Malowanie dające smak życiu

W Rostynianach (r. wileński) 17 września odbyła się wystawa malarska Jadwigi Wołodko. Autorka na nowo odkryła swe zdolności plastyczne w 2009 roku, po 29 latach od ukończenia szkoły.

– Od dzieciństwa marzyłam o malowaniu. Ale w tamtych czasach to zajęcie było niezbyt popularne, zresztą, ojciec sam zarabiał na naszą rodzinę, nie było łatwo, więc po szkole zamiast na studia poszłam do pracy – wspomina pani Jadwiga. Pracowała w Zakładzie Podzespołów Radiowych w Wilnie, później, po urodzeniu syna – na „Dailė”, tkała szaliki. Ostatnie 20 lat jest salową w Szpitalu Pogotowia Ratunkowego w Wilnie.

– Kilka lat temu poważnie zastanawiałam się nad studiowaniem medycyny, ale myśl o malowaniu, o dobieraniu kolorów, również mnie nie zostawiała. Dowiedziałam się, że na Starym Mieście w Wilnie można prywatnie pobierać lekcje malowania i postanowiłam spróbować.

Nie obeszło się bez trudności – po pół roku pani Jadwiga musiała przerwać naukę – na przejściu dla pieszych potrącił ją samochód. Przyszły myśli, że malarstwo widocznie nie jest jej przeznaczeniem, ale po dojściu do zdrowia znów sięgnęła po ołówek, który nadal okazał się być posłuszny ręce.

Pani Jadwiga oddaje się pasji wieczorami, gdy prace w domu i ogródku są już ukończone. Przyznaje, że najlepiej się maluje się w dzień przed wyjściem na całodobowy dyżur do szpitala.

– Kiedy jest nastrój, to mogę i do północy malować – przyznaje malarka. Wykonuje obrazy na płótnie, używając farb olejnych. Podczas wileńskich lekcji uczono również rysowania ołówkiem, nawet węglem, ale panią Jadwigę najbardziej fascynują kolory, dlatego została przy farbach. Lubi malować kwiaty, przyrodę. Często wykonuje obrazy ze zdjęć, które robi syn podczas wakacji, ale kolory układa po swojemu – często bardziej jasne, wprawiające w radosny nastrój.

– Gdy odwiedzaliśmy mamę w szpitalu, mąż zwrócił uwagę na obrazy na ścianach w ponurych kolorach. Zbyt smutne. Gdyby widoki były jaśniejsze, to być może i nastrój u chorych byłby lepszy – tłumaczy pani Jadwiga.

Na wystawie można było też obejrzeć obraz w nietypowych dla twórczości pani Jadwigi kolorach – bieli i szarości – przedstawiający zimowy pejzaż z zaśnieżoną wiejską chatką. To domek w Płocieniszkach, gdzie przeszło dzieciństwo autorki.

Malarka wykonuje również obrazy o tematyce sakralnej (przyznaje, że te dają się najtrudniej, gdyż wymagają wielkiej precyzji).

Zdolności plastyczne pani Jadwiga ma po mamie, Janinie Wiszniewskiej, która była palmiarką. Uczęszczając jeszcze do szkoły podstawowej, córka również pomagała wić palmy. Mama chwaliła za właściwy dobór barw kwiatów, dzisiejsze zamiłowanie do dobierania kolorów pani Jadwiga zapewne wyniosła z tamtych lat. Siostra pani Jadwigi, Czesława, również odziedziczyła żyłkę twórczą – została nauczycielką plastyki.

Gdyby nie było w życiu przygody z malowaniem, brakowałoby w nim czegoś bardzo istotnego, twierdzi pani Jadwiga. Pomimo posiadania pracy i rodziny, czuła pewien niedosyt w życiu, niepokój, że robi jeszcze nie wszystko, co powinna. Malowanie było spełnieniem marzeń.

– Kiedy syn uczył się w szkole, kupowałam mu farby, ołówki w ogromnych ilościach, syn mówił, że tyle nie potrzebuje do lekcji, a ja tak chciałam, by miał jak najwięcej kolorów – wspomina z uśmiechem. – A ja widocznie proponowałam mu realizację własnych pragnień.

Niedawno w szpitalu kierowniczka zaproponowała pani Jadwidze pracę w dodatkowym wymiarze godzin, ale odmówiła. – Nie mogłabym wtedy wykonywać swojej ulubionej – malowania.

Alina Stacewicz
Na zdjęciu: Jadwiga Wołodko jest zdania, że obrazy powinny swą kolorystyką wprawiać w pogodny nastrój.
Fot.
autorka

<<<Wstecz