Ministerstwo Kultury RP odnowi chór w kościele franciszkańskim

Ratując piękno wileńskiego baroku

„Jak miłe są przybytki Twoje, Panie Zastępów!” – psalmista wyśpiewując piękno świątyni, podkreślił jego wagę i znaczenie dla człowieka, który przebywa na modlitwie w Domu Bożym. Mieszkając w Wilnie, jesteśmy przyzwyczajeni do barokowego piękna wileńskich kościołów. Ze szczególnym sentymentem spoglądamy na świątynie zniszczone w okresie sowieckim – niektórym z nich dotychczas nie przywrócono pierwotnego przeznaczenia, zaś o ich dawnej świetności mówi jedynie zewnętrzna architektura budynków. Inne, z kolei, powoli i z wielkim trudem z powodu niewystarczających środków finansowych odzyskują swoją dawną okazałość.

We franciszkańskim kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wilnie w latach 2013 i 2015 były prowadzone prace konserwatorskie przy malowidłach i fragmencie balustrady chóru. Dofinansowano je ze środków ministra kultury i dziedzictwa narodowego RP. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polski realizuje projekt, w ramach którego prowadzone są renowacje zabytków sakralnych znajdujących się na terenach byłych Kresów RP. Już dwukrotnie z tej pomocy finansowej skorzystali wileńscy franciszkanie. Prace przy balustradzie chóru były wykonane dwuetapowo. Pierwszy etap polegał na scaleniu rzeźbiarskim, gdy były zrekonstruowane wszystkie zdobnicze rzeźby, natomiast w tym roku konserwatorzy odtwarzali kolorystykę. Każdemu, kto po wejściu do kościoła odwróci się, aby spojrzeć w kierunku zachodniej ściany, gdzie się znajduje chór, „zapiera dech w piersiach”. Polichromie, stiuki, imitacja marmuru – na tle zniszczonego kościoła, odnowiony chór oczom wiernych jawi się niczym drogocenna perła.

Tegoroczne prace trwały dwa miesiące, wykonane zostały przez konserwatorów z Gdańska – Leszka Zakrzewskiego wraz ze współpracownicami – Natalią Wałdoch i Malwiną Dzwonkowską. Projekt polichromii wykonał Stasys Latonas.

– Teraz chór błyszczy świeżością. Można powiedzieć, że powrócił jeden z piękniejszych mebli do kościoła, który nie jest do końca wyremontowany. Pieniądze, które wpływają z Polski są małe w stosunku do potrzeb świątyni, a jednocześnie wystarczające, bo pozwalają zrobić coś konkretnego. Pomoc z polskiego ministerstwa kultury jest bardzo potrzebna – w rozmowie z „Tygodnikiem Wileńszczyzny” tłumaczył konserwator Leszek Zakrzewski, podkreślając, że obecnie chór wygląda tak, jak go stworzył artysta w XVIII wieku.

Pan Leszek zaznacza, że podobnego chóru wśród wileńskich kościołów nie ma. Jest on szczególny. Artysta podkreśla, że na terenach byłej Rzeczypospolitej najpiękniejszy jest barok wileński i lwowski.

– Kolorystyka, którą widzimy w częściach zdobniczych balustrady chóru, wynika z badań specja¬listycz-nych. Przy skrobaniu i oczyszczaniu z wielokrotnego przemalowania, odkryliśmy kilka warstw malowideł. Jest to normalne zjawisko, bowiem kościoły podczas remontów były przemalowywane. W swojej pracy sięgaliśmy do najgłębszej warstwy, czyli pierwotnej. Obecna polichromia jest najbliższa pierwowzorowi – opowiadał Leszek Zakrzewski, który już po raz drugi przybył do kościoła franciszkańskiego w Wilnie, aby wykonać prace konserwatorskie.

Od 40 lat zajmuje się konserwacją zabytków. Przez kilkanaście lat pracował w Szwecji, był też w Niemczech i Estonii. Twierdzi, że los łaskawie go obdarzył, bowiem w swojej pracy zawodowej miał okazję pracować nad najpiękniejszymi zabytkami i dziełami architektury. Do rodzimego Gdańska powrócił, jak mówi, wiedziony nostalgią i był przekonany, że nic już nie zdoła go ruszyć z kraju.

– Kilkumiesięczny pobyt poza domem zawsze jest trudny. Dlatego stwierdziłem, że więcej już nie chcę nigdzie wyjeżdżać, ale Wilno jest swoistym ewenementem i tutaj chcę powracać. Raz, że Wilno jest cudne, a dwa, że to miasto jest gdzieś głęboko we mnie… – opowiada pan Leszek, tłumacząc swoje związki z grodem Giedymina. Jak się okazuje, rodzina jego mamy jest związana z Wilnem, a kościół franciszkański był jej parafialnym kościołem. Przed wojną bowiem dziadek, który pochodził z Białostocczyzny, w celach służbowych przybył z rodziną do Wilna. Mama pana Leszka była wówczas kilkuletnią dziewczynką i jej dzieciństwo i młodość przebiegały w Wilnie, tutaj zdała maturę i w czasie okupacji pracowała. Po wojnie, w ramach repatriacji, rodzina Zakrzewskich przeniosła się do Gdańska. Z kolei podczas studiów na wydziale sztuk pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu pan Leszek pisał pracę magisterską nt. kościoła śś. Piotra i Pawła w Wilnie.

„Freski” dla fresków

Podczas prac konserwatorskich chóru, na zachodniej ścianie kościoła odkryto malowidła organowe. Franciszkanin br. Marek Dettlaff wierzy, że w przyszłości uda się w całości odtworzyć malowidło.

– Chociaż kościół jest w opłakanym stanie, staramy się stopniowo odtwarzać jego piękno. Wiadomo niektóre rzeczy zostały doszczętnie zniszczone, jak np. ołtarze. Niemniej wiele się zachowało, tylko potrzebuje natychmiastowej konserwacji. Jeśli np. niektóre malowidła nie zostaną teraz odtworzone, mogą być stracone bezpowrotnie – opowiada br. Marek, podkreślając, że jednym z takich dzieł są malowidła zdobiące sklepienie.

Freski na suficie zostały wykonane przez XVIII-wiecznego malarza marianina Franciszka Niemirowskiego. Jego talentem zainteresowany był sam król Stanisław August, który przyjmował go na swoim dworze. W roku 1780 Niemirowski na zlecenie ówczesnego prowincjała wileńskiego zakonu franciszkanów zlecił wykonanie malowideł ściennych. Wykonał malowidła na szczycie fasady oraz polichromię na sklepieniu z 22 obrazami z życia św. Antoniego z Padwy, ozdobił ściany kościoła z życia Matki Bożej i św. Franciszka. Ponadto namalował postacie apostołów i świętych w medalionach na filarach.

Tak się złożyło, że freski w kościele franciszkańskim w Wilnie – to jedyne dzieło tego artysty, które się zachowało. Dlatego tak bardzo ważne jest podjęcie jak najszybszej ich konserwacji. W tym celu w kościele franciszkańskim został zorganizowany cykl koncertów charytatywnych muzyki klasycznej pt. „Freski” (lit. „Freskos”). Pierwszy koncert odbył się w połowie września i zgromadził ponad pół tysiąca osób.

Specjalnie na tę okazję sala koncertowa Piano.lt wypożyczyła fortepian, na którym utwory zagrał Darius Mažintas, laureat wielu międzynarodowych konkursów. Pianista zagrał m. in. utwory Jana Sebastiana Bacha, Fritza Kreislera, Claude’a Debussy’ego oraz innych klasyków. Obok dźwięków fortepianu w kościele rozbrzmiewała muzyka skrzypiec w wykonaniu Agne Doveikaite.

Podczas pierwszego koncertu charytatywnego zebrano około 1,5 tys. euro. I choć to kropla w morzu w porównaniu do potrzeb odnowienia zniszczonych polichromii sklepienia, jednak jest to pierwsza cegiełka ludzi dobrej woli.

Teresa Worobiej
Na zdjęciu: konserwatorzy cieszą się z dokonanej pracy i wierzą, że znajdą się środki na kontynuowanie prac w kaplicy św. Iwona.
Fot.
autorka

<<<Wstecz