„Rozśpiewane przedszkole” po raz dwunasty
Festiwal o niepowtarzalnym uroku
Wśród wielu festiwali, przeglądów i konkursów jest w Wilnie jeden, którego każdy występ wzrusza, cieszy, rozczula. Jest to festiwal śpiewających, tańczących dzieci, tak trafnie nazwany „Rozśpiewane przedszkole”. W ubiegłym tygodniu odbyła się już dwunasta edycja tych artystycznych popisów maluchów z polskich przedszkoli Wilna i okolic.
Przyleciały więc do Domu Kultury Polskiej w Wilnie pszczółki, przyskakały puszyste wiewióreczki, zakwitły kolorowe kwiatki, zalśniło złote słoneczko, które tego dnia było szczególnie potrzebne, zauroczyły widzów krasnoludki. Przybyli nawet górale z ciupagami, którzy walczyli o piękną góralkę – krakowiacy. Krakowiaków było najwięcej, pióropusze migały w siarczystym tańcu, że hej!
Organizatorem tego święta początkujących artystów jest Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. Stanisława Moniuszki.
W dniu przypadającym na festiwal aura spłatała przykrą niespodziankę – zimno i deszczowo- śnieżnie było na dworze. Powstała obawa, czy w taką pogodę przybędą wszystkie zespoły małych artystów?
Lecz przybyli wszyscy zgłoszeni z 30 przedszkoli, a to ponad 350 dzieci nie tylko z Wilna, ale też rejonu wileńskiego oraz ze Starych Trok. Prezes Centrum Apolonia Skakowska powitała zebranych wierszem Marii Konopnickiej, nawiązującym do tak kapryśnej pogody:
„Jeszcze śnieżek prószy,/Jeszcze chłodny ranek/ A już w cichym lesie/ Zakwita sasanek”.
I wkrótce rozpoczęła się prawdziwa feeria piosenek, tańców, pomysłów artystycznych. Widzowie byli pełni podziwu. A każdy z widzów to też biorący udział w festiwalu artysta… Podziwiać występy swych pociech podczas festiwalu „Rozśpiewane przedszkole” zawsze chętnie przybywają rodzice, wychowawczynie, nauczyciele muzyki, kierownicy przedszkoli. To przecież ich wspólny festiwal, do którego bardzo się przyczynili. A ile pracy włożyli – widać na scenie. Na pewno dla maluchów popisy na dorosłej scenie, na której wystawiane są sztuki teatralne, występują słynni artyści z Litwy i Polski, są ogromnym przeżyciem. Ale dzieci już nieraz pokazały, że są śmiałe, wytrwałe, że kochają występy na scenie.
Widzowie byli pełni podziwu dla wspaniałej zaledwie trzyletniej śpiewaczki ze żłobka-przedszkola w Rudominie, dla pięknych „kwiatów” ze Skojdziszek, które ubarwiły salę swymi kolorami. A jaki zabawny był śpiący niedźwiedź, którego budziła pszczółka z Mickun, jaką dziarską poleczkę zatańczyli mali artyści ze żłobka-przedszkola „Kluczyk” i w jakim pięknym stroju wystąpiło Słoneczko z przedszkola „Gelvonelis” w Wilnie. Przybyły też dzieciaki z Wojdat i Niemieża, z Niemenczyna i Rukojń, Kabiszek i Miednik, Suderwy i Awiżeń oraz Starych Trok i niemal ze wszystkich przedszkoli polskich z Wilna. Wielkie brawa wszystkim!
Jak zaznaczyła Apolonia Skakowska, festiwal ten nie ma pierwszych czy innych miejsc, bo nie da się ustalić, kto wystąpił najlepiej, bo przecież każdy włożył wiele wysiłku, aby wypaść dobrze. Dlatego wszystkie zespoły artystyczne zostały obdarowane słodyczami i książkami.
Wchodzące w skład jury: Krystyna Dzierżyńska, wiceprezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, Zofia Matarewicz, dyrektor wzorowej szkoły-przedszkola „Wilia” w Wilnie, Jadwiga Ksiendzowa, wicedyrektor również znakomitego wileńskiego przedszkola „Kluczyk”, Barbara Kosinskienė, wieloletnia kurator szkół polskich w Ministerstwie Oświaty i Nauki Litwy (było kiedyś takie stanowisko w tym resorcie) składając podziękowanie artystom i kierownikom przedszkoli, wychowawcom i nauczycielom muzyki mówiły m.in. o tym, że taki przegląd twórczości dodaje maluchom śmiałości, pewności artystycznej, wychowuje obycie ze sceną.
– Taki festiwal musi trwać, bo jest to też przegląd wszystkich polskich przedszkoli, nie tylko pod względem artystycznym, ale też pod względem trwania w polskim środowisku – mówiła Krystyna Dzierżyńska.
Krystyna Adamowicz
Na zdjęciach: śpiewając o ulubionych bohaterach, dzieci wykazały się też zdolnościami aktorskimi; festiwal,z roku na rok cieszy się dużą popularnością, gromadząc dziesiątki uczestników.
Fot. Jerzy Karpowicz