W przededniu diamentowych godów „Wilii”

Koledzy, którzy nie tylko sceną żyli

Dotarła do kolegów z „Wilii” smutna wiadomość z Chicago – zmarł tam w samotności w kwietniu tego roku, niezapomniany poeta, chórzysta z lat siedemdziesiątych Leonard Gogiel. Zostawił nam w spadku wiele wierszy z życia zespołu, pamiętnik również o działalności „Wilii” i pamięć o sobie, jako o człowieku wielkiej serdeczności i hojności.

W życiorysie polskiego zespołu „Wilia” były różne okresy działalności. Początki powstania przed sześćdziesięciu laty mierzone były ogromnym przekonaniem, że polski zespół artystyczny w Wilnie powinien być. Zdobycie pary butów czy garsteczki cekinów były znaleziskiem na miarę wielkiego zwycięstwa. Sami zespolacy tworzyli też słowa do znanych melodii, które żyją w zespole do dziś. Tymi twórcami byli: Stanisław Jakutis, Stanisław Krzywicki, Wojciech Piotrowicz i oczywiście Leonard Gogiel, którego z Wojciechem łączyła wieloletnia przyjaźń.

Rzeczy które nie zawiodą

Poeta, publicysta, znawca historii Wilna, badacz działalności niezrównanej postaci powojennego Wilna, jakim był prof. Jerzy Orda. Dodajmy: aktor w polskim zespole teatralnym, chórzysta w „Wilii” w latach 1964-1976, plastyk i po prostu człowiek otwarty na serdeczności ludzkie.

Wojciech Piotrowicz uważa, że oprócz codziennej bieganiny są rzeczy, które nigdy nie zawiodą. To sztuka, którą kocha, to zachowanie pamięci o ludziach, którzy dali mu i społeczeństwu więcej niż chleba powszedniego. Takim człowiekiem dla niego był dr Jerzy Orda, którego los z nim go zetknął. Po raz pierwszy, gdy Wojciech był aktorem polskiego zespołu teatralnego założonego przez Aleksandra Czernisa i dr. Jerzego Ordę w ówczesnym Pałacu Kultury Kolejarzy. Był rok 1962. Po raz drugi z tym znakomitym znawcą historii Wilna spotkał się, gdy już był w „Wilii”. A był to okres, gdy polski zespół rocznie dawał po 50 a to i więcej koncertów. Niekiedy były to koncerty okazjonalne, jubileuszowe. Wojtek zawsze był wśród tych, którzy pomagali odpowiednio się przygotować do tego występu. A to tekst piosenki napisze, sporządzi projekt afisza, znaczka, zaprojektuje okładkę programu czy zaproszenie, albo przeprowadzi wieczorek tematyczny. „Na jeden taki tematyczny wieczorek, poświęcony 150-leciu działalności Filomatów, zaprosiliśmy Jerzego Ordę. Boże, jak się cieszył z tego zaproszenia. Chwalił naszą inicjatywę, a brali w niej udział Renia Woronko, Lonek Gogiel, Zosia Raczko, Zula Klonowska, Ludka Siekacka, Jasia Subocz i in. Historii Wilna, jego unikalnej architektury uczyliśmy się od niego podczas niedzielnych wspólnych przechadzek po zaułkach, cmentarzach, świątyniach.

Gdy pierwotny krzyż na grobie Jerzego Ordy na Rossie „chylił się ku upadkowi”, z inicjatywy Władysława Korkucia ogłosiliśmy składkę na trwalszy – wspomina Wojtek. – Sporządziłem stosowny rejestr, datki złożyli w pierwszej kolejce członkowie „Wilii”, jak też współpracownicy Zmarłego z Archiwum Państwowego, dziennikarze „Czerwonego Sztandaru”, częściowo ludzie z Polski, spowinowaceni z rodziną, trochę dosypał kościół. Narysowałem dla kamieniarzy profil doktora. Miałem kilka replik zrobionych na czeczotce, które rozdałem ludziom. Stanisław Jakutis, redaktor „Czerwonego Sztandaru” ułożył odpowiedni tekst. Ile nachodziliśmy się do opieszałych kamieniarzy, to tylko nam z Władkiem Korkuciem było wiadome. Chłopcy z „Wilii” kamień ustawili”.

Poeta, pamiętnikarz

Były chórzysta lat 70. zostawił wiliowcom przebogate wspomnienia z tamtych lat. Pisany na gorąco pamiętnik, został przechowany w różnych częściach do dnia dzisiejszego dzięki Danucie i Wojciechowi Piotrowiczom oraz polonistce Gimnazjum im. Adama Mickiewicza Ludmile Siekackiej, jak też chórzystce „Wilii”, jej wieloletniej konferansjer Janinie Subocz – Lewczuk. Jes to dokument życia zespołu stawiającego wówczas pierwsze kroki.

Leonard Gogiel w swym życiu zaliczył wiele miejsc na ziemi. Urodzony na Żmudzi, studiujący na Uniwersytecie Wileńskim, zesłany na cztery lata na Daleką Północ do Mordowii za antysowieckie wypowiedzi, po powrocie – znów Wilno i… „Wilia”.

Zespołowi był oddany bardzo szczerze. Widział o wiele więcej niż młodzież, która zasilała wówczas „Wilię”. Mnóstwo wierszy: żartobliwych i patriotycznych, a także na temat życia zespołu wyszło spod jego pióra. I pamiętnik, którego fragmenty zostały zamieszczone w wydanej w tych dniach książce pt. „Strumieni Rodzica”.

Wyjechał jednak w latach siedemdziesiątych wraz z rodziną do Polski, zamieszkał w Trójmieście, tam się ożenił. Nie stało się to miasto nad Bałtykiem jego długotrwałym miejscem zamieszkania. Wyjechał do USA, mieszkał w Chicago. W ciągu wielu lat prowadził korespondencję z państwem Danutą i Wojciechem Piotrowiczami.

W pamiętniku znajdziemy bardzo interesujący i żartobliwy opis występu zespołu w Ejszyszkach i Solecznikach w 1968 r.

25 czerwca, niedziela. Już po koncertach i sobótce pisze:.

„Około ósmej rozbudziły mnie głosy kolegów. Pan Witek prosił, byśmy się zachowywali cicho, ale nikt go nie słuchał. Niektórym chłopcom zginęły części garderoby. To, jak się okazało „spowodowały” dziewczęta z przeciwległego pokoju…

Wojtek, Zuzia, Czesia Tatol z mężem idą do miasta. Poszedłem z nimi. Soleczniki – miasteczko niewielkie i niepokaźne. Przy głównej ulicy – murowana „Tablica wskaźników” (tak, napisane po polsku!). Takie kapitalne tablice stawiano wszędzie w latach 50. Z tamtych lat też pochodzi napis. Gdy w roku 1954 po raz pierwszy odwiedziłem Wileńszczyznę i z mamą jechałem w kierunku Małych Święcian, byłem zdumiony, gdyż na wszystkich stacyjkach po drodze ujrzałem napisy po polsku. Dużo wówczas było polskości w okolicach Wilna: hasła, tablice, ogłoszenia. Po ośmiu latach znów jechałem tą trasą. Teraz wszędzie przeważały napisy po litewsku czy rosyjsku, po polsku już nie było. Więc ta poszarpana i poszarzała tablica w Solecznikach stoi teraz jak symbol polskości”.

W swym dorobku twórczym zostawił tomik wierszy pt. „Ścieżka spod Ostrej Bramy”, wydany w Chicago w roku 1989. Tęsknota do swej ojczyzny, przyjaciół, młodości jest jego tematem.

Moja Ojczyzna
Ojczyzna moja
Większa niż myślicie –
To i Niemen i Wisła i Odra
i koń księcia Witolda w Czarnym Morzu pojony
gdzie spływają Dunaje modre
Ojczyzna ma – to coś/czego rozumem nie objąć
coś co w głębi serca puka
w środku pustawa – napęczniała w Kresach
obwarzanek marszałka Ziuka
Ojczyzna ma –
Wierchy Tatr i bursztyn Bałtyku
równina sarmacko - bałto-słowiańska
co jej strzegą Światowid i Smętek
Jasnogórska i Ostrobramska
krzyż partyzancki
Góra Krzyży na Litwie
Trzy Krzyże Wilna i Gdańska...
Rzecz Niepospolita Rzecz Nieprosta
Tysiąc ma wcieleń – jedna jest jedyna
Ojczyzna moja –
Cmentarz na Rossie
Matka i Serce Syna.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: trzej koledzy – Wojtek Piotrowicz, Zdzisław Tuliszewski oraz Leonard Gogiel – na Górze Trzykrzyskiej, po występie zespołu na Święcie Pieśni.
Fot.
archiwum „Wilii”

<<<Wstecz