Amsterdam 2016

Polacy wygrali punktacje medalową!

Z 12 krążkami, w tym aż sześcioma złotymi, wrócili do kraju biało-czerwoni lekkoatleci z mistrzostw Europy w Amsterdamie. Polska po raz pierwszy w historii zajęła pierwsze miejsce w tabeli medalowej. To dobry prognostyk przed igrzyskami w Rio de Janeiro.

Nikt z faworytów w Holandii nie zawiódł, a były też miłe niespodzianki. Złote krążki – zgodnie z oczekiwaniami kibiców i ekspertów – wywalczyli Anita Włodarczyk – 78,14 m i Paweł Fajdek – 80,93 m. Oboje wygrali z ponad dwumetrową przewagą. To ma być jednak w tym wypadku tylko przedsmak tego, co kibiców czeka w Rio de Janeiro. Oboje w igrzyskach celują w złoto. To tak naprawdę ich jedyny tytuł, jakiego jeszcze nie mają.

Zdenerwowany był Wojciech Nowicki, który drugi rok z rzędu na seniorskiej imprezie stanął na najniższym stopniu podium. Wszyscy liczyli także na Adama Kszczota w biegu na 800 m (1.45,18 min.) i Piotra Małachowskiego w rzucie dyskiem (67,06 m). „Weterani” polskiej ekipy nie zawiedli i na Medal Plaza w centrum miasta zabrzmiał dla nich Mazurek Dąbrowskiego.

Hymn Polski zagrano także nieoczekiwanie dla Angeliki Cichockiej, która triumfowała w biegu na 1500 m – 4.33,00 min. i tyczkarza Roberta Sobery – 5,60 m.

Do elity znowu wraca Marcin Lewandowski, mistrz Europy sprzed sześciu lat. To właśnie on mówił, że historia lubi się powtarzać. W Barcelonie w 2010 r. dwóch Polaków na dystansie 800 m stanęło na podium. Na metę wtedy pierwszy dotarł „Lewy”, a trzeci był Kszczot. Teraz było lepiej. Bo Kszczot jest złoty, a Lewandowski srebrny.

Amsterdam był szczęśliwy jeszcze dla trzech Polaków, którzy po raz pierwszy do kraju będą wracać z krążkiem na szyi. Na drugim stopniu podium stanęli: Joanna Linkiewicz w biegu na 400 m ppł – 55,33 s, Michał Haratyk w pchnięciu kulą – 21,19 m i Karol Hoffmann w trójskoku – 17,16 m.

Zwłaszcza Hoffmann jest sporą niespodzianką. W Holandii wypełnił minimum olimpijskie i nawiązał do pięknych tradycji. Jego ojciec Zdzisław w 1983 roku został w tej samej konkurencji mistrzem świata i do niego należy też rekord Polski – 17,53 m. W Holandii triumfował zaledwie 19-letni Niemiec Max Hess, który Polaka wyprzedził o cztery centymetry. To też była spora niespodzianka.

Oczekiwania spełnił Haratyk, który wprawdzie przyjechał jako lider europejskiej listy wyników, ale faworytem był dwukrotny mistrz świata Niemiec David Storl. Eksperci mieli rację. To właśnie on triumfował, ale Polak nie ma się czego wstydzić. Tym bardziej, że był to jego dopiero drugi występ w narodowych barwach.

O pechu może mówić Konrad Bukowiecki. Ambitny 19-latek został sklasyfikowany na czwartym miejscu, a medal przegrał z Portugalczykiem Tsanko Arnaudovem... jednym centymetrem. Zresztą tuż za podium była także trójskoczkini Anna Jagaciak-Michalska – 14,40 m, Damian Czykier w biegu na 110 m ppł – 13,40 s i Marcin Chabowski w półmaratonie – 1:02.54 h.

Dla Polaków mistrzostwa Europy zakończyły się srebrnym medalem męskiej sztafety 4x400 m, która pobiegła w składzie: Łukasz Krawczuk, Kacper Kozłowski, Jakub Krzewina i Rafał Omelko – 3.01,18 min. Przegrali oni tylko z Belgami, a właściwie... braćmi Borlee. Bo aż trójka – Jonathan, Dylan i Kevin tworzyła sztafetę, na pierwszej zmianie wystąpił Julien Watrin.

<<<Wstecz