Kukutany, Raj, Gajdy, Puszki… gdzieś na końcu świata

Majówka inna niż wszystkie

– Wygonili nas stąd jak psy… – skarży się Anna Bogdanowicz, niegdyś mieszkanka wsi Kukutany, a dzisiaj Wisagini. Żal po ludziach, których ograbiono z rodzimego zakątka w rzekomo szczytnym celu – na rzecz budowy linii wysokiego napięcia dla elektrowni atomowej – nie minie nigdy. Kukutańska majówka, odrodzona ponad 20 lat temu przez potomków byłych mieszkańców wsi, stała się namiastką dawnych lat dzieciństwa i młodości dla tych, którzy pozostali i nadal pamiętają…

Odbywające się każdego roku w ostatnią sobotę maja święto gromadzi dawnych mieszkańców wsi, ich potomków i przyjaciół. W roku 2013 na rozdrożu, przy wjeździe do wsi, stanął Krzyż Pamięci i Nadziei, na pamiątkę ludzi, którzy już odeszli do Pana. W tym roku nieopodal krzyża ustawiono kamień pamiątkowy z mapą byłej wsi.

KUKUTANY 1880-2016. Na pamiątkę o wsi Kukutany i jej mieszkańcach, rozrzuconych po świecie wichurą II wojny światowej, zesłaniami i budową siłowni atomowej w latach 80. XX wieku – taki napis widnieje na kamieniu i, jak podkreślają inicjatorzy jego ustawienia, będzie trwałą pamiątką na przyszłe lata.

W Raju… jedna chata

Zmierzając do celu naszej podróży, minąwszy Święciany, przejeżdżamy przez teren, który wygląda jakby był z krańca świata. Tuż za Wisaginią, miastem wybudowanym dla pracowników Ignalińskiej Elektrowni Atomowej, wjeżdżamy w opustoszałą krainę. Znajdujące się tutaj wsie, które niegdyś tętniły życiem, dzisiaj są na wymarciu… Większe, liczące najwięcej po kilkanaście domów, skupiska mieszkańców ostały przy kościołach. A te w tym zakątku znajdują się w Rymszanach, Puszkach i Gajdach.

Gajdy, parafia niegdyś licząca do dwóch tysięcy mieszkańców, z roku na rok się kurczy. Swoje wzięła wojna, potem – repatriacja… Młodsze pokolenie mieszkańców w latach 80. wyruszyło „za chlebem” do pobliskiej Wisagini, teraz zaś stamtąd wyjeżdża za lepszym życiem do Wilna, a jeszcze częściej – za granicę. Jedna ze wsi, należących do parafii Gajdy, nosi znaczącą nazwę Raj (lit. Rojus). Dzisiaj w Raju pozostała bodajże tylko jedna chata… Jak się okazuje, w XXI wieku nawet Raj nie nadaje się do życia.

Kościółek w Puszkach, choć pobudowany na wzgórzu, z drogi jest niewidoczny. Znajduje się na wzniesieniu, nad jeziorem, które stanowi granicę z Białorusią. O miejscowości tej informuje napis: „Miejsce pochówku rodziny Pizanich z dworu w Puszkach” (lit. Puškų dvaro Pizeninų šeimos kapinės). Kościółek został przerobiony z rodowej kaplicy cmentarnej Pisanich lub Pizanich (na nagrobkach są dwie wersje nazwiska). Dzisiaj korzystają z tego miejsca modlitwy mieszkańcy pobliskich, zanikających już miejscowości. Przy kościele napotykamy dwa krzątające się przy ołtarzyku małżeństwa – to Janina i Kazimierz Puciatowie oraz Janina i Algis Taškunasowie (jak podkreślają, są przyjezdni), sąsiedzi z Gryszkowszczyzny. W wigilię Bożego Ciała na Litwie właśnie przygotowywali jeden z czterech ołtarzyków.

