Mniejszości narodowe apelowały do USA o pomoc

Najważniejsze – oświata i zwrot ziemi

16 czerwca mniejszości narodowe zorganizowały przy Ambasadzie USA w Wilnie wiec protestacyjny. Domagały się zapewnienia praw przysługujących mniejszościom narodowym w dziedzinie oświaty, zwrotu ziemi prawowitym właścicielom na Wileńszczyźnie. Oddały hołd ofiarom masakry w Orlando.

– Dzisiaj znowu zgromadziliśmy się przy Ambasadzie USA w Wilnie, by stanąć w obronie naszych praw i prawowitych interesów, dążymy do tego, by zachowane były wszystkie szkoły mniejszości narodowych, możliwość pobierania nauki w języku ojczystym i chcemy zwrotu ziemi naszych ojców dla prawowitych właścicieli – rozpoczęła pikietę Edyta Tamošiūnaitė, radna m. Wilna.

Petycję uczestników akcji, odczytaną przez Tamošiūnaitė, złożono na ręce ambasador USA na Litwie Deborah A. McCarthy.

Renata Cytacka, przedstawicielka Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, radna m. Wilna, wytłumaczyła, dlaczego wiec po raz kolejny zorganizowano przy placówce dyplomatycznej USA w Wilnie. Podkreśliła, że po pierwszej akcji protestacyjnej w marcu tego roku miały miejsce pewne pozytywne kroki.

– Już rozmawiamy z władzami litewskimi i liczymy, że nasi koledzy zza wielkiej wody i teraz nam pomogą, aby rozmowy przyniosły wyniki – zaznaczyła.

W imieniu wszystkich uczestników wiecu członkinie zespołu „Jutrzenka” z Gimnazjum im. K. Parczewskiego w Niemenczynie złożyły przy ambasadzie kwiaty i znicze, w ten sposób pikietujący oddali hołd ofiarom masakry w Orlando. Pamięć o zamordowanych uczczono chwilą ciszy.

Przedstawiciel Szkoły Średniej im. Wł. Syrokomli w Wilnie podkreślił, że młodzi Polacy i Rosjanie są równoprawnymi obywatelami Litwy, dlatego na równi z innymi mają prawo do wyrażania swojej woli.

– Chcemy, aby szkoła im. Wł. Syrokomli uzyskała akredytację programu szkoły średniej. Czy przed obywatelami USA Litwa odważy się głośno powiedzieć, że szanuje mniejszości narodowe i nie zamierza ich lituanizować? Mamy nadzieję, że tak – nadzieję wyraził młodzieniec.

Cytacka podkreśliła, że, mimo że oświata jest najważniejsza, mniejszości są poszkodowane w wielu aspektach: i w sprawie pisowni nazwisk, i nazewnictwa ulic, i zwrotu ziemi.

– Urzędnicy działają na zwłokę, a w tym czasie nasza ziemia spod domów, spod okien trafia do osób z innych miejscowości. Jest to kolejna nacjonalizacja. Czym zawiniliśmy przed państwem litewskim, że zwrot ziemi odbywa się w tak zróżnicowany sposób? – pytała wilnianka, która już od 26 lat zabiega o zwrot ziemi ojców. Dodała, że w Wilnie zaledwie 40 proc. prawowitych właścicieli odzyskało ojcowiznę.

Polak, wilnianin Czesław Tomaszewicz ubolewał, że od zarania litewskiej niepodległości zabiega o zwrot 3 ha ziemi na Antokolu w Wilnie. – Nikt z nami nie rozmawiał – zabrali, i już, jakby to była ich własność – wylewał żale Tomaszewicz. Powiedział, że z prośbą o pomoc zwrócił się również do litewskiej prezydent, jednakże doczekał się jedynie rady, aby zwrócić się do sądu. – Co to za odpowiedź? Takiej rady może mi udzielić nawet sprzątaczka, nie prezydent – nie krył ironii Tomaszewicz.

Nauczycielka ze Szkoły Średniej im. J. Lelewela w Wilnie zaznaczyła, że litewska szkoła w Sejnach z zaledwie 67 uczniami pomyślnie działa, tymczasem los szkoły im. J. Lelewela mającej prawie 600 uczniów wciąż jest nieznany.

Dariusz Żybort z komitetu obrony Szkoły Średniej im. Szymona Konarskiego w Wilnie wyraził przekonanie, że szkoły mniejszości narodowych są konkurencyjne i litewscy politycy doskonale o tym wiedzą, krytyce poddał również ujednolicenie egzaminów z języka litewskiego dla uczniów ze szkół mniejszości i szkół litewskich. Mianem „chaotycznej” określił przeprowadzaną obecnie w Wilnie reformę oświatową.

– Myślę, że najwyższy czas, by litewscy politycy zrozumieli, że nie mniejszości narodowe muszą walczyć o swoje prawa, a państwo litewskie powinno im je zagwarantować – powiedział.

– Chcę dzisiaj głośno powiedzieć, że młodzież polska i rosyjska, mieszkająca na Litwie, pragnie, obok języka państwowego, uczyć się języka swych przodków, poznawać kulturę i tradycje swego narodu, a w tym pomocne mogą być tylko szkoły mniejszości narodowych – argumenty za zachowaniem wszystkich szkół polskich i rosyjskich w stolicy przytoczyła uczennica wileńskiej szkoły w Leszczyniakach.

– W żaden sposób nie mogę pogodzić się z tym, że ja i moi koledzy z klasy będziemy musieli opuścić naszą, tak szczerze kochaną szkołę, wspaniałych nauczycieli i przyjaciół tylko dlatego, że ministerstwo tak bardzo pragnie sprostać europejskim standardom – powiedziała przyszła uczennica klasy 10. ze szkoły w Leszczyniakach.

Po marcowym wiecu przy ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Wilnie lody ruszyły. – Przynajmniej władze litewskie, ministerstwo zaczęły dyskusje i negocjacje w sprawie akredytacji szkoły im. Wł. Syrokomli. Rozmowy są prowadzone również z arcybiskupem metropolitą wileńskim Gintarasem Grušasem. Obecnie prosimy, by wreszcie pojawiły się wyniki tych negocjacji i dyskusji. Na te wyniki czeka prawie 1000 uczniów szkoły im. Wł. Syrokomli, prawie 2000 rodziców, nauczyciele – oświadczyła Tamošiūnaitė.

Krystyna Adamowicz, absolwentka Szkoły Średniej im. J. Lelewela, niegdyś słynnej „Piątki”, zaprosiła wszystkich na spotkanie byłych uczniów tej placówki oświatowej, które odbędzie się 26 czerwca o godz. 15.00. Uczestnicy spotkania podpiszą oświadczenie w sprawie Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela, które zostanie przekazane do najwyższych władz Litwy i Polski.

Wiec, na który przybyło kilkaset osób, zorganizowali: Komitety Strajkowe Szkół Polskich na Litwie, Komitety Obrony Szkół, Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie oraz przedstawiciele prawowitych właścicieli ziemi na Wileńszczyźnie.

Przemówień uczestników akcji słuchał pracownik amerykańskiej placówki dyplomatycznej.

Na zakończenie pikiety jej uczestnicy zaśpiewali „Rotę”.

Wg. L24.lt

Na zdjęciach: może USA pomogą litewskim politykom zrozumieć, że o poziomie demokracji świadczy stosunek władz do mniejszości.

<<<Wstecz