Wileński Kaziuk 2016

Galeria pod otwartym niebem

Sery z Austrii i zakopiańskie oscypki, chleb ze Żmudzi, polską ceramikę i podwileńskie palmy, smorgońskie obwarzanki, choć wcale nie ze Smorgoni… – takie oraz wiele innych rarytasów oferował tegoroczny wileński Kaziuk, który panował w Wilnie przez ostatni weekend.

Niezmiennie od ponad 400 lat, marcowy jarmark, zwany Kaziukiem lub Kaziukami, zaludnia wileńską Starówkę i każe otwierać sakiewki wszystkim, którzy skusili się, żeby przybyć do stolicy. Tak się złożyło, że tegoroczny kiermasz, wystartował akurat w dniu św. Kazimierza (4 marca), a rozpoczął się tradycyjnym wybiciem monety przez włodarza miasta na Placu Ratuszowym. Przez trzy dni 4-6 marca kolorowe stragany rozciągające się ulicami miasta – od Ratusza do katedry, a stamtąd wzdłuż alei Giedymina i aż do Zarzecza – wabiły przechodniów.

A tych nie brakowało, bowiem na Kaziuka przybywają do stolicy nie tylko mieszkańcy z całej Litwy, ale teraz już z całej Europy. Podobnie i ze sprzedającymi – około 500 gości z 16 krajów wzięło udział w wileńskim kiermaszu.

Od lat kaziukowy jarmark jest galerią pod otwartym niebem. Przybywają nań bowiem nie tylko twórcy ludowi i rzemieślnicy, ale też artyści, prezentujący dzieła autorskie. I chociaż maszyny zamieniły pracę człowieka, jednak pełno jest stoisk z pracą ręczną, a królują wśród nich te z palmami. Bo jakiż to Kaziuk bez wileńskiej palmy, dla której coraz częściej konkurencją stają się różnorodne wiązanki z suchych ziół i kwiatów.

Dużą popularnością na kiermaszu cieszą się wyroby z drewna (u niejednej gospodyni znajdzie się w kuchni, zwana z wileńska, denka), wiklinowe kosze, czy też ozdoby wielkanocne. Niektórzy przybywają na Kaziuka, żeby kupić jakiś prezent dla kogoś z rodziny lub przyjaciela, który wkrótce będzie miał urodziny. Kiermasz najbardziej się nadaje, żeby kupić oryginalne naczynia czy biżuterię. Ta ręcznej roboty jest droższa, ale panie są przekonane, że podobnych rzeczy nikt więcej nie będzie miał.

Sprzedawcy, którzy od kilkunastu lat uczestniczą w kiermaszu, twierdzą, że ludzie, klienci się zmienili. Teraz, wybierając towar, stawiają na jakość. Choć nie brakuje i takich, którzy Kaziuka traktują jak wystawę. Nie każdego stać na wydatki, zresztą, ile można mieć dzbanków, czy też desek do krojenia… Ale wybrać się na jarmark, tym bardziej przy pięknej słonecznej pogodzie, nacieszyć oko pięknem różnych wyrobów i zabawić się w gronie przyjaciół, czemu nie?..

To już drugi kiermasz, gdy się rozliczamy za towar w europejskiej walucie. I jeśli wcześniej najtańsze rzeczy na Kaziuka można było kupić za 0,5-1 lita, to teraz, żeby znaleźć coś za jedno euro, trzeba było nieźle się natrudzić. I chociaż większość sprzedawców upierała się, że ceny pozostały podobne, jak w roku ubiegłym, to kupujący swoje wiedzą – drożyzna i tyle. Najtańsza palemka – 1 euro, 5 obwarzanków – 1,5 euro, najmniejszy koszyk – aż 3 euro!

Ale tradycyjny jarmark – to nie tylko handel, ale i różnego rodzaju przedsięwzięcia kulturalne. W tym roku organizatorzy wymyślili Kaziukowy Świat Dzieci, na którym najmłodszych bawili klauni. W największej na Litwie łyżce (na kiermaszu padł rekord) zmieszczono 180 litrów zupy z kaczki. W miasteczku żydowskim, które usytuowało się na Placu Ratuszowym, można było bliżej zapoznać się z tradycjami, kulturą i obyczajami Żydów. Oprócz tego uwagę kaziukowych gości przyciągały koncerty ulicznych grajków i, w centrum wydarzeń, teatralizowany przemarsz przedstawicieli cechów rzemieślniczych, oczywiście, pod egidą św. Kazimierza.

Dobry nastrój, wesoła muzyka, a do tego pyszne jedzenie. Jak zawsze największym popytem cieszyły się stoiska z żywnością. Jedni kupowali sery, chleby i szynki od rolników, inni chętnie delektowali się gorącymi potrawami prosto z grilla.

Liczba sprzedających w tym roku zwiększyła się – wydano 1,5 tysiąca pozwoleń na sprzedaż. W zależności od wielkości stoiska, zapłacić za nie należało 21-95 euro za trzy dni handlu. Zniżki przysługiwały studentom i uczniom oraz organizacjom zrzeszającym osoby niepełnosprawne.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: jak tu wybrać coś niepowtarzalnego i oryginalnego, a nie tylko kiełbaskę z grilla; dzbanki i wszelkie gliniane wyroby cieszyły się popularnością przede wszystkim wśród klientów zza granicy; wileńskie palmy – królowe kiermaszu.
Fot.
Sławomir Subotowicz

<<<Wstecz