– Inne ołtarze przygotują mieszkańcy Stryłung, Szułan i Mejkszt – tłumaczą parafianie, dodając, że w ich rodzinnej Gryszkowszczyźnie zostało zaledwie 9 domów, ale dwa z nich stoją puste. Nabożeństwa tutaj, podobnie jak w Gajdach, odbywają się wyłącznie po polsku, ponieważ inaczej tutejsi mieszkańcy nie potrafią się modlić. W czasach sowieckich, gdy panowała powszechna rusyfikacja, w szkołach dzieci uczyły się po rosyjsku. Jednakże starsze pokolenie zachowało wiarę i mowę, a młodsze, niestety, porzuciło ojczyste tereny.

W tym zakątku większym ośrodkiem są Mejkszty. Sprawiają wrażenie tętniącego życiem osiedla. Dzieje się tak za sprawą ulokowanego w dawnym dworze rodu Meysztowiczów Centrum Rehabilitacji Uzależnień. Kilka młodych rodzin zamieszkuje także w Rymszanach. Dzieci z tych miejscowości są dowożone do szkół w Wisagini lub Duksztach Kolejowych.

Były tu kuźnie, tartak, młyn

W Kukutanach obecnie znajduje się zaledwie kilka domów. Służą one właścicielom przede wszystkim jako domy letniskowe. Jedynie Janina i Jan Świdyńscy mieszkają tutaj na stale, mają swoje gospodarstwo. Pani Janina podczas różnych okazji (majówki, festyny lub dożynki w Wisagini) chętnie częstuje gości pysznym kozim serem.

Walentyna Bojazitowa, której mama śp. Łucja Grykiń była inicjatorką odrodzenia majówek w Kukutanach, niezmordowanie, z roku na rok, kontynuuje rodzinny obowiązek i zwołuje przyjaciół oraz byłych sąsiadów na święto. Bardzo się stara, aby po tych majówkach zostawał jakiś ślad. W tym roku takim upamiętnieniem wsi jest mapa, umieszczona na kamieniu. W ciągu miesiąca zostanie dołączona do niej legenda, która zawiera wyjaśnienie 39 numeracji budynków, oznaczonych na planie. Mapę, którą wykonał kartograf Sergej Dawydow z Rosji, ufundowała sama Walentyna z siostrą Wandą Użdawiną.

Nad mapą pracowało całe grono ludzi. Najstarsi mieszkańcy wsi – Jan Placzko (dzisiaj mieszkaniec Dyneburga (łot. Daugavpils), Anna Bogdanowicz, Mieczysław Gawejko, Zefiryna Puszko, Felicja Abarowicz – wiele opowiedzieli o latach swego dzieciństwa we wsi. Dzięki ich wspomnieniom odtworzono szczegółowy plan zabudowań. Okazuje się, że we wsi działał młyn, była cegielnia, tartak i dwie kuźnie. W okresie międzywojennym mieszkało tutaj około dwustu ludzi. Laimonas Abarius zajął się odnalezieniem różnych materiałów w archiwum. Poszukiwania dostarczyły wielu ciekawych wiadomości na temat dawnych dziejów wsi. Okazało się, na przykład, że przodek Grykiniów kupił dom w Kukutanach od rodziny Kluków, którzy wyemigrowali do Polski, zaś sam Grykiń był zdunem. We wsi mieszkał także rzeźbiarz Lifer Efiszon, z nazwiska, wygląda na to, że Żyd, nikt nic nie mógł powiedzieć o jego pochodzeniu, ale wśród mieszkańców przetrwały opowieści, że robił ładne figury różnych świętych. Przodek rodu Karłów – Adam Karło – był muzykantem. Zaś Placzkowie w tej miejscowości osiedlili się już w XIX wieku. Mieli oni sklep w sąsiednich Gajdach, a przed II wojną światową w ich domu, w Kukutanach, mieściła się szkoła.

Kamień, na którym wyryto mapę dawnych Kukutan ofiarował Bernardas Gaidelis z Wisagini. Jego ustawieniem zajęli się Antoni Woronowicz, Vygantas Mikaila i Paulius Šiubždinis. Natomiast Zygfryd Binkiewicz, prezes Wisagińskiego Oddziału Związku Polaków na Litwie zatroszczył się o wydanie folderów informacyjnych o wsi Kukutany.

Uczyć chrześcijańskiej kultury

Majówka rozpoczęła się tradycyjnie nabożeństwem ku czci NMP Loretańskiej. Mszę św. przy krzyżu odprawił ks. Kazimierz Gwozdowicz, obecnie proboszcz Małych Solecznik i Kamionki (rej. solecznicki). Przed dwoma laty kapłan posługiwał w Rymszanach, Gajdach i Puszkach. Wierni zaprosili byłego duszpasterza, żeby się wspólnie z nimi pomodlił.

Ponieważ w sobotę na Litwie wypadała wigilia Bożego Ciała, kapłan nawiązał w homilii do zbliżającej się uroczystości. Podkreślił, że katolicy gromadzą się przy stole eucharystycznym, przy którym głównym celebransem jest sam Jezus Chrystus.

– W uroczystość Bożego Ciała Jezus Chrystus przychodzi do naszych wsi i miast, żeby przypomnieć, że wszystko, cokolwiek mamy, należy do Niego. Stwórca wszystko stworzył i dał człowiekowi do użytku. Podczas uroczystości Bożego Ciała Jezus przychodzi obejrzeć, jak my to wszystko wykorzystujemy, i pobłogosławić naszej codzienności – mówił ks. Kazimierz. Na zakończenie nabożeństwa apelował do zgromadzonych wiernych, żeby nie zapominali o korzeniach, z których wyrośli. – Od was zależy, jak utrzymacie to miejsce, tradycję i jak nauczycie swoje dzieci chrześcijańskiej kultury i miłości bliźniego – podsumował kapłan.

Po modlitwie najstarsza mieszkanka wsi – Anna Bogdanowicz wraz z Walentyną Bojazitową – odsłoniły kamień z mapą, a ksiądz go poświęcił.

A serce wciąż tęskni

– Jak i cała Europa, tak i nasz kraj, stale staje przed nowymi wyzwaniami. Dlatego to takie symboliczne, gdy w czasach trudnych dla litewskiej wsi, potrafimy się spotkać, żeby pamiętać o swoich korzeniach i przekazywać tradycje kolejnym pokoleniom – powiedział Zygfryd Binkiewicz, prezes Wisagińskiego Oddziału ZPL, wręczając podziękowania za trud nad upamiętnieniem wsi. Za poświęcenie i pracę na rzecz rodzimej miejscowości zgromadzonym na majówce dziękowała również Tatiana Jarutienė, starosta gminy Rymszany, do której należą także i Kukutany.

Ojczysty dom w pamięci swej dziecino miej na wieki – słowami znanej piosenki o małej ojczyźnie miejscowy zespół „Tumielanka” zagaił koncert. Artyści z dumą podkreślają, że nazwę zespołu zaczerpnęli od nazwiska gospodarza – Tumiel, który nieopodal Kukutan posiadał majątek. Gospodynie zapraszały do posiłku, natomiast myśliwi Antoni Woronowicz z podwileńskich Awiżeń, którego mama urodziła się w Kukutanach oraz Vygantas Mikaila częstowali myśliwską zupą, ugotowaną z sarny.

Wesołe pogawędki sąsiadów, tańce przy ognisku wypełniły czas do późnego wieczora. Klucz i gwizdek – atrybuty gospodarzy majówek – siostry Grykiniówny przekazały na następny rok Mieczysławowi Gawejce i Annie Bogdanowicz. Goście dziękowali Walentynie Bojazitowej za inicjatywę. Walentyna z kolei wszystkie pochwały skwitowała krótko: „gdyby nie było uczestników, nie byłoby też święta”. Wesołe majówkowe spotkania nie tylko dają asumpt do dobrej zabawy, ale też pozwalają zachować pamięć o wsi, której już nie ma.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: dzięki zaangażowaniu patriotów tej małej ojczyzny powstałą kamienna mapa, na której można odnaleźć „swoje” domy; modlitwa przy przydrożnym krzyżu; państwo Puciatowie i Taškunasowie szykują ołtarzyk na Boże Ciało w Puszkach; miłe sąsiadów – równoczesnie bliskich i dalekich – rozmowy…
Fot.
autorka

<<<Wstecz