W pałacyku ks. Obrembskiego znów rozbrzmiewały kolędy

Antidotum na zimno i chłód

„Zaśpiewajcie jeszcze” – zwykł mawiać prałat, kiedy chórzyści odwiedzali sędziwego kapłana w czasie świąt Bożego Narodzenia. I płynęły kolędy „z wysokości” wprost pod strzechę gościnnego pałacyku, by radować serca, wypełniać nadzieją dusze. Podtrzymując tę tradycję, każdego roku w okresie świątecznym do pałacyku przybywają złaknieni dobrego słowa i wzajemnego towarzystwa.

W tym roku były to rodziny i przyjaciele chórzystów i zespołu „Mejszagolanki”.

– Zazwyczaj podczas cotygodniowych prób spotykamy się, ale nie mamy czasu porozmawiać, nie znamy dobrze swoich rodzin – motywuje cel spotkania kierownik muzeum księdza Obrembskiego, Józefa Markiewicz. – Stąd pomysł, by spędzić niedzielne popołudnie w kolędowym nastroju, we własnym gronie, ale poszerzonym o najbliższych.

Do wspólnego spędzania czasu niejednokrotnie namawiał ksiądz prałat. „Spotykajcie się, wychodźcie z domów, bądźcie razem” – zachęcał mejszagolan, podkreślając wartość tego typu spotkań. Bo to i dzieci mają okazję zobaczyć, jak rodzice się zachowują, i rodzice – jaki potencjał drzemie w ich dzieciach. Słowem korzyść wzajemna, tym bardziej, że pracownice muzeum przygotowały szereg zadań konkursowych, w których wszyscy mogli się zmierzyć. Dużo radości sprawiło odgadywanie nieznanych zwrotek kolęd. Dwie grupy, którym przewodziły kierowniczki – Jasia Mackiewicz i Wioletta Leonowicz – musiały dopasować słowa i odśpiewać poprawnie kolejne, 4., 5. czy 6. zwrotki. Zespoły poradziły sobie z tym zadaniem śpiewająco.

Męska część głowiła się nad uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy – z uwagi na temat obecnego roku – przyswojenie tych przykazań zdaje się być w pełni uzasadnione. Tym bardziej, że dorosłych wspierała młodzież, która – jak się okazało – katechizm ma dobrze opanowany. Za udział w konkursach przewidziane były oryginalne nagrody.

Dzieci kolędowały, recytowały wiersze, a młodzież – w większości już studenci – w krótkim koncercie odkurzyła nieco zapomniane melodie, przywołując występy sprzed lat, ku uciesze wszystkich zebranych, zwłaszcza kierowniczek, które jeszcze niedawno miały tych młodych ludzi pod swoimi skrzydłami. Warto zaznaczyć, że większość i dziś znajduje czas na próby chóru kościelnego.

Polak Roku 2015

Spotkanie nie mogło się obyć bez bohatera ostatnich dni – jakim niewątpliwie jest ks. Józef Aszkiełowicz – Polak Roku 2015. Proboszcz z Mejszagoły, z właściwą sobie skromnością, odbierał gratulacje i kwiaty, podkreślając, że sam nic z siebie nie czyni.

– To Pan Bóg i ludzie, których spotykam na co dzień stawiają przede mną wyzwania, a ja tylko pokornie staram się im sprostać. Ten tytuł mobilizuje mnie do większej pracy, by to, co najważniejsze – Bóg, Honor, Ojczyzna – trwało na naszej Ziemi Wileńskiej i stawało się przykładem życia dla innych – mówił laureat, nie kryjąc radości i wdzięczności dla ludzi, którzy wysyłali kupony.

Atmosfera spotkania wyzwoliła ducha takiej autentycznej radości, spokoju... i długo nie chciało się wychodzić.

– Nie spieszymy się do domu, bo nasi bliscy są tutaj z nami, jest nam dobrze, śpiewamy kolędy, rozmawiamy, podziwiamy dzieci, które mają tyle talentów, wspaniale spędzamy czas, który byłby pewnie przeznaczony na oglądanie telewizji – mówiła po spotkaniu Aldona Sadowska.

Kolęda płynie z wysokości, kolęda płynie... Śpiewa na całego z wysokości, śpiewa na całego. I uczy miłości... – a skoro uczy miłości, spotykajmy się i śpiewajmy, a świat choć trochę stanie się piękniejszy...

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: „Gore gwiazda Jezusowi” – wesoło wyśpiewywało najmłodsze pokolenie chórzystów.
Fot.
archiwum muzeum

<<<Wstecz