Panamskie kwity na obłudnych rekinów

Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych wkradło się w bazę danych znanej w świecie międzynarodowych finansów kancelarii podatkowej i prawnej Mossack Foncesa, działającej w Panamie. Łącznie dziennikarze śledczy weszli w posiadanie 11,5 mln dokumentów (potocznie zwanych Panama papers) ujawniających aktywa światowych elit politycznych, prominentnych urzędników, celebrytów i ludzi z ich otoczenia.

Panama papers, czyli kwity z Panamy – to dokumenty, namacalne dowody ukrywania majątków przez możnych tego świata w tzw. rajach podatkowych, o których wcześniej dużo się mówiło. Brakowało jednak twardych dowodów, które – wiadomo – trudno było zdobyć. Kancelarie prawne zajmujące się tego typu biznesem są bowiem bardzo dyskretne, co jest ich zaletą i miarą sukcesu. Jedna z brytyjskich gazet eufemistycznie nazwała nawet panamską kancelarię „małomównym liderem branży światowych finansów”.

„Małomówny lider” został jednak zmuszony do gadania właśnie dzięki śledztwu dziennikarzy. Kancelaria się tłumaczy i zarazem grozi żurnalistom. Dużo, chcąc nie chcąc, mówią też jej możni klienci, w większości znani światowi politycy, których nazwiska już zostały ujawnione. Mówią różnie. Na ogół retoryka ich zależy od stanu demokracji w kraju ich pochodzenia. Dla przykładu premier Islandii Sigmundur Dawid Gunnaugsson podał się do dymisji w te pędy, bo uznał, że zawiódł zaufanie narodu, który gromadnie wyległ na ulicy zdenerwowany postępkiem swego wybrańca. Premier Wielkiej Brytanii Dawid Cameron gęsto się tłumaczył z powodu tajnego konta swego nieżyjącego już ojca zapewniając, że sam z tym nie miał nic wspólnego. Zgoła inaczej na skandal reagowali prezydenci wschodnich satrapii – Ukrainy, Rosji i Chin. Jak akcentowali dwaj pierwsi, u nich „wsio po zakonu”. Offshore to przecież nie jest nic zdrożnego. Legalny biznes pozwalający zainteresowanym optymalizować dochody swej komercyjnej działalności drogą zmniejszania obciążenia podatkowego, tłumaczyły obywatelom tamtejsze media, dodając dla jasności narodowi, że ujawnienie samego procederu – to gnuśna prowokacja USA.

Skandal z Panama papers obrazuje tak naprawdę stan elit dzisiejszego świata i to niezależnie od tego, czy są one ze Wschodu, czy z Zachodu. Jak słusznie zauważył jeden z litewskich polityków, jeżeli ekspedientka handlująca na rynku wieprzowiną nie wyda klientowi paragonu za nabyty u niej kawałek golonki, to będzie uznana za wielką malwersantkę, jaką należy przykładnie ukarać. Naśle się na nią wszelkie możliwe VMI i ogólnie zrobi się wielkie halo, choć kobiecina, jeżeli byśmy porównali, jest tylko galwanizowaną żabą w stosunku do żarłocznych i obłudnych rekinów, które fiskusy swych krajów objeżdżają na grube miliony. Dla nich wolno, bo offshore to legalny biznes.

Przed wojną, jak któryś z historyków polskich skrupulatnie policzył, w II RP były tylko trzy duże afery gospodarcze z udziałem polityków. Reszta sporów politycznych, często ostrych i zajadłych, dotyczyła idei, wizji politycznych, o które walczono dla dobra państwa. Jedna z afer, jak sobie zapamiętałem, dotyczyła zakupu masek gazowych dla wojska, na co rząd przydzielił dużą sumę pieniędzy. Generał Rola-Żymierski pieniądze zdefraudował, za co (po ujawnieniu afery) został zdegradowany do stopnia szeregowca i w niesławie wydalony z wojska. Oczywiście był też powszechnie bojkotowany w kręgach towarzyskich.

To było wtedy. Wielu dzisiejszych polityków, celebrytów, wpływowych biznesmenów natomiast bez żadnej żenady traktują państwo, jeżeli tylko mogą, jak własny folwark. Optymalizują własne zyski kosztem budżetu kraju. Unikają płacenia podatków, mimo że ich stać na to. Przy tym, jeżeli mowa o politykach, to stać ich często jeszcze i na to, by upominać obywateli do stosowania się do patriotycznych postaw. Zachęcają więc ich inwestować w rodzime przedsiębiorstwa, kupować krajowe towary i oczywiście uczciwie płacić podatki.

Jeżeli chodzi o Panama papers, to sprawa jest rozwojowa. Dziennikarze ujawnili jak na razie tylko promil posiadanych dokumentów (149 z 11,5 mln). Reszta smaczków świat czeka w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach, być może. Wyobrażam, że nie jeden światowy lider (czy tylko krajowy) trzęsie dziś ze strachu portkami, czy przypadkiem w całym zamieszaniu nie wyda się też jego osobista wstydliwa tajemnica. Bo zło offshore to nie tylko okradanie własnego państwa, ale też możliwy szantaż wobec osoby ukrywającej swe dochody.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz