Odnowiono kolejny pomnik na Rossie

Bardzo popularny społecznik

Zygmunt Nagrodzki był wszędzie tam, gdzie w Wilnie była społeczna inicjatywa. Działał w szeregu organizacji, zbierał fundusze na upamiętnianie osób zasłużonych. Na cmentarzach wileńskich zapoczątkował zwyczaj palenia świateł na grobach zasłużonych Polaków, zdobienia ich mogił i śpiewania pieśni patriotycznych. Prowadził skład maszyn i narzędzi rolniczych oraz nasion. Zmarł nagle po wyczytaniu w gazecie, że na stare lata został nędzarzem. „Pogrzeb bez duchowieństwa był bardzo bolesny, wdowa została z niczym” – podawała ówczesna prasa. W bieżącym roku kwatera Nagrodzkich została odnowiona –dzięki wileńskiej przewodniczce Grażynie Hajdukiewicz.

Zygmunt wcześnie stracił matkę. Dziecięce lata spędził w majątku Zułów, gdzie ojciec jego pracował jako oficjalista w rodzinie Piłsudskich. Był rówieśnikiem przyszłego znanego etnografa Bronisława Piłsudskiego. Z nim przebywał w Petersburgu, nabywał książki w języku polskim i rozpowszechniał w Wilnie. W wieku 33 lat założył na wileńskim Belmoncie mleczarnię. W ciągu 36 lat prowadził skład maszyn i narzędzi rolniczych „Pług” przy ul. Zawalnej 11 w Wilnie. Niestety, z powodu niewypłacalności kredytu, utracił jego razem ze ślicznym letniskiem Wiry nad Wilią i dwiema nieruchomościami na Antokolu.

Dla Wieszcza

Zanim do tego doszło Nagrodzki zasłynął w Wilnie jako świetny organizator w pozyskiwaniu funduszy na pomnik Mickiewicza w kościele św. Jana (pod tym wezwaniem był w ówczesnych czasach). Miał on stanąć w setną rocznicę urodzin poety. Jednak tak się ułożyło, że pół roku później. Ideę wzniesienia pomnika wypowiedział publicysta Lucjan Uziębło. Idea ta zafascynowała Nagrodzkiego, który w krótkim czasie zorganizował Komitet Budowy Pomnika Mickiewicza w Wilnie. Na przewodniczącego wybrano malarza Bolesława Rusieckiego, na skarbnika – syna powstańca Kazimierza Józefa Poniatowskiego. Podczas dyskusji postanowiono wystarać się o list od Władysława Mickiewicza do księdza proboszcza Kazimierza Pacynki z prośbą o pozwolenie wystawienia w kościele nagrobka ojcu. Rozpoczęto akcję zbierania składek. Według Poniatowskiego, największe zaangażowanie i zebranie środków należało do Nagrodzkiego. Pieniądze uzyskiwano potajemnie i wpływały one nawet od Polaków z Petersburga, Odessy, Moskwy. Rusiecki, będąc w Krakowie, uzyskał od Zygmunta hr. Pusłowskiego prześliczne popiersie Mickiewicza odlane z ciemnego brązu w Paryżu. Autorem jego był krakowski rzeźbiarz i profesor Marceli Gujski. Pomnik cicho i bez rozgłosu w zaborze carskim ustawiono w bocznej nawie kościoła akademickiego.

Lira Syrokomli i światełka

Inicjatorem zapalania świateł na grobach był w 1897 roku Zygmunt Nagrodzki. Bardzo popularny wśród ówczesnej młodzieży pracownik społeczny, który w ten sposób chciał uczcić grób Syrokomli. Jego staraniem nagrobek ten został odnowiony i odświeżony, a razem z nim brał udział wraz z młodzieżą w uroczystościach Dnia Zadusznego pan Lucjan Uziębło, bez którego wiedzy nic na cmentarzach wileńskich się nie działo. Od tego roku w każdy Dzień Zaduszny naprzód młodzież, a potem już całe Wilno obchodziło pamięć swoich wybitnych ludzi, oświetlając ich groby, śpiewając Anioł Pański i słuchając objaśniających przemówień pana Uziębły. Bywały przy tym czasem zatargi z policją, której się te obchody nie podobały, zwłaszcza i młodzież nie ograniczała się w śpiewie do jednej modlitwy, ale łagodziło się jakoś wszystko i te obchody z iluminacją mogił utrzymywały się na stałe – informowało „Słowo” na swych łamach w 1936 roku.

W dalszej części gazeta podawała, że lirę marmurową na nagrobku Ludwika Kondratowicza uwieńczono staraniem i sumptem pp. Zygmuntowstwa Nagrodzkich przy odnawianiu pomnika. Był on też inicjatorem zamieszczenia tablicy przy ówczesnej ulicy Królewskiej, gdzie zmarł poeta. Wspólnie z Aloyzym Perzanowskim, twórcą śpiewaczego Towarzystwa „Lutnia”, zainicjował ustawienie stołu granitowego upamiętniającego lirnika wioskowego w Borejkowszczyźnie.

Należy zaznaczyć, że Nagrodzki był wiceprezesem Towarzystwa Opieki nad Grobami Bohaterów, prezesem zaś – ks. Adam Kulesza, sekretarzem – Wacław Studnicki, członkiem – m. in. Ferdynand Ruszczyc.

Rota w dzwonnicy

W październiku 1920 roku, dziesięć dni po wkroczeniu generała Żeligowskiego do Wilna, nastrój ludności miasta był radosny i wojowniczy. W owych to pamiętnych dniach przyszła mi do głowy myśl, żeby zamiast hejnału krakowskiego, o którym na długo przed tym myślał Wacław Studnicki, a który to hejnał, jak mi się zdawało, nic naszej ludności nie mówił, co dzień rozległy się z wieży katedralnej dźwięki melodii „Skąd nasz ród”. Traktowałem pieśń tę nie jako hymn narodowy, lecz jako pobudkę i wyraz nastroju ludności, a miałem na myśli tylko I zwrotkę – wspominał po latach Nagrodzki.

Uzyskał on na to przedsięwzięcie pozwolenie od komendanta miasta mjr. Bobiatyńskiego (na piśmie), kuratora katedry księdza prałata Sawickiego, porozumiał się z trębaczami jedynej w owym czasie znajdującej się w Wilnie orkiestry wojskowej i ci za 35 marek „od występu” zgodzili się co dzień grać jedną zwrotkę „Roty” we wszystkich czterech oknach wieży na cztery strony świata. Melodii nadano tempo marsza uroczystego. Publiczność innowację przyjęła z zachwytem – wspominano. Honoraria trębaczom za pierwszy miesiąc wypłacił Nagrodzki z własnych środków. Na następny miesiąc otrzymał 100 marek od Ludwika Chomińskiego, na dalsze zaś zbierał drobniejszymi kwotami wśród przyjaciół i znajomych. Tymczasem wyjechała z Wilna orkiestra, zabrakło trębaczy i nastąpiła przerwa.

Sześć lat później „Rota” rozległa się z wieży katedralnej. Wywołało to wiele dyskusji. Profesor prawa Zygmunt Jundziłł, syn znanego chirurga Hipolita Jundziłła, określił mianem „haniebny czyn” zainstalowanie tej melodii na wieży katedralnej. Człowiek nie wie jak się zachować przechodząc obok – grzmiało „Słowo”. Redakcja zorganizowała ankietę na temat grania „Roty” z wieży i wywnioskowała, że ono jest zupełnie niedopuszczalne.

O zainstalowanie melodii podejrzewano wojsko i władze miasta. Zaś refleksja Nagrodzkiego była: wznowienie melodii bez mojego w tym udziału, powitałem z radością, jako pamiątkę po dniach październikowych, chociaż mówiąc szczerze nie podoba mi się obecne tempo.

Mniej więcej w tym czasie ponownie powrócono do idei upamiętnienia czterech wilnian-cywilów, zamordowanych przez bolszewików w Dynerburgu (ob. Daugavpils) w kwietniu 1919 roku.

Pomnik Dyneburżan

Grono osób, które szczęśliwie przetrzymało niewolę bolszewicką zawsze nosiło się z myślą wzniesienia pamiątki ku czci poległych. Próbowano to jeszcze zrealizować w 1923 roku, co z wielu przyczyn nie udało się. Nie rezygnując ze swych zamierzeń grono to zebrało się 6 stycznia 1928 roku w wileńskim mieszkaniu Kazimierza Stefanowskiego i zawiązało Komitet ku uczczeniu pamięci straconych w Dyneburgu. Prezesem tego Komitetu obrano sędziego Maxymiliana Malinowskiego, sekretarką – Marię Młodkowską, wyłoniono też wydział wykonawczy z pięciu osób: Kazimierz Stefanowski – przewodniczący, Zygmunt Nagrodzki – wiceprzewodniczący i skarbnik, Wacław Wejtko – sekretarz, Maria Kossakowska i Helena Wieczewska – członkinie wydziału. Pomnik-tablica rozstrzelanych w Dyneburgu został poświęcony na Rossie 10 listopada 1928 roku w ramach uroczystości obchodu 10-lecia wskrzeszenia Niepodległości Państwa Polskiego. Uroczyście ustawiono go w kwaterze wojskowej na Rossie, kilka lat później przeniesiono do bramy głównej. Został zniszczony przez Sowietów.

Wystawa obrazów i rzeźb

Otwarta w maju 1897 roku wystawa uważana jest przez historyków sztuki za pierwszą w naszym mieście. Inicjatorem jej zorganizowania był młody prawnik Stanisław Bułharowski. Zostały podczas niej wystawione prace np. Józefa Bałzukiewicza, Wincenta Śleńdzińskiego, Stanisława Filiberta Fleury. Organizator wyjechał na dalsze studia do Rosji, na ręce znanego już od kilku lat działacza oświatowego Zygmunta Nagrodzkiego przekazał 1 000 rubli. Miał Nagrodzki dość znaczne wpływy nie tylko wśród młodzieży kupieckiej i rzemieślniczej, ale wśród najpoważniejszej inteligencji. On to doprowadził do realizacji wystawy.

Nie stronił od wiersza. Nagrodzki deklamuje po białorusku na zebraniach publicznych gawędy białoruskie Bohuszewicza, w siermiędze i łapciach – pisała wileńska prasa. Na podstawie wrażeń ze Świąt Bożego Narodzenia w Zułowie napisał po białorusku sztukę „Na Kalady”. Nie wystawiono jej w latach 30-tych, ponieważ nie wierzono, że w Zułowie mogły być śpiewane kolędy w języku białoruskim. Sztuka jest dotychczas przechowywana w wileńskim archiwum.

Czerwonoskóry Ziuk

Na co dzień Nagrodzki często podkreślał, że wychowywał się z Piłsudskimi, utrzymywał z nimi bliskie kontakty. Trzy dni temu nazad (we wtorek, czy we czwartek, dobrze nie pamiętam), o wpół do dziewiątej rano wchodzi do sklepu jakiś wysoki mężczyzna z dość dużą brodą, bez dwóch zębów na przedzie, z twarzą koloru nie bardzo czystej miedzi i ze słowami: - Jak się masz Zygmusiu! - rzuca się do mnie witać się. Ja aż w tył odskoczyłem; zdawało się, iż jak żyję nie widziałem tego człowieka, który z twarzy bardziej był podobny do czerwonoskórego mieszkańca Ameryki, niż do Polaka. Mówię: - Ja Pana nie przypominam, czy nie ma Pan pomyłki? Pomyłki nie mam, ale widzę, że trzeba przedstawić się: Józef Piłsudski. Szedł wówczas z wogzalu (dworca) zabawił u mnie z godzinę i poszedł do swoich, gdzie też jakoby nie wszyscy poznali – tak relacjonował swoje spotkanie z powracającym z Syberii Józefem Piłsudskim.

W międzywojniu to właśnie Nagrodzki oprowadzał wileńskimi śladami Piłsudskich. Szlaki tych spacerów publikowała prasa, a wielu autorów dziś opiera się właśnie na tych relacjach.

Osobista Cegiełka

O sobie, życiu prywatnym opowiadał niewiele. Odszedł cicho w wieku 71 lat na Wielkiej Pohulance. Został pochowany na Starej Rossie we wspólnym grobowcu z ojcem Wincentym, siostrą Marią i bratem Joachimem i jego małżonką Klementyną. Późniejszego losu żony Heleny nie udało się wytropić, ani też rodzeństwa i dzieci Joachima.

Betonowy grobowiec z rzeźbą Bolesnego odbicia Chrytusa chylił się ku upadkowi: zerwane tablice, chwiejące się ogrodzenie. – Cieszę się, że mogłam dodać osobiście cegiełkę na odnowę pomnika. Dzięki zaufaniu moich turystów pamięć została ocalona – skromnie mówi Grażyna Hajdukiewicz.

Zyta Kołoszewska

Na zdjęciach: Stół Lirnika w Borejkowszczyźnie, Pomnik Dyneburżan na Rossie – stanęły dzięki Zygmuntowi Nagrodzkiemu.
Fot.
archiwum reproducji autorki

<<<Wstecz