Zwrot ziemi w Wilnie

Gdzie mój plac pod budowę?

W tym miesiącu ponad dwieście osób ma możliwość wybrania w Narodowej Służbie Rolnej działki pod budowę. Bogaty wybór nieruchomości, 235 działek w Wilnie, jest jednym z owoców pracy radnych Akcji Wyborczej Polaków na Litwie poprzedniej kadencji. Niestety, niesłusznie zapomniany i zmarginalizowany.

Przed 25 laty rozpoczął się na Litwie zwrot ziemi. Potomkowie tych, którym kiedyś znacjonalizowano mienie, masowo ruszyli do urzędów z podaniami o zwrot nieruchomości. W Wilnie, jak i w każdej innej miejscowości na Litwie, ubiegający się o zwrot otrzymali status pretendentów. Według ustawy mogli oni otrzymać ziemię w naturze dopiero od 2002 roku. Do 2002 r. ustawa o zwrocie ziemi przewidywała jedynie możliwość zwrotu pod posiadanymi budynkami. W sytuacji, gdy ziemia była zabudowana i niemożliwa do zwrotu wówczas pretendenci mieli możliwość składać wniosek o zwrot równowartości na terenie wiejskim, o wypłacenie rekompensaty pieniężnej (od 2012 roku), o zwrot w postaci lasu na terenie wiejskim (1 listopada 2014 r. – 1 marca 2015 r.). Najbardziej atrakcyjną formą zwrotu za zajętą ziemię miejską, dołączoną do miasta do 1 czerwca 1995 r., zdaniem wielu, było i jest otrzymanie parceli pod budowę. Początkowo jej wielkość stanowiła do 20 arów, obecnie – poniżej 12 arów. W Wilnie, na taką działkę pod budowę, oczekuje 3891 osób (wg www.nzt.lt).

Na przełomie marca i kwietnia bieżącego roku ponad 200 pretendentów lub ich spadkobierców zostało pisemnie zaproszonych na zebranie informacyjne nt. działek. Z ofertą można było wcześniej się zapoznać na stronie internetowej Narodowej Służby Rolnej. Od dłuższego czasu do wyboru są działki pod budowę przeważnie w Nowej Wilejce lub jej okolicach. Do każdej działki jest przewidziany dojazd, możliwość doprowadzenia komunikacji – tak jest na papierze. W rzeczywistości, gdy spoglądamy na miejsce w terenie, są to zazwyczaj pola. Ich zagospodarowanie spadnie na barki otrzymujących parcele.

25 lat w miejscu

Jak tłumaczy radny Wilna Grzegorz Sakson, proces formowania nowych działek teoretycznie trwa około roku. W praktyce, zazwyczaj od 18 miesięcy do trzech lat. Najpierw ustala się wolny teren, a następnie rozporządzeniem dyrektora administracji samorządu rozpoczyna się planowanie szczegółowe działek. Po zatwierdzeniu planu szczegółowego dokonuje się pomiarów kadastrowych działek i po ich rejestracji w Centrum Rejestru Nieruchomości przekazuje się do Narodowej Służby Rolnej. Jej obowiązkiem jest zorganizowanie zebrania i przekazania działek dla pretendentów.

Jeżeli wszystko wygląda tak łatwe w realizacji, dlaczego w ciągu 25 lat kolejka oczekujących na działkę zmniejszyła się mniej więcej o dwa tysiące osób? Zależy od tego, jakie priorytety mają władze – tłumaczy Grzegorz Sakson, w poprzedniej kadencji prezes stołecznego komitetu (komisji) rozwoju miasta.

Gdy wicemerem został Artur Ludkowski, zakładał on zaprojektowanie jednego tysiąca działek pod zwrot w ciągu roku. Co nie było możliwe do realizacji w szybkim czasie. Podobne trudności – mianowicie z szybkim projektowaniem działek, zatwierdzeniem ich planów i przekazaniem do Narodowej Służby Rolnej – wystąpiły i w następnej kadencji, kiedy wicemerem był Jarosław Kamiński. Pomimo to, gdy AWPL należała do koalicji rządzącej w okresie 2012-2015, zostało zatwierdzonych planami szczegółowymi około 70 hektarów, ok. 165 ha jest w trakcie projektowania (wg danych wileńskiego samorządu).

W stronę przejrzystości

Czy uzyskujący działki zdają sprawę, ile pracy włożono w ostateczne oddanie mienia do zwrotu? Z pewnością niewielu. Bo i skąd mogą wiedzieć. Radni wykonali cichą pracę: dbali o projektowanie działek i ich zwrot dla właścicieli. Nie rozgłaszali tego publicznie, ani też zbytnio nie przechwalali się.

– Był pomysł, by lista przekazywanych działek z wileńskiego samorządu do Narodowej Służby Rolnej była udostępniana na stronie www.vilnius.lt – dzieli się spostrzeżeniami Sakson. Służyłoby to też przejrzystości. Na pewno przekazane wartościowe działki nie kurzyłyby się w szufladach, co niejednokrotnie miało miejsce. Jednak, jak i wiele innych pomysłów, ten także nie został zrealizowany.

Poprawka do Uchwały nr 1057

Sprawa zwrotu ziemi w Wilnie jest szczególnie wstrzemięźliwie realizowana. Czyżby zabrakło wolnej ziemi w mieście o powierzchni 401 km2 i liczbą mieszkańców niewiele ponad pół miliona? Niejeden pretendent lub spadkobierca zapytuje, czy doczeka się swojej kolejki.

– Wolnej ziemi jest wystarczająco, szczególnie teraz, po ostatnich poprawkach, można wszystko projektować – mówi mój rozmówca i tłumaczy to, co dla prawnika jest oczywiste. Kierujemy się ustawami i Uchwałą rządu RL nr 1057 z 1997 roku. Przed ponad dwu laty została do niej wprowadzona bardzo korzystna poprawka. Na jej mocy jest do zwrotu ziemia nie tylko do projektowania działek pod indywidualne budownictwa, ale i o przeznaczeniu komercyjnym, przemysłowym, pod magazyny i domy wielomieszkaniowe. Wówczas wiceministrem rolnictwa z ramienia AWPL była Leokadia Poczykowska, wieloletnia mer rejonu wileńskiego. Dzięki jej zaradności rząd, bez głosowania w Sejmie, wprowadził tę korzystną poprawkę do Uchwały nr 1057.

– Jest tylko brak woli politycznej obecnych władz stołecznych – dodaje Sakson, – Samorząd na projektowanie działek uzyskuje 50 proc. środków ze sprzedaży gruntów państwowych według cen rynkowych. Jednak te pieniądze częściowo są przeznaczane na całkiem inny cel. Dlatego przed kilku miesiącami napisaliśmy z radnym Arturem Ludkowskim z tego powodu skargę do przedstawiciela rządu na powiat wileński. Żegnający się z posadą Audrius Skaistys ją odrzucił.

Nie sprzedaj kolejki!

Przed bodajże miesiącem do drzwi wielu pretendentów lub ich spadkobierców zapukał dobrze mówiący po polsku mężczyzna ze spółki handlującej nieruchomościami. Miał on listę osób zaproszonych na zebranie do Narodowej Służby Rolnej wraz z kontaktami do nich. Proponował wykupienie „kolejki” za 800-1000 euro za ar. Gdy tymczasem wartość proponowanych działek jest kilkakrotnie większa. Argumentował tym, że są to działki bezwartościowe i nieszczególne. Powstaje pytanie, skąd osoba postronna posiadała dane kontaktowe (adresy, telefony) pretendentów lub spadkobierców, jeżeli nie jest to upubliczniane? W ten sposób praca radnych w samorządzie, starania o projektowanie jak najwięcej działek, jest pomniejszana. A całkiem niezorientowani w cenach działek obywatele przestają wierzyć, że parcele mają wartość i dają się oszukać.

Zyta Kołoszewska

Podanie o zwrot ziemi złożyły 6429 osoby, które automatycznie zostały wpisane na listę oczekujących na działkę pod budowę. Według danych www.nzt.lt z 1 stycznia 2016 r., mniej niż połowa z nich – 1900 osoby – takie parcele otrzymało. 638 osób wystąpiło o rekompensatę w innej formie. Nadal oczekuje na działkę pod budowę 3891 pretendentów.

Z danych wynika, że w ciągu 25 lat stołeczny samorząd zaprojektował 1900 działek pod budowę, czyli pretendenci rocznie otrzymali średnio po 76 parceli – faktycznie trzecią część w ciągu ostatnich 3 lat.

<<<Wstecz