Tyszkiewiczowie na Czerwonym Dworze nad Niewiażą

Rajski zakątek Benedykta Emanuela (2)

Zgodnie z odwieczną tradycją gniazdo na Czerwonym Dworze po Benedykcie Emanuelu odziedziczył najstarszy syn Benedykt Jan (zm. 1948). Jeszcze za jego młodzieńczych czasów wzbogacono czerwonodworski księgozbiór, dokupiono cenne gobeliny, uzupełniono cenną kolekcję pasów słuckich służących do podpasywania świątecznych kontuszy szlacheckich. Same tylko archiwum horodeńskie i dokumenty po Zabiełłach liczyły ponad 20 tys. egzemplarzy. Do tego 12 tys. pozycji różnej korespondencji i 10 tys. tomów książek. Do cenniejszych zbiorów zaliczano stare przywileje królewskie, panegiryki, chwalebniki i kwieciste mowy pożegnalne pisane w języku łacińskim i polskim (XVII-XVIII w.)

Nowo powstała w 1918 r. Republika Litewska (Litwa Kowieńska) pod pretekstem reformy rolnej przejęła Tyszkiewiczowskie dobra Czerwony Dwór, wraz z ich rezydencją, w 1921 r. Do II wojny światowej działały tu przytułek i szkoła. Ostatnim właścicielem Czerwonego Dworu koleją rzeczy miał zostać jedyny syn Benedykta Jana – Benedykt Władysław, kolekcjoner i wielki znawca dzieł sztuki, który musiał zadowolić się należącymi do rodziny Dubinkami i tam planował wybudować nowy pałac jako dom, czemu przeszkodziła wojna.

W Polsce powojennej zarabiał na chleb jako kustosz muzealny. Zmarł śmiercią tragiczną w 1956 r. w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Czy jego małżeństwo, zawarte w 1938 r. z Eleonorą z Radziwiłłów, z powodu innej orientacji seksualnej pana młodego zostało skonsumowane, zastanawiali się liczni. Ostatecznie małżonków rozłączyła wojna. Eleonora Tyszkiewiczowa wyemigrowała do Francji, gdzie ponownie wyszła za mąż. Na bezpotomnym hrabim Benedykcie wygasła gałąź Tyszkiewiczów na Czerwonym Dworze koło Kowna, zapoczątkowana przez jego prapradziadka, także Benedykta.

Czas mija, lecz zamek z czerwonej cegły przebudowany przez Tyszkiewiczów uparcie stoi, przypominając nam dawne dzieje. Pięknie prezentują się przy nim dwie jasne sylwetki oficyn (jedna pobudowana za Tyszkiewiczów, druga za Zabiełłów), stajni z wizerunkami naturalnej wielkości głów końskich, dostojny murowany spichlerz, rzuca się w oczy „ażurowa” oranżeria. Gdy byłam tam ostatnio, planowano w niej otworzyć, na wzór Kretyngi, restaurację z kawiarenką w otoczeniu ciepłolubnych roślin, dostępnych zarówno okolicznym mieszkańcom, jak i turystom.

Jednak zanim przekroczymy bramę dawnego majątku po prawej stronie ręki, rzućmy okiem na szereg dawnych czworaków. Nazwa ta zazwyczaj błędnie kojarzy nam się z mieszkającą tu niegdyś biedotą, ludźmi najniższej drabiny społecznej. W rzeczywistości zobaczymy ładne murowane domki z kilkoma osobnymi wejściami do mieszkań, przy których za Tyszkiewiczów były przydomowe ogródki. Mieszkali tu tak zwani oficjaliści z rodzinami, w hierarchii społecznej zaraz po właścicielach majątku najważniejsi, a więc i najlepiej ze służby dworskiej wynagradzani – zarządca, kasjer, pisarczyk, ekonom i karbowy (zajmował się organizacją robót i wyznaczał ludzi do konkretnych prac). W różnym okresie czasowym mieszkała tu także dobrze przez panów traktowana czeladź zamkowa – kowal, ogrodnik, kołodziej, kaletnik, szklarz.

Z zachowanych wspomnień wynika, że warunki życia i pracy w Czerwonym Dworze za czasów Tyszkiewiczów były dobre, plecy służby nie znały nahajki. Rodzina hrabiowska administrowała majątkiem poprzez oficjalistów. Nie mieszkając tu na stałe była zadowolona, że majątek był ładnie utrzymany, dobra przynosiły dochód, służba była pracowita, wierna, a do tego potrafiła przygotować doskonałe przyjęcia hrabiowskich gości (ozdabiając zielenią i kwiatami bramy, stoły, zamkowe schody, nisze i kąty). Nie ma jak w Czerwonym Dworze, gdzie nie tylko hrabia może – mawiano.

Jeszcze za Zabiełłów były w Czerwonym Dworze drewniana kaplica i cmentarz, który jest czynny do dziś. Zachował się też grobowiec Józefa i Marii Teresy z Sobolewskich Zabiełłów oraz kilka innych nagrobków z napisami polskimi. W latach 1852-1856 Tyszkiewiczowie ufundowali murowany kościół ozdobiony witrażem przedniej włoskiej roboty symbolizującym zwycięstwo wiary nad śmiercią. Celem ozdobienia świątyni zamówili obrazy u Szymona Czechowicza, a Michał Andriolli objął pieczę nad pracami rzeźbiarskimi. Jedna z kaplic została przeznaczona na miejsce spoczynku Tyszkiewiczów jako fundatorów. Wszystkie nagrobki były wykonane z białego marmuru, dłuta wziętych w tamtych czasach rzeźbiarzy włoskich i francuskich. Tu zostali pochowani Benedykt Emanuel (zm. 1866), jego żona Wanda z domu Wańkowicz (zm. 1842), niemowlę Michaś (ur. i zm. w 1832), ich jedyny syn, oraz Klara Elżbieta z Bancroftów (zm. 1883), Amerykanka, małżonka ich wnuka Benedykta Henryka, poznana w sferach dyplomatycznych w Berlinie.

Podczas I wojny światowej kościół został wysadzony w powietrze. Obecny (1938), wybudowany na wzór poprzedniego, jest również biały i dwuwieżowy. Została zniszczona także grobowa kaplica. Szczęśliwym trafem ocalały fragmenty nagrobków. Staraniem miejscowych księży nie tylko znalazły one godne miejsce w kościele, ale i są otaczane szacunkiem.

Jak każda gałąź Tyszkiewiczów czerwonodworscy mieli swoje fobie i kaprysy. Pośród rodziny wyróżniali się tym, że duże pieniądze inwestowali rozwijając swoje zainteresowania – uczenie się języków obcych, żegluga, fotografia, hodowla koni, muzyka, literatura, kolekcjonowanie obrazów. Na pierwszym miejscu stawiali jednak rodzinę i miłość. Na tyłach czerwonodworskiego kościoła, gdzie są na zewnątrz symboliczne, oryginalnie zaprojektowane współczesne Tyszkiewiczowskie nagrobki jest pamiątkowa tablica z herbem i dewizą rodową panów na Czerwonym Dworze – Išrink ką myli / Deligas quem diligas.

Według mego rozeznania wystąpił nie tylko błąd w pierwszym wyrazie łacińskim, ale i tłumaczenie Wybierz kogo kochasz nie do końca oddaje istotę rzeczy. W rzeczywistości rycerskie zawołanie Tyszkiewiczów na Czerwonym Dworze, zapożyczone z traktatu filozoficznego Cycerona, brzmiało: WYBIERAJ, KOGO MASZ KOCHAĆ– Eligas, quem diligas. Dotyczyło ono zarówno stosunku do Boga, Ojczyzny, narodu i ukochanej osoby.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciach: stajnie z wizerunkiem koni były wizytówką majątku i zdradzały zamiłowania hrabiów; czworaki – mieszkania oficjalistów dworskich; tablica pamiątkowa i symboliczne nagrobki Tyszkiewiczów przy kościele.
Fot.
autorka

<<<Wstecz