Genowefa Bochan – stulatka z Grzegorzewa

Czasu nie da się zatrzymać…

Wiązanki kwiatów, upominki, jubileuszowy tort ze świeczkami, życzenia kolejnych stu lat, śpiew, wzniesione kieliszki szampana i wiele serdecznych słów skierowanych pod adresem stulatki od władz Wilna, starostwa grzegorzewskiego, sąsiadów i przyjaciół – w takiej scenerii swój jubileusz świętowała Genowefa Bochan, mieszkanka Grzegorzewa.

Złożyć życzenia szanownej jubilatce w czwartek, 24 września, przybyli: p.o. dyrektora Centrum Wsparcia Socjalnego m. Wilna Jurgita Gajauskienė, starosta Grzegorzewa Leonard Klimowicz, sołtys Wanda Pigagienė, sąsiedzi oraz przyjaciele z zespołu „Grzegorzanie” na czele z jego kierownikiem Aleksandrem Melechem. Wszystkich wylewnie przywitał Włodzimierz Akimow, bratanek jubilatki, który nie tylko udostępnił cioci swój dom, ale też przez szereg lat jest jej opiekunem i oporą.

Życzenia sypały się niczym z rogu obfitości. Pani Jurgita odczytała list gratulacyjny od władz stolicy, starosta po złożeniu serdecznych życzeń zapalił świece na jubileuszowym torcie, na którym z dumą wypierały piersi cyfry, tworzące wymowną liczbę, czyli 100. Grupa przyjaciół z zespołu „Grzegorzanie” po wręczeniu stulatce dużego wiklinowego kosza z owocami i słodyczami, pod akompaniament akordeonu, który przezornie wziął ze sobą kierownik, zaintonowała znaną podwileńską pieśń „Zaśpiewaj słowiku”, którą w swoim czasie bardzo lubiła śpiewać jubilatka. Pani Genowefa była do głębi poruszona taką uwagą i liczbą gości. Nie kryła łez wzruszenia, a ponieważ mówi już słabo od czasu do czasu pochlipywała ze wzruszenia, albo kiwała głową na znak podzięki.

– Proszę nie zwracać uwagi na łzy, to są łzy szczęścia wzruszenia, bo ile starszemu człowiekowi trzeba? Trochę uwagi i serdeczności – na głos filozofował bratanek, który sam za dwa lata będzie obchodził jubileusz 80-lecia. – Zresztą od lat dziecięcych była niepoprawną płaksą – zażartował.

Włodzimierz Akimow powiedział, że jubilatka, mimo sędziwego wieku, czuje się dobrze, a apetytu można jej tylko pozazdrościć. Jednak starość, rzecz zrozumiała, rządzi się swoimi prawami i czasu nie da się zatrzymać…

Pan Włodzimierz poinformował, że Genowefa Bochan, z domu Gicewicz, urodziła się w Nowej Wilejce. Pomimo iż miała trzech mężów, potomstwa własnego nie doczekała się. – Pierwszy mąż zginął podczas wojny. Drugi wyjechał na zarobki na Sachalin, gdzie zachorował i po ciężkiej chorobie dokonał żywota. Ostatni małżonek, Białorusin Gawriił Bochan, zmarł kilkanaście lat temu – o kolejach losu cioci opowiadał bratanek. Dodał, że zabrał ją do siebie, bo innych bliskich krewnych ciotka nie ma.

Zapytany o receptę ciotki na długowieczność, bratanek, po krótkim namyśle, odpowiedział: „Prawdopodobnie znaczącą rolę odegrały geny, ale ważne jest również to, że ciocia zawsze dbała o siebie i umiała się postawić. Była też osobą niezwykle towarzyską i pobożną. Śpiewała w chórze kościelnym i na pogrzebach”.

Pan Włodzimierz podkreślił też to, że ciocia odznaczała się wyjątkową zdolnością do regeneracji. – Niegdyś złamała oba biodra, ale po upływie miesiąca zaczęła znowu chodzić. Do dzisiaj zachowała świetną pamięć i wzrok – nie kryjąc podziwu mówił bratanek.

Zygmunt Żdanowicz
Na zdjęciu: starosta wręczył szanownej Jubilatce tort z symboliczną „setką”.
Fot.
autor

<<<Wstecz