Karnawał w czasie Willkomenskultur

Finał – świętowanego w Niemczech niezwykle barwnie i hucznie – tegorocznego karnawału pokazał, że słynna „Willkomenskultur” wobec imigrantów, którą do niedawna tak chlubili się rodacy kanclerz Merkel, powoli przekształca się w fikcję.

Forsowana do niedawna przez szefową niemieckiego rządu polityka migracyjna, w wyniku której do Niemiec przybyło 1,1 miliona ubiegających się o azyl, doprowadziła do tego, że aż 40 proc. obywateli pragnie jej ustąpienia. A przecież zaledwie rok temu Mutti Merkel cieszyła się poparciem aż 76 proc. obywateli. Trudno się dziwić, że i sama Kanzlerin, i liderzy trzech rządzących w Niemczech sił – chadeckich CDU i CSU oraz socjaldemokratycznej SPD – chcą zaostrzyć politykę wobec fali imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Po trwających kilka miesięcy sporach uzgodnili wreszcie pakiet azylowych ustaw mających na celu ograniczenie tego exodusu. Nie zmienia to faktu, że nawet jeżeli tzw. wielka koalicja nie pęknie pod naporem wewnętrznych sporów na tle polityki migracyjnej, to i tak w Niemczech może dojść do poważnego przemeblowania sceny politycznej. Obawa społeczeństwa wobec tego, że fala uchodźców z krajów islamskich nieodwracalnie zmieni dotychczasowe oblicze Niemiec nawarstwia się w postaci poparcia dla bazujących głównie na antyimigracyjnych nastrojach politycznych bytów, takich jak chociażby populistyczna Alternatywa dla Niemiec.

Kanclerz jest świadoma tych procesów, ale do niedawna mogła się łudzić, że w społeczeństwie zwyciężą jednak nastroje proimigracyjne, że PEGIDA to margines i ekstrema, że większość chlubiących się tolerancją Niemców opowie się jednak po jej stronie. Niestety, miniony Rosenmontag (tzw. Różany Poniedziałek), który jest szczytowym punktem niemieckiego karnawału, najbardziej widowiskowo obchodzonego w Kolonii, ale świętowanego też w innych miastach, wykazał, że ta tolerancja powoli się ulatnia. Tradycyjnie w Rosenmontag setki tysięcy przebierańców kroczą ulicami niemieckich miast drwiąc sobie z rodzimych i zagranicznych polityków oraz najdonioślejszych wydarzeń minionego roku. Podczas parad karnawałowych ulicami przejeżdżają platformy z ogromnymi postaciami-karykaturami symbolizującymi najjaskrawsze obrazki z życia kraju i świata. Ale tegoroczny ładunek antyimigracyjnej satyry chyba przerósł wszystkie oczekiwania i obawy. Zagraniczne media obiegła przede wszystkim kolońska „fala uchodźców” porywająca przewróconą do góry dnem łódź z postacią kanclerz Merkel czy postać premiera Bawarii Horsta Seehofera w postaci kukły desperacko uwieszonej na granicznym szlabanie z napisem „Offene Grenzen”. Te obrazki poszły w świat. Nie wiem, jak z innymi, mniej zabawnymi. Czasem tak drastycznymi, że aż wzbudziły zainteresowanie niemieckiej prokuratury, jak to było w wypadku atrapy czołgu z napisami: „Obrona przeciw azylowa” i „Pakiet dla Azylantów III”. Na tym tle sunący w karnawałowym pochodzie w towarzystwie wystylizowanych na szarańczę przebierańców pociąg z napisami „Bałkański ekspres” i „Plaga nadciąga” (docinek wobec szturmujących Niemcy wraz z uchodźcami wojennymi emigrantów zarobkowych) wypadł prawie niewinnie. Podobnie jak ciężarówka pełna udających żywe pochodnie postaci udekorowana rymowanką: „Wir sitzen auf einem Pulverfass und Mutti sagt wir schaffen dass” („My siedzimy na beczce prochu, a Mutti twierdzi, że temu podołamy”). To drwina z powtarzanego do niedawna z uporem kanclerskiego: „podołamy przyjęciu nawet miliona uchodźców” W wersji hardkorowej jakaś karnawałowa ferajna wytoczyła na ulice platformę z makietą ogromnej kupy i napisem: „Die Ihrem Volk nur Sch...ße servieren werden Ihre Macht verlieren” (aż wstyd tłumaczyć, kto ciekaw, niech sięgnie do translatora). Wszystko wskazuje na to, że ta część niemieckiego społeczeństwa, która nie jest zwolenniczką „Willkomenskultur”, ale też nie po drodze jej ze skrajnie radykalną PEGIDĄ, wykorzystała Różany Poniedziałek by – w sposób mało elegancki, ale cóż począć – wyrzucić z siebie narastającą frustrację. Oraz ostrzec rządzących, że jak tak dalej pójdzie, to gotowa ich zmienić na inny model.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz