Centrum Rodziny i Dobrobytu Dziecka w Giejsiszkach

Inwestycja, której nie powstydziłby się żaden samorząd

W tym miesiącu dobiega końca I etap budowy Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka w Giejsiszkach w gminie Dukszty. Podstawowym przeznaczeniem tego centrum jest świadczenie kompleksowej krótkoterminowej i długoterminowej pomocy społecznej rodzinom, dzieciom, a także ich opiekunom oraz przybranym rodzicom. W ramach tych usług nowo powstające centrum, zgodnie z pierwotnym planem założyciela – samorządu rejonu wileńskiego – pod swoją strzechą ma przytulić kilkadziesiąt porzuconych lub osieroconych dzieci. Będzie tutaj też działało rejonowe Centrum Usług Socjalnych.

Budowlani mocują urządzenia na placu zabaw, kładą kostkę brukową na chodnikach, wykonują ostatnie prace wykończeniowe w dwóch, z czterech wzniesionych od podstaw, budynkach, a na boisku już zieleni się świeżo zasiana trawka…

Rozmach i pomysł na to, jak zorganizować pokrzywdzonym przez los i pozbawionym rodzicielskiej troski dzieciom wygodne warunki, naprawdę wzbudzają podziw i szczery zachwyt. A tymczasem… zamiast cieszyć się, iż lada dzień te kolorowe domki wypełni wesoły gwar dzieci, samorząd rejonu staje w ogniu krytyki i oskarżeń, które nie bacząc na to, iż kwestia budowy centrum jest jawna i otwarta od 2009 roku, w ostatnich miesiącach – za rok do nowych wyborów parlamentarnych – tylko narastają i nabierają coraz to ostrzejszego tonu.

Negatywne emocje na temat powstającego w Giejsiszkach Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka podsyca posłanka na Sejm z ramienia Partii Pracy Vilija Filipovičienė, która według mer rejonu wileńskiego Marii Rekść, podczas spotkań z mieszkańcami stawia wobec samorządu dużo pytań i zarzutów, ale nie podaje żadnej podpowiedzi, jak problem osieroconych dzieci rozwiązać. A taki problem, niestety, istnieje nie tylko w podstołecznym rejonie, ale i całym kraju nie od dziś.

Insynuacje przedwyborcze

W jednym z artykułów Filipovičienė, odnosząc się do budowy centrum w Giejsiszkach, wybiega wydarzeniom do przodu i bez ogródek zapytuje: „Po co rejonowi wileńskiemu własna Šviekšna?”.

Dla niewtajemniczonych w sprawę przybliżmy sens powyższego sformułowania. Na początku tego roku wybuchł niebywały dotąd skandal – podopieczne Centrum Wychowania Specjalnego w Švekšnie uprawiały prostytucję…

Dlatego zwykła ludzka przyzwoitość wymagałaby, aby dramatyzmu przytoczonego wydarzenia z udziałem dzieci nie wykorzystywać do nieuzasadnionych, graniczących z oszczerstwem, porównań i spekulacji. Aczkolwiek w opinii mer Rekść, manipulowanie losem i tak skrzywdzonych przez życie dzieci, przykrywając się rzekomą ich obroną, nie jest obce tej posłance, dla której przed wyborami wszystkie chwyty wydają się być dozwolone.

Ograniczenia i przeszkody

Zdaniem Stefanii Stankiewicz, kierowniczki Wydziału Opieki Społecznej administracji samorządu rejonu wileńskiego, ożywiona dyskusja na temat przekształcenia dużych domów trwa od dłuższego czasu, a widocznym jej wynikiem jest, m.in. rozporządzenie ministra opieki społecznej i pracy z dnia 14 lipca 2014 roku, który przewiduje, że liczba dzieci umieszczonych w placówkach opieki społecznej do 2020 roku powinna być ograniczona do 30. W myśl tego dokumentu, wymaganie co do liczby dzieci wychowujących się w placówce opiekuńczej może być niespełnione, jeżeli rodziny (grupy) podopiecznych dzieci są kwaterowane w osobnych mieszkaniach lub domach, których działalność jest przyrównywana do wspólnotowych domów dziecka, znajdujących się na oddzielnych terytoriach.

Budujące się, a właściwie już wybudowane, centrum w gminie dusztańskiej jest tworzone właśnie z uwzględnieniem rodzinnych i indywidualnych, potrzeb podopiecznych. W trzech dwuskrzydłowych budynkach mają zamieszkać rodziny, wychowujące do ośmiorga dzieci. Niestety, domki przeznaczone do ich zakwaterowania są rozlokowane na jednym terenie. Właśnie ta okoliczność, która niedawno była uznawana za zaletę tego ośrodka, może stać się przeszkodą przy ubieganiu się w Ministerstwie Opieki Społecznej i Pracy o licencję na działalność Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka. Sprawę dodatkowo komplikuje także i ten fakt, że resort opieki społecznej, który w początkowym stadium ideę powołania takiego ośrodka popierał, ostatnimi czasy, prawdopodobnie ulegając wpływom i naciskom, jawnie okazuje swoją dezaprobatę.

Sprawa nie jednego dnia

– Budowa Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka nie jest sprawą jednego dnia. Gdy ponad 10 lat temu rozpoczęłam pracę w samorządzie, pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był brak własnego domu dziecka i domu opieki dla ludzi starszych. Nasze dzieci były porozrzucane po całej Litwie. Wtedy 176 dzieci z rejonu wileńskiego wychowywało się w 17 rozmaitych placówkach opiekuńczych, co wcale nie służyło utrzymaniu ich więzów z rodzinną miejscowością, z bliskim środowiskiem. Cieszę się, że kilka lat temu udało się niezagospodarowany budynek w Podbrzeziu zrekonstruować i założyć w nim dom opieki dla ludzi starszych i samotnych. W ciągu tych lat podobny ośrodek – „Pod jednym dachem” – otworzyliśmy także w Wołczunach. Niestety, dla dzieci nadal nie mieliśmy nic. I oto cztery lata temu, w 2011 roku, rozpoczęliśmy starania o budowę stacjonarnej instytucji opiekuńczej, działającej na zasadzie rodzinnej, dla dzieci osieroconych – genezę powstania Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka przedstawia.

Budowa tego centrum została przewidziana w Strategicznym Planie Rozwoju Rejonu Wileńskiego w latach 2008-2015.

Sporządzony przez ZSA „Architekturos grupes poligonas” projekt przewidywał budowę trzech domów na zakwaterowanie oddzielnych sześciu rodzin oraz budynku administracyjnego z przestronną salą, gabinetami dla pracownika społecznego, psychologa, lekarza i innych specjalistów. Zgodnie z założeniem, pomieszczenia budynku administracyjnego (głównie sala), także infrastruktura zewnętrzna (placyk zabaw, boisko) miałaby służyć całej wspólnocie Giejsiszek oraz pomagać wychowującym się w placówce dzieciom w integracji i nawiązywaniu kontaktów z miejscową społecznością.

Obiecanki cacanki

– Zanim samorząd rozpoczął budować obiekt, a jego budowa ruszyła w lipcu 2013 roku, zwracaliśmy się do Ministerstwa Opieki Społecznej i Pracy z wnioskiem, aby ten projekt został wpisany na listę wspieranych przez państwo i był dofinansowany z funduszy Unii Europejskiej oraz środków budżetu państwowego. Niejednokrotnie w tej sprawie obijaliśmy progi ministerstwa, które chwaliło nasz pomysł i projekt, obiecało wsparcie finansowe, lecz czas pokazał, że obietnice pozostały jedynie słownymi deklaracjami. Gdy wszystkie sposoby zostały wyczerpane, samorząd postanowił wybudować centrum z własnych pieniędzy. Zakończenie II etapu prac zaplanowano na koniec 2016 roku – stwierdza Stefania Stankiewicz. Zdaniem naszej rozmówczyni, wielokrotne korygowanie projektu z resortem opieki społecznej i dostosowywanie go do coraz to nowych wymogów wywindowało jego wartość do 12 mln Lt.

– Teraz, gdy wszystko zrobiliśmy według ustalonych norm, kolejny raz zmieniły się przepisy i resort grozi, że nie wyda nam potrzebnej na działalność licencji – z rozgoryczeniem podkreśla kierowniczka rejonowego Wydziału Opieki Społecznej i udokładnia, że podobne placówki (też na zasadach rodzinnych) z powodzeniem działają w Malatach, w Wiłkomierzu. Wiele takich placówek działa także w sąsiedniej Polsce.

Integrować czyli izolować..?

29 maja tego roku Rada samorządu rejonu wileńskiego zatwierdziła powołanie Centrum Rodziny i Dobrobytu Dziecka w Giejsiszkach oraz jego statut.

– Osobiście jestem bardzo zadowolona, że samorząd konsekwentnie dąży do zrealizowania swego postanowienia i jestem wdzięczna ludziom, którzy brali udział w podjęciu tej ważnej decyzji – powiedziała w rozmowie z „Tygodnikiem” Maria Rekść.

Odpierając zarzuty, iż placówka jest odizolowana i oddalona od stolicy, gospodyni rejonu argumentuje, iż niespełna dwa kilometry od Giejsiszek, w Duksztach, znajduje się szkoła podstawowa, zaś nieopodal, w Mejszagole dwa gimnazja – polskie i litewskie, w których dzieci będą mogły kontynuować naukę.

– Nasze dzieci pochodzą głównie ze wsi, a w dowolnej wsi jeden dom znajduje się obok innego. Więc jeśli mówimy o integracji, to dlaczego mamy je wyrywać z naturalnego środowiska i izolować, osadzając w porozrzucanych po całym mieście mieszkaniach, co ostatnio jest propagowane? – zapytuje retorycznie mer.

W opinii Stefanii Stankiewicz, zakwaterowanie rodzin w bliskim sąsiedztwie jeszcze nie oznacza, że to sprowokuje jakieś przestępstwo.

Zabraknie tylko… taty i mamy

W nowym domu na każdą rodzinkę, którą będą stanowiły dzieci od urodzenia do 18 lat – czekają ładne, jasne dwuosobowe pokoje. Oprowadzając po już wybudowanym domu Jewgienij Gaspodarec, kierownik prac budowlanych spółki wykonawczej „Chanita” pokazuje kolejne pomieszczenia: kuchnie, gdzie dzieci wraz z opiekunką będą przygotowywały posiłki, spiżarnie do magazynowania produktów, salony, sale komputerowe, jadalnie, ładnie wyposażone łazienki, osobne pokoje przeznaczone do dyspozycji opiekunów.

– Powierzchnia przewidziana na jedną rodzinę średnio wynosi 250 m2. Każda z sześciu rodzin będzie miała oddzielne wejścia do własnego domu. Dzieci będą się spotykały z mieszkańcami sąsiedniego skrzydła w holu, sali, będą razem spędzały czas na boisku, placyku zabaw. Place zabaw będą dostępne dla wszystkich dzieci z Giejsiszek. Każde mieszkanie ma osobne wyjście z domu do ogródka. A co w nim będzie rosło: kwiaty, warzywa czy trawniczek, będzie zależało od chęci i gustu podopiecznych – z zadowoleniem pokazuje widniejący za oknem placyk Michał Kunicki, gł. specjalista Wydziału Budowlanego administracji samorządu rejonu wileńskiego, odpowiedzialnego za wdrożenie projektu. Według pana Kunickiego, każdy szczegół tej ogromnej budowy jest bardzo dokładnie przemyślany, dlatego takiej inwestycji nie powstydziłby się niejeden samorząd w kraju.

– Stworzone dla dzieci warunki odpowiadają najwyższym standardom jakości i nowoczesności. Budynki są dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych, są wyposażone w bardzo efektywne geotermiczne systemy grzewcze, automatyczne kotłownie – wylicza zalety nowego centrum Kunicki, który podkreśla, że od początku budynek był planowany tak, aby był przyszłościowy.

Kierownik projektu Laimonas Lazauskas zadbał o to, by domy były przytulne, a na terenie, na którym kiedyś stała stara szkoła, zachowało się jak najwięcej starych drzew, a nawet pochodząca z minionej epoki studnia. Słowem, podopiecznym Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka w Giejsiszkach nie zabraknie żadnych dóbr, czy fachowej opieki. Jedynie, czego tutaj nie będzie, to taty i mamy, którzy podarowali im życie.

Przepisy swoje, a życie swoje

Nie zważając na ostrza krytyki i przeszkody biurokratyczne, które na Litwie zmieniają się w zależności od politycznej koniunktury, potrzeba umieszczania dzieci w placówkach opieki, w opinii Stefanii Stankiewicz, w najbliższej przyszłości bynajmniej nie zniknie.

– Robimy wszystko, aby te dzieci zachować w rodzinach, temu celowi służy też, m. in. Centrum Kryzysowe Matki i Dziecka w Kowalczukach. Lecz nieraz życie dyktuje inne rozwiązanie. Może się zdarzyć, że zmieni się zapotrzebowanie i samorząd przeznaczy część pomieszczeń na kwaterunek osób niepełnosprawnych, czy sierot, które po 18 roku życia nie będą miały dokąd pójść i do 21 lat będą mogli tam się zatrzymać – podkreśla kierowniczka wydziału opieki społecznej Stefania Stankiewicz.

Dodatkowym atutem Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka będzie to, iż jego działalność będzie wieloszczeblowa; będą tutaj prowadzone rozmaite zajęcia, kursy dla opiekunów oraz wiele innych ciekawych i korzystnych przedsięwzięć. Placówka w Giejsiszkach będzie działała też jako rejonowe Centrum Usług Socjalnych.

Irena Mikulewicz
Na zdjęciu:: w kolorowych domkach już wkrótce zabrzmi gwar dzieci.
Fot.
autorka

<<<Wstecz