I tak wam dopomóż… LIDL!

Smutna wiadomość dla większości rwących na Litwie do władzy macherów, blagierów i politykierów. Komu spada, temu spada, ale i wam nie urośnie. Przedwyborcze poparcie, mam na myśli.

Wykończony rewolucją kalafiorową i wojną z trzymającymi go za portfel supermarketami, a też zniesmaczony do granic obrzydzenia najświeższą aferą polityczno-łapówkową lud najchętniej wybrałby sobie do Sejmu... zarząd LIDLa. Toteż ci (źli ludzie powiadają, że to krasnoludy z otoczenia Jej Ekscelencji), którzy tuż przed wyborami rzucili konsumentowi na pożarcie tych wszystkich masiulisów, kurlianskisów czy gapšysów, powód do satysfakcji mają niewielki. Słusznie wykalkulowali, że w ten sposób odbiją prawicowemu wyborcy apetyt na liberałów, którzy poczuwszy, że z roli przystawki konserwatystów urastają do dania głównego ponoć zaczęli się zrywać ze smyczy i powarkiwać na prowadzącą ich rękę. To akurat zadziałało. Liberałom w sondażach dramatycznie opadło, zaś ich p. o. Lidera Remigijus Šimašius w te pędy poleciał z czołobitną na zjazd konserwatystów, by złożyć wobec partii wnuczątka nowe dowody lojalności. I samokrytykę godną skruszonego komsomolca. „Zbyt duża pewność siebie i zbyt duża arogancja, my sami widzieliśmy, jak mogą w nas niespodziewanie uderzyć” – popłakiwał upokorzony z trybuny ZO-LChD.

Z kolei wiceprzewodniczący Partii Pracy Vytautas Gapšys – dołączony właśnie do obsady serialu pt. „Wszyscy kochankowie MG Baltic” – to po prostu wielki prezent scenarzysty dla prezydent Dalii Grybauskaitė. Gdyby niechęć Jej Ekscelencji do Parii Pracy miała siłę sprawczą, większość PP-owców nosiłaby na czołach tatuaż „złodziej” i oglądałaby świat zza krat, zaś jej założyciel Wiktor Uspaskich, dla pewności, siedziałby w dybach. Tymczasem okazuje się, że prezydent swoje, a lud swoje. W sondażach nadal lokował PP w przyszłym parlamencie. Nowa kreacja Gapšysa może tę sytuację odmienić. Nieważne, był opłacanym przez „MG Baltic” lobbystą czy nie. Jak w tym kawale: czy on ukradł zegarek, czy jemu ukradli zegarek, już jest wplątany w złodziejską aferę.

I tak oto – na kilka miesięcy przed wyborami do Sejmu – litewska scena polityczna jest konsekwentnie masakrowana skandalicznymi demaskacjami. Wspomniani źli ludzie sugerują, że główny cel tych igrzysk to wzmocnienie konserwatystów. Ich zbuntowanych sojuszników należało w celu wymuszenia posłuchu przytopić, konkurentów najlepiej utopić. I tu pudło. ZO-LChD ponoć w sondażach ciut drgnęło, ale zupełnie nieznacznie. Innym jakoś ani specjalnie w górę, ani w dół. Poza, oczywiście, liberałami, którzy porządnie przygrzali o posadzkę... oraz AWPL-ZChR, która odwrotnie. Z wyborów na wybory, wbrew irytacji wszelkiej maści przepowiadaczy, w ocenie obywateli pnie się spokojnie w górę. Tym, którzy nie rozumieją dlaczego, a też by tak chcieli, zalecałabym, żeby zamiast o krwawych igrzyskach pomyśleli dla ludzi o godności i chlebie.

Litewski wyborca ma bowiem dość karmienia się skandalami, okradania przez kogo bądź i upokarzającego ubóstwa. Aktualnie zaś litewski wyborca najbardziej spragniony jest LIDLa, czyli – tańszego papu. Dlatego też przywódcom konserwatystów radziłabym: nie czekajcie na to, aż STT co do nogi wybije waszych rywali i zdyscyplinuje sojuszników! Nie promujcie się zbieraniem podpisów przeciwko białoruskiej EA, lud ma to w nosie. Niech lepiej Gabrielius Landsbergis wprosi się na otwarcie sieci dyskontów LIDLa i wesprze je słowem, czynem i charyzmą. Jak niegdyś prezydent Grybauskaitė IKEA-ę. Zdaje się zresztą, że ktoś już zrozumiał, którędy do serc obywateli droga, skoro duszno zaczyna być i wokół największego udziałowca Grupy Vilniaus Prekyba miliardera Nerijusa Numavičiusa. Gdyby ktoś nie kojarzył – to ten krwiożłóp, z którego niewoli lud chce być wyprowadzony przez upragnionego LIDLa.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz