Kaziukowy wojaż zespołu „Zgoda” i „Kapeli Świętojańskiej”

Poznański jarmark – jak oryginalny

W końcu lutego i na początku marca już od kilkunastu i więcej lat jesteśmy świadkami masowego pielgrzymowania zespołów folklorystycznych, twórców ludowych i handlarzy z Litwy do Polski. Dzieje się tak na skutek udanego „przerzutu” lokalnej tradycji wileńskiej na grunt polski, który, głównie dzięki zaangażowaniu repatriantów i ich potomków, został należycie przygotowany do tego, by ziarna w niego wrzucone dały piękne wschody i rozpleniły się jak Polska długa i szeroka.

Kaziukowe szaleństwo nie ominęło członków Zespołu Pieśni i Tańca Ludowego „Zgoda” z Rudomina oraz „Kapeli Świętojańskiej” z Sużan, którzy w zgodnym tandemie, pod koniec ubiegłego tygodnia, wyruszyli na podbój publiczności we Wrześni i Poznaniu. Mimo pewnych obaw – po raz pierwszy oba zespoły występowały ze wspólnym programem – można stwierdzić, że wszystko przeszło gładko, a obie zaangażowane strony – publiczność i artyści – nie zawiedli się w swych oczekiwaniach.

Za przykładem wrzesińskich dzieci

Na dłużej podwileńscy amatorzy polskiej twórczości ludowej zakotwiczyli we Wrześni. To 30-tysięczne obecnie miasto zapisało się w historii Polski i stało się powszechnie znane dzięki strajkowi dzieci wrzesińskich, które odważnie stanęły w obronie swego języka i wiary. Zakusom germanizacyjnym państwa pruskiego przeciwstawili się uczniowie szkoły katolickiej. Za swą patriotyczną postawę zostali skazani na karę masowej chłosty, do której doszło 20 maja 1901 roku. Po latach w budynku historycznej szkoły powstało Muzeum Regionalne im. Dzieci Wrzesińskich. Niestety, z powodu napiętego programu nie udało się nam go zwiedzić, ale organizatorzy zaprosili Polaków z Litwy na uroczyste obchody 115. rocznicy strajku dzieci, jakie, z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy, odbędą się w czerwcu tego roku. W 1985 roku Września za wkład jej mieszkańców w walkach z naporem niemczyzny została odznaczona Krzyżem Grunwaldzkim III klasy.

Szeroko o postawie wrzesińskich dzieci i ich rodziców pisał w ubiegłym roku „Tygodnik Wileńszczyzny”, a ich wzór posłużył rodzicom uczniów i rodzicom polskich placówek oświatowych na Litwie, którzy i w dzisiejszych czasach muszą bronić się przed asymilacyjną polityką rządu państwa litewskiego, będącego członkiem Unii Europejskiej...

Zainteresowanie rośnie

Organizatorzy kaziukowych występów obu zespołów we Wrześni zaplanowali w miejscowym ośrodku kultury aż trzy koncerty. Jak poinformował Dionizy Jaśniewicz, starosta wrzesiński, zainteresowanie kaziukowymi występami z roku na rok rośnie.

– Rozpoczynaliśmy Kaziuki Wileńskie od jednego koncertu. Później dwóch, a w tym roku trzech i wszystkie bilety zostały w krótkim czasie wykupione, a sala ośrodka może zmieścić 350 osób – tłumaczył starosta, dodając, że „takiej frekwencji w historii nie mieliśmy”. Stwierdził też, że co roku pojawiają się nowe ciekawe grupy folklorystyczne, które prezentują sztukę ludową najwyższej próby.

Wrzesińska publiczność przyjęła gości bardzo serdecznie i nie żałowała im oklasków. Artyści również nie pozostawali dłużni i mimo dość męczącej podróży (ponad 12 godzin) rozpoczęli swe występy od „mocnego uderzenia”. Mocnego na tyle, że miech akordeonu nie wytrzymał i puścił powietrze, a więc trzeba było go w pośpiechu podręcznymi środkami posklejać i uważać, żeby nie puścił pary podczas kolejnych występów.

Jeździć warto

Przed i po koncercie widzowie mogli nabyć wileńskie palmy, miody i wyroby pszczelarskie, wędliny litewskie, połecie słoninki pachnące jałowcem bądź solone, popularne czarne wileńskie chleby, ziołowe nalewki litewskie i inne rarytasy. Przy stoisku z wymienionymi wyrobami niczym przysłowiowa pszczółka zawijał się Marian Rynkiewicz, prezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Rejonu Wileńskiego. Brał on udział w niejednych Kaziukach Wileńskich w różnych miastach Polski i stwierdził, że warto na nie jeździć, bo się opłaca, a i zakupy można taniej zrobić.

– Na Litwie za ten rower zapłaciłbym ok. 300 euro, a tutaj nabyłem go za niecałych 600 złotych – mówił pszczelarz z uśmiechem zadowolenia na twarzy i raz za razem rzucał wzrok na błyszczącą ramę nabytego we Wrześni jednośladu.

Największe w Polsce

Poznań przywitał nas pochmurną deszczową pogodą. Na dodatek wiał zimny przejmujący wiatr, ale kaprys natury nie odstraszył poznaniaków i gości stolicy Wielkopolski, którzy tłumnie stawili się na Stary Rynek, by po raz 23. wziąć udział w Kaziukach, corocznym święcie organizowanym przez poznańskie Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej. Ryszard Liminowicz, prezes stowarzyszenia, z dumą skonstatował, że poznańskie Kaziuki są największe w Polsce.

– Pamiętam przedwojenne Kaziuki. To był zupełnie inny świat – inne zimy, inny klimat, inni ludzie. Udało się nam jednak nawiązać do tych czasów, poznański jarmark przebija nawet ten oryginalny – stwierdziła była wilnianka Halina Chmielewska, która w czasie wojny była łączniczką Armii Krajowej.

– Nie mogliśmy pominąć tak ważnego wydarzenia, jakim są zbliżające się obchody 1050-lecia chrztu Polski, dlatego podczas tegorocznych Kaziuków nie zabraknie akcentów zapowiadających znamienną rocznicę – powiedział prezes TMWiZW. I rzeczywiście w samo południe pod wieżą zegarową ratusza zgromadzonych na Rynku gości pozdrowili: król Kazimierz oraz w związku z przypadającą z 1050. rocznicą Chrztu Polski Mieszko i Dobrawa.

Z wdzięcznością, szacunkiem i pokorą

Dla gości z Litwy wydarzeniem dnia było wręczenie nagrody „Żurawina‘2016”, która w tym roku została przyznana Zdzisławowi Palewiczowi, merowi rejonu solecznickiego. Nagrodę wręczył prezydent Poznania, który wzniósł też tradycyjny toast z kisielu żurawinowego.

– Przyjmuję tę statuetkę z wdzięcznością, szacunkiem, a jednocześnie pokorą, bo wiem, jacy ludzie ją otrzymali i jacy przyznają – powiedział Palewicz. Dodał, że nagrodę traktuje jako wyraz uznania wobec wielonarodowej społeczności rejonu, w 80 proc. zamieszkałym przez Polaków. – Postaramy się nie zawieźć waszego zaufania. Po wręczeniu nagrody ziomkowie Palewicza z zespołu „Ejszyszczanie” wystąpili z krótkim koncertem.

Statuetkę w kształcie szklanego pucharu napełnionego żurawinami i spiętego mosiężną klamrą w poprzednich latach otrzymali: Andrzej Stelmachowski, ks. Józef Obrembski, Andrzej Przewoźnik, Adam Błaszkiewicz, Bernard Ładysz, Leonard Talmont, Tadeusz Konwicki, Waldemar Tomaszewski, „Kapela Wileńska” itd. Według pomysłodawców, „żurawina wyraża wszystko, co składa się na kresowość: ma w sobie cierpkość, słodycz, kwaśność i gorycz. Jest w tym kwintesencja człowieczeństwa”.

Nieco sentymentalny występ

Palewicz był też gościem koncertu galowego, który odbył się w nowoczesnym budynku Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Wygłosił płomienne patriotyczne przemówienie, w którym zapewnił, że polskość na Litwie nie zaginie, a szczelnie wypełniona sala nie skąpiła mu oklasków. Ostatni koncert był nieco sentymentalny, bo trzeba było pożegnać gościnnych organizatorów, wrażliwą publiczność, no i nowych przyjaciół, których poznaliśmy podczas wojaży.

Trzeba dodać, że występom zespołów z Litwy towarzyszyło spore zainteresowanie mediów – prasy, lokalnych programów radia i telewizji, a najważniejsze, że po występach podchodzili do zespolaków ludzie i pytali o miejscowości, które niegdyś, nie z własnej woli, musieli opuścić...

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: solistki „Kapeli Świętojańskiej” (od lewej) – Katarzyna Czerniawska, Łucja Skliaustytė i Janina Regielskaja – na scenie Centrum Kultury Zamek w Poznaniu; tańce w wykonaniu „Zgody” – to nie tylko kroki i układy taneczne, ale też gra z aktorskim zacięciem; na wszystkich koncertach sala była wypełniona po brzegi
Fot.
Aurelija Endriekutė

<<<Wstecz