3 kwietnia – Święto Miłosierdzia Bożego. Dzieje pierwszego obrazu

Ufność w Miłosierdzie Boże nigdy nie zawodzi

Obraz Miłosierdzia Bożego artysta malarz Eugeniusz Kazimierowski, w pracowni przy ul. Rossa 2, malował od stycznia do czerwca 1934 roku. Kiedy obraz był gotowy ks. prof. Michał Sopoćko schował go w swoim pokoju za szafą. Siostra Faustyna nalegała, aby publicznie go pokazać w czasie trwania Triduum. Od 26 do 28 kwietnia 1935 roku obraz został umieszczony w Ostrej Bramie obok obrazu Matki Boskiej Miłosierdzia. Po uroczystościach ks. prof. Sopoćko zawiesił obraz w ciemnym korytarzu klasztoru ss. Bernardynek, gdzie wisiał do 1937 roku.

4 kwietnia 1937 r. arcybiskup wileński ks. Romuald Jałbrzykowski wyraził zgodę na zawieszenie obrazu w kościele św. Michała, z prawej strony głównego ołtarza. Rektorem kościoła św. Michała był właśnie ks. Sopoćko.

Pamiętam ks. Michała i obraz Jezusa Miłosiernego, ponieważ jako dziecko chodziłam do sióstr bernardynek na lekcje religii.

Na prośbę i zlecenie ks. Sopoćki 14 września 1940 r. artysta fotografik Michał Nowicki wykonał fotografię obrazu o wysokości 40 cm, która miała być ofiarowana ojcu św. Piusowi XII. Barwienie zostało wykonane sposobem chemicznym przez tonowanie złotem. Negatyw został opatrzony pod reprodukcją godłem „Jezu ufam Tobie”. Pierwsze kopie fotograficzne były czarno-białe. Kolorowaniem fotografii i ich wykończeniem zajmowała się żona Nowickiego. Rozpowszechnianiem obrazków zajmowały się 4 kobiety, w tym Janina Rodziewicz i siostry wizytki (z kościoła, gdzie się znajduje obecnie hospicjum). Miniaturki fotografii Jezusa Miłosiernego nazywane były „agnuskami”. Były to kwadraciki z obrazkiem pod folią, których brzegi były obszyte kolorowymi nitkami. Wilnianie – dorośli i dzieci – nosili te „agnuski” jak medaliki na szyi. Takie „agnuski” mieli walczący żołnierze polscy. Od 21 września 1940 do 1944 roku Michał Nowicki wykonał 150 tys. reprodukcji obrazu Miłosierdzia Bożego z podpisem „Jezu ufam Tobie”.

W 1940 roku zostały wydane książeczki z nowenną, litanią i koronką do Miłosierdzia Bożego z aprobatą ks. bp. wileńskiego Michalkiewicza. Jestem szczęśliwą posiadaczką takiej książeczki od 1940 roku.

Nowenna, litania i koronka zostały podyktowane s. Faustynie w czasie jednego z objawień przez samego Pana Jezusa i ogłoszone drukiem w Krakowie w 1937 r., a w 1940 r. – w Wilnie.

Obraz Miłosierdzia Bożego w kościele św. Michała wisiał przy głównym ołtarzu do 1950 r. Kościół był już zamknięty, był pusty, nie było ołtarzy, obrazów, ławek, tylko został na swoim miejscu obraz Miłosierdzia Bożego.

Obraz przed zniszczeniem ocaliła Janina Rodziewicz. Była to moja starsza koleżanka. Należałyśmy z nią do Sodalicji Mariańskiej w kościele bernardyńskim, śpiewałyśmy też w chórze kościelnym św. św. Piotra i Pawła pod przewodnictwem prof. Jana Żebrowskiego. Miała ładny, altowy głos, czarnowłosa dziewczyna, skromna, pobożna i pokorna. Gdy wśród chórzystów były jakieś spory (był wtedy liczny chór) Janeczka powtarzała nam: „pokory, więcej pokory”. Pewnego dnia Janina z koleżanką Bronisławą, przechodząc obok kościoła św. Michała, zauważyły, że drzwi kościoła są uchylone, a krzątający się wewnątrz świątyni robotnik wynosi kościelne przedmioty. Dziewczyny wdały się z nim w rozmowę i Janina poprosiła o oddanie obrazu, jako pamiątkę po jej krewnym, który ten obraz namalował. Robotnik, mówiący po litewsku, zażądał 50 rubli i po otrzymaniu kwoty (w tym czasie taka suma była niemała) Janina obraz zabrała i przechowywała w swoim mieszkaniu, pod belką w suficie przy ul. Filareckiej, róg Holenderni 25. W tym niedużym, drewnianym domku, który w ubiegłym roku został wyburzony, Janina mieszkała z matką.

Po wyniesieniu obrazu z kościoła malarce Helenie Szmigielskiej, zamieszkałej przy ul. Bakszta, zapłacono 40 rubli za wykonanie pierwszej renowacji i konserwacji obrazu, który uległ uszkodzeniu. W tym czasie odbyła się kontrola pracowni konserwatorskiej, szukającej zaginionego obrazu z kościoła św. Michała. Obraz u malarki leżał na stole. Kontroler nie rozpoznał obrazu, położył na nim czapkę i oparł się na nim. Tym samym Jezus Miłosierny stał się dla tych ludzi niewidocznym. Po konserwacji Jezusa Miłosiernego Rodziewicz przekazała obraz prałatowi kapituły wileńskiej dr. ks. Janowi Ellertowi, byłemu więźniowi Prawieniszek, który po zamknięciu katedry został proboszczem kościoła Ducha Świętego. Gdy obraz Jezusa Miłosiernego znajdował się w tym kościele, w ukryciu, my, sodalistki, wierni, pod przewodnictwem Rodziewicz codziennie odmawialiśmy koronkę przed niedużym obrazem, który znajdował się na ołtarzu przy wejściu do kościoła po lewej stronie.

Janina, zawsze skromna, nie uważała siebie za lepszą, ani za godną uwagi, że brała udział w ukrywaniu obrazu, nie myślała, że zrobiła coś nadzwyczajnego. W tym czasie rozpoczęły się aresztowania sodalistek, w 1951 r. w czerwcu za przynależność do Sodalicji i szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego zostaje aresztowana. Zabrano u Janiny książki religijne, obrazki, fotografie. Matka jej zostaje sama bez środków do życia. Moja wychowawczyni z V gimnazjum dostarczała paczki dla więźniów, odwiedzałyśmy z nią matkę Janiny.

W 1956 r. Janina Rodziewicz wyjechała do Polski. Należy do nowego, założonego przez księdza Sopoćkę, Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.

W 1956 r. obraz Miłosierdzia Bożego zostaje przekazany przez ks. prałata Ellerta ks. prof. Józefowi Grasewiczowi – spowiednikowi ks. Sopoćki – proboszczowi drewnianego kościoła „Leśnej Świątyni” w Nowej Rudzie (Białoruś). Obraz został zawieszony wysoko na ścianie oddzielającej prezbiterium od nawy głównej. Martwił się ks. Sopoćko, że w Nowej Rudzie drewniany kościół w lesie, łatwo go mogą spalić, tym bardziej, że nie było tam kapłana.

Ks. Grasewicz, gdy wrócił z więzienia, był w Nowej Rudzie tylko rok. Władze przeniosły go do Krzemienicy. A kapłan z najbliższego Porzecza, który miał się opiekować kościołem w Nowej Rudzie, został przeniesiony do Odelska. Długie lata kościół w Nowej Rudzie był bez opieki duszpasterskiej. W każdą niedzielę polscy parafianie przychodzili do świątyni i modlili się przed obrazem Chrystusa Miłosiernego, który górował wysoko nad głowami wiernych.

W 1970 r. władze komunistyczne postanowiły zamienić kościółek w Nowej Rudzie na magazyn. Przyjechały 3 ciężarówki pod świątynię i zaczęto wszystko wynosić z kościoła. Parafianie stanęli murem w obronie swojej świątyni, kładli się pod koła samochodów. Wszystko z kościoła zostało wyniesione. Nie udało się wynieść obrazu Jezusa Miłosiernego, bo wisiał za wysoko i nie było dużej drabiny. Pan Jezus pozostał z wiernym ludem i parafianie uważają to za cud.

Władze gminne zamknęły na kłódkę ograbiony kościół. Mieszkańcy Nowej Rudy postanowili wyłamać kłódkę i co niedzielę modlili się dziękując Panu Jezusowi Miłosiernemu, że ocalał, że został z nimi. Od 1982 r. do leśnej świątyni potajemnie przyjeżdżali księża, siostry zakonne, pielgrzymi, wierni, pytali o historię obrazu, robili zdjęcia.

Ksiądz Sopoćko naciskał i pisał z Białegostoku, żeby ratować obraz. Ksiądz Grasewicz namalował kopię i proponował księżom, żeby przyjęli oryginał, ale kopię przyjął jeden z księży, a oryginał został na miejscu. Namalował ks. Grasewicz drugą kopię i z drugą wyszło to samo, wreszcie namalował trzecią, bo ks. Sopoćko kazał zawieźć do Ostrej Bramy, ale w Ostrej Bramie nie było miejsca. Wtedy ks. Grasewicz umówił się z księdzem proboszczem Ducha Świętego, że to on przyjmie obraz.

Wówczas na cmentarzu zebrali się siostra Teresa Jundo, która pracowała z s. Faustyną, s.Zofia Gryń, kierowca Wacław Borsukiewicz i Jadwiga Chitruszko, która miała klucze od kościoła. Przez chór weszli na strych, sufit był nieprzebity, odjęli deseczki, zdjęli obraz z haków i wciągnęli na strych, a kopię na sznurku wciągnięto do góry i zawieszono na tych samych hakach. Oryginał, zwinięty w rulon, został odwieziony do Grodna, stamtąd pociągiem do Wilna, do kościoła Ducha Świętego. Siostry, obraz zwinięty w rulon, pozostawiły przy konfesjonale. Ks. Aleksander Kaszkiewicz, teraz biskup grodzieński, przyjął obraz i umieścił w bocznym ołtarzu, gdzie odbierał cześć do 28 września 2005 r. W Nowej Rudzie nikt się nie zorientował, że obraz jest inny. Kopię namalowała Maria Szocik-Honrasz z Grodna.

Ks. prof. Michał Sopoćko, właściciel obrazu, bał się o los tego dzieła, pragnął, aby wrócił on do Wilna, w bezpieczne miejsce. Spadkobiercą i prawnym dysponentem obrazu był ks. Józef Grasewicz. W testamencie Sługi Bożego ks. Sopoćki, spisanym 11 listopada 1973 r., w punkcie 5 napisano: Obraz Miłosierdzia Bożego, będący w rozporządzeniu ks. Józefa Grasewicza, przeznaczam do mającego powstać kościoła Miłosierdzia Bożego w Wilnie przy zbiegu ulic Kalwaryjskiej i Werkowskiej. Był zatwierdzony plan budowy i założone fundamenty, gdzie władze sowieckie wybudowały kino „Rodina”. Jestem posiadaczką tego planu. Ksiądz Sopoćko zmarł w 1975 r. w Białymstoku.

Rodziewicz cieszyła się ogromnie, że obraz Jezusa Miłosiernego był w kościele Ducha Świętego.

5 września 1993 roku w kościele, przy obrazie, odbyło się spotkanie papieża Jana Pawła II z Polakami litewskimi.

8 marca 2004 roku metropolita wileński kard. Juozas Audrys Bačkis wydaje dekret nr 42 o przekazaniu obrazu Jezusa Miłosiernego i przeniesieniu go do kościoła Trójcy Świętej.

Moment odczytania publicznego dekretu był dla nas gromem z jasnego nieba. W sekretariacie złożono 8 tys. podpisów na znak protestu przeciwko planowanemu przeniesieniu obrazu. Wierni zorganizowali całodobowe czuwanie w kościele. W dzień i w nocy strzegliśmy obrazu Jezusa Miłosiernego, którego kult od początku szerzyli i czcili Polacy. W nocy w ogromnej świątyni Ducha Świętego o godz. 3-ciej odmawialiśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego, odprawialiśmy Drogę Krzyżową śpiewając „Jezu, ufamy Tobie”. Było wtedy tak dobrze, tak ciepło, patrząc na to ogromne sklepienie kościoła, czuliśmy obecność Boga i Jego Opiekę nad nami, bo ufność w Miłosierdzie Boże nie zawodzi nigdy nas.

Co było dalej z obrazem „Jezu ufam Tobie” wiedzą wszyscy...

Jadwiga Pietkiewicz,
wilnianka

Na zdjęciach: Wilno, kościół św. Michała, w którym od 4 kwietnia 1937 roku do roku 1950 wisiał oryginał obrazu Jezusa Miłosiernego; chór „antokolski” gościnnie w Nowej Wilejce, Janina Rodziewicz w centrum.
Fot.
archiwum

<<<Wstecz