Podsumowanie konkursu „Ćwierćwiecze z „Magazynem Wileńskim”

Na warcie w służbie słowu

Rok jubileuszowy powoli dobiega końca. „Magazyn Wileński” od 25 lat pomiędzy kolorowymi okładkami zamyka najważniejsze wydarzenia historyczne i kulturalne na Wileńszczyźnie. Dla chronologii dziejowej, dla potomnych, dla potwierdzenia, że polskie słowo na Litwie trwa pomimo i na przekór.

Aby to wszystko jakoś powiązać w jeden węzeł wiedzy o miesięczniku, redakcja postanowiła włączyć czytelników w jubileuszowe obchody. Zaproponowano konkurs „Ćwierćwiecze z „Magazynem Wileńskim”, który stał się prawdziwym wyzwaniem – trzeba było przewertować opasłe roczniki, wnikliwie prześledzić artykuły, by udzielić trafnych odpowiedzi na pytania ułożone przez Henryka Mażula. Przyznał się, że kiedy sięgnął do pytań konkursowych niedawno, sam miał wątpliwości i nie na wszystkie pytania udzieliłby odpowiedzi. Niemniej jednak czytelnicy nie zawiedli – do redakcji napłynęło ponad trzydzieści rozwiązań.

Wierne trwanie

O tym jakie były początki periodyku, o radościach i smutkach, entuzjazmie i euforii, że oto nareszcie można będzie pisać o tym, co ważne i co leży na dnie polskiej duszy opowiedział poseł, prezes ZPL i redaktor naczelny – Michał Mackiewicz. To właśnie on, wespół z Janem Sienkiewiczem, przed 25. laty wziął na siebie trud organizacyjny nowego pisma – Niezależnego Miesięcznika Ilustrowanego. Warto zaznaczyć, że początkowo „Magazyn Wileński” ukazywał się jako dwutygodnik.

– Dzisiaj to wszystko byłoby nie do powtórzenia, ale wtedy mieliśmy swój cel. Wspaniali ludzie od początku byli razem z nami, to ich pracy i determinacji zawdzięczamy istnienie – mówił redaktor, dziękując dziennikarzom i współpracownikom, którzy od początku publikowali swoje teksty na łamach miesięcznika. Nie zapomniał o pani Gieni, czuwającej nad finansami i o pracownikach drukarni.

Tego dnia padało wiele ciepłych słów – od redakcji w kierunku czytelników i od wiernych fanów „Magazynu” do autorów, którzy poprzez swoje teksty kształtują gusta, wrażliwość estetyczną, a nawet zamiłowania literackie.

W przyjacielskim gronie

Spośród czytelników, którzy nadesłali poprawne odpowiedzi redakcja wyłoniła 25 osób, które otrzymały bon na zakup książek i upominki. Wśród laureatów znaleźli się prawdziwi miłośnicy „Magazynu” nie tylko z Wileńszczyzny, ale i z Polski.

Stanisława Kociełowicz czyta pismo „od deski do deski” sama również przysyła artykuły, wspomnienia, które redakcja chętnie publikuje. Bardzo budujący jest przykład najmłodszego uczestnika – Tomasz Bożerodzki, z dumą podkreślał, że młodzieży leży na sercu to, czym żyje Wileńszczyzna, i udział w konkursie potraktował jako świetną przygodę, zwłaszcza przy przeglądaniu tych pierwszych numerów – wszak dla niego to historia...

W gronie nagrodzonych znalazł się też Antoni Bartosewicz, niestrudzony miłośnik krzyżówek, z rozkoszą łamiący głowy wymyślnymi szaradami.

Dla redakcji „Magazynu Wileńskiego” każdy czytelnik jest ważny, do każdego podchodzą z szacunkiem. Z uwagą wsłuchują się we wszelkie opinie, odpowiadają na sugestie i pomysły. Dobrze tak na chwilę znaleźć się przy nich i nieco ogrzać w tym ich ognisku ciepła i rodzinnej atmosfery.

I na przykład wspólnie wybrać się na spacer po wileńskich uliczkach... A ponieważ w sobotnie popołudnie, jesienna aura otuliła wileńską ziemię kropiąc ją obficie deszczem, to ów spacer zapewnił Ryszard Bryżys. Jego piosenki poprowadziły grono przyjaciół „Magazynu” przez ukochane miasto przywołując dawne obrazy, nazywając uczucia i emocje.

Wplatały się w te muzyczne opowieści życzenia dla całej redakcji, by miesięcznik trwał, bo jest nam wszystkim bardzo potrzebny. Doskonale spuentował to ks. prałąt Wojciech Górlicki mówiąc, że „praca w mediach jest służbą słowu, a ta służba ma wtedy sens, kiedy jest służbą prawdzie”, w imieniu czytelników podziękował, za to, że „Magazyn Wileński” tak pięknie służy i słowu, i prawdzie. Wybrał więc właściwą drogę. Niech dalej nią podąża ku radości następnych pokoleń.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: nagrodę otrzymuje Antoni Bartosewicz, aktywny czytelnik – „od deski do deski” – każdego numeru „Magazynu”.
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz