratować. O tym opowiedziała zebranym naoczny świadek i działaczka tamtych czasów, harcerka w konspiracji Stanisława Kociełowicz, dziś honorowy prezes Światowego Związku Żołnierzy AK, wiceprezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK. Pierwszy pochówek – studenta USB Michałowicza do dziś jest broczącą raną tej dzielnicy. \Ludzie ciągle pamiętają, jak matka chłopaka leżała w tragicznym stanie na grobie swego syna. Krzyż na tej mogile wykrzesał i ustawił ojciec pani Stanisławy, Karol Kowalewski.

Każdy miał własną intencję

Prawie 70-osobowa grupa przybyła z różnych miejsc Polski. Każdy miał własną intencję: jedni, by przypomnieć młodość, inni, by poznać kawałek ziemi zbroczonej krwią Polaków, jeszcze inni, by przejść tropem swego ojca czy dziadka.

Teresa Sągaiłło-Abramek, córka Ryszarda Sągaiłły, rodowitego wilnianina, nie po raz pierwszy kroczy śladami swego ojca, żołnierza III Brygady AK „Szczerbca”. Walczył na terenie Trok, w roku 1944 został aresztowany, gdy przyszedł do Wilna z bronią. Pół roku trzymano go w więzieniu na Łukiszkach, a potem prawie 10 lat jego udziałem była Workuta.

Córka Teresa chce jak najwięcej poznać ziemię, którą kochali jej ojciec i mama, również wilnianka z urodzenia, i tak jak Ryszard – harcerka. Uczęszczali do tego samego kościoła pw. św. Jakuba. Ona była chórzystką, on – ministrantem.

Jan Bieleninik pochodzi z Wołkowyska. Działał podczas wojny w 27. Dywizji Wołyńskiej, w batalionie „Reduta”. Miał zaledwie 17 lat i był zwiadowcą. Gdy wojna się skończyła, wszystkich chłopaków powołano do wojska sowieckiego. Chłopcy nie poszli, co dla wielu, jak też i dla Jana skończyło się latami łagru pod Wołgodonem.

Dwaj panowie wyróżniali się z całej grupy odmiennym umundurowaniem. Najczęściej trzymali się razem. Obaj mają w swych sercach „czerwone maki pod Monte Cassino”. Tadeusz Marian Kurcyk, wiceprezes Stowarzyszenia Byłych Żołnierzy Sił Zbrojnych na Zachodzie „Karpatczycy”, jest synem żołnierza II Korpusu Polskiego, który walczył pod Monte Cassino, natomiast Antoni Łapiński sam brał udział w bitwie pod tym legendarnym, tak drogim dla Polaków włoskim mieście. Walczył też w okolicach Białegostoku, czyli prawie na Kresach, jak dodaje.

Jego udziałem również była tzw. zsyłka do Akmolińska, gdzie w okropnych warunkach pracował przy tłuczeniu kamieni czy budowie. Ale dotarła do niego wiadomość, że powstaje armia generała Władysława Andersa. Przedostał się tam. Dotarł pod Monte Cassino. „Był tam tzw. domek doktora, w którym ja pracowałem: pomagałem rannym, przynosiłem lekarstwa. Gdy został zatkany na wzgórzu biało-czerwony sztandar, radości nie można było zatrzymać. To było coś wspaniałego. W którymś dniu widzę, jak w oddali kroczy w naszym kierunku grupa siedmiu żołnierzy. Podchodzą bliżej, aż widzę, że jest tam mój rodzony brat. Czy można wyobrazić coś bardziej fantastycznego? – pan Antoni się wzruszył. – Monte Cassino to miejsce, które na stale weszło do naszej rodziny jako symbol walki i zwycięstwa. Nie, nie chcieliśmy jechać do Anglii, czy gdzieś dalej. Wybraliśmy Polskę”.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: warta przy pomniku pamięci żołnierzom AK w Boguszach; chłopcy z pod Monte Cassino.
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz