Właściciele parceli nie powinni zapominać o sieciach melioracyjnych

Oby nie być mądrym po szkodzie

Zalane piwnice, podmyte fundamenty, bajorka przy domach, rozmyte i bagniste drogi, niechciane rozlewiska na przydomowych terytoriach, w nieodpowiednim miejscu wykopane sadzawki – z takimi problemami często borykają się właściciele parcel, którzy na własną rękę, bez uzgodnienia ze służbą melioracyjną samorządu rejonu wileńskiego, pobudowali domy, łaźnie i prowadzili inne prace budowlane, nie zważając na obowiązujące ograniczenia.

Jak twierdzi Rusłan Naruniec, zastępca kierownika Wydziału Rolnego administracji samorządu rejonu wileńskiego, w ostatnich latach jesteśmy świadkami prawdziwego boomu budowlanego w rejonie wileńskim. Stał się on przysłowiową mekką dla przybyszy z całej Litwy, których przyciąga tu bliskość stolicy, a wraz z nią możliwość znalezienia zatrudnienia i ułożenia sobie życia w nowych warunkach i otoczeniu.

– Nie widzę w tym niczego dziwnego, gdyż zgodnie ze światowym trendem modnie jest pracować w stolicy, ale mieszkać we własnym domu gdzieś na niedalekiej prowincji – stwierdził Naruniec, który ma w swej pieczy dogląd nad systemami melioracyjnymi, których w rejonie nie brakuje. Najbardziej popularne miejscowości to: Rzesza, Awiżenie, Zujuny, Gałgi, Niemież, czyli miejscowości przylegające do Wilna.

– W czasach kołchozowych tereny wokół stolicy, i nie tylko, były osuszone, poziom wód gruntowych uregulowany przy pomocy urządzeń melioracyjnych – drenażu, rowów melioracyjnych, zbieraczy, sączków, kanałów, regulowanych koryt rzek – i dostosowany do potrzeb rolnictwa. Ogółem w rejonie wileńskim zostało osuszonych ponad 38 tys. ha ziemi, a na Litwie 2,6 mln hektarów – tłumaczył zastępca kierownika.

Według niego, podziemne sieci urządzeń melioracyjnych, niczym niewidoczna nieuzbrojonym okiem pajęczyna, oplatały niemalże całe terytorium rejonu. Najgorsze jest to, że właściciele ziemi są przekonani, że po nabyciu działki mogą na niej robić, co im się żywnie podoba. Na własną rękę zaczynają budować domy, stawiać łaźnie, garaże i inne budynki, a także kopać sadzawki, niszcząc przy tym urządzenia melioracyjne, które na planach geodezyjnych i mapach są niewidoczne.

Przy zwrocie ziemi bądź jej kupnie przedtem w ogóle nie zwracano na nie uwagi, a przecież sieci melioracyjne leżą nie w obrębie jednej parceli, a rozciągają się na działki sąsiadów i zniszczenie jednego z jej ogniw jest brzemienne w skutkach i często staje się źródłem konfliktów między sąsiadami, a także instytucjami sprawującymi dogląd nad urządzeniami melioracyjnymi.

– Właściciel każdej parceli zanim rozpocznie budowę powinien zwrócić się do wydziału rolnego i uzgodnić projekty dotyczące prac budowlanych, ponieważ istnieją ustawowe ograniczenia, o których posiadacze ziemi być może nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć – stwierdził Naruniec. Dodał, że często ma do czynienia z przypadkami, gdy ludzie najpierw coś zrobią, a dopiero potem zaczynają czynić zabiegi o legalizację obiektów. Wtedy zaczynają się jednak schody…

Jak tłumaczył specjalista, w dobie obecnej obowiązują ograniczenia prowadzenia jakichkolwiek robót w pobliżu zbieraczy melioracyjnych, wokół których obowiązuje z obu stron 15-metrowa strefa ochronna. Obowiązuje w niej całkowity zakaz prowadzenia budów, sadzenia drzew owocowych i lasów. Co prawda, można strefę ochronną zmniejszyć do 5 m, ale pod warunkiem, że właściciel na własny koszt dokona dokładnego geodezyjnego pomiaru drenażu i dane przekaże wydziałowi rolnemu.

W przypadku zalesienia terenu również można strefę ochronną zmniejszyć do 5 m, ale właściciel powinien zamienić stare ceramiczne rury drenażowe na plastikowe.

W dowolnym z tych przypadków, jeżeli na parceli znajdują się sączki (potocznie zwane osuszaczami), które funkcjonują we wspólnym systemie odwadniającym, to zanim się rozpocznie jakiekolwiek prace rozwojowo-wykonawcze na działce, należy otrzymać pisemną zgodę sąsiadów. Dopiero po uzyskaniu takowej samorząd rozpatrzy projekt i zatwierdzi go.

Jeszcze surowsze ograniczenia obowiązują, gdy na parceli położony jest rów melioracyjny. Od jego górnego brzegu obowiązuje 15-metrowa strefa ochronna, zwana technologiczną, na której wykonuje się prace związane z jego doglądem. W strefie tej niedozwolone jest budownictwo, zakładanie dróg, kopanie sadzawek, sadzenie lasu i drzewek owocowych, stawianie płotów itd. Obowiązuje ogólna zasada, że bez uzgodnienia ze służbą melioracyjną prace ziemne – ponad 70 cm głębokości w terenie osuszonym – są kategorycznie wzbronione

Pomimo że o tych ograniczeniach właściciele w zasadzie powinni wiedzieć, ale świadomie czy też nie, czasami o nich zapominają. Jak poinformował Naruniec, naruszycieli nie brakuje i dla przykładu w roku ubiegłym tzw. zapominalscy bądź pośpieszalscy musieli zakopać 5 sadzawek, wykopanych z naruszeniem obowiązujących ograniczeń.

– Zazwyczaj staramy się znaleźć kompromis i jeżeli właściciele dobrowolnie zgadzają się naprawić szkody i wyeliminować naruszenia, od nowa uzgodnią projekty prac, to w zasadzie nie ponoszą większych konsekwencji oprócz dodatkowych wydatków – wyjaśniał Naruniec. Przyznał jednak, że nie zawsze jest tak sielankowo i w przypadku, gdy właściciel staje okoniem, sprawa jest przekazywana funkcjonariuszom wydziału porządku publicznego, którzy podejmują odpowiednie działania administracyjne i skierowują sprawę do sądu.

– W roku ubiegłym jeden z takich „okoni” nie zgodził się z zarzutami, kategorycznie odmówił usunięcia naruszeń i złożył pozew w sądzie, ale Temida odwróciła się do niego plecami i sprawę przegrał – bez emocji skonstatował specjalista wydziału rolnego.

Tłumaczył, że przed kupnem parceli warto przyjść do wydziału wraz z jej gospodarzem (bez jego obecności informacji nie udziela się, gdyż jest ona konfidencjonalna), by upewnić się, jakie prace i jakie budowy mógłby na niej prowadzić.

Dodał również, że w Wydziale można uzyskać fachową konsultację we wtorki od 7.30 do 16.30. Uprzednia rejestracja pod tel. 2 72 63 19.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: samowola właścicieli może być brzemienna w skutkach – mokradła na przylegającym terenie, podmyte drogi i fundamenty budowli; podziemne sieci melioracyjne można zobaczyć tylko na zdjęciu topograficznym.
Fot.
archiwum Wydziału Rolnego


Litwa należy do najbardziej zmeliorowanych krajów Europy, ale problem polega na tym, że ponad 60 proc. urządzeń melioracyjnych jest zużytych i wymaga wymiany bądź naprawy. Przeważająca ich większość została zainstalowana jeszcze w czasach sowieckich i służyła kilkadziesiąt lat. Według obliczeń, ogólna wartość systemów melioracyjnych wynosi 2,172 mlrd euro, tymczasem na ich dogląd średnio co roku przeznacza się 11,584 mln euro. Według specjalistów jest to stanowczo za mało, gdyż aby zapewnić normalne funkcjonowanie trzeba około 34,754 mln euro.

<<<Wstecz