50-lecie Teatru Polskiego w Wilnie

Damy i huzary – nowe i stare

Dwa znamienne jubileusze – 50. rocznica pierwszej premiery i 100. rocznica urodzin założycielki i wieloletniej reżyserki Ireny Rymowicz – Teatr Polski w Wilnie uczcił, wystawiając sztukę Aleksandra Fredry „Damy i huzary”.

„Dam i huzarów” w obecnej postaci wyreżyserowała Inka Dowlasz, polska reżyserka, która od kilkunastu lat utrzymuje „serdeczny i artystyczny kontakt” z Polskim Teatrem w Wilnie. Złoty jubileusz aktorzy rozpoczęli retrospektywą archiwalnych zdjęć, przedstawiających ich życie na scenie i za kulisami. Na swoim koncie artystycznym Teatr Polski w Wilnie ma 50 premier i ponad 3 tysiące spektakli.

Irena Litwinowicz, reżyser i kierownik Polskiego Teatru w Wilnie, rozpoczynając przedsięwzięcie, przypomniała śp. Irenę Rymowicz, o której aktorzy mówią „nieodżałowana pani Irena”.

– Dzisiaj mamy szczególny jubileusz – zebraliśmy się, aby uczcić 100. rocznicę urodzin aktorki, reżyserki i założycielki Polskiego Teatru w Wilnie – Ireny Rymowicz. Prowadziła naszą scenę ponad ćwierć wieku, wyreżyserowała ponad 30 spektakli, wychowała całe pokolenie aktorów. Jej duch jest stale obecny podczas naszej pracy artystycznej. Staramy się realizować jej program i kontynuować rozpoczęte przez nią tradycje. Spektaklem „Damy i huzary” 50 lat temu pani Irena Rymowicz odkryła wspaniałą kartę polskiej kultury w Wilnie i na Wileńszczyźnie – powiedziała kierowniczka teatru.

Dawka humoru od „Dam i huzarów” była jak najbardziej potrzebna na jesienne – ciemne i melancholijne – wieczory. Tym bardziej, że publiczność (tak jak zawsze) nie zawiodła i licznie wypełniła wileńską redutę. Dopisali też aktorzy, którzy świetnie się zmierzyli z językiem i stylem Fredry, który, zdawać by się mogło, należy do przeżytku. I choć kojarzenie małżeństw już od dawna nie wchodzą w rachubę, to jednak sprawy damsko-męskie (i te sprzed wieków, i te najbardziej współczesne), są zawsze „na topie”, budzą sensację i przyjmowane są przez widzów gromkimi brawami.

„Damy i huzary” – to nie tylko obrazek budzący tęsknoty za Polską szlachecką, za polskim obyczajem, polskim rozstrzyganiem sporów, gwałtownym, a zarazem, serdecznym. Fredro dotyka odwiecznego dylematu pomiędzy sercem a rozumem, miłością a ekonomią. Wysiłek rozsądnej kalkulacji bohaterów w spektaklu zostaje udaremniony przez Los, który pisze swoje własne scenariusze. Scenariusze – jak chce Autor – pod dyktando miłości – napisała o sztuce reżyserka Inka Dowlasz.

– Sztuka teatru podlega żywej wymianie z pulsem życia, dlatego trudno ją odtworzyć. Więc, siłą rzeczy, musieliśmy się zmierzyć z dziełem mistrza Fredry. Nawiązać kontakt z dzisiejszą widownią – w rozmowie z „Tygodnikiem” powiedziała reżyserka.

Przydałby się autobus

Dzisiaj – to już kolejne pokolenie artystów, którzy swój wolny od codziennych zajęć czas poświęcają scenie. Umilają przy tym życie innym, ale i sobie. Danuta Sielicka, która grą w „Damach i Huzarach” obchodziła złoty jubileusz scenicznej działalności, ciągle powtarza, że to właśnie podczas prób powracają jej siły i zapomina o swoich niedomaganiach.

– Teatr tworzą wspaniali ludzie… I tak jak w spektaklu każda rola jest ważna, tak i w naszym teatralnym zespole każdy człowiek jest ważny. Wszyscy są świadomi odpowiedzialności, jaką ponoszą za udział w trupie – podkreśliła Irena Litwinowicz, przyznając, że jednym z ich „teatralnych marzeń” jest posiadanie własnego transportu, który byłby dla teatru bardzo przydatny.

Przed laty, gdy „nieodżałowana pani Irena” zakładała Teatr Polski, to jednym z celów, jaki przyświecał, było dotarcie do widza w różnych zakątkach Wileńszczyzny. Irena Litwinowicz przyznaje, że dzisiaj kierownicy wiejskich ośrodków kultury odzwyczaili się zapraszać teatr ze spektaklami… A, być może, domy kultury zmieniły ukierunkowanie działalności. Niemniej jednak wyjazdów jest mniej, ośrodki kultury przekształcono w domy wspólnot wiejskich, zmieniło się pokolenie, widz jest bardziej przyzwyczajony do technik audiowizualnych, a telewizja i internet wciąż są największymi „pożeraczami” wieczorów.

– Może niektórzy kierownicy wiejskich ośrodków kultury mają obawy, że zbyt mała scena nie będzie odpowiednia dla przedstawienia, jednak chcę zapewnić, że jesteśmy przygotowani do występów i na małych, i na dużych scenach – tłumaczyła reżyserka.

Wczoraj i dziś

Po raz pierwszy „Damy i huzary” wilnianie obejrzeli w 1965 roku. Wyreżyserowała je Irena Rymowicz, a występ poprzedziły dwa lata przygotowań i prób. Współpracy z polskim zespołem podjęli się wówczas profesjonalni scenografowie i choreografowie, m. in. litewski grafik Vytautas Kalinauskas, choreograf i kierownik „Wilii” Zofia Gulewicz, dyrektor artystyczny Trupy Baletowej Litewskiej Opery Tatiana Sedunowa, operator dźwięku Jurij Łukaszewski (syn Ireny Rymowicz).

Trudne czasy, gdy teatr został bez siedziby w Pałacu Kolejarzy, teatr ma już za sobą. Dzisiaj cieszą się, że mają własny kąt w Domu Kultury Polskiej, gdzie też najczęściej wystawiają swoje spektakle. Niemniej jednak po przedstawieniu wielu przyjaciół, składając jubilatom gratulacje, podkreślało: „grajcie na Pohulance”. Cóż magii teatru z prawdziwego zdarzenia nic nie zastąpi.

Dzisiaj na deskach Pohulanki wystąpili znani i lubiani aktorzy. Oprócz obchodzącej 50-lecie pracy artystycznej Danuty Sielickiej (zagrała Orgonową), w role dam i huzarów wcielili się: Mieczysław Dwilewicz, Mirosław Szejbak, Jerzy Szymanel, Teresa Samsonow, Danuta Sosnowska, Dariusz Pietrowicz. Na uznanie zasługuje też młodsze pokolenie aktorów: Inesa Starkowska, Rafał Pieślak, Bożena Sosnowska, Weronika Matujza, Justyna Smilgin.

Scenografię przyszykował Rafał Pieślak, któremu pomocą często służy jego ojciec Ryszard. Tańce opracowała Tatiana Sedunowa, operatorem dźwięku był Waldemar Bagajew, który na własną prośbę wyszedł ze szpitala.

Dobrzy ludzie

Inka Dowlasz, na pytanie o współpracę z wilniukami, skomentowała krótko: ciepli, prostoduszni, serdeczni, zacytuję Tadeusza Konwickiego, który nazwał Kresy – „Dobrą ziemią dobrych ludzi”.

– Mój dziadek mówił „musi”, „na ranku”, moi rodzice – piękne przedniojęzykowe „ł”. Po kilku dniach w Wilnie wtapiam się w piękną melodię kresowej polszczyzny. Urodziłam się w małej wiosce na Pomorzu, gdzie wszyscy mieszkańcy byli przesiedleńcami z Wileńszczyzny. Panowały tam stosunki i zwyczaje kresowego zaścianka. Wy naprawdę jesteście inni – powiedziała w rozmowie z „Tygodnikiem” reżyser.

Pierwsze sceniczne kroki w tym teatrze stawiali aktorzy z Wileńszczyzny, którzy teraz robią karierę w Polsce: Joanna Moro, Jan Drawnel oraz Agata Meilutė, absolwenci wileńskiej „Mickiewiczówki”.

Tak się składa, że gimnazjum na Krupniczej ma niemałą rolę w działalności teatru. Niektórzy z nauczycieli grają lub grali w teatrze, a szkolny zespół teatralny „Wesoła Gromada”, jak podkreślają artyści, jest pokaźnym narybkiem.

– Młodzi uczniowie, przychodząc do teatru, już mają pewien bagaż scenicznego doświadczenia. Ubolewam tylko nad jednym: wielu uczniów wyjeżdża na studia za granicę. Już nawet nie do Polski, tylko dalej… Owszem, cieszę się z ich prywatnych sukcesów, ale tracimy przez to zdolną i utalentowaną młodzież – ze smutkiem stwierdziła Irena Litwinowicz.

Podziękowania i gratulacje

Po spektaklu publiczność nie szczędziła gromkich braw dla jubilata. Maria Ślebioda, I radca ambasady RP w Wilnie, nawiązując do obchodzonego w Polsce Roku Teatru, wyraziła radość, że teatr (zarówno w Polsce, jak i na Litwie) przeżywa swój renesans i cieszy się niemałą popularnością. Konsul generalny Stanisław Cygnarowski przekazał pozdrowienia i list gratulacyjny od Janusza Skolimowskiego, prezesa Stowarzyszenia „Pomoc Polakom na Wschodzie” i wręczył Irenie Litwinowicz medal „Meritus Patriae”. Złote medale Irenie Litwinowicz i Danucie Sielickiej w imieniu Longina Komołowskiego, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, przekazał sekretarz organizacji Krzysztof Łachmański.

– Dziękuję za niestrudzoną i owocną działalność na rzecz kultury polskiej w pielęgnowaniu słowa ojczystego i dbałość o jego majestat – dziękował Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie, życząc zespołowi dalszych inwencji twórczych.

W imieniu sejmowej frakcji AWPL życzenia złożyła przewodnicząca Rita Tamašunienė, natomiast jej zastępczyni Wanda Krawczonok przekazała pozdrowienia od przewodniczącego AWPL, europosła Waldemara Tomaszewskiego. Z życzeniami i gratulacjami przybyli prezes i wiceprezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” – Józef Kwiatkowski i Krystyna Dzierżyńska, którzy wręczyli dyplomy uznania działającym w teatrze nauczycielom.

– Wam, kochani artyści, i waszym rodzinom, życzę wszelkich łask Bożych. Robicie wielkie dzieło, dlatego zasługujecie na uznanie i gratulacje – życzyła Maria Rekść, mer rejonu wileńskiego.

Powinszować jubileuszu przybyli radni samorządu m. Wilna, przedstawiciele zespołów artystycznych: „Wilia”, „Zgoda”, „Kapela Wileńska” oraz teatru szkolnego „Wesoła Gromada”. Apolonia Skakowska od Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. St. Moniuszki wręczyła złote statuetki.

Wielce sentymentalnie brzmiały życzenia dyrekcji i pracowników administracji byłego Pałacu Kolejarzy w Wilnie, przy którym Teatr Polski w ciągu wielu lat miał swoją siedzibę.

Aktorzy przeczytali też fragmenty listów gratulacyjnych, które zostały im przysłane z okazji jubileuszu m.in. od prezydenta RP Andrzeja Dudy, od ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, z Teatru im. Arnolda Szyfmana w Warszawie, Teatru w Głogowie, Teatru Miejskiego w Gdyni, Centrum Ludowego Litwy, od Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Poznaniu oraz od przyjaciół z Teatru Polskiego we Lwowie.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: nie ma mocnych na huzarów – waleczni i odważni ulegają jedynie damom i… widzom – i tak od 50 lat; wielu gości przybyło pogratulować teatrowi chlubnego jubileuszu.
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